Witaj w Abyss. Przed Tobą bezdenna otchłań, nieprzenikniona głębia, najczarniejsza przepaść. Nie spoglądasz w nią, zauważając, iż wówczas i ona na Ciebie patrzy. Ty w niej żyjesz - oto Twoja codzienność. Elementy szarości wyznaczają rytm każdego dnia. Składają się na niego dymy z otaczających familioki kopalni, kurz we włosach i błoto na uciskających palce, za małych już tenisówkach. Łata na ledwie sięgających kostek spodniach oraz papier, w który mama zawinęła Ci kanapkę z cukrem. Zamiast w porządnym plecaku, skarb ten nosisz w ledwie trzymającym się pasków worku. Poza śniadaniem tkwi w nim piórnik, byłe pudełko po długopisach marki BIC a także coś, dzięki czemu Twój przyjaciel Józek za chwilę zagwiżdże z uznaniem: procę z prawdziwego zdarzenia. Solidna - nie to, co te, które robiliście z patyków sami. Tata się postarał, choć zrobił to również, przetrzepując Ci skórę pasem po ostatniej wywiadówce. Taki prezent sprawia jednak, że zapominasz na moment o twardym wychowaniu. To zagłębie Śląska, lata dziewięćdziesiąte - wciery nie są niczym nienormalnym. Denerwujesz się tylko tym, że te będą gorsze, jeśli ojciec zauważy, że podprowadziłeś mu z piwnicy metalowe kulki. Warto zaryzykować, bo przecież grudkami koksu nie strzelałoby się z procy tak widowiskowo jak nimi. Zabierasz przyjaciela na wagary, które też zapewne poskutkują laniem. Ponownie - opłaca się, bo przecież obiecałeś mu przednią zabawę i amatorskie polowanie na ptaki. Wędrujecie w okolicę opuszczonej, wysokiej hałdy i rozpoczynacie harce. Chociaż Józek to Twój najlepszy i najwierniejszy druh, nieco Cię bawi, gdy nieudolnie próbuje operować procą, mrużąc oczy zza szkieł okularów grubszych od denek butelek z mlekiem. W końcu trafia we wronę, oznajmiając to triumfalnie całej opuszczonej okolicy. Kiedy stoicie nad truchłem zwierzęta, robi się Wam nieswojo. Czy to faktycznie warta świeczki gra? Wyprawiacie ptakowi pogrzeb, po którym zauważacie coś niczym nie z tego świata - oto usmolony wyłania się z burej mgły pochód zderzających się ze sobą, trzech niewidomych kotów...
Boisz się sama siebie - swoich wyobrażeń i spowitych ciemnością pragnień. Towarzyszą Ci od dziecka i nie odstępują ani na krok. Wizje, w których robisz komuś brutalną krzywdę, miałaś już jako paroletnia dziewczynka... Wtedy jeszcze nie zdawałaś sobie sprawy, jakie zło stanowią, więc z lubością się im oddawałaś. Kiedy jako nastolatka zyskałaś pełną świadomość, zaczęłaś izolować się od ludzi, stroniąc od ich towarzystwa z obawy, że nad sobą nie zapanujesz. Zresztą uważasz ród człowieczy za zakałę tego świata. Według Ciebie to najbardziej okrutny i destrukcyjny gatunek, jaki istnieje na Ziemi. Tylko on z lubością zadaje ból i czerpie z tego radość oraz satysfakcję. Dokładnie tak, jak sama byś tego chciała. Dlatego właśnie postanowiłaś poświęcić całe życie zwierzętom - istotom, które najbardziej cierpią przez człowieka. Zawsze chciałaś je leczyć i roztaczać nad nimi opiekę. W szkole nie byłaś orłem, więc nie miałaś szans na ukończenie studiów weterynaryjnych. Zatrudniłaś się jednak w schronisku, w którym masz szanse realizować powołanie. Przynależy do kliniki weterynaryjnej i znajduje się obok niej. Większość czasu spędzasz na karmieniu zwierząt, zabawie z nimi, wyprowadzaniu ich na spacery oraz ogólnie troszczeniu się o ich dobrostan. Niejednokrotnie uczestniczysz w operacjach wykonywanych w gabinecie zabiegowym, nabrałaś nawet w tym zakresie sporo wprawy. Zapisujesz także „pacjentów” na określone terminy i tłumaczysz ich właścicielom, jak i kiedy podawać zaordynowane leki. Z trudem znosisz cierpienie tych istot, często tak bardzo skrzywdzonych przez człowieka. Gdy na nie patrzysz, krwawi Ci serce i nie potrafisz powstrzymać łez. Wtedy zaszywasz się w jakimś kącie, aby dojść do siebie, choć nie jest to łatwe. Tak czy inaczej, zwierzęcy świat jest Twoją bezpieczną przystanią, w której nie nawiedzają Cię straszne myśli, których tak się obawiasz.