Paulina Kosznik - W obronie kłamstwa - recenzja

by - 00:23:00

Rok 2024 był literacko szalony, pełen halucynacji semantycznych i wielobarwnych wizualizacji. Choć zagościło tu wiele gatunków książkowych - bo ograniczają się tylko ograniczeni – numerem jeden w mrocznym sercu Thrillerly zawsze pozostaną thrillery. Skądinąd to właśnie od nich wzięła się nazwa, będąca swoistą grą słów; przymiotnikiem – thrillerowo lub rzeczownikiem, znaczącym w moim zwichrowanym umyśle ni mniej, ni więcej miasteczko thrillerów. Aby postawić kropkę nad I czy raczej stworzyć ostatnią ze zleconych historię dla historii we właściwym stylu, to przedstawiciela tej kategorii literackiej pozostawiłam na deser. Na domiar doskonałego - nie byle jaki, bowiem przepysznie skrzyżowany z tym prawniczym, będącym moim pierwszym wyborem, matecznikiem; przystanią, do jakiej zawsze wracam z najwyższą przyjemnością. Oto prawdziwa perła w koronie - “W obronie kłamstwa”, debiut skrojony tak podejrzanie perfekcyjnie, że aż kilkukrotnie upewniałam się czy to faktycznie pierwsza książka Pauliny Kosznik. Wynik tych poszukiwań okazał się wymierny; to kolejny wyjątek od reguły głoszącej, iż “dziewicza” powieść nie może być pozbawiona wad. Przy dołożeniu odpowiedniej staranności, wymagającej jednak także dużej dozy talentu i zaangażowania w swoją twórczość wszystko jest możliwe. 

“Życie w kłamstwie równało się życiu w napięciu.” 

Fałszywe albo prawdziwe postawienie w stan oskarżenia za morderstwo partnera. Zdaniem mieszkańców niewielkiego amerykańskiego miasteczka, osadzona kobieta winna zarzucanego jej czynu – wszak ma już na koncie inne grzechy przeszłości. Jej siostra pozostająca na wolności - zupełnie pod ścianą. Morze błotnistego hejtu, wylewanego na całą rodzinę przez tych, którzy zawsze wiedzą najlepiej. Budowana naprędce linia obrony, gorączkowe poszukiwania nowych dowodów, mogących rozjaśnić sprawę zabójstwa szanowanego mężczyzny. Dylemat wagonika. Tykanie uciekającego czasu i wychodzące na jaw minione fakty, przemalowujące rzeczywistość.  

Książka, w której nie zabrakło niczego. 

“Czy niefortunne zbiegi okoliczności mogły doprowadzić do tego, że zostanie ukarana za zbrodnię, której nie popełniła?” 

 

Późny wieczór, żar dogasającego grilla, ostatnia kropla czerwonego wina wylewa się z przewróconego niezauważenie kieliszka. Gwar rozmów, nieco nerwowy chichot, prośba o powolne zbieranie się do wyjścia, bo panowie wypili może odrobinę za dużo i przecież najwyższa pora na odwrót. Narzeczony, z którym od kilku lat dzielisz życie, pomaga Ci pozbierać zostawione przez gości naczynia, całuje czule w skroń i próbuje zaciągnąć na górę. Ty jednak jeszcze przez ulotną chwilę wpatrujesz się w plecy opuszczającej teren Waszego domu siostry i jej partnera. Uśmiechasz się na poły nostalgicznie - szczęśliwa, że ta po trudnych przejściach w końcu ułożyła sobie rzeczywistość z kimś ustatkowanym. Druga połowa Ciebie raduje się, że... Tracy nareszcie będzie samodzielna i z uwagi na majętnego ukochanego całkowicie niezależna od Ciebie i rodziców. Ktoś niewiedzący, ile dla niej poświęciliście, z pewnością uznałby takie rozważania za samolubne. To nie on musiał jednak pracować przez całą szkołę średnią, bo jego siostra jako nastolatka zaszła w ciążę, za jaką współodpowiedzialny ojciec szybko odszedł w siną dal. A potem w drugą... - i wtedy to nie on musiał zrezygnować z wymarzonych studiów, bo rodzice nie dali rady utrzymać dwóch dopiero co pełnoletnich córek i duetu małych wnuków. Tracy była zaś zbyt zmęczona opieką nad dziewczynką i chłopcem, by dołożyć się do domowego budżetu - no chyba, że zaliczyć by na ten poczet dorywcze zajęcie, którego szybko się pozbawiła, oskarżona o kradzież. To nic, że niczego jej nie udowodniono - łatka złodziejki pozostała i ciągnie się za nią do dziś, kreśląc nieestetyczną smugę. Orbita zawsze kręciła się wokół Twojej siostry, konstatujesz z wciąż żywym żalem. Czy można Ci się dziwić, skoro pozbawiła Cię tak istotnych czasów szaleństw nastoletnich i tych zaplanowanych dla młodej dorosłej? Zamiast nich: jedynie obowiązki; ale to już nieaktualne. Istotne to, co dziś i teraz. Czyli... morderstwo. 


“W życiu nie ma nic ważniejszego niż rodzina. Swoich trzeba bronić. Za swoimi trzeba stawać. Swoich nigdy nie można zdradzić.” 

 

Chwilę po spotkaniu przy grillu policja puka do Twoich drzwi, przynosząc najtragiczniejsze z wieści: Morgan nie żyje, a Tracy szybko zostaje uznana za jedyną podejrzaną popełnienia morderstwa. Kiedy zabierają ją do aresztu, życie Twojej rodziny ponownie rozsypuje się niczym domek z kart. Rodzice są obmawiani, wytykani palcami oraz słownie i dosłownie opluwani – wszak wychowali złodziejkę i morderczynię. To nic, że domniemaną; małe miasteczka mają własnych sędziów. Nastoletnie dzieci Tracy stają się szkolnymi wyrzutkami. Dopiero co zdążyły pokochać partnera matki, ktoś pozbawił go życia, a ona sama tkwi za kratkami. Jedyną osobą, mogącą zająć się wszystkimi ponownie okazujesz się Ty - stała, zorganizowana podpora fundamentów, po raz kolejny stawiająca każdego poza własną osobą na pierwszym miejscu. Wyjątkowe okoliczności wymagają jednak ekstraordynaryjnych uczynków. Nie wierzysz, by siostra była zdolna do popełnienia morderstwa, zatem postanawiasz zrobić wszystko, by udowodnić jej niewinność. Wszak rodzina jest najważniejsza, a jak od dziecka wpajała Ci matka, za swoimi zawsze należy stanąć murem. Trwasz w tym przeświadczeniu również wówczas, gdy na światło dzienne zaczynają wynurzać się kolejne dowody obciążające Tracy. Przecież to niemożliwe, by zabiła kogoś, kogo przez cztery lata kochała; kto był dla niej wszystkim, prawda? Prawda? 

 

“Zatem za trzy miesiące świat mojej rodziny miał bezpowrotnie legnąć w gruzach. Zegar zaczął odliczać czas.” 

 

Zegar bez ustanku odmierza moment procesu; chwilę, w której o dalszym życiu Twojej siostry zadecyduje ława przysięgłych. Nie możesz dopuścić do jej skazania. Nawet wtedy, kiedy sama zaczynasz wątpić w to, co czujesz. Wówczas, gdy stajesz przed dylematem wagonika, musząc wybrać mniejsze zło - wskutek którego ktoś zostanie skrzywdzony. W czasie najwyższej próby, bo... swoich trzeba bronić. Za każdą cenę. Tik, tak... 


“Napiętnować człowieka było bardzo łatwo, znacznie trudniej było to piętno z niego zmyć. (...) Rozumiem, że jesteś zdenerwowany, ale naprawdę nie ma potrzeby wyciągać zbędnych wniosków i przede wszystkim słuchać tego, co mówią zawistni, żądni sensacji ludzie.” 

 

W swojej twórczości coraz częściej spotykam się z dobrymi lub prawie idealnymi debiutami, którym niewiele można zarzucić. Większość z nich to jednak poprawne, bezpieczne wybory – namalowane słusznie tak, jak się je pisać powinno, bo krytyka mogłaby się okazać zabójcza dla dalszych planów wydawniczych. “W obronie kłamstwa” Pauliny Kosznik jest natomiast NAJBARDZIEJ RYZYKOWNĄ pierwszą książką pisarza, z jaką w ogóle (!) kiedykolwiek miałam do czynienia. Autorka dwukrotnie balansowała na niezwykle cienkiej linie oddzielającą przesadzony zwrot akcji od zaskakującego i w obu przypadkach wyprowadziła szokujące plot twisty, nomen omen, obronną ręką. Doskonałym zabiegiem okazało się także umiejscowienie akcji w Ameryce – to propozycja przystająca do zagranicznych standardów. Uwalniane zawsze w odpowiednich momentach kolejne kawałki skomplikowanej emocjonalnie-kryminalnej układanki utrzymują czytelnika w ciągłym napięciu - podobnie zresztą jak pełna adrenaliny narracja. Pozbawiona błędów, skoro już przy niej jesteśmy, bo jako książkowy “czepiacz” nie znalazłam nawet jednego niepoprawnie postawionego przecinka. Składane przez Kosznik zdania są wręcz urzekająco płynne, co dodatkowo urozmaica odbiór tej już i tak wybornej lektury. Jeśliby kiedykolwiek, niczym sen szaleńca, wpadł mi do głowy pomysł wydania własnej powieści, marzyłoby mi się, aby zaprezentowała sobą właśnie ten wręcz niedościgniony poziom najwyższej jakości. Niech to posłuży za ważki komplement dla “W obronie kłamstwa”, podobnie jak fakt, że najpewniej to właśnie ono zgarnie ostatnie wolne miejsce w moim tegorocznym zestawieniu TOP 10. Speaking of which, 10/10! To ta jedna książka, która... już od pierwszej strony broni się sama.  

 

Dzięki umiejętności niepoddawania się emocjom z pewnością efektywniej pracował, szerzej analizował i więcej widział. To musiało być w jego zawodzie bardzo użytecznie.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)