Anna Ptak - Nieśmiertelna - recenzja
14 lat! Dokładnie tyle liczyła sobie obecnie zbliżająca się do siedemnastych urodzin Anna Ptak, kiedy zaczęła pisać swoją debiutancką książkę pod tytułem “Nieśmiertelna”. Robi to tym większe wrażenie, kiedy pokreśli się fakt, że to jedna z tych narracji, którym nawet ja - naczelny recenzencki czepiacz i językowy purysta - nie mogę ABSOLUTNIE NICZEGO zarzucić. W tej liczącej sobie ponad 400 stron propozycji literackiej próżno szukać literówki czy źle postawionego przecinka. Biegłości we władaniu szerokim zasobem słownictwa i zdumiewająco eleganckim składaniu wyrazów w zdania mogliby Autorce pozazdrościć pisarze, którzy mają na koncie wiele publikacji. Zaryzykuję nawet wysnucie bardziej daleko idącego wniosku. Jeśli DEBIUT prezentuje tak wysoki poziom, definitywnie każdy zmyślny czytelnik powinien rozciągnąć usta w zadowolonym uśmiechu. Oto bowiem na scenę rodzimej literatury z dużym przytupem wkracza nowa gwiazda. Co interesujące, fabularny “pierwszy raz” Pisarki wcale nie przykuwa uwagi krzykliwą okładką. Wręcz przeciwnie, przyciąga wyważonym spokojem i skromnością. Uwięzione za szkłem, wciąż bijące i skrzące się czerwienią serce sugeruje pełną wzruszeń lekturę złożoną z emocji. To trafny wniosek - choć wiele w nim niedopowiedzeń. Żadna grafika nie oddałaby bowiem semantycznej zwinności tej nieodkładalnej opowieści czy nietuzinkowo barwnych bohaterów, którzy w niej występują. O tym wszystkim możesz przekonać się tylko w jeden właściwy sposób - sięgając po tę na wskroś wyjątkową książkę. Wbrew tytułowi, “Nieśmiertelna” NIE JEST narracją o wampirach. To nasączona mafijnym klimatem niepowtarzalna historia o samotności, walce z własnymi demonami, miłości zdarzającej się raz na wieki oraz o upartym kroczeniu wybraną ścieżką - niezależnie od napotkanych trudności. O odradzającym się z popiołów Feniksie oraz próbie przysłonięcia pustki codzienności towarzyszem karmiącym się nieszczęściem, czyli bólem. Oto coś wszechstronnie PIĘKNEGO.
“Nauczyłam się, że człowiek nie może pragnąć. Bo im mocniej pragnie, im bardziej chce być niezależny i odkrywać własny przepis na szczęście, tym bardziej świat go nienawidzi.”
Nikt by nie pomyślał, że Ojciec Chrzestny brytyjskiej mafii tak naprawdę nie pociąga za sznurki, a jest Twoją marionetką. W istocie to Ciebie powinno się określać mianem capo di tutti capi zamku zła, za którego powstanie i prężne funkcjonowanie ponosisz pełną odpowiedzialność. Cóż, zapewne żadna osoba nie stwierdziłaby też, że kapitan Gwendoline Edevane, zarządzająca kliką podwładnych, dbających o biznesy spod ciemnej gwiazdy, została przeklęta już w momencie urodzenia i liczy sobie niespełna trzysta wiosen. Niektórzy dziedziczą po rodzicach niebieskie oczy, humanistyczny umysł albo smukłą posturę. Tobie w udziale dostała się najgorsza przypadłość. Nie przemieniasz się w wampira ani inną magiczną kreaturę; one wszak nie istnieją. Jesteś nieśmiertelna i nie istnieje żaden sposób na to, aby Cię zabić. A tak, możesz zaręczyć, że próbowałaś absolutnie każdego. Gdyby dano Ci jakikolwiek wybór, dawno temu przestałabyś istnieć, bo wszystkie kolejne doby niosą tylko cierpienie... odkąd zdecydowałaś się na to, by opuścić jedynego człowieka, którego darzyłaś miłością. Tą spopielającą rzeczywistość, co to pojawia się tylko raz. Na chwilę zapomniałaś wówczas, prawie dwieście lat temu, że tak, jak ludziom nie wolno kochać aniołów, tak i Ty nie masz prawa pokochać śmiertelnika. Mniejszym złem było opuszczenie go za sprawą podstępu, kiedy miał jeszcze szansę na własne szczęście, powtarzasz sobie, jedząc szkło, które na chwilę uszkodzi Ci organy. Uwielbiasz zadawać sobie ból na wiele wymyślnych metod - wszak dzięki temu choć przez moment nie myślisz o bezsensie życia i tracisz świadomość, nim znowu się zregenerujesz. Kalecząc ciało sztyletem, mówisz głośno, że przecież postąpiłaś słusznie. Kai od dawna nie żyje, a Ty tragiczniałabyś dziś jeszcze bardziej, gdybyś z każdym kolejnym wspólnym dniem patrzyła, jak się starzeje i w końcu, co nieuniknione, odchodzi. Strzelając do siebie albo krocząc wprost w szalejący niczym w Twoim wnętrzu ogień, krzyczysz, iż wszystko to i tak boli mniej niż jego naoczna strata. Może jutro wyszeptałabyś to samo, bawiąc się śmiercią i życiem podczas kolejnej mafijnej misji. Ale oto... staje przed Tobą Kai. Twój Kai. Zmartwychwstał?
“Przejrzałam na oczy. Czarna mgła przesłaniająca mój umysł całkowicie się rozeszła. Wstręt skręcał mi wnętrzności, gdy wspominałam błędy przeszłości. Nie mogłam się nadziwić, ile zła wyrządziłam, zamroczona bólem. Zupełnie nieświadoma i bezmyślna.”
Niszczyłaś siebie jako kurtyzana, a później przeżyłaś kilku szefów mafii - a mimo tego nie udało Ci się wyplenić z siebie wszystkich uczuć. Choć wypracowaną pozą zapracowałaś, by postrzegano Cię jako kochankę cierpień, osobę nieprzewidywalną i całkowicie bezlitosną, wciąż każdy podwładny z Twojej kliki oddałby za Ciebie ostatni oddech bez mrugnięcia okiem. Rządzisz ostro i nieprzejednanie - wiedząc, że każde odstępstwo od normy wpłynie negatywnie na Twój autorytet. A przecież Ty nigdy nie dajesz się złamać ani nie okazujesz emocji. Jak zatem, u diabła, masz poinformować swoich wiernych żołnierzy o tym, że mężczyzna, który od teraz będzie Ci towarzyszył, nie jest nowym rekrutem do mafii, a jedyną miłością, jaka odnalazła Cię po niemalże dwóch setkach lat bezsensownej tułaczki? Może nie byłoby to aż tak skomplikowane, gdyby Kai na każdym kroku Cię nie rozpraszał, wpatrując się w Twoją szatańską postać z nabożną czułością i nie torpedował każdej kolejnej misji, jaka została zlecona Twojej organizacji. Niestety wygląda na to, że obecnie tak samo nieśmiertelny jak i Ty ukochany postanowił nie tylko wreszcie na zawsze złączyć Wasze, przeznaczone sobie po kres dni żywota, ale i zawalczyć o to, co pieczołowicie spychałaś na pozycję wręcz marginalną - Twoje sumienie. Uśpione uczucia, niegdyś nieśmiało snute marzenia oraz szacunek względem innych i samej siebie. Wówczas, gdy dzielnie towarzysząca Ci od zawsze siostra wciąż wesoło morduje wrogów mafii, podśpiewując pod nosem, Kai toczy bój o to, abyś wreszcie nauczyła się sobie odpuszczać, wybaczyła popełnione błędy i zaczęła żyć na własny rachunek. Najwyższa pora, abyś odpoczęła i oddała komuś ster. Pozwoliła otoczyć się miłością i uznała, że na nią zasłużyłaś. Bohaterowie też mają prawo być zmęczeni... Nawet ci, którzy tak ciasno otoczyli się kokonem utkanym z bólu i nieszczęść, iż zapomnieli już nawet, że wciąż w nim tkwią - i o istnieniu czegokolwiek poza nim. A może właśnie oni - tak pogodzeni z bezsensem beznadziei, że uznający go za jedyną dostępną rzeczywistość. Hush...
“Ja naprawdę chciałam dobrze. I znowu, znowu zostałam sama. Przez całe życie za czymś goniłam. Nie do końca wiem, za czym, ale wiem, że ta gonitwa ogołociła mnie ze wszystkiego, co kiedykolwiek posiadałam.”
Po przeczytaniu pierwszych stron “Nieśmiertelnej” Anny Ptak sądziłam, że oto mam do czynienia z niewtórnie napisaną... komedią mafijną. Poznawszy całość, postawię jednak inne, oryginalne twierdzenie. W mojej opinii to bowiem sensacyjna odsłona literatury pięknej, nasączona niebanalnym poczuciem humoru, a z tak wysublimowaną krzyżówką gatunkową nie miałam jeszcze do czynienia. Na uznanie zasługuje także niepowtarzalna kreacja postaci. Ironicznie cynicznej, zatraconej w bólu utraty, twardorękiej pani kapitan, przed którą drżą wszystkie mafijne głowy, w sukurs przychodzi zakochany w niej niczym spaniel we własnym panu, gardzący przemocą i skrajnie romantyczny Kai. Uwięziona w nastoletnim ciele siostra Gwendoline o aparycji aniołka i osobowości iskierki z ADHD doprasza się o możliwość przewodzenia torturom, czemu przygląda się kostyczny i niezmieniający nigdy mimiki informatyk. W tle świszczą kule, latają ostrza, ale niekiedy do głosu dochodzą wersy liryki i dźwięki anielskiej harfy. Zestawienie podobnych przeciwieństw w fabule pozostaje zaś jednym z moich ulubionych zabiegów literackich - bo każdokrotnie ubarwia namalowaną dla niej rzeczywistość. Czytając debiut Autorki, bawiłam się wręcz pierwszorzędnie - choć zdarzyło mi się także zadumać i zasmucić. Z ukrywaniem się za woalem splecionym z bólu i niedopowiedzeń mam bowiem sporą wprawę... Myślę zresztą, iż z Gwen może identyfikować się wielu odbiorców. Część z nich się uśmiechnie - bo im także przypadł w udziale podobny Kai. Inni spędzą życie na tym, aby go odnaleźć. Warto... Trzeba się nauczyć cierpieć i tęsknić. Trzymać serce pod szklanym kloszem a wspomnienia w przeszłości. I czekać, bo czekanie jest sztuką. Pozostaję pod ogromnym wrażeniem literackim dojrzałości Anny Ptak... i proszę o więcej. Absolutne MUST READ - 9/10! PS Rzewnie: piękne podziękowania dla Polonistek. Z pewnością są z Ciebie dumne!
“Opuściłaś toksyczne środowisko, w którym tkwiłaś od lat, i uczciwie żałujesz tych paru złych rzeczy, które zrobiłaś. (...) Jesteś inteligentna, odważna i bardzo, bardzo silna. Jestem dumny z Ciebie, bo przetrwałaś męczarnie. A poza tym jesteś człowiekiem. Niesamowicie pięknym człowiekiem z przepiękną duszą i już samo to sprawia, że jestem z Ciebie dumny.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)