Henry H Neff - The Witchstone - Klątwa Drakefordów - recenzja
Towarzystwo demona, który teoretycznie jest do imentu zły, zepsuty i zblazowany niekoniecznie znajduje się na liście życzeń przeciętnego śmiertelnika. Sytuacja mogłaby ulec zmianie, gdyby ten cechował się niebanalnym, cięcie ironicznym poczuciem humoru, jakie miał okazję ćwiczyć i ubogacać przez kilka ostatnich wieków. Jeśli dodać do tego na wskroś oryginalne stylizacje, zdolność do wpadania w tarapaty i tchórzostwo, które bytowi z czeluści piekielnych wcale nie przystoi, zyskałoby się nader barwną osobowość. Choć zapewne wysłannicy Lucyfera i spółki nie do końca prezentują taki obraz, pomarzyć dobra rzecz. A już szczególnie o złowieszczych personach, mających przydatne znajomości i umiejętności rzucania klątw. Mrrr! Jak się okazuje, niektórzy dla odmiany ich strzegą - a przynajmniej w chwilach niewypełnionych słodkim czynieniem niczego pilnują, by krwiożercze zaklęcia nie zostały złamane przez obarczonych nimi śmiertelników. Czy potrafisz sobie wyobrazić starą jak świat, podziemną spółkę, trudniącą się... utrzymywaniem ludzi w stanie właściwego nieszczęścia? Fakt, że każdy z nich ma magiczny barometr, jakiego wskaźnik tragedii znajduje się na odpowiednim poziomie? W przypadku części z nich wręcz wyborna to wizja... Jeśli marzy Ci się przyjrzeć jej bliżej, zapraszam Cię do świata Drakefordów, wykreowanego przez Autora cechującego się nieszablonową finezjo-fantazją i nieskończonymi pokładami czarnego, inteligentnego poczucia humoru. Trzeba nie lada talentu, aby przez ponad 610 (!) stron utrzymać czytelnika w stanie jednoczesnego zafascynowania dziejącymi się na kartach powieści przygodami oraz ubawienia fabułą - a właśnie tego wyczynu dopuścił się Henry H. Neff. Ta młodzieżowa książka fantasy jest jedną z najlepszych szulerskich historii, jakie miałam okazję poznać. I cóż... pozostaje skonstatować, że o takim demonie przyjacielu można pośnić. Choć nie przeczę, może to być tylko mój zwichrowany punkt widzenia. 😉
Myśląc o dziedzictwie rodowym, najczęściej wizualizuje się cenne precjoza czy tytuły szlacheckie. Mało kto chciałby z pewnością otrzymać w spadku prowadzącą do zezwierzęcenia i w konsekwencji śmierci w młodym wieku klątwę. A to właśnie tak uroczy los przypadł Ci w udziale. Choć za chwilę Twoje dwudzieste urodziny, drugi krzyżyk wcale nie napawa Cię optymizmem. Dlaczego zresztą miałby? Widzisz, do jakiego stanu urok rzucony setki lat temu na Drakefordów doprowadził Twojego kochanego tatę, który coraz mniej przypomina człowieka. Mieszkańcy wioski co prawda nie zabili owej napawającej przerażeniem bestii, ale nakazali trzymać ją w zamknięciu. Przejęłaś jego zawód zjadacza grzechów, próbując okazać się kimś przydatnym w wiosce, aby pewnego razu radośnie Was wszystkich nie ukamieniowali. Jak długo zdołasz go pełnić, zanim sama przemienisz się w potwora? Chwilę temu obecność przechodzącej z pokolenia na kolejne klątwy dała już o sobie znać w Twoim ciele. Na razie to małe, pulsujące i wydające się żyć swoim życiem znamię na ręce. Z dnia na dzień się jednak rozrasta – i zaczyna ciągnąć do czynów, których z własnej woli nigdy byś się nie dopuściła. Od dawna wiedziałaś, że pewnego dnia zły rodzinny czar Cię pochłonie. Miałaś prawie dwie dekady, aby się z tym pogodzić. To coś, czego nie da się odrzucić, oddać ani pokonać. Nie będziesz kochać, nie zaznasz szczęścia a normalność to czysta abstrakcja. Najwyższym smutkiem napawa Cię natomiast fakt, że kiedy znikniesz jako ludzka Maggie Drakeford, przyjdzie kolej na Twojego brata. A dla tego jedenastolatka zwanego Kluskiem, zrobiłabyś absolutnie wszystko. Być może nawet zaprzedała duszę, skoro los jest przesądzony a ciało stracone. Niedługo będziesz miała okazję to udowodnić. Przed Tobą oto materializuje się bowiem liczący osiemset lat demon, który twierdzi, że jest strażnikiem Waszej klątwy i... chce pomóc Wam ją zdjąć. Wobec braku innych perspektyw nawet opcja zawierzenia złoczyńcy jest zaś kusząca. Tym bardziej, że nie jest to byle jaki diabeł, a na wskroś nietypowy...
“Większość ludzi wiedziała, że to oszustwo, dlatego ofiarami były tylko osoby, które rażąco przeceniały swoje umiejętności. Na szczęście do tej kategorii należało sto procent mężczyzn.”
Wysłany przez Pradawne i Piekielne Stowarzyszenie Strażników Klątw, które funkcjonuje od 5036 roku przed naszą erą Laszlo Zebul mógłby zostać nazwany bezczelnym, impertynenckim i kontrowersyjnym. Jednak tylko wówczas, gdyby ktoś starał się użyć jak najdelikatniejszych i właściwie dość sympatycznych określeń o pozytywnym zabarwieniu. Być może został zesłany na ziemię, bo nawet w piekielnych czeluściach próbowano się go pozbyć. Kiedy jednak przedstawia Ci propozycję nie do odrzucenia, choć nie darzysz go zaufaniem, postanawiasz z niej skorzystać. Niechaj i ma własny interes w pozbyciu się klątwy. To nieistotne, jeżeli istnieje jakakolwiek nadzieja na jej zdjęcie. Wespół z Laszlo i całym sztafażem jego barwnych matactw oraz osobliwości udajesz się na wyprawę życia. Jeśli się nie powiedzie, wszak i tak niewiele w normalnym kształcie Ci go zostało. Jak się okazuje, podąża z Wami pasażer na gapę w postaci pewnego mówiącego po elficku, zafascynowanego atlasami dzieciaka, który znacznie ubarwi podróż od lasu z wiedźmim kamieniem, przez Amerykę, Lichtenstein aż po rzymskie zabytki czy pełne potworów miejsca, o którym nie śniło się nawet demonom. A może szczególnie im, zważywszy na fakt, że niektóre boją się nie tylko poplamienia butów z krokodylej skóry, zacinających się drukarek, jakich w piekle pełno, krucyfiksów, ale i duchów. Waszym tropem już dawno ruszyły zresztą nasłani przez samego władcę podziemi płatni zabójcy, którzy zagwarantują, że nie będziecie się nudzić. Nie wspominając wcale o upływającym w szaleńczym tempie czasie. Cóż trudnego miałoby być również w znalezieniu szeregu przedmiotów, koniecznych do złamania klątwy z rodzaju świętych relikwii, królewskich utensyliów czy magicznego artefaktu – nie wspominając o... brakującej części tekstowej rytuału, bez jakiej cała misja pójdzie na marne? No właśnie. Ahoj, przygodo! Na szczęście demon przewodnik trafił się Wam nie byle jaki, bo takiego kanciarza nie widział jeszcze żaden świat.
“Pomysł jest obłąkany i przypuszczalnie umrzemy straszną śmiercią, ale to jedyny plan, jaki mamy.”
Ilość kapitalnie podanego komizmu sytuacyjnego w powieści “The Witchstone. Klątwa Drakefordów” zasługuje na nagrodę. Kreowane całkiem na poważnie sytuacje problematyczne i trwożąco niebezpieczne, które co rusz spadają na bohaterów, notorycznie są przełamywane zupełnie niespodziewanymi, odwracającymi dramatyzm stwierdzeniami i zwrotami akcji. Dawno nie spotkałam się literacko z tak barwną zgrają postaci, spośród których każda wnosi do fabuły coś istotnego i na swój sposób uśmiecha. Urzekająco pokraczny Laszlo, starający się być okrutnym demonem, tak bardzo niedzisiejszy i rzekomo nieczuły, ale bojący się zjaw, drżący o przyjaciół i nadszarpnięcie własnego ego. Absolutnie najlepiej przedstawione w powieści, inteligentne dziecko, z jakim miałam do czynienia, czyli bohaterski Klusek. Cała czereda zjaw z piekieł, spośród których właściwie wszystkie pozostają w jakimś względzie ujmująco nieporadne. To najlepsza kreacja świata demonów, zestawiona z rzeczywistością ludzi, z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia. Dwie przenikające się krainy – a może jedna i ta sama, tylko odbita w krzywym zwierciadle? Co istotne, przez cały czas trwania zajmującej akcji wyśmienity poziom nie spada – a humor wciąż jest smaczny. Nie zliczę, ile razy w trakcie lektury dosłownie zanosiłam się śmiechem. Poza tym, to również młodzieżowa powieść fantasy, w jakiej próżno szukać niewłaściwych wzorców. Henry H. Neff udowadnia, że wciąż da się namalować słowem coś, czego w literaturze jeszcze nie było. Dla świetnej, lekkiej zabawy – ale jednak pełnej wartości i morałów. Bawiącego tym pożądanym odcieniem humoru. Coś, co pokocha inteligentna nastolatka, ale i każdy ceniący jakość literatury dorosły. Pozostaje mi życzyć sobie, by w prozie fikcyjnej pojawiło się więcej tego rodzaju skrzących się szalenie, unikalnych iskier. Mistrzostwo humorystyczno-fabularne na wagę złota. A może demonów? 😉Rozrywka na najwyższym poziomie, która słusznie ukazała się pod skrzydłami wydawnictwa o nazwie MUST READ! 9/10
“-Jestem zbyt silna? (...)
-Zbyt uparta.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)