Witold Horwath - Policjantka i romantyk - recenzja

by - 12:45:00

Współcześnie kobiety pracują niemal wszędzie i mają szeroko otwartą drogę do kariery zawodowej nawet w wojsku. Obecnie służbę pełni ich ponad dwadzieścia tysięcy. Podobnie jest w policji, gdzie stanowią około 20% stanu osobowego. Jednak nie zawsze tak było. W okresie międzywojennym niewiasty nie mogły zajmować żadnych oficjalnych stanowisk w tej ostatniej formacji, nie mówiąc już o pierwszej – pomijając stanowiska sekretarek, stenotypistek, tłumaczek czy archiwistek. Dopiero w 1925 ogłoszono powstanie Kobiecej Policji, do której przyjmowano kandydatki przy zastosowaniu ostrej selekcji. Każda z nich musiała być bezdzietną wdową lub panną w wieku od 20 do 41 lat i charakteryzować się dobrą kondycją fizyczną, a także wzrostem przynajmniej 150 centymetrów. Poza tym wymagano przedłożenia pozytywnej opinii na swój temat, zobowiązania, że nie wyjdą za mąż przez pierwsze dziesięć lat służby oraz… świadectwa moralności. To ostatnie, jeśli było pozytywne, brzmiało mniej więcej tak: „poświadcza się niniejszym z łona urzędu, że w zachowaniu się moralnem wspomnianej osoby w czasie jej tutejszego pobytu nic niekorzystnego nie ma do nadmienienia.” Dokument krótki, ale trzeba przyznać, że bardzo treściwy. Swoją drogą ciekawe jak przeprowadzano weryfikację przebiegu życia aspirantek; w końcu każda kobieta jest pełna tajemnic - niedostrzegalnych i głęboko ukrytych przed niepowołanymi oczyma. 😉 Początkowo funkcjonariuszki występowały w ubraniach cywilnych. Dopiero w roku 1935 wydano specjalne przepisy dotyczące munduru, którego nieodłączną częścią były spódnice, mogące kończyć się minimalnie 30 centymetrów od podłoża. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, jak wyglądał pościg takich biedaczek za przestępcą. Pozostawało tylko zastosować się do zasady „zadzieram kiecę i lecę” bez względu na ewentualną obrazę moralności publicznej. 😉 Policjantki kierowano do służby śledczej i prewencyjnej, w której zajmowały się przede wszystkim zwalczaniem przestępczości skierowanej przeciwko kobietom, dzieciom i młodzieży. Raczej nie angażowano ich w sprawy brutalnych morderstw, a szkoda – wszak kobieca intuicja mogłaby pomóc w rozwiązaniu wielu zagadek kryminalnych. W czym jak w czym, ale w tropieniu sekretów białogłowy niewątpliwie posiadają duże kwalifikacje, o czym przekonał się ku swojej zgrozie niejeden niewierny mąż. 

Nie wiem, skąd to się bierze, jaka moja cecha to sprawia, że mężczyźni, od gołowąsów po starców, nieproszeni, niedziękowani, tak ochotnie zwierzają mi się ze swoich kłopotów lub wręcz, jeśli tylko czasu jest dosyć, z całego życia.” 

Nazywasz się Hanna Lubochowska i pracujesz w warszawskiej policji. Oficjalnie jesteś zatrudniona na cywilnym stanowisku i zajmujesz się pisaniem na maszynie, ale tak naprawdę wykonujesz obowiązki śledczego w wydziale kryminalnym. Jako druga kobieta w Polsce uzyskałaś na to ministerialną zgodę. Nic dziwnego - wszak ciągnie się za Tobą pasmo zawodowych sukcesów, które trafiły nawet na pierwsze strony gazet. Wszyscy znają Twoje zdjęcia i wiedzą, że mają do czynienia z istnym pogrom gangów, a także, co raczej nietypowe dla kobiet - świetnym strzelcem. Całkiem niedawno jednym pociskiem powaliłaś bandytę grożącego zamordowaniem zakładnika. Otacza Cię aura solidnego policjanta i świetnego dochodzeniowca dysponującego niedościgłą intuicją. Oczywiście musiałaś pokonać barierę nieufności i braku entuzjazmu tego męskiego świata, ale Twoje osiągnięcia mówią same za siebie i zamknęły usta krytykom. Jako osoba łamiąca wszelkie konwenanse, postanowiłaś postawić kropkę nad i – podjęłaś studia na kierunku filologii polskiej. Po rozmowie z niezbyt przyjaznym temu pomysłowi rektorem trafiasz na młodego studenta – Symona Zmijewskiego. Budzi Twoje zaciekawienie romantycznym sposobem bycia oraz uwielbieniem dla niedocenianego poety Antoniego Malczewskiego; zwłaszcza Twojego ukochanego poematu „Maria”, który recytuje z pamięci. Pochodzi z prowincji i pokłócił się ze współlokatorem, więc nie ma gdzie się podziać na noc. Masz miękkie serce - zabierasz go do swojego domu i udzielasz schronienia do czasu, gdy będzie mógł powrócić do swojej studenckiej klitki. Podczas rozmowy zwierza Ci się ze swoich skomplikowanych kłopotów sercowych. Ponieważ przepadasz za tymi ostatnimi, postanawiasz mu pomóc. Na razie jednak nie masz na to czasu, gdyż cały wasz wydział śledczy został zaangażowany w nową sprawę – na podwarszawskiej stacji kolejowej w brutalny sposób zamordowano homoseksualistę, wrzucając go pod pędzący pociąg. Udało się ustalić, że próbował zalecać się do młodego cygana, co wywołało irytację jego braci. Został pobity i obrabowany, a życie uratował mu tajemniczy mężczyzna, który przepędził oprawców. Co się stało potem, nie wie nikt, ale domyślasz się, że Romowie wrócili, aby dokończyć dzieło. Tak czy inaczej trzeba rozpocząć śledztwo, które to wyjaśni. Związana z nim zagadka w swoim skomplikowaniu zatoczy kręgi sięgające aż do wyżyn elit społecznych. 

Owszem, potrafię niekiedy komuś dogryźć, jeśli wygaduje głupstwa, zwłaszcza wstrętne głupstwa, ale generalnie jestem łagodny i cichy, według dziadka wręcz za mało męski.” 

Jesteś potomkiem zacnego rodu Zmijewskich – zabijaków i ludzi odważnych. Niestety, niezbyt wrodziłeś się w przodków. Jesteś wątłym, bojaźliwym romantykiem, zdatnym znacznie bardziej do czytania wierszy niż posługiwania się orężem. Wstyd przyznać, ale ledwo uszedłeś z życiem z niezłej kabały – niepodziewanie brat Twojej kochanki Melanii wrócił z sąsiedniego folwarku, więc musiałeś ratować się ucieczką przez okno bez żadnego ubrania. Sześć razy chybił ze sztucera, ale następnym pociskiem pewnie by trafił, gdyby nie pojawił się Twój dziadek – budzący szacunek powstaniec styczniowy oraz stryj, który od śmierci rodziców przed szesnastu laty w katastrofie kolejowej pełni rolę Twojego ojca i matki. Ponieważ bracia potrafią być pamiętliwi, decydujecie, że bezpieczniej będzie, gdy jak najszybciej wyjedziesz do Warszawy studiować filologię polską. Tam poznajesz piękną i rzutką dziewczynę - Hannę Lubochowską, z którą natychmiast nawiązujesz nić sympatii, zwłaszcza, że wielbicie tego samego poetę. Wyraźnie widzisz, jak bardzo jej zaimponowałeś, deklamując strofy poematu „Maria”. Masz jednak duży kłopot. Pokłóciłeś się ze współlokatorem stancji i nie możesz do niej wrócić. Na szczęście nowa koleżanka proponuje Ci spędzenie nocy w swojej willi, w której przegadujecie prawie cała noc. Jesteś zachwycony – znalazłeś przyjaciółkę i bratnią duszę, jaka podjęła się udzielić pomocy w rozwiązaniu Twoich kłopotów sercowych. Nabrałeś otuchy, gdy dowiedziałeś się, że pracuje w policji – to wiele ułatwi. Twój plan jest prosty – wykraść ukochaną i wziąć ślub. Musisz się śpieszyć, gdyż brat chce ją wydać za bogatego gorzelnika. Na razie jednak Twój opiekuńczy anioł musi zająć się nowym śledztwem, więc postanawiasz wziąć sprawy we własne ręce. Po wypiciu sporej dawki alkoholu, wracasz na wieś, gdzie popadasz natychmiast w tradycyjne kłopoty z bratem ukochanej. Akurat oddaje się pijackim burdom, które podglądasz z pobliskich krzaków. Niestety zostałeś spostrzeżony, więc żegnasz się już z życiem, czując zaciskające się na Twojej szyi dłonie brutala. Na szczęście z opresji ratuje Cię ogromny pająk, spadając na jego twarz i doprowadzając prawie do stanu epilepsji. Arachnofobia adwersarza uratowała Ci skórę, ale nie rozwiązała zgryzot. Będziesz musiał stawić im czoła, w czym pomoże Twoja niezawodna policyjna przyjaciółka.  

„Policjantka i romantyk” Witolda Horwatha jest napisanym z wielką swadą i inteligencją retro kryminałem. Przenosi czytelnika do Warszawy lat dwudziestych; świata, po którym, ku mojej rozpaczy, niestety nie ma już żadnego śladu. I mam na myśli nie tylko zagładę samego miasta, ale przede wszystkim ówczesnego sposobu bycia, tak pełnego wyszukanej elegancji, honorowych zasad oraz traktowania płci pięknej w wytworny sposób. Nienachalny i pełen respektu oraz podziwu. Świata mężczyzn, którzy za skazę na swoim wizerunku uznawali pozwolenie kobiecie, aby zapłaciła swoją część za wspólną kolację, na dowód poważania całowali w dłoń i nie traktowali lekceważąco. Twardych, a jednocześnie opiekuńczych, umiejących podejmować szybkie decyzje, ale z uwagą traktujących niewieście rady i spostrzeżenia. Trudno powstrzymać się od pełnego zadumy westchnienia, gdy porówna się to do obecnych czasów, w których nie ma mowy o tak idealnej symbiozie płci. 

Główna bohaterka - Hanna Lubochowska, choć jest kobietą, pracuje w policji i bierze udział w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych na równi z funkcjonariuszami męskimiotaczającymi ją niekłamaną atencją i szacunkiem. Wszystko z powodu odniesionych sukcesów zawodowych oraz powszechnie wówczas przyjętej postawy pełnej szarmanckości. W swojej pracy czuje się więc jak ryba w wodzie, wydatnie przyczyniając się do rozwiązania wielu zawiłych spraw sobie tylko znanymi metodami – definitywnie niekonwencjonalnymi dla panów. Stanowi żywy dowód, że kobieta jest w stanie dorównać mężczyznom, jeśli zapewni się jej możliwość skorzystania ze swoich wrodzonych predyspozycji. A te zostaną wystawione na wielką próbę przez tajemnicze morderstwo. Zawiłe nici śledztwa poprowadzą do splątanego kłębka namiętności i zatrważających czynów, popełnionych na szczytach ówczesnej socjety, ze szpiegowskim i skandalizującym tłem, pełnym mroku i skrzętnie skrywanych sekretów. Sama zagadka kryminalna jest przez Autora namalowana słowami wielowątkowo zaskakująco, co niewątpliwie podnosi wartość snutej narracji. Pisarz płynnie używa języka stylizowanego na ten używany w okresie międzywojennym, co dodaje powieści uroku i niekłamanego wdzięku - czyż książkomaniakowi może nie zadrżeć radośnie serce na widok zapomnianego już słowa „siurpryza'? Uwagę zwraca jednak również znakomicie wykreowana przez Autora postać Symka Zmijewskiego. Czarujący safanduła o złotym sercu i wybujałym poczuciu honoru, romantyk niemający pojęcia o realnym świecie, wiecznie pakujący się w zwłaszcza sercowe kłopoty, od pierwszych kart książki budzi sympatię czytelnika i niejednokrotnie uśmiecha powodowanym galimatiasem. Niewątpliwie jest niezwykle wymownym cieniem świata, który odszedł i ku wielkiemu żalowi nigdy nie wróci. Chwile spędzone z “Policjantką i romantykiem” okazały się przyjemnym powrotem do przeszłości. Jeśli powieść retro – to właśnie w takim stylu. 8/10 

“Ech, gdybym jeszcze ja była normalna i rozsądna. Ale dwoje wariatów w jednym stadle, to chyba troszkę za dużo.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)