Maja Lunde - Czas zatrzymany - recenzja
Daj ludziom cały czas świata, na dłuższą lub krótszą chwilę zatrzymując jego bieg, a zrobią wszystko, by tylko móc go trwonić ponownie. Narzekają, iż wciąż go na coś brak i że gdyby mieli go choć odrobinę więcej, skradliby księżyc i wzruszyli gwiazdy. Przeczytali każdą z posiadanych książek, poszli na drugi kierunek studiów, zrobili wymarzony kurs, powiększyli rodzinę, gotowali mnóstwo nowych dań i zwiedzili każdy zakątek świata. Albo częściej skupiali się na codzienności, poświęcając jej fragmenty na wspólny seans, rozmowę o wszystkim i o niczym czy patrzenie na zachód słońca. Jakby choć przez moment - tydzień, miesiąc, rok - móc się nie starzeć i spełniać mniejsze albo ogromniejsze marzenia. Oddawać silniejszym pokusom czy słabszym mrzonkom. Tyleż sobie obiecują po wykradzionych z niewieczności chwilach; zarzekają się - cóż to nie oni... A później, jak to najczęściej bywa, wszystko w piach; przesypujące się leniwie ziarenka. W “Czasie zatrzymanym” norweska pisarka Maja Lunde kreuje niesłychanie oryginalny scenariusz, odsłaniając jego rozwojem całą kawalkadę tego rodzaju ludzkich ułomności. Z nietuzinkowej fabuły, w której pewnym momencie czas całkowicie przestaje biec, choć teoretycznie zmieniają się dni i pory roku, czemu biernie przygląda się wciąż żyjąca przyroda, wyłania się niesamowicie smutna konkluzja. Gdyby człowiek posiadał bezkres zegarowych tarcz - wciąż w pewnym momencie zapragnąłby tylko je tracić. Czasem czyniłby to przez przypadek, nieuważnie. Choć może wniosek jest jeszcze inny: nikt tak naprawdę nie chce stać w miejscu, bo to właśnie wówczas najsilniej się cofa. Akt sztuki. Oto literatura piękna, jaką kocham najbardziej – wszak z wielością znaczeń. Pozwalająca się, nomen omen, zatrzymać i przemyśleć rzeczywistość. Aby ją zrozumieć, wyobraź sobie teraz, że nigdy już nie ulegniesz zmianom - dokładnie od tej sekundy, w której jesteś.
“Tylko ludzkie ciała się zatrzymały, nie rozumiemy, co się stało ani dlaczego tak się stało, ani kiedy dokładnie się stało, ale wszelki rozwój człowieka się zatrzymał, po prostu ustał, i dotyczy to nas wszystkich. W otaczającej nas przyrodzie czas płynie, lecz my zostaliśmy z niej wyrzuceni. Będąc poza nią, jesteśmy uwięzieni w stanie nieśmierci i nierozwoju, w zastoju, w swego rodzaju wieczności.”
Właśnie przestałeś się starzeć, siwieć, nabywać zmarszczki. Jeżeli byłeś śmiertelnie niezdrowy, choroba już nie postępuje. Twoje dziecko nie rośnie i nie potrafi się niczego nowego nauczyć. Cokolwiek pozna, nie będzie umiało tego zapamiętać. Jeśli dziś wyjaśnisz mu zasady gry w szachy, jutro nie powie Ci, jakie znaczenia przypisać tym majestatycznym pionkom. Mężczyzna, który przystawi sobie lufę do skroni i pociągnie za spust wcale nie umrze. Rana zresztą po kilku chwilach się zagoi. Podobnie jak każda inna. Pustkami zaświecą domy pogrzebowe, bo liczba zgonów to teraz okrągłe zero. Taka sama cisza spowije oddziały położnicze, gdyż ani jedno dziecko nie przybędzie zobaczyć zewnętrznej rzeczywistości czy twarzy rodziców. Wszystkie ciąże pozostaną zawieszone dokładnie na tym etapie, na którym świat postanowił przestać się kręcić. Okazuje się, że ciała niczego już nie potrzebują; żyją niezniszczalne. Żadnej wody ani pożywienia, zatem wszelkie zakupy są pozbawione sensu. Skoro powłoki nie tyją, można by zaszaleć i zjeść wszystko, czego się sobie odmawia. Niezakazane szybko blaknie jednak w niesmaku. Zbędny nawet prawdziwy sen. Wiele osób traci pracę, bo jeszcze nie znalazło nowego zajęcia - a uprzednia funkcja nie jest już przecież zasadna. W szpitalach działa tylko opieka paliatywna - nad byłymi niespełna umarłymi ktoś musi wszak czuwać. Ty zaś w końcu nauczyłeś się śmigać ścigaczem, lecz kolejnego dnia nie masz pojęcia, czym jest manetka. Byłeś w górskim domku, ale jutro przecież spędzisz w nim niemalże identyczny dzień. Szykowałeś się na tamten świat, toczony rakiem, ale nawet nie czujesz już, że odchodziłeś. Wyobraź sobie wszechszaleństwo, kiedy zderzy się ze sobą milion podobnie przerażających historii. Obezwładniających nieznanym. Jakiż paraliż ogarnie rzeczywistość. Dlaczego czas stanął? Czy jeszcze znów zacznie biec – i co się wtedy stanie?
“To dar, myśleliśmy być może na początku, albo klątwa, zastanawiamy się teraz, bądź też ani jedno, ani drugie. (...) i tak naprawdę nie wiem, czym jesteśmy, kim jesteśmy. I czy w ogóle istniejemy. Bo człowiek, który jest niezmienny jak obraz, nie jest niczym więcej niż fikcją.”
Młodzi rodzice. Matka, która czuje się za młoda na tę rolę i znosi ciążę z dozą niechęci. Ojciec, jaki podarowałby absolut, aby choć na chwilę się z nią zamienić - odciążyć, ale przede wszystkim poczuć przyszłego syna we własnym ciele. Nieśmiałe i śmiałe kopnięcia, bicie serca, może nawet łaskotanie właśnie wykształcających się rzęs. Zmianę pozycji dłoni, która ma już wszystkie mikroskopijne palce. Niecały kilogram szczęścia, do jakiego chciałby śpiewać, a najlepiej mówić, gdyby tylko to nie było dla niej zabawne; mówić do brzucha: cześć, jestem Twoim tatą. Nie musimy mieć pięknego mieszkania, najmodniejszego wózka i markowych zabawek; zobacz, masz mnie. A ja dam Ci cały świat. Skoro nie może się z nią zamienić, na wizytach u ginekologa jest bardziej zainteresowany od niej, a codziennie, gdy już utuli ją znękaną do snu, sprawdza w Internecie, co takiego zmieniło się od wczoraj. Kolejne cechy, komórki, elementy jego syna, jego wszechświata; rozpoczęcie nowego tygodnia ciąży świętuje bardziej niż urodziny czy awans w pracy. Żeby już się urodził, żeby był zdrowy, żeby tu był, żeby mógł go dotknąć. I nagle cały czas staje w miejscu, jego dziecko utyka w brzuchu matki. Co, jeśli na zawsze w tym samym punkcie, dokładnie w tym tygodniu, o niezmienionej wadze? Teraz już się nie krępuje rozmawiać do brzucha, bo może tylko tak będzie mógł pomówić z synem... W innym miejscu żona przesadza stare drzewo, wymuszając przeprowadzkę na mężu ogrodniku, dla jakiego pielęgnowanie skrawka ogrodu było wszystkim. Potem dochodzi do wniosku, że skoro mają niegraniczony czas, może powinni spędzić go zupełnie odmiennie. Narwana trójka przyjaciół przekonuje się zaś, że może to całe niepłynięcie rzeczywistości to zwyczajny spisek rządu i trzeba wszcząć bunt. A matka w terminalnej fazie raka, która przygotowywała się na opuszczenie dwóch synów i męża, stara się nie liczyć, ile darowano jej chwil – robi wszystko, by, kiedykolwiek to nie nastąpi, dać dziwnemu światu tylko jeszcze jeden, ten jeden idealny kadr...
“Było tego tak dużo, za dużo, czy można jej to odebrać? Czy to właśnie miało się wydarzyć? Czy miało zniknąć? Być tu i teraz, a potem już nie? Jak to możliwe?”
Co byś zrobił, gdybyś miał cały czas świata? Nie liczył lat, godzin i oddechów, a czerpał je tylko po to, by zachłysnąć się życiem? Czy można nie zwariować, gdy nie jest się absolutnie niczym ograniczonym – a przede wszystkim własną śmiertelnością i kruchością ciała? Często powtarzam, że jedna z moich dewiz to: żyć szybko i umrzeć młodo; pozostaję zresztą przeświadczona o znajomości konkretnej daty autoodejścia. Nie oszukuję się jednak; nie wzgardziłabym wiecznością. Zawsze wszak zostało jeszcze tyle do doświadczenia, uczynienia, coś czeka albo jest czekaniem... Wiele lat temu strzaskałam istniejące wówczas serce książką “Cały czas świata” Nickles a potem “Ćwiczeniami z utraty” Tuszyńskiej i od tamtej chwili nieustannie szukam wyjątkowych opowieści o umieraniu oraz nieprzemijalności zarazem. O pomnikach trwalszych niż spiżowych, choć niekiedy jednodniowych. Choć “Czas zatrzymany” Lunde jest o dosłownie akord zbyt powolny i o korzeń za osadzony w świecie przyrody, to właśnie ta kolejna, namierzana przeze mnie książka. Melancholijna i wzniosła w refleksyjności spokoju. Podana niepowtarzalnie i nieszablonowo, chociaż personalnie dodałabym nieco bardziej rozwinięte, sklasyfikowane zakończenie. Może jednak to dokładnie pozostaje sensem – wszak każdy ma własne. Jak ten ostatni, zatrzymany, zamrożony w czasie kadr, nim opadnie migawka flesza. Co pragniesz wtedy ujrzeć? Jeszcze ważniejsze: kogo? Masz swój koniec świata - choć równie dobrze może ten nigdy nie nastąpi? Pstryk... Co widzisz? Solidne 8/10.
PS W niektórych recenzjach zauważyłam zachwyty nad postacią doceniającego doczesność ogrodnika. Sama kłaniam się Lunde za sylwetkę ojca tak pilnie i z nieskończoną miłością oczekującego pierwszego syna, mimo niedogodnych okoliczności. Szczególnie cenne i dające otuchę w świecie, w którym “lekarz” uznaje za etyczne zamordowanie dziewięciomiesięcznego, w pełni zdolnego do samodzielnego życia dziecka. Bo może taki świat faktycznie powinien się zatrzymać. I zniknąć. Na dobre.
“I zatrzymuję ten czas, tę chwilę w dzisiejszą noc, zatrzymuję ją dla Was, dokładnie ten moment.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)