MW Stilvoy - Lovro - dopóki oddycham - recenzja
Jeśli mam w planach chwilę odpocząć od najmocniejszych wrażeń, wciąż dzielnie gwarantowanych mi przez thrillery oraz kryminały, najczęściej sięgam po fantasy, obyczajówkę lub... romanse mafijne. Jeżeli wytrzymałeś ze mną lwią część czasu, pewnie pamiętasz, że to właśnie one gościły tutaj stosunkowo często, gdy dopiero stawiałam pierwsze kroki na bookstagramie. Ponoć tak właśnie było, że obok historii mrocznych mordów najlepiej poznawało mi się te o najróżniejszych uczuciach, rodzących się w przestępczym środowisku i porywających elektryzującym przedstawieniem, nierzadko nasączonym groźnie-uśmiechającym tłem. Piszę “ponoć” - bo choć recenzje na dole profilu mówią same za siebie, przecież ikona ciemności w życiu się do tego nie przyzna. 😉 Za przeszłością można zaś tęsknić najróżniej. Z tego właśnie powodu postanowiłam sprawdzić, co obecnie w świecie mafijnych love stories słychać. Mój wybór padł na posiadającą estetyczną okładkę z cieszącymi srocze oczy złoceniami propozycję M.W. Stilvoy, której pełną zachwytu recenzję miałam okazję przeczytać u @zapiski_mola ♥. Skończywszy podziwianie bruneta na okładce - to znaczy, przepraszam, opisu znajdującego się z tyłu - przewróciłam kilka pierwszych stron i... przepadłam. Choć jest to propozycja literacka mająca wartość typowo rozrywkową, śmiem zauważyć, że została wręcz wykwintnie podana. Niesztampowa kreacja postaci, świetnie skrojona linia fabularna i zakończenie, po jakiego poznaniu dość mało inteligentnie rzuciłam na głos nader nieparlamentarnym, a ponoć i damie nieprzystającym słowem otulonym w dodatku: “ciąg dalszy i to natychmiast, poproszę!”. Szanowna Autorko, pragnę nadmienić dwie rzeczy: TAK NIE WOLNO WIEŃCZYĆ POWIEŚCI, a poza tym dziękuję, że dzięki Tobie miałam okazję poznać kolejny debiut namalowany semantycznie na bardzo wysokim poziomie. A teraz historia wskazująca, dlaczego powinnam stać się członkiem rosyjskiej mafii – a przynajmniej mieć pochodzącego z tego kraju ochroniarza. Co prawda, miał mieć na imię Boris, ale...
“Nie wiem tylko, co bardziej w niej lubisz. To, że tłucze słowami jak nunczako czy to, że wymiata w kuchni.”
Dalej kolekcjonujesz odpryski; małe fragmenty swojej rzeczywistości, które próbujesz na powrót złożyć w jedną, przedstawiającą coś na kształt życia prowadzonego jeszcze kilka miesięcy temu – przed tragicznym wypadkiem, w jakim zginęli Twój ojciec i brat. Prawie każdej nocy, gdy tylko zmrużysz na chwilę oczy, nawiedzają Cię koszmary, powodujące pobudkę z panicznym krzykiem. Nie można się temu dziwić - wszakże byłaś w samochodzie razem z nimi i jako jedyna przeżyłaś. W trakcie Twojej długiej rekonwalescencji firma będąca Twoją jedyną schedą po ukochanym tacie podupadła na “zdrowiu” - nic dziwnego, skoro pozostawała pod wątpliwej jakości pieczą wyniosłej, oschłej i zimnej niczym lodowa góra matki. Nie szkodzi. Dzięki temu przynajmniej masz przed sobą nowy, mały-wielki cel, by przywrócić jej dawną świetność. Pierwszym krokiem ku realizacji planu okazuje się wyjazd do Austrii, w trakcie którego będziesz przygotowywać projekt rozbudowy posiadłości bogatej kobiety. Doskonała misja, dzięki jakiej nieco wyżyjesz się artystycznie, a przy tym zdobędziesz nowe materiały do biznesowego portfolio oraz zastrzyk gotówki. I może wszystko przebiegłoby zgodnie z planem, gdyby nie niespodzianka, jaką zastajesz na miejscu: zamiast Twojego zleceniodawcy, przed Tobą chwilę po przyjeździe, niczym spod ziemi, a może raczej: z podziemia, wyrasta najprzystojniejszy mężczyzna, którego spotkałaś. I to w nie byle jakiej sytuacji – bo podczas ostatniego, kompletnie niechcianego wypadu na imprezę, kiedy to wdałaś się sprzeczkę z jednym z gości, po czym zostałaś zamknięta w biurze klubu ze.... stojącym przed Tobą właśnie jegomościem, Twoim zdaniem będącym jego właścicielem. Już masz sięgnąć po telefon i wezwać odpowiednie służby, które odstawią zdeterminowanego stalkera, który - jak mniemasz - podróżował Twoim śladem kilkaset kilometrów, tam, gdzie jego miejsce, kiedy okazuje się, iż doszło do bardzo tragicznej (a może szczęśliwej, zważywszy na aparycję i tembr głosu tu obecnego, hm?) pomyłki. Witaj w mafijnej, czasem chciałoby się rzecz, że matrixowej - rzeczywistości, Laro. W niej nic nie jest tym, za co się podaje – a już szczególnie Twoje przeszłe życie; jedno wielkie kłamstwo.
“Rozsądek odbiera życiu kolory.”
Prawnik jednej z najbardziej prestiżowej kancelarii, który - choć odziany w przystającą do profesji czerń - nosi zamiast togi kaburę z bronią, a mowy oratorskie rodem z sądowych sali zastępuje składaniem propozycji nie do odrzucenia swoim wrogom? Oto Ty - mający chorwackie korzenie i tragiczną przeszłość Lovro w pigułce. Zdaniem licznych przewijających się na krótką chwilę przez łóżko niewiast: diablo przystojny. Brata – niesamowicie irytujący i zbyt statyczny, lecz, co z żalem przyznaje, sumienny, inteligentny i przebiegły. Przede wszystkim jednak: zawsze dbający o tych, na jakich mu zależy. Mafijny amant, tuszujący nieprzeznaczone dla oczu ogółu ciemne sprawki prawniczą działalnością. Rzekomo niemający uczuć, choć tak naprawdę ten, który po prostu jeszcze nie spotkał kobiety swojego życia. A może jednak to już się stało, tylko nie chcesz tego przyznać? Oszukując się w duchu, że jedziesz odwiedzić matkę, udajesz się na wcale nie krajoznawczą wycieczkę do Austrii. Motywacją do jej odbycia w ogóle i bynajmniej nie jest pewna tajemnicza, blondwłosa niewiasta, która przykuła Twoją uwagę, kiedy pilnowałeś wzgardzonego przez siebie klubu brata pod jego nieobecność. No dobrze, to tylko estetyczny dodatek – jak sądzisz, ładne widoki do podziwiania. Szybko okazuje się, że eleganckie opakowanie skrywa niesamowicie zadziorny charakter: doskonałą w gotowaniu i projektowaniu miłośniczkę dobrych samochodów, najznamienitszych dzieł sztuki (których przemytem, nomen omen, się trudnisz) o ciętym poczuciu humoru i kartach minionego czasu tak samo – lub może nawet bardziej – naznaczonych złem jak Twoje. Czy coś z tego wyniknie? A może w ogóle nie masz prawa wprowadzać kobiety do niebezpiecznego trybu życia, jaki prowadzisz? Na domiar złego, nie pozostaje Ci wiele momentów na to, by się nad tym zastanowić. Pewne rzeczy po prostu się wydarzają, a przed Tobą jedna z najbardziej ważkich chwil. W końcu otrzymasz bowiem szansę, by wyeliminować wieloletniego przeciwnika, stanowiącego coraz większe zagrożenie dla Twoich szemranych interesów i tych, których darzysz uczuciem... Co okaże się ważniejsze w chwili najwyższej próby?
“To czarny. Będzie pasował do Twojej pogody ducha.”
Wielokrotnie, w szaleńczo wirującym zapętleniu; zawsze, gdy potrzebuję poprawy humoru, materializuję sobie przed oczyma następującą wizję. Jest późny wrzesień, jedna z moich ulubionych chwil w roku. Feeria barw usychających liści przeplata się ze złotym światłem - i nie jest już ciepło. Przez moją rodzinną miejscowość przejeżdża błyszcząca czernią limuzyna, a może wymarzone Audi R8, którego tym razem jestem pasażerem. Wszyscy odprowadzają wzrokiem samochód, dudniący basową muzyką i zatrzymujący się ostatecznie przed murami znienawidzonego liceum. Zza kierownicy wynurza się noszący garnitur, postawny ochroniarz imieniem Boris i otwiera mi drzwi. Z auta najpierw wyłaniają się czerwone podeszwy czarnych Loubotinów, a w ślad za nim ja - oczywiście w ciemnej sukience Chanel i wielkich, sygnowanych okularach. Mój bodyguard nienagannym rosyjskim mówi, że będzie dwa kroki za mną i zamaszystym gestem wyciąga ku mnie ulubioną broń - oczywiście Glocka. Po chwili namysłu podaje mi także “Tommy Guna”, mrrrrr. Przekraczamy wrota piekieł, słychać pierwsze strzały, kreatury padają na ziemię bez życia... Przepraszam – wiem, wciągnęłam Cię. Zapewniam jednak, że siebie bardziej, bo to niestety jeszcze nie ta historia. Roztoczyła ją przede mną (ku uciesze) bardzo dobra, debiutancka książka M.W. Stilvoy, od której pędzącej akcji nie potrafiłam się ani na chwilę oderwać. Pościgi, strzelaniny, spiski oraz mafijne porachunki okraszające uczucie rodzące się między dwójką głównych bohaterów porwały mnie w swój świat i odmawiały wypuszczenia choć na chwilę. I może akcja nie jest do końca realistyczna, tak jak magazynek Lovro posiada niekończącą się liczbę naboi, ale jednak chwyta w szpony swojego świata, gwarantując rozrywkę najwyższych lotów; pełną emocji i... śmiechu. Na duże uznanie zasługuje bowiem chociażby kreacja rosyjskiego ochroniarza imieniem Żora, którego poczucie czarnego, polsko-wschodniego humoru jest na wagę złota. Oprócz tego, że chciałabym jak najszybciej poznać kontynuację tej nasączonej adrenaliną opowieści, wnoszę o to, aby pojawiło się w niej owej postaci jak najwięcej. Oto Boris – wersja alternatywna! 😉 W sukurs jej biegną zresztą przekomarzanki między resztą bohaterów. Do tego oryginale mafijne tło i przepis na sukces murowany. Napiszę po prostu: DOSKONALE się bawiłam. Solidne 8/10.
♪ Pezet: “Gdyby miało nie być jutra, kupiłbym 45-tkę, naładował magazynek i (...) wyjechał nową Carrerą z salonu Porsche, kupił dwa bilety na Majorkę, albo do Meksyku, ale wcześniej bym od****ł kilku typów i patrząc jak pociski rozrywają im aorty, uśmiechnął się (...).”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)