Krzysztof Michalski - Człowieczeństwo jest pojęciem względnym - recenzja

by - 16:37:00

To miała być bułka z masłem – jedno z tych zadań, które wykonywałeś już wielokrotnie. Kto mógł przypuszczać, że tym razem będzie zupełnie inaczej, a Ty znajdziesz się w sytuacji bez żadnego wyjścia, uwięziony jak szczur wśród dziwnych bytów, jakich istoty nie potrafisz do końca odgadnąć. Jak znalazłeś w takiej sytuacji? Jesteś pracownikiem pozarządowej Fundacji, zajmującej się na zlecenie władzy zabezpieczaniem, przechowywaniem i ochroną obiektów anormalnych oraz ochroną ludzkości przed ich zgubnym wpływem. Wszystkie anomalia, które mogą stanowić niebezpieczeństwo dla kształtu znanego świata, są przez nią szybko i bez rozgłosu likwidowane, tak aby nieświadome ich istnienia osoby były całkowicie chronione przed oddziaływaniem, a wieść o pojawieniu się tego rodzaju elementów nie przeniknęła do wiadomości opinii publicznej. Oczywiście organizacja ma ściśle tajny charakter i pozostaje w ciągłym cieniu, oficjalnie zajmując się czymś zupełnie innym. Działasz w niej już wiele lat, będąc jednym z najbardziej cenionych agentów, których usiłowania ma największy współczynnik skuteczności. Tak było do momentu, gdy otrzymałeś nowe, tym razem jak się okazało, feralne wezwanie, choć z pozoru wszystko wyglądało jak zwykle i nie budziło żadnych podejrzeń czy obaw. Od innego agenta polowego przyszedł „cynk”, że jeden z mieszkańców wsi Długopole Górne posiada mały obiekt anormalny, którego charakteru nie wskazano. Twoim zadaniem jest przeprowadzenie krótkiej obserwacji oraz stwierdzenie, czy stwarza jakiekolwiek zagrożenie. Po dokonaniu wstępnego przesłuchania masz odebrać znalezisko i podać odpowiednie środki amnezyjne tym, którzy mieli z nim jakikolwiek kontakt. Misja wydaje się banalnie prosta, więc wiele się nie namyślając ładujesz do swojego SUV–a cały niezbędny sprzęt i wyruszasz w drogę. Oczywiście nocą, tak aby cała akcja mogła zostać przeprowadzona po cichu i w pełnym sekrecie. Późna pora gwarantuje, że nikt z sąsiadów nie będzie podglądał zza szyby, co robisz a i sam posiadacz artefaktu będzie zbyt zaspany, aby zbyt energicznie protestować przeciw Twoim czynnościom. 

„Zresztą w razie czego Krystian i tak miał przygotowaną kuszącą sumę oraz specjalne środki, które mógłby mu (jeśli zajdzie taka potrzeba) niepostrzeżenie wsypać do napoju.” 

Będąc już w pobliżu celu i mknąc pogrążoną w ciemności szosą, nagle spostrzegasz widok, który mrozi Ci krew w żyłach.  

„Człowiek, śmiertelnie poparzony, a miejscami wyglądający nawet na spalonego, właśnie padł na drogę, a tuż obok niego unosił się drżący nienaturalnie wycinek powietrza.” 

W tym samym momencie Twój pojazd ogarnia nieprzenikniona czerń, przy wtórze dźwięków, przypominających odpalony właśnie silnik rakietowy. Zaraz potem przed maską dosłownie znikąd pojawia się drzewo, w które uderzasz z wielkim impetem. Słyszysz jeszcze tylko ogłuszający huk poduszek powietrznych, po czym zapadasz w nicość.  Budzisz się w szpitalu, czując na sobie czyjś wzrok. Gdy otwierasz oczy, widzisz pochylającą się nad Tobą pielęgniarkę, która nieco mechanicznym głosem informuje, że wyciągnięto Cię z czegoś, co wbiło się w drzewo przy wschodnim wjeździe do miasteczka, po czym po prostu wychodzi z sali. Ze zdumieniem konstatujesz, że najwyraźniej mieszkańcy tajemniczej osady nie mają pojęcia o istnieniu samochodów. Zdenerwowany dźwigasz się z łóżka i schodzisz do recepcji. Siedząca tam kobieta ogranicza się do wskazania, że jesteś całkowicie zdrowy, choć trochę osłabiony.  

„Kobieta wyszła niemalże od razu po swojej odpowiedzi. (…) Dodatkowo całą tę formułkę powiedziała w dość dziwny sposób. Wydawało mu się, że ją wyrecytowała.” 

Skoro nic Ci w sumie nie dolega, po zjedzeniu szybkiego i sprawiającego wrażenie całkowicie sztucznego posiłku, postanawiasz nawiązać łączność z bazą, jednak Twoje rozpaczliwe wysiłki nie zdają się na nic. Radio uparcie milczy, podobnie jak telefon, z którego usiłujesz połączyć się z żoną. Szybko wertujesz stojak z ulotkami, chcąc dowiedzieć się, gdzie utknąłeś, ale nie znajdujesz żadnej wskazówki - poza reklamą koncernu farmaceutycznego o dziwnej nazwie „Herp”. Wychodzisz więc z budynku szpitala i zaczepiasz napotkanych ludzi, pytając, co to za miejscowość i jak trafić do Twojego auta. 

„Zauważył jedną, dość dziwną prawidłowość: ci, których pytał o drogę, zawsze przystawali i mu odpowiadali; z kolei od tych, których spytał o samo miasteczko, nie otrzymywał żadnej odpowiedzi oprócz dziwnych, zmieszanych spojrzeń. Ludzie, których nie zaczepiał, traktowali go z kolei jak powietrze.” 

Jednego z przechodniów nawet rozmyślnie potrąciłeś, ale nie wywołało to żadnej reakcji.  

„Osoba, której to zrobił, zatrzymała się tylko i zmierzyła go obojętnym spojrzeniem, po czym jakby mechanicznie poszła dalej.”  

Samo miasteczko jest bardzo malownicze, pełne dobrze utrzymanych domków, z wypielęgnowanymi trawnikami. Wszystko jednak sprawia wrażenie, jakby było wykonane z plastiku. Obok budynków przebiega cały układ szos, ale osada pozbawiona jest samochodów. Zaczynasz czuć się coraz bardziej dziwnie, więc niemal biegiem kierujesz się na miejsce niedawnego wypadku. Gdy wkraczasz do lasu, spostrzegasz, że rozciąga się on wokół dziwnej miejscowości, w pełni izolując ją od reszty świata. Twój pojazd wygląda okropnie – poza zgniecionym przodem, jest coś jeszcze, czego nie umiesz sobie wytłumaczyć w logiczny sposób.  

„Na całym lakierze były różnorakie bąble i odbarwienia, podobne do tych, które pojawiają się po wystawieniu tego typu powierzchni na wysokie temperatury lub intensywne światło słoneczne.” 

Pojmujesz, że na karoserię zadziałały siły, jakich pochodzenie jest Ci nieznane. Co więcej, szybko się orientujesz, że drzewo, w które uderzyłeś, jest wykonane z… tworzywa sztucznego, podobnie jak wszystkie wokół niego. Pośpiesznie wyciągasz z bagażnika pałkę teleskopową, pojemnik z gazem pieprzowym oraz pistolet. Zanim zdążysz się odwrócić, słyszysz zawołanie: „-Daleko nie uciekłeś!”, po czym kątem oka rejestrujesz człowieka rzucającego się na Ciebie z podniesioną siekierą. Niewiele się namyślając, pryskasz mu w twarz piekącą cieczą, jednak bez żadnego efektu. Ledwo udaje Ci się uskoczyć przed nadciągającym nieubłaganie ostrzem, które z głośnym hukiem wbija się w drzewo. Uderzasz napastnika, po czym zwieracie się w śmiertelnym uścisku. Zaczyna zaciskać pace na Twojej szyi, jednak dobywasz z kieszeni nóż sprężynowy i kilkakrotnie wbijasz go w jego ciało. Po odebraniu paru ciosów, charczy jeszcze: „Rozpoznanie zawiodło. Zgłaszam pomyłkę”, po czym opada bezwładnie na ziemię. Z zadanych oprawcy ran płynie lepka, niebieska ciecz, jednak najbardziej zdumiewa Cię wygląd jego twarzy. 

„Jakiejś ćwierci z niej nie było, duży płat wokół lewego oka wydawał się oderwany, odsłaniając białe, włókniste wnętrze. To nie był człowiek... ale jednocześnie to był człowiek.” 

Patrząc na bezwładne ciało humanoida, konstatujesz, że dookoła  syntetyczni ludzie i sztuczny świat, ale nie masz pojęcia, jak tu trafiłeś. Przeczuwasz kłopoty, jakie wkrótce muszą Cię spotkać. Jesteś przecież osobą całkowicie obcą, burzącą zastany porządek. Przedsmak tego, co Cię wkrótce czeka, miałeś przed chwilą, więc konieczne jest podjęcie działań, aby za wszelką cenę się stąd wydostać. Pora wziąć w garść, choć wiesz, że nie będzie łatwo.   

„Krystian przeczuwał, że właśnie otworzyło się przed nim kilka prawdopodobnych opcji, które mogły go do tego doprowadzić... i że przy okazji wdepnął w niezłe bagno.” 

„Człowieczeństwo jest pojęciem względnym” Krzysztofa Michalskiego to niedługa, lecz napisana z polotem powieść z gatunku science-fiction. Opisuje przygody agenta specjalnego Krystiana, będącego pracownikiem tajnej fundacji, zajmującej się zwalczaniem zjawisk anomalnych. Udając się na wykonanie kolejnego zadania, mężczyzna ulega wypadkowi i budzi się w świecie pozbawionym wprawdzie ludzi z krwi i kości, jednak pełnym syntetycznych humanoidów, które pragną go zlikwidować. Podejmuje więc rozpaczliwą walkę o swoje życie a przy okazji odkrywa tajemnice związane z miejscem, w jakim w niewiadomy dla siebie sposób (oczywiście tylko do czasu!) się znalazł. Samo rozwiązanie zagadki jest dość zaskakujące, choć niejednokrotnie było już przedmiotem roztrząsań literatury tego rodzaju. Jak na ogół w takim wypadku bywa, pada pytanie o istotę człowieczeństwa oraz cechy, które przesądzają, że dane byty kwalifikujemy jako człowiecze, innym odmawiając tego rodzaju przymiotów. A przy tym czy skonstruowane jako cud techniki maszyny mogą zbuntować się przeciw twórcom i są w stanie uzyskać taki stopień samoświadomości, jaki uczyni je podobnymi i całkowicie niezależnymi od ich kreatorów - de facto bez żadnych racjonalnych podstaw, przekonanych o swojej wyjątkowości i niepowtarzalności. Pisarz nie stroni także od próby zdefiniowania, kiedy jednostka przekracza granice tego, co uznaje się za ludzkie postępowanie.  

Miotany przerażeniem główny bohater, niebędący w stanie wytłumaczyć sobie istoty tego, co dzieje się wokół niego oraz targany przejmującą tęsknotą za żoną i do niedawna bezpieczną egzystencją, podejmuje irracjonalne decyzje, pełne zbędnego okrucieństwa. W ten sposób redukuje osobowość do postaci zaszczutego zwierzęcia, działającego bez zastanowienia i prowadzonego li instynktem przeżycia za wszelką cenę. Mimowolnie upodobnia się do tych, którzy zostali sztucznie stworzeni i pozornie nie kierują się nakazami umysłu. Warto przy tym zauważyć, że - w przeciwieństwie do niego - postępują z pewną racjonalnością. Chcą wyeliminować ze swojego uniwersum zagrażający mu element. Z powieści wyłania się też pytanie, jak daleko może się posunąć ludzkość w bezrozumnym rozporządzaniu „myślącymi” tworami geniuszu i czy ma prawo skazywać je na zagładę według kaprysu - przy najmniejszych oznakach, wskazujących na jakiekolwiek odchylenia od założonego wzorca czy próbę usamodzielnienia. Ten właśnie etyczny problem stanowi de facto oś narracji, a chęć jego zdefiniowania jest głównym zagadnieniem, które rozważa Michalski. Przede wszystkim Pisarz próbuje literacko ustalić, co czyni człowieka „prawdziwym człowiekiem. Do minusów książki zaliczyć należy pewną powtarzalność (kłaniają się “Faceci w czerni” czy “Łowca androidów”) i lekki chaos narracyjny. Część fabuły pozostaje nielogiczna – zawieszona w braku wyjaśnienia. Jednak wszystko to znajduje wytłumaczenie w „Posłowiu”, w którym Autor zdradza, że pisał tę pozycję w niejako polowych warunkach, nie posiadając żadnego doświadczenia literackiego i dopasowując się do niejako narzuconej konwencji. Na koniec pozwolę sobie zwrócić się do Autora i odnieść do treści dedykacji, w której podziękował za wyłowienie go z czeluści Instagrama. Muszę przyznać, że naprawdę było warto. Pomimo pewnych niedociągnięć, powieść Michalskiego uznaję za udaną - przede wszystkim ze względu na istotne pytania, jakie stawia odnośnie istoty człowieczeństwa. Tego rodzaju refleksja w burzliwych czasach jest szczególnie cenna i wymaga precyzyjnej odpowiedzi... choć to wcale niełatwe zadanie.  7/10 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)