Kamila Kolińska - Besties - recenzja

by - 00:37:00

To wspaniałe uczucie, kiedy spodziewasz się przeczytać dobrą powieść młodzieżową, nasączoną konfliktami między nastolatkami i targającymi nimi dylematami, a okazuje się, że oto przed Tobą jeden z najlepszych thrillerów o idealnie eskalującym napięciu, jakie ostatnio miałeś szansę przeczytać... Niepowtarzalne. I jakże przy tym trwożące, jeśli przy tym chwilami zatracasz się w fabule do imentu, bo przecież wyobrażałeś ją sobie niezliczoną ilość razy, kreując miliony wariantów krwawej, psychopatycznie zmyślnej zemsty na wszystkich tych, którzy przyczynili się do tego, że szkoła średnia była jednym z największych horrorów w Twoim życiu...  

“Byłam zdeterminowana. Ten rok szkolny miał być inny niż poprzedni. Nie chciałam już być ofiarą nękania (...). Ignorowałam ich uwagi, pogrążona w myślach. Po pewnym czasie człowiek się po prostu do tego przyzwyczaja. To nie tak, że przestaje boleć, ale wiesz, czego się spodziewać. A brak elementu zaskoczenia sprawia, że łatwiej jest to znosić.” 

Byłam tam. Widziałam to. Pomimo upływu dekady wciąż odtwarzam od nowa – jako szczęśliwa przecież kobieta. Jestem przykładem na to, że koszmary ze szkoły średniej właściwie nigdy nie przemijają. Śnią się nocami i na jawie; wyskakują niczym klaun z pudełka w nieoczekiwanych momentach. “BESTIEs” to nie jest jednak opowieść o mnie, bo nad jedną z bohaterek – prawie nieobecną w fabule, a jakże wymownie ją naznaczającą - wymyślnie znęcają się tylko rówieśnicy. Tak jak tylko nie jest tu odpowiednim słowem, tak jest to ledwie ułamek mojej historii. Nie na teraz, może i na nigdy. Tym nietypowym wstępem chcę Ci jedynie przekazać, że jako ktoś, kto miał więcej styczności ze szkolnymi oprawcami niż ktokolwiek chciałby mieć, doskonale znam poruszoną przez Kamilę Kolińską tematykę. I choć to powieść thrillerowa o rozrywkowej przecież funkcji, uważam, że równie dobrze można by ją określić życiowym dramatem. Powinno się ją serwować każdemu uczniowi - zmyślnie zakamuflowanie podana perspektywa ofiary czasem otwiera oczy... 

“Znosiłam zaczepki słowne (...). Powstrzymywałam łzy (...). To nie tak, że one nie wiedziały, jaką tragedię przeżyłam. Wiedziały i uznały, że to kolejny element, który mogą wykorzystać do rujnowania mi życia. (...) Niby każdy wiedział, że to nieprawda, ale słyszałam, jak szeptano. Cóż, niektórzy nie mieli oporu, aby mówić mi o tym prosto w twarz.” 

IT GIRLS. Dzisiaj spotykają się po wielu latach, ale czy zmienione? Chcą wymienić się najnowszymi plotkami, opowiedzieć o niezasłużonych sukcesach i pochwalić obecnym życiem. Żaklina, która zawsze przewodziła świętej trójcy, bo z niewiadomych przyczyn naczelna szkolna gwiazda każdorazowo występuje w otoczeniu dwóch przybocznych, stąpając na ich czele niczym samomianowana królowa. Umożliwiające wszystko koneksje, bogaci rodzice i ilość gotówki, jaka mogłaby zapewnić kupno małego państwa. Stylizacje rodem z wybiegu i uśmiech, którym zahipnotyzowani byli wszyscy uczniowie i nauczyciele. Mistrzyni manipulacji, święcie przekonana o tym, że inni istnieją, aby jej służyć. Planowała każde posunięcie kilka kroków naprzód, jedno okrutniejsze od następnego. Obok niej niemająca wielu szarych komórek, jasnowłosa potakiwaczka o imieniu Tamara. Ta, która zawsze zaśmieje się z wrednego żartu i pomoże w planowaniu korytarzowych intryg. Dla kontrastu blondynka, niemalże tak samo piękna jak główny wódz. Ostatnia z trio teoretycznie najmniej winna występkom całej bandy, bo tylko milcząco obserwująca szykany czy popychanki; nigdy prowodyr. Nina. Czy nie inicjując zła ani nie przyklaskując mu, a jedynie przy nim trwając, jest się za nie mniej odpowiedzialnym? Bynajmniej. Gorsza, bo biedniejsza, choć skrzętnie to ukrywająca. Myśląca o konsekwencjach i mająca sumienie, lecz bierna. Korzystająca z blasku Żakliny i Tamary, ogrzewająca się w jego promieniach i dla niech zdolna przystać na cokolwiek. W Twoich oczach, mimo upływu tak wielu lat, wciąż są identycznie zasłużonymi kreatorami horroru, jaki Cię spotkał, prawda, Joanno? Przypomnij sobie wszystko, co przez nie czułaś całe liceum. Kilkaset dni. Nie musisz, Asiu, czyż nie? Doskonale pamiętasz... 

“Nie wciśniecie mi narracji w stylu: byłyśmy dziećmi. Miałyście na tyle rozwinięte mózgi, żeby wiedzieć, że nękanie rówieśników jest złe. Jeśli nie potraficie czuć tak podstawowych emocji jak empatia, to jesteście socjopatkami.” 

To Twoje urodziny, więc dzisiaj będzie dobry dzień, myślisz sobie. Starasz się nie roztrząsać tego, że będziesz je obchodziła bez rodziców. Nic Ci się nie marzy, poza jednym – niech choć tej doby dadzą Ci spokój. Zasłaniasz twarz kurtyną włosów. Siebie książką, którą dzierżysz jak tarczę. Trzymasz się blisko drzwi sali lekcyjnej, niecierpliwie wyczekując dzwonka, jaki zakończy męczarnię niepewności przerw. Są tylko trzy, a trzęsą całą szkołą. Nikt z klasy nigdy nie staje w Twojej obronie – spoglądają niemo, przypominając wyplute przez wodę karpie, w otępionym zdziwieniu otwierające gęby. Ktoś unosi kącik ust, gdy Żaklina obrzuca Cię stekiem wyzwisk. Inny powtarza, dodając kilka przykrości od siebie. Następni chichoczą nerwowo, kiedy wylewa na Twoją elegancką bluzkę kawę. Niby przypadkowo – tak samo jak szturcha Cię czy popycha lub podstawia nogę. Tłuszcza przyklaskuje, bo wie, że gdyby sprzeciwiła się ponoć najsilniejszej jednostce w stadzie, mogłaby znaleźć się na Twoim miejscu, a tak bardzo cieszy się, że na nim nie jest. Nie wie, jak to bywa, kiedy każdy Twój dzień przypomina najeżone minami piekło. Unikasz ich jak możesz, omijasz lekcje, udajesz, że nie widzisz niczego ani nikogo. Że Cię nie ma. To jednak na nic, bo one doskonale wiedzą, gdzie jesteś; namierzają Cię ze snajperską precyzją. Jak cudownie mieć na kim się wyżywać, codziennie wylewać żale i frustracje, znęcać się nad słabszym. Jakim? Cóż... Niech dalej tak sądzą, bo oto właśnie, w resztkach kolorowego napoju i wtulona w otrzeźwiająco chłodną ścianę, otoczona motłochem bez charakteru, hartuje się niewzruszona stal. Siła, potęga i wielkość. Tak. Nikt nie odda Ci tych straconych, strasznych, ponoć najszczęśliwszych lat. Nie zmaże niezasłużonych upokorzeń ani niezawinionych krzywd. Ale tak właśnie hartuje się stal, a stal musi się zahartować. A pewnego dnia, och pięknego dnia, udowodni, jak adaptując się do okoliczności, stała się niezłomna. Trwała w tym, wciąż trwa i może tego pięknego dnia malowniczo się zemści. Choć niekiedy wet to za wet to za mało. Stal jest jednak twórcza... 

“Jej twarz (...) już dawno przestała wyrażać zdziwienie. Była zwyczajnie zmęczona naszymi ciągłymi zaczepkami, a może nawet pogodzona z tym, że tak wygląda jej codzienność. Już dawno przestała próbować się bronić.” 

Chciałoby się wierzyć, że karma to faktycznie suka i zawsze wraca. Niestety tak nie jest a sprawiedliwość powinno się wymierzać na własną rękę. Miły dla oczu wyobraźni i duszy scenariusz przedstawiła jednak Kamila Kolińska w “BESTIEs” - okraszoną narastającym niebezpieczeństwem sytuację, w której szkolnym oprawcom zostaje bardzo dobitnie pokazane, jak wielką krzywdę i ogromne piekło zgotowali lata temu absolutnie niezawinionej dziewczynie. Bardzo realistyczny pozostaje w dodatku fakt, że nawet mając prawdę na wyciągnięcie ręki, niektórzy z nich wciąż nie dostrzegają tego, co uczynili. Nie zmieniliby przeszłości i nie żałowali tak zwanych grzechów oraz błędów młodości nawet, jeśli mieliby taką okazję. Wciąż, jako ponoć dorośli ludzie, uznają za zabawną przemoc psychiczną oraz fizyczną. Nie sprzeciwiają się złu, bo są na to zbyt słabi, łakną atencji i poklasku ogółu. Pozostają biernymi świadkami, jakoby nigdy nie posiadali rozumu, własnej woli i osobowości. Jeśli przywódca bandy coś postanowi, zgodzą się na to niczym barany. Smutna konstatacja, ale jakże realna. Autorka swoją powieścią o konstrukcji typu locked room zabiera czytelnika w podróż thrillerowo dramatyczną, której finał zawiedzie wprost do umysłu ofiary. Dzięki doskonałemu zabiegowi wplecenia w treść jej pamiętnika, być może po tej przejmującej lekturze choć jedna osoba wyciągnie odpowiednie wnioski – a już to będzie niesamowicie cenne. W świecie tak ponoć otwartym, postępowym i nowoczesnym, pokoleniu brawo ja, wciąż są bowiem przecież takie nastolatki jak Asia. Nieskupione na sobie, a na tym, by przeżyć jak najmniej boleśnie kilka godzin w szkolemiejscu, jakie ponoć miało być ich drugim domem. Jest areną przetrwania, z której niektórzy nigdy już nie zejdą... Mało jest prawdziwej stali na świecie. Zbędne więcej słów, potrzebne więcej takich perspektyw. (Albo bogatszych. Znęcający się rówieśnicy - ostatni krąg piekieł w placówce edukacyjnej. Który to będzie, jeśli dołączą do nich lub prym będą wiedli nauczyciele?) 10/10 i lokata w tegorocznym rankingu TOP 10. 

“Dziewczyna przeszła piekło prywatnie, a potem również w szkole, za co my byłyśmy odpowiedzialne.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)