Katarzyna Grabowska - W kolorze krwi - Dziedzictwo przodków - recenzja

by - 17:17:00

To może oznaczać tragedię dla siedemnastolatki – przeprowadzka do domu zupełnie nieznanej cioci, ulokowanego w małej, sennej miejscowości. I to po niespodziewanej śmierci ojca i dawnej stracie matki. Za towarzystwo masz jedynie starszego brata, któremu niestety nie udało się spłacić długów za Waszą posiadłość. Odtąd jesteście zdani tylko na siebie – i na kobietę, jakiej nawet nie pamiętasz. Teraz musisz zamieszkać pod jej dachem i z pewnością stosować się do zasad. Jeśli będą tak sztywne, jak koścista i wyniosła wydaje się być ona sama... prorokujesz, że marny Twój los. Pomijając zasmucające wydarzenia, które z pewnością nie powinny przypaść w udziale tak młodej osobie, postanawiasz mimo wszystko dać szansę nowej szkole i życiu zupełnie odmiennemu od poprzedniego. Spokojnego, zwyczajnego, nastoletniego. Tego, w jakim... nie było wampirów - odpowiedzialnych za powstanie hermetycznej mieściny Elizabethtown kilka wieków temu. Do tej pory nie miałaś pojęcia, że nieumarłe istoty istnieją naprawdę. Już wkrótce będziesz miała okazję nie tylko się o tym przekonać, ale i zaprzyjaźnić z częścią z nich. Nieświadoma, iż masz do czynienia z kimś zawieszonym pomiędzy życiem a śmiercią. Być może nawet tego, że... właśnie komuś takiemu jesteś przeznaczona. Nie uprzedzajmy jednak faktów, choć ironiczni profeci z pewnością mogliby w tej chwili rzucić mało zabawnym, suchym żartem. Chcesz go poznać? Proszę bardzo. Co może być lepszego od nieprzystępnego, charyzmatycznego, inteligentnego wampira o niemalże dwustuletniej, nieszczęśliwej przeszłości? 😉 Takiż - kiedy dodatkowo okazuje się Twoim nauczycielem historii. Tylko że to wcale nie jest śmieszne... chyba, że chodzi o uniesienie ust w górę przez łzy. Dlaczego? 

PS Fanów barwionych brzegów uprasza się o zwrócenie uwagi na ich perfekcyjne dopasowanie do tajemniczej okładki! 

PS2 Where wampir?! 😉 Oj, otóż jest... 

“Świat przestał istnieć. Była tylko ona, on i muzyka. Jakby zawieszeni w czasie i przestrzeni. Otuleni nocą, skąpani w blasku gwiazd i tym czymś niewypowiedzianym, co łączyło ich dusze.” 

Na razie nie zebrałaś się jeszcze na to, aby uczynić nowy pokój w wypełnionym ciszą, mieszczącym się przy cmentarzu domu ciotki własnym. Żadnych plakatów, ulubionego koloru ścian i pamiątek. Ciężko Ci pogodzić się z tym, że odtąd to tutaj musisz mieszkać, w kompletnie nieznanym - już nie tylko bez zmarłej w trakcie Twoich narodzin mamy, a dodatkowo bez ojca, którego chwilę temu zabrała choroba, o jakiej nie powiedział Tobie i bratu niemalże do końca. Nie znasz nikogo w tajemniczym Elizabethtown, choć pierwszy spacer po jego terenie pozwala Ci na zapalenie małej iskierki nadziei. Jak się okazuje, trwają przygotowania do festynu założycielskiego, który ma się niebawem odbyć z okazji kolejnych urodzin miasta. Poznajesz będącą w Twoim wieku Caroline, z jaką szybko łapiesz dobry kontakt. Tej uosobionej energii nie da się zresztą nie lubić. Skoro siądzie obok Ciebie na zajęciach, może ta szkoła wcale nie stanie się największym koszmarem? Zaprzyjaźniasz się także z Flo i Angeliną, którym nie sposób odmówić barwności. Nieco męczące jest tylko wręcz paradne wzdychanie tej drugiej do nauczyciela. Ponoć czyni to połowa liceum, choć Ty sama nie miałaś okazji jeszcze go zobaczyć. Ma na imię Lucas i prowadzi zajęcia z historii. Wisienka na torcie – jest również bratem Caroline, z jaką obie dziewczyny z powodu nieskrywanej zazdrości względem wyglądu popadły w konflikt. Ot, typowa placówka edukacyjna i jej problemy oraz wojenki, które za kilkanaście lat będzie się wspominać z lekceważącym uniesieniem brwi, myślisz sobie. W tle ciocia szemrze coś do Twojego brata o rodowym dziedzictwie i niezwykle cennej, niedźwiedziej skórze, ale to obecnie mniej interesujące. Dochodzisz do wniosku, że staruszka jest nieco szalona. I tak oto nastaje pierwszy dzień szkoły. Pewna, że ktoś Cię odwiedzie a potem rozczarowana, spóźniasz się na autobus. Ciągnąc nogę za nogą, smętnie przemierzasz ulice w strugach deszczu, wyglądając w kaloszach i pelerynie jak siedem nieszczęść. Nagle tuż za Tobą hamuje niezauważony samochód i omiata Cię światłami. Oczywiście, że wsiadasz do niego, gdy drzwi się uchylają - od tej powodzi zdecydowanie lepszy jest potencjalny morderca. 

“Wielki dom był więc pusty, pozbawiony życia. I taki miał pozostać przez kolejne dziesiątki lat. (...) z mroczną historią, przekazywaną kolejnym pokoleniom. Historią o miłości, nienawiści i istotach, które ponoć zamieszkują ten świat.” 

Za kierownicą siedzi zabójczo przystojny mężczyzna, z którym wdajesz się w całkiem miłą pogawędkę. Odwodzi Cię pod samą szkołę, bo też do niej zmierza. Zastanawiasz się, jaką pełni tam funkcję - zdecydowanie zbyt wiekowy na ucznia, ale – jak oceniasz – wyglądający za młodo na nauczyciela. Kiedy żegnacie się po przybyciu na miejsce, nie możesz się doczekać, aż ponownie go zobaczysz, na co w skrytości ducha liczysz. Jakaś nieznana siła przyzywa Cię do niego samego i wydającej się za nim podążać tajemniczej otoczki mroczności. Kim może być ten nadto idealny jegomość? Twoje modły zostają wysłuchane szybko - choć definitywnie nie tak, jak tego oczekiwałaś. Zamierasz, kiedy otwierają się drzwi historycznej sali, a Lucas je przekracza – i wcale nie siada obok Ciebie w ławce, a za pulpitem nauczyciela. Koledzy z klasy spoglądają na niego zazdrośnie, choć z dozą sympatii – tego gawędziarza nie można nie szanować. Dziewczyny w większości niemieją. No, może poza Angeliną, która rozpoczyna teatralne wzdychanie. Jak to możliwe, że pierwszy facet, jaki wpadł Ci tutaj w oko, okazał się Twoim wykładowcą? Nic to, myślisz sobie, pewnych granic nie powinno się przekraczać. Już niedługo Twoją głowę zaprzątać zacznie zresztą coś zupełnie innego. Po pierwsze – rola w szkolnej sztuce i czynny udział w organizacji festynu założycielskiego. Po wtóre, problemy Twoich nowych znajomych i coraz dziwniejsze wydarzenia, które wydają się całą plagą spadać na miasteczko. I nareszcie – rodowe dziedzictwo, zakorzenione najgłębiej jak się da w przeszłości, przed jakim resztki Twojej rodziny nijak nie mogą uciec. Czy przybywając do Elizabethtown, podpisaliście niezmywalny pakt krwią - umowę z samym władcą ciemności? A może... tylko dopełnia się wieczne przeznaczenie? 

“Noc była ciemna, bezwzględna i przerażająca. Na opuszczonym, starym cmentarzu, wśród przechylonych nagrobków i kamiennych krzyży stała postać okryta długą peleryną. Milcząca, skamieniała, wsłuchana w ciszę, będąca częścią nocy, sama wydawała się wykutą w marmurze.” 

Książka Katarzyny Grabowskiej to romans paranormalny, dedykowany przede wszystkim nastoletnim czytelnikom. Przynajmniej ja właśnie tak sklasyfikowałabym “W kolorze krwi”, część serii “Dziedzictwo przodków” - choć po lekturze mam pewne wątpliwości. Mam sentyment do poznawania wampirzych historii, specjalizuję się także w literackim motywie nauczycielsko-uczniowskim, ale oba cenię tylko w dwóch przypadkach. Wówczas, gdy ten pierwszy jest podany oryginalnie, a drugi – przedstawia sytuację wielowymiarowo, realistycznie i dydaktycznie. Tymczasem ta opowieść z kłami przywodzi mi na myśl mieszankę Zmierzchu, Pamiętników Wampirów, Pretty Little Liars, The Originals oraz... Poldarka, zaś relacja wychowanki i wykładowcy jest bezrefleksyjna. To nie jest dobry wzorzec dla młodzieży, gdy ktoś, kto ma uczyć - po prostu się zakochuje i koniec. Walczy co prawda z sobą, ale irracjonalnie. Stwierdza, że to małe miasteczko i każdy tu każdego zna, po czym... odwozi uczennicę ze szkolnego parkingu pod dom. Nie dziwią się temu brat ani wiekowa ciocia - żartują, że kroi się romans. Brak mi komentarza, bo owa siedemnastolatka w takiej sytuacji z pewnością nie miałaby życia ni w liceum, ni w mieścinie... Piękny motyw poszukiwania bratniej, utraconej przed wiekami duszy – ale dlaczego podany z perspektywy... nadużyć? Mogłabym napisać jeszcze wiele, bo znam mnóstwo podobnych publikacji. Nakreślę tylko, że nie cenię namalowania słowami tak trudnej tematyki w sposób lekki, wręcz zabawny. Ona nigdy taka nie jest. Nie powinna być. 

Ilość innych nielogiczności również trwoży. Przedmioty sprzed dwóch wieków określone są mianem antycznych. Wampiry nie muszą żywić się krwią, bo... piją zioła - z tuberozą na czele! (Uwaga, następne zdanie to mały spojler): Autorka pokusiła się też o wykreowanie nowego magicznego stworzenia, to jest człowieka-niedźwiedzia, czego wyjaśnienie jest... niestety absurdalne. Tak samo jak i obustronna przemiana w ów byt. Zakończenie otwarte, lecz przy tym niejasne. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, pozostawiając wiele luk. Wielokrotnie zastanawiałam się, co właściwie czytam. Jeden wielki chaos. Dla równowagi, muszę natomiast stwierdzić, że podobają mi się okładka, piękne wydanie z barwionymi brzegami oraz klimat małego, wampirzego miasteczka. Tylko że... to już wszystko było - i to w znacznie lepszej wersji. Przytaczając kilka przykładów... Wypadek w kopalni: saga książek i serial Poldark. Przystojny nauczyciel historii w świecie nieśmiertelnych: The Vampire Diaires. Tak samo jak przeprowadzka do innego miasta po stracie rodziców czy lubiana przez wszystkich, blondwłosa Caroline – jako żywa, nawet z tym samym imieniem... Przypadkowo poznany mężczyzna, który okazuje się wykładowcą szkolnym: Pretty Little Liars. Nastoletnie wojenki rodem z Wrednych Dziewczyn. Scena moknięcia w strugach deszczu na moście i przypadkowej podwózki: ponownie Pamiętniki Wampirów. Walka dwóch mężczyzn o tę samą dziewczynę: Zmierzch. Festiwal założycieli i tańce: znowuż TVD. Saga Dom nocy... Tego rodzaju odniesienia można mnożyć, a ja doprawdy nie cenię w literaturze umiejętności składania wielu dzieł w jedno, bo to wtórność. Jak zawsze zachęcam jednak do wyrobienia własnej opinii. Szczególnie, jeśli mniej znasz podobne wyżej wymienionym klimaty. I ponownie klaszczę za oprawę graficzną Wydawnictwu. 4/10 

“Ale my żyjemy i pamiętamy! To, co dla Ciebie jest historią, dla nas pozostaje bolesnym wspomnieniem.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)