Tiffany D. Jackson - Biały dym - recenzja

by - 20:58:00

„Mówili, że niedługo przyjedziecie. Zostawili mnie tutaj, bym latami gniła i marniała… Zostawili mnie na śmierć. A teraz pojawiacie się Wy. Rodzina, która próbuje mnie zastąpić. Wymazać mnie. Nas. Ale to nigdy nie nastąpi. To jest mój dom.”

Przeprowadzka do innego miasta ma być dla Ciebie i całej Twojej patchworkowej rodziny zupełnie świeżym startem. Zmiana jest dobra. Zmiana jest niezbędna. Zmiana jest konieczna. To właśnie tego teraz potrzebujesz – po tym, jak omal nie umarłaś, ufając ślepo znajomej osobie. Po tym, jak stałaś się szkolnym wyrzutkiem, który musiał przejść przymusowy odwyk. Towarzyszący Ci paranoiczny strach przez insektami zmienił Cię we wrak, którego uspokoić mogło tylko jedno: zapalenie zioła, które finalnie stało się Twoją zgubą. Z dnia na dzień przestałaś być tą podziwianą, utalentowaną biegaczką i stałaś się kimś, z kim nikt nie chce już przestawać. Oto jednak pojawiła się szansa: Twoja mama została zaproszona do udziału w wyjątkowym programie dla artystów, organizowanym przez tajemniczą fundację. Możecie zamieszkać w wielkim domu w Cedarville, nie przejmując się przez trzy lata żadnymi kosztami: wszystko jest sponsorowane, pod warunkiem, że Twoja mama w tym czasie będzie prowadzić jakąkolwiek twórczą działalność, taką jak chociażby napisanie książki. Jej zresztą przeprowadzka również jest potrzebna po niedawnym rozwodzie i ponownym ślubie z innym mężczyzną. Pakujecie więc swój dobytek i oto Ty, Twój młodszy brat Sammy, Alec i jego dziesięcioletnia córka Piper oraz Twoja mama stajecie… przed bramami piekła.

„Niepewność niekoniecznie jest czymś złym. Po prostu zamyka Cię w więzieniu własnych myśli.”

Folder reklamowy organizującej program fundacji zdecydowanie kłamał. Po przybyciu na miejsce okazuje się, że domiszcze, które macie zajmować przez kolejne trzy lata, mogłoby stanowić idealną scenerię dla kiepskiej klasy horroru. Wielkie, ciemne, rozpadające się tu i ówdzie – w dodatku bez dostępu do mediów i Internetu… Straszy. Twórcy akcji zapewniają jednak również kompleksowy remont oraz jak najszybsze doprowadzenie niezbędnych środków do kontaktu ze światem. Cóż.  Mając niewielki wybór, powoli zaczynacie urządzać się w tym budynku pośrodku niczego – a właściwie znajdującym się na wymarłej ulicy w otoczeniu szczątków wraków spalonych domów, będących Waszym nowym sąsiedztwem. Próba zaklimatyzowania wśród nieufnych i nieżyczliwie nastawionych mieszkańców nie jest jednak prosta, tym bardziej, że remont Waszego lokum zdecydowanie potrwa – szczególnie wziąwszy pod uwagę to, że zajmujący się nim robotnicy uciekają z niego w popłochu na chwilę przed zapadnięciem w zmroku, zupełnie jakby się paliło. Albo w nim straszyło.

„Otaczają mnie szepczące głosy, odległe i stłumione, od których mam gęsią skórkę. Ktoś stoi przy moim łóżku, krzyczą moje zmysły.”

Rano na stole w kuchni pojawia się szklanka – choć nikt z niej nie korzystał. Twojej mamie znika miotła. Ojczymowi zegarek. Jednemu z robotników – młotek. W nocy dom wydaje z siebie niepokojące trzeszczenie, drzwi od pomieszczeń same otwierają się i zamykają, a dziesięcioletnia przyrodnia siostra utrzymuje, że znalazła w domu nową przyjaciółkę – panią Sugę, do której należy Wasze nowe lokum. Kto jednak uwierzyłby w bajania samotnej w nowej okolicy dziewczynki? Wydarzenia rodem z „Paranormal activity” zdają się jednak nasilać… i stanowią dla Was coraz większe zagrożenie. Dziwne zapachy, zdemolowane pomieszczenia, ktoś w ciemnym samochodzie na Waszym podwórku i… tajemnicze stowarzyszenie, które wydaje się trzymać całe miasto w szachu, realizując konsekwentnie sobie tylko znany program – i to bynajmniej nie ten obiecywany przyjezdnym do miasta artystom. Kiedy jedyna przyjaźnie do Ciebie nastawiona osoba w mieście, chcący się z Tobą zaprzyjaźnić Yusef, opowiada Ci o tym, co wydarzyło się w tym domu, nie myślisz już tylko o tym, by pozbyć się strachu przed pluskwami czy zapalić zioło… a jedynie, by przeżyć i ochronić swoją rodzinę przed tym, co czai się w piwnicy mrocznego domiszcza przy Maple Street.

„Dźwięk dobiega z piwnicy. Brzmi jak ciężar umieszczony na drewnie, jakby ktoś stanął na pierwszym stopniu schodów. Ale to niemożliwe. To tylko stary dom. Stary dom i jego odgłosy. Ale… stare domy nie potrafią wypowiadać prawdziwych słów.”

Jako koneserka historii o nawiedzonych domach, muszę przyznać, że propozycja Tiffany D. Jackson wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Początkowo zabawna historia nastolatki, która usiłuje uciec ze słonecznej Kalifornii przed swoimi demonami, co rusz przekomarzając się z bratem, akceptując nieudolnie nową siostrę i wymyślając kreatywne sposoby na posadzenie własnej zielonej plantacji, szybko zmieniła się w okraszony niejedną nutką grozy horror. Stopniowo budowane napięcie, przechodzące z rozbawienia młodzieńczą naiwnością bohaterów w zimne przerażenie, powodowane niepokojącymi wydarzeniami, stającymi się ich udziałem, wciągnęły mnie w lekturę bez reszty. Przyznam szczerze, że od bardzo dawna prawie nic nie jest w stanie naprawdę mnie przestraszyć, jednak „Biały dym” czytało mi się z dużą przyjemnością. Byłam zaciekawiona i… może nawet momentami nieco przestraszona! Przypadła mi również do gustu ciepła relacja głównej bohaterki z bratem – przypomniała mi bowiem moją własną. Docenić muszę także racjonalne zakończenie i kryjące się za nim przesłanie – że zmiana… nie zawsze jest dobra. Najważniejsze są wszakże jej pobudki i sposób wykonania. To świetna propozycja, utrzymana klimacie Halloween, która przypadnie do gustu nie tylko nastolatkom – ale i wszystkim, którzy przepadają za motywami przerażających domostw z nutką paranormalności. Jest ciemno, jest zimno, jest strasznie – tak, jak w horrorze o thrillerowej podstawie powinno być. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi: dla mnie jest po prostu przyjemnie. 😉 8/10

„Wykorzystali naszą rodzinę jako przynętę. Pionki w swojej grze.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)