Dorota Sumińska - Skąd przyszedł kot - recenzja
Gdybym miała sprezentować kilkuletniemu dziecku jedną książkę, mój wybór padłby na propozycję literacką Doroty Sumińskiej - “Skąd przyszedł kot”. To bowiem nie tylko opowieść o tym, jak to się stało, że najcudowniejsze ze zwierząt stały się ludzkimi towarzyszami, a najeżona ciekawostkami historia na aromatycznym papierze, ubarwiona mruczącymi i człowieczymi bohaterami, którzy prowadzą małych czytelników przez wieki. Dobrze, masz rację - tych starszych też. Znasz mnie już na tyle, by wiedzieć, iż nie mogłam przejść obojętnie obok jakiejkolwiek czterołapno-wąsistej publikacji. 😉 Ta jest definicją uczenia poprzez zabawę, jaką zawsze doceniam w podobnych narracjach - a do tego nie zabrakło w niej mnóstwa absolutnie uroczych ilustracji, które urozmaicają odbiór lektury i... uśmiechają. Ni powab, ni grymas zadowolenia nie są dla mnie typowe. Chyba że... cały ambaras wiąże się z kotami, o czym moja Annabelle vel. Kitku zdążyła się na przestrzeni 11 wspólnych lat wielokrotnie przekonać. Każdego dnia. Wszystkich nocy. W stopniu zakrawającym o kocią obsesję, jaką wydaje się już doskonale rozumieć, umykając przed mym śledzeniem dziesiątki razy dziennie. Cóż zrobić, kiedy samomianowana matka stała się kociarą właśnie za jej sprawą? Pozostaje tylko zaakceptować - tak, jak i fakt, że szalona kobieta “kitkuje” do niej obecnie po rosyjsku (a wiedzieć Ci trzeba, iż chyba w żadnym języku nie ma tylu zdrobnień-wariacji w słowotwórczym temacie kota!), angielsku, polsku i... wyrazami, które przed chwilą sama wymyśliła. Czterołapne pozdrowienia od mojej wiernej i dzielnej umiłowanej, jakiej właśnie czytam ową recenzję na głos. Wierz mi, nikt nie potrafi tak manifestować aktualnych emocji jak przewracający oczami i wąsami, wykrzywiający pyszczek w pełnym politowania zniesmaczeniu kot. 😉 A zresztą - jeśli jesteś kociarzem, jestem pewna, iż wiesz, o czym piszę. Dlaczego “Skąd przyszedł kot” to idealny pomysł na podarek dla każdego dziecka (i większości dorosłych)? Z prostego powodu - jeśli nie masz kota, powinieneś mieć kota. To nie to pytanie. Na właściwe odpowiedź poniżej.
Naprawdę musisz mieć kota, jeżeli jeszcze nie masz kota! Kitku potwierdza! I mości się na gargantuicznej piłce - legowisku ulokowanym obok mojego nieco mniejszego, acz równie eleganckiego stanowiska pracy, nazwanego T14-Armata - czym daje mi chyba znać, że powinnam przejść do meritum. Niniejszym to czynię, tylko jeszcze najpierw pogłaszczę i... zostanę ugryziona, przerwawszy nadobną drzemkę. Zatem, do rzeczy, czyli książki. Nie uczynię Cię tym razem bohaterem recenzji, bo hej, nie oszukujmy się - jestem święcie przekonana, że dziesiątki razy wyobrażałeś sobie, jak to jest być kotem. Sama skrycie o tym marzę, jako że dla mrocznego zaspańca nie ma lepszego trybu życia. Myślę, iż w poprzednim wcieleniu co najmniej raz nim byłam. “Skąd przyszedł kot” wydaje się zresztą potwierdzać tę tezę. Opatrzona barwnymi ilustracjami starej, dobrej szkoły publikacja wiedzie odbiorcę w niezwykłą podróż - od kota nubijskiego, żyjącego jeszcze, kiedy ludzie koczowali, do współczesnego, jaki zapewne leży właśnie obok Ciebie na kanapie (jeżeli nie: napraw ten brak!). Nie jest to jednak klasyczna historia o mruczkach, ich zachowaniach, preferencjach czy rozlicznych rasach. To narracja w formie bajki, w jakiej wymyśleni bohaterowie obrazują możliwą drogę kotów od czasów prehistorycznych do współczesnych. Idealna do poczytania dziecku przed snem, a przy tym niepozbawiona elementu pedagogicznego. Zamieszczone w kolorowych dymkach ciekawostki poszerzają wiedzę odbiorcy na różne tematy. Dzięki nim można choćby ustalić, czy wąż słyszy, czym są egipskie ciemności, jak wygląda ponadczasowy savoir-vivre albo jak onegdaj wyglądało porozumienie między plemionami. Autorka wplata w opowieść także uśmiechające i pełne wzruszeń historie własnych mruczków, a samą narracją wręcz zaraża ludzi miłością do kotów. Ta ciepła i pełna intrygujących informacji książka to doskonały wybór dla każdego małego odkrywcy oraz... przyszłego posiadacza czterołapnego. Jestem zdania, że właśnie tak powinno się składać publikacje dla najmłodszych - osadzać wiedzę o przeszłości i teraźniejszości w ramach współczesnej, otulającej opowieści. 9/10 - miły wieczór gwarantowany! I, szczęśliwie, może także kot, który zdecyduje się w nim towarzyszyć. Łapka od Kitku!
“Czuje to, czego my nie czujemy, słyszy to, czego my nie słyszymy; widzi to, co dla nas pozostaje niewidoczne.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)