WW Gregory - Pętla - recenzja

by - 20:34:00

„Czy da się cofnąć czas? A co na to Bóg? Czy zgodziłby się, bym naprawił wszystko, dałby mi jeszcze jedną szansę?”

Niektórzy sądzą, iż niezależnie od tego, jaką ścieżką podąży człowiek, choćby była ona najbardziej kręta, w końcu i tak spotka swoje przeznaczenie. Jako głęboko wierzący w Boga człowiek, powinieneś przyjmować za pewnik, że i Tobie został gdzieś tam w górze zapisany konkretny plan – a Ty powinieneś robić wszystko, aby jak najlepiej go wypełnić. Wizja możliwości zmiany swojego losu okazuje się jednak nader kusząca… Jak jednak do tego doszło, że dziś rozważasz czy zakrzywić czasoprzestrzeń i spróbować skorygować dokonane przez siebie wybory, niepowracalnie naruszając los swojej ludzkiej komety? Cofnijmy się do początku… a może raczej środka lub, zależy jak na to patrząc, końca Twojej pętli. Tej, którą sam założyłeś sobie na szyję, bawiąc się w Boga.


„To jezioro wywiera istotny wpływ na ludzi. Mają omamy, gubią się, w bliskim otoczeniu nie działają telefony, wiele osób się tam potopiło. Nie wolno do niego wchodzić, pływać w nim, a nawet za długo wpatrywać się w wodę.”

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Męski wypad, mający w założeniu przypominać wielobarwne scenki rodzajowe rodem z „Kac Vegas”. Czwórka znających się od lat przyjaciół. Ślimak, Prezes, jednak przede wszystkim Ty i Twój przyszywany brat – Mateusz. Ten, za którego skoczyłbyś w ogień (choć jednocześnie rozważasz, czy doniesienie policji o tym, że handluje kradzionymi ikonami to taki zły pomysł. Wszakże grzeszy, a jeszcze do tego wystąpił z kościoła i kpi z Twojej nieomylnej wiary, ignorant jeden! Miałby nauczkę…). Ten, którego masz ochotę zamordować ze szczególnym okrucieństwem, bo odkrywasz, że ma romans z przeznaczoną Tobie kobietą – choć przecież jednocześnie nie wyobrażasz sobie bez niego życia, zatem z góry zarzucasz ten zamysł. Mateusz, którego garderobę znasz lepiej niż swoją własną. Jedyny prawdziwie bliski Ci człowiek, choć jednocześnie pierwsza osoba, z którą z zapalczywą przyjemnością drzesz koty przy byle okazji. Te męskie wypady to jednak Wasza wieloletnia tradycja, zatem nie bacząc na wszelkie niesnaski i niedogodności, chociażby w postaci zdradzającego Cię z Twoją kobietą przyjaciela, odkładasz dzielnie na bok. Tym razem to ta zdradziecka szuja wybrała cel podróży. Łotwa – Jezioro Czarcie, przez niektórych wcale nie tak na wyrost nazywane Okiem Diabła. Och, gdyby wiedział, co tam się wydarzy, zdecydowanie wybrałby inną destynację na wojaż… Jak to jednak mówią, mądry Polak…

„W tym miejscu czuję, że mam coś wspólnego z Bogiem. Nie, że nim jestem, choć to byłoby całkiem pożądane, ale że mam jego moc. Mogę się cofać w czasie, bo Bóg mi na to pozwala.”

W dzikim łotewskim zakątku świata Twoje emocje w końcu wybuchają w postaci pełnej ciosów pięści eksplozji. Mateusz dostaje to, na co w Twoim mniemaniu zasłużył, a dwaj pozostali kumple, mając Was serdecznie dość, wracają do Polski. Zostajecie sami. Nie po to jednak jechaliście taki kawał, aby chociaż nie zobaczyć tego słynnego, diabelskiego jeziorka. Spacer ten brzemienny jest jednak w skutki, których nie sposób było przewidzieć, bowiem… po jego zakończeniu przenosicie się w czasie – o dokładnie rok do przodu. Jak to możliwe? Nieistotne. W końcu czujesz się wyjątkowy. Wybrany przez Boga. Wszakże masz niesamowitą moc! Biorąc pod uwagę fakt, że w czasie, do którego trafiłeś, nic nie układa się po Twojej myśli, postanawiasz podjąć pewną ryzykowną próbę: wrócić na Łotwę i tym razem cofnąć się w czasie, obchodząc makiaweliczne jezioro w przeciwną stronę. Może wówczas uda Ci się odmienić swoje życie? Nie dopuścić do wszystkiego, co poszło bardzo nie tak? Uratować swoją jedyną miłość i sprawić, że córka na powrót Cię polubi? Warto spróbować. Jak jednak łatwo było przewidzieć, przeniesienie się w czasie wstecz – choć się udało… doprowadziło Twoje życie do takiego samego punktu. Czyżby przeznaczenia nie dało się nijak uniknąć? Mało Ci jednak zabawy w Boga, zatem postanawiasz cofnąć się jeszcze o dwa lata. A potem jeszcze o kilka. Niczym szaleniec, wykonujesz cały czas tę samą czynność, oczekując odmiennych rezultatów. A zabawa w Stwórcę bywa bardzo niebezpieczna…

„Gonię tego mojego króliczka i czuję, jak moja pętla się zaciska, dosłownie i w przenośni. Moja pętla ma znaczenie symboliczne, oceniam zadowolony z odkrycia, choć nieszczęśliwy, że to takie prawdziwe.”

Znany mi z genialnej powieści „Uznanie” WW Gregory tym razem stworzył coś, czego kompletnie się nie spodziewałam, łącząc w jednej książce całą kawalkadę nieprzewidywalnych pomysłów. Niczym w „Dniu świstaka”, razem z głównym bohaterem kilkukrotnie przeżywałam te same wydarzenia, zastanawiając się, czy finalnie uda mu się wygrać z Bogiem i zmienić swój los. Tkwiłam z Piotrem w swoistej pętli czasu, którą magicznym sposobem przewijał do przodu, by za chwilę cofnąć i zakręcić zarówno mnie jak i sobie jeszcze bardziej w głowie – zupełnie jak podczas przejażdżki na karuzeli w bardzo mrocznym, opuszczonym wesołym miasteczku (zasadne byłoby zapętlenie 😉 jako podkładu do czytania utworu „Carnival of Rust” jednego z moich ulubionych zespołów, to jest Poets of the Fall). Jednym z najczęściej towarzyszących mi egzystencjalnych rozważań jest właśnie to czy gdybym w pewnym momencie podjęła nawet najmniejszą, odmienną od już zapadłej decyzję, uniknęłabym pewnych wydarzeń? Zmieniła swoje życie? Czy jednak finalnie i tak wyglądałoby ono tak samo, bo Los czy inna siła wyższa i tak doprowadziłyby mnie do tego samego punktu? W swojej zakręconej fabule WW Gregory świetnie próbuje odpowiedzieć na to pytanie, choć… finalnie okazuje się, że przez cały czas w zwichrowany sposób wodził czytelnika za nos, tak naprawdę kamuflując zupełnie inną wersję wydarzeń. Udany zabieg! Chciałabym także zauważyć, że Autor ma niesamowity talent do kreowania maksymalnie antypatycznych bohaterów, których jednak losy i tak śledziłam z zaparciem. Zadufany w sobie Piotr, mający siebie za postać wielką, znacznie lepszą od wszystkich innych, sprawiał wręcz, że krzywiłam się z zażenowania. Brakowało jeszcze tylko, by w tym zadbanym Mustangu układał na swoją cześć peany – choć daleko do tego nie było. Jedyna rzecz, którą zmieniłabym w tej historii to nieznaczne skrócenie wewnętrznych dywagacji bohatera dotyczących religii oraz kłótni na jej temat ze swoim przyjacielem. Te nieco mi się dłużyły, nie zmieniając nijak jednak bardzo pozytywnego odbioru tej zaskakującej powieści. 7/10

PS To jak – gdybyś miał ku temu okazję, odważyłbyś się cofnąć w czasie i spróbować zmienić coś w swoim przyszłym życiu, czy też zanadto obawiałbyś się możliwych konsekwencji? Wszakże pętla to okrąg zamknięty… 😉

„Kłamstwo nie popłaca, rodzi całą serię kolejnych łgarstw, kaskadę wymysłów, które się zapętlają, tworząc jeden wielki bałagan.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)