Shelby Mahurin - Szkarłatny welon - recenzja

by - 17:14:00

Książkowe guilty pleasure każdej fanki “The Vampire Diaries”? Zimny, nieprzystępny, ironiczny, inteligentny i ciemnooki nieśmiertelny, który ubarwi całą fabułę swoją stopniowo topniejącą oziębłością. Jak to wampir - oblekający swą wyniosłość w czerń, a arystokratyczne maniery w mozaikę ciętych ripost. W ślad za tego rodzaju postacią sine qua non musi podążać bohaterka. Najlepiej, jeżeli nie jest przysłowiową szarą myszką, a potrafi pokazać pazury i nieustępliwie, wręcz skrajnie uparcie, dąży do założonego celu, po drodze (najzupełniej przypadkiem) rozpalając zlodowaciałe i definitywnie niebijące serce wcześniej wspomnianego. Wszystkie miłośniczki romantasy z motywem wiecznych solidarnie informuję, iż “Szkarłatny welon” posiada wszystko, czego poszukuje się w tego rodzaju lekturach – i o wiele więcej. Obok mrocznych i groźnych przystojniaków z długimi kłami, w świecie wykreowanym przez Shelby Mahurin istnieją także czarownice czy meluzyny, a pałacowe intrygi w towarzystwie ogólnoświatowych spisków są na domiar dobrego okolone serią tajemniczych morderstw, czyli tym, co tygrysy spod ciemnej gwiazdy lubią najbardziej. Trzeba dużego talentu, aby wśród licznych wampirzych filmowych i powieściowych rzeczywistości wykreować jeszcze coś oryginalnego - fabułę, jakiej nie było z unikatowo podanym, realistycznym tłem, do jakiego czytelnik dosłownie przenosi się za sprawą zgrabnie złożonych słów. Znanej z “Gołębia i węża”, na którego poznanie nabrałam ogromnej ochoty, Autorce definitywnie się to udało. Pozostaje mi mieć nadzieję, że jej najnowsza książka możliwie jak najszybciej doczeka się bogatej w szkarłat kontynuacji – podanej tak samo eklektycznym i wykwintnym językiem! 

Zamiast tego ruszam naprzód, chcę go wziąć za rękę. Chcę, żeby to zobaczył. Żeby wszyscy to zobaczyli. Nieważne wszak, co mówią, jestem godna i jestem zdolna. To ja dałam radę, gdy zawiedli wszyscy inni.” 

A jeśli wszystko, co mówią to kłamstwa - zaś otaczający Cię magiczny świat nie jest jedynym? 

Nigdy nie byłam brutalną osobą, zazwyczaj unikam widoku krwi, lecz gdy porcelanowa laleczka się rozbije, zostają tylko ostre kawałki.” 

Reminiscencje. Nic dziwnego, że przez nie czujesz się kompletnie rozbita, skoro każdej nocy nawiedzają Cię koszmary, będące wspomnieniami zaserwowanymi w krzywym zwierciadle. Kiedy się z nich wybudzasz, jeszcze przez dłuższą chwilę nie możesz dojść do siebie. Wszechobecna ciemność - to, czego teraz najbardziej się boisz. Wdzierający się z niej w nozdrza zapach zgnilizny, zmieszanej z ziemią i krwią. I ona – Twoja nieżyjąca siostra, z której odejściem wciąż nie możesz się pogodzić. Czasem mówi do Ciebie najstraszniejsze rzeczy. Niekiedy jedynie spogląda pustym, pozbawionym blasku wzrokiem. Pozostała marą naznaczającą wszystkie Twoje sny i dokładającą własną cegiełkę do Twojej traumy. Kto jednak by się jej nie poddał po tym, jak wszechpotężna czarownica zamknęła Cię z Filippą w trumnie - odcinając od oddechu i światła? I tak za ogromny cud można by uznać fakt, że wróciłaś do świata i starasz się możliwie normalnie w nim funkcjonować. Z powodu przebytych doświadczeń, wszyscy traktują Cię jak porcelanową laleczkę, którą trzeba chronić nawet przed najlżejszym podmuchem wiatru, co coraz mniej Ci się podoba. Każdy - z Twoimi przyjaciółmi i narzeczonym na czele. Przebywając w Wieży będących łowcami Chasseurów, nie czujesz się bynajmniej jak jedna z nich – a ktoś, kto został uwięziony w tej kościanej. Wcale nie wojowniczka – bo mogąca zetrzeć się jedynie z manekinem, a i to w średnio widowiskowy sposób. Nie jak równorzędna partnerka – jako że są przed nią zatajane wszelkie wrażliwe informacje. Nawet nie przyjaciółka - przecież bliskie sobie osoby nie raczą się notorycznie kłamstwami. Co Ty tu jeszcze robisz, wciąż rozdrapując stare rany i zadając sobie kolejne ciszą, wybrzmiewającą doniośle w starych murach? Z jakiego powodu trwasz przy czymś wydającym się zmierzać donikąd? Być może przed ucieczką powstrzymuje Cię tkwiący na serdecznym palcu wielki diament... albo słowa dźwięczące niczym klątwa, wymamrotane kiedyś na dobranoc przez Twoją opiekunkę. Nie wiesz jeszcze nawet połowy o świecie - jak zatem miałabyś się w nim odnaleźć w pojedynkę? 

“Jego oblubienicami. Naznaczona przez Śmierć. Czyżby pragnęła Pani śmierci, mademoiselle? A może to sami zmarli do Pani wołają?” 

W okolicy zostają odnalezione kolejne okaleczone zwłoki. Tym razem natrafiasz na nie sama - a mimo to w dalszym ciągu nikt nie chce Ci niczego wyjaśnić, pomimo że należały do kogoś, kogo znałaś. Dość. Zagadek zbrodni, do których nie zostajesz dopuszczona i wszystkiego innego. W końcu miarka przebiera się na tyle, że targana złością, chowając zaręczynowy pierścionek głęboko w kieszeni sukni, wybiegasz z zamku, postanawiając zacząć życie od nowa. Jak co światlejsi zdążyli przewidzieć, nie udaje Ci się jednak zbiec daleko – zostajesz porwana i zamknięta na statku, zmierzającym na wyspę, o której istnieniu nie słyszałaś nigdy wcześniej. Jak wyjaśnia Twój białowłosy porywacz o oczach jak heban i jasnej skórze zimnej niczym lód, z którym odbyłaś już wcześniej tajemnicze spotkanie na cmentarzu, właśnie na tym polega jej urok. Do tego miejsca nie trafi nikt, kto nie został zaproszony. Tym większe jest Twoje zdziwienie, kiedy okazuje się, że zza mgły materializuje się ogromna ziemia, na jakiej żyją obok siebie... nieśmiertelni, czarownice i wszystkie inne magiczne stworzenia, o których do tej pory słyszałaś jedynie w opowieściach niani na dobranoc – a i to nie o wszystkich. Na razie nie są Ci jednak dane żadne odpowiedzi, co przypomina sytuację z pałacu, z którego dopiero co zbiegłaś. Zostajesz uwięziona w zimnej i – co najgorsze – ciemnej komnacie, za towarzystwo mając jedynie wyłaniające się z cienia koszmary i duchy, wydające się mieć dla Ciebie niejasną misję. Nie masz pojęcia, jaki los zaplanował Ci porywacz Michaił, okazujący się być niezwykle starym wampirem, poza tym, że będziesz przynętą, służącą do zwabienia na wyspę Twojej przyjaciółki Coco. Wydający się nie mieć litości i - słusznie - ludzkich uczuć czy serca nieśmiertelny czasem pokazuje jednak swoją dawną człowieczą twarz, której wygląd na nieszczęście Ci się podoba. Jaka jest historia tego dziwnego, niezwykle tragicznego stworzenia, zdeterminowanego, aby osiągnąć swój cel? Co stanie się podczas potęgującej niepokój i napięcie, zbliżającej się Wigilii Wszystkich Świętych? Jak człowiek ma przeżyć w krainie wampirów? Szkarłatny welon czeka... 

“Jestem nieumarłym i jako taki stoję jedną nogą w królestwie żywych, a jedną w królestwie umarłych. Każde z nich mnie wzywa. Każde służy temu drugiemu. Grzejąc się w cieple żywych, pijąc ich krew, w dłoniach trzymam chłodną śmierć.” 

Kapitalnie eskalowane napięcie i otaczająca opowieść Mahurin atmosfera grozy wzmacniana jest przez zbliżające się Święto Zmarłych oraz niezwykle barwne opisy wampirzego świata - ciemne, mgliste, tajemnicze i niebezpieczne. Żałobna Wyspa, do której wbrew swojej woli trafia główna bohaterka okazuje się miejscem, do jakiego i czytelnik przenosi się za sprawą wyrafinowanej warstwy językowej. Tę pochwalić trzeba zresztą za elegancję ze starodawnymi naleciałościami - zwroty takiej jak “tuszę, iż...” widziałam ostatnio zbyt dawno temu... we własnych tekstach. Tym większym talentem wykazuje się Autorka, umiejętnie wplatając je we współczesną warstwę literacką (zdenerwował mnie jedynie fakt braku tłumaczeń francuskich zwrotów). Rosyjskie imiona nieśmiertelnych dodają całości wykwintnego smaku, przystając przy tym w pełni do noszących je postaci. Tym, co wyróżnia jednak najbardziej “Szkarłatny welon” na tle powieści o podobnej tematyce, jest wielowarstwowa i wielowymiarowa kreacja fabularna. Na 637 stronach książki Autorka nie zapomniała o absolutnie żadnej kwestii, odmalowując przed czytającym świat, z jakim ten jeszcze definitywnie nie miał do tej pory do czynienia. Miłośniczki romantasy bez mała ucieszy natomiast możliwość obserwowania relacji pomiędzy Celią a Michaiłem - która wciąż ewoluuje, pozostając bogatą w cały wachlarz emocji. Panujące między nimi napięcie jest tak namacalne, że aż udziela się czytelnikowi, spływając na niego z przewracanych kartek. Dawno nie zetknęłam się z tak udanie stworzonym potencjalnym związkiem między postaciami. Może nie jest to drugi Damon Salvatore, ale zdecydowanie jego bardzo godny następca! Postać zaklętego, potrafiącego mówić kota również mnie uśmiechnęła. 😉 W tej pełnej zagadek historii, którą dedykowałabym czytelnikom od 14 lat wzwyż, do samego końca nic nie jest takim, za jakie uchodzi. Myślę, że to perła w koronie wampirzej literatury, będąca w stanie zagwarantować wciągającą rozrywkę na najwyższym poziomie. 9/10 

“Na co tak czekasz, papillon? Czas nie czeka na motyle.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)