Patrycja Labocha - Mroczne sekrety - recenzja

by - 19:53:00

„Nigdy mnie nie złapali i nigdy tego nie zrobią. Nigdy mnie nie widzieli, bo jestem niewidzialny, jak eter, który otacza naszą ziemię. Nie jestem już człowiekiem, ale duchem i demonem z najgorętszego piekła. Gdybym tylko chciał, mógłbym Was odwiedzać każdej nocy, jestem bowiem w bliskim związku z Aniołem Śmierci.”

Jako młoda, niespełna trzydziestoletnia, choć już niezwykle utalentowana paryska profiler, tym razem zostajesz rzucona na niespokojne, głębokie wody niewielkiej turystycznej francuskiej miejscowości. W zaklimatyzowaniu się w nowym środowisku zawodowym bynajmniej nie pomaga Ci fakt posiadania znanego nazwiska – choć z rodziną przodującą w projektowaniu mody łączy Cię jedynie ono. Niewiedzący o tym koledzy kpią jednak z Ciebie, uważając, że przydzielono Cię do tak istotnej sprawy tylko z jego powodu. Niewielki, choć udany bagaż rozwiązanych spraw na Twoim koncie szybko sprawia jednak, że współpracujący z Tobą policjanci są zmuszeni zmienić o Tobie zdanie – szczególnie, kiedy po bliższym poznaniu okazuje się, że w Tobie jedyna nadzieja, by schwytać bestialskiego mordercę, który upodobał sobie uprowadzanie dzieci z niezamożnych rodzin, a następnie podrzucanie ich okaleczonych ciał w miejscach kultu religijnego. Kto, jeśli nie profiler z analitycznym umysłem i godną podziwu intuicją, mógłby zmierzyć się z zabójcą o tak chorej wyobraźni? Z psychopatą, który… doskonale Cię zna i tylko czekał, aż zostaniesz przydzielona do jego sprawy?

 


„Każdego z nas nachodzi surrealistyczna myśl bądź odgłosy czy sceny z przeszłości, które niczym echa minionych zdarzeń odbijają się i krążą w ciszy naszego wnętrza. Zaczynają rozbrzmiewać, gdy otaczający nas świat choć na moment milknie, biorąc kolejny haust powietrza, by zabrać głos.”

Próbę wpadnięcia na jakikolwiek trop nieuchwytnego, niepozostawiającego po sobie żadnych śladów złoczyńcy znacznie utrudnia Ci kilka zdarzeń, rozpoczynających nieprzewidywalną spiralę, która zasieje w Twoim życiu nieodwracalny zamęt. Ktoś włamuje się do Twojego hotelowego pokoju, wskutek czego zostajesz zmuszona do tymczasowego zamieszkania w domu detektywa Cole’a. Tego, z którym już od pierwszego dnia w pracy drzesz koty, nie mogąc znieść jego docinków. Tego, który jednak postanawia otoczyć Cię opieką z kompletnie niejasnych pobudek – albo takich, których nie chcesz jeszcze dostrzec w jego coraz bardziej wnikliwie wpatrujących się w Ciebie bursztynowych oczach. Jako profiler doskonale potrafisz odczytywać mowę ludzkiego ciała oraz interpretować zachowania, jednak w tym przypadku przez długi czas nie chcesz dopuścić do siebie prawdy. Wystarcza Ci tragiczna miłość sprzed lat, której odległe, choć wciąż żywe wspomnienie nadal sprawia, że nie chcesz do siebie nikogo dopuścić. A już na pewno nie Cole’a, którego nękają własne osobiste koszmary. Te, z których w nocy niejednokrotnie sama go wybudzałaś. Nie pora zreszta, aby do głosu doszły emocje. Zostaje odnalezione kolejne okaleczone ciało, zatem najwyższa pora schwytać tego, kto dopuścił się wykonania diabelskich instalacji artystycznych. A może raczej na to, aby… on nie schwytał Ciebie.

„Lubię zabijać ludzi. To zabawniejsze niż polowanie w lesie na dzikie zwierzęta, to właśnie bowiem człowiek jest najniebezpieczniejszym z nich wszystkich.”

Swoiste tango dla trojga, a może nieunikniony taniec ze śmiercią: Cole z naznaczonym cierpieniem dzieciństwem, wciąż odciskającym na nim swoje piętno; Ty, stale próbująca udowodnić swoją zawodową wartość i zapomnieć o tym, który sprawił, iż uważasz miłość za nieistniejący byt oraz On. Morderca, który zamiast marsza żałobnego, postanowił przygrywać Wam skoczne, jazzowe melodie, aranżując niezapomniane widowiska i pozostając w ukryciu, z którego przez cały czas Was obserwuje. Toczy  zabawę w gorące krzesła, w której finalnej rundzie pozostanie jednak tylko jedno, stojące na ostatnim polu spadającej po równi pochyłej w czeluści mroku szachownicy. Komu pierwszemu uda się je zająć, gwarantując sobie… życie? Tik, tak… Rozgrywka ta jest na czas, który nieubłaganie się kurczy.

„Choć nie masz pojęcia dlaczego, czasem po prostu tak się dzieje. Chociaż tego nie chcesz, czasem zaczynasz tracić głowę dla kogoś, dla kogo nie powinieneś.”

Po przeczytaniu „Mrocznych sekretów” musiałam trzykrotnie sprawdzić czy faktycznie jest to debiut, bowiem byłam pewna, że sądząc tak, znacznie się pomyliłam. Zazwyczaj w pierwszych powieściach Autorów znajduje się mniejsza lub większa liczba niedociągnięć, które trzeba im wybaczyć, dając pewien kredyt zaufania na przyszłość lub, w bardziej drastycznych przypadkach, nie wracać już do ich twórczości. Patrycja Labocha stworzyła za to rasowy thriller, w którym niedociągnięć musiałabym szukać wyposażona w lupę oraz co najmniej kilkanaście świec – a i wówczas nie znalazłabym większych niż te kilka niewiele znaczących literówek oraz początkowo denerwującego mnie kilkukrotnego powtórzenia koloru oczu głównej bohaterki. Przyznam szczerze, że choć przeczytałam już w tym roku sto-kilka książek, żadna z nich nie zaskoczyła mnie aż w tak dużym stopniu jak „Mroczne sekrety”. Dlaczego?

„Niektóre sny, podobnie jak pewne sprawy w życiu, powinny przebiegać bez zakłóceń, aż do końca.”

Zetknęłam się już z różnymi rodzajami godnych podziwu kunsztów pisarskich autorów w postaci płynnego wprowadzenia wielu postaci, realistycznego opisywania rzeczywistości czy tak ciekawego portretowania bohaterów, że aż widziałam ich przed oczyma. Absolutnie nigdy (sic!) nie trafiłam jednak na thriller napisany tak pięknym, można by wręcz powiedzieć, iż poetyckim językiem, dzięki któremu lektura była niesłychanie przyjemna. Fenomenalna konstrukcja zdań, uwielbiane przeze mnie, choć rzadko stosowane przez większość wyrazy i sformułowania, szeroki zasób słownictwa – chapeau bas! Dodatkowy plus za niestosowanie jakże modnych teraz i odrzucających mnie feminatywów (nareszcie pani profiler, a nie profilerka! Detektyw, a nie komicznie brzmiąca detektywka…). Rzadko kiedy w swoich recenzjach aż tak skupiam się na stronie językowej, jednak w tym przypadku grzechem byłoby niewyróżnienie tejże. Stąd też zresztą rekordowa liczba cytatów w recenzji. Jakież to było smaczne! Marzą mi się właśnie tak pisane mroczne historie.

„Tajemnica to niesłychanie dziwna, niemal mistyczna rzecz. Niektóre z nich lepiej zachować dla siebie.”

Bardzo ciekawym zabiegiem okazało się również wysunięcie na pierwszy plan ponad mordercę i jego mrożące krew w żyłach działania, relacji dwójki nieźle poturbowanych przez życie bohaterów, za których kciuki trzymałam do samego końca wręcz z zapartym tchem. Patrycjo, gratuluję Ci niemalże doskonałego debiutu, w którym zabrakło mi chyba tylko szerszego rozwinięcia rozumowania oraz motywacji mordercy. Udało Ci się mnie w pełni zaabsorbować, wzruszyć, zmrozić (to cudowne budowanie mrocznego nastroju!) i oczarować swoim pisarskim kunsztem. Mam nadzieję, że już niebawem zaprosisz mnie na kolejną tak samo apetycznie podaną ucztę. Bardzo zasłużone 9/10.

„Zabawne, jak łatwopalny może stać się człowiek marzący o czymś nieprawdopodobnym. Bardziej może zaskoczyć jedynie fakt, jak usilnie pragniemy, by strawił nas ten ogień.”

You May Also Like

1 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)