Lena M Bielska - Artful - recenzja

by - 21:39:00

Najwyższa pora, aby zachęcić Cię do przeczytania czwartego tomu mojej ulubionej polskiej serii powieści z motywem różnicy wieku. Lena M. Bielska jest Autorką, która włada magią, jestem o tym przekonana. Nie dość, że każda część cyklu prezentuje równie wysoki poziom, to jeszcze na domiar dobrego uśmiecha i topi nawet najbardziej zlodowaciałe serca. W świecie romansów próżno szukać tak ciepłych kreacji bohaterów - którzy ujmują przy tym prawdziwością charakterów. Naznaczeni nieszczęściami czy mający wady, nie zatracają w sobie tego, co najważniejsze. Czekającej na rozpalenie iskry, dzięki jakiej ich życie stanie się stuprocentowo pełne. Owszem, aby pokochać “Serię sensualną” Pisarki, należy przyjąć konwencję, bowiem w każdym z woluminów poszczególni mężczyźni z grupy czterech przyjaciół w ten czy inny zwichrowany sposób poznają znacznie młodszą od siebie miłość do grobowej deski. I tak oto czytelnik styka się z age gapem wynoszącym kolejno: 24, 18, 15 oraz 12 lat. Jeśli nie pozna się pióra Bielskiej, można uznać ten pomysł za mało rzeczywisty. Mogę Cię jednak zapewnić, że złożone przez nią historie nie tylko porywają od pierwszej strony, ale i otulają czytającego już po chwili lektury. To takie narracje, które aż chciałoby się obserwować na własne oczy - bo rozjaśniają nawet najbardziej szarą codzienność. Drogie Panie, jeżeli poszukujecie książkowych mężów, jakimi nie sposób się nie zauroczyć - to jest cykl dla Was. Do wyboru czterej muszkieterowie, spośród których każdy urzeka na własny sposób. Santo, Victor, Bjarne... a za sprawą “Artful” teraz również Jean-Pierre. Pozostaje mi życzyć sobie i Tobie, aby więcej rodzimych Autorek wizualizowało książkami motyw relacji z różnicą wieku w tle w tak ciepły sposób. Jestem jego wielkim fanem, rzecz można wręcz, iż specjalistą w tej materii, zatem jeśli dopiero go poznajesz - musisz mi zaufać. A teraz daj się porwać w objęcia pewnemu paryskiemu projektantowi mody, który cierpi na kryzys twórczy... 

PS Ale, I challenge U - wciąż nie wydaliście niczego, co mi się nie podoba. 😉 

Może po prostu lubię na Ciebie patrzeć. (...) zrozumiałem, że Cię pragnę, ma belle reine. (...) Sprawiłaś, że nie chcę się poddawać.” 

Jesteś zdolny, pomysłowy, niedoścignienie kreatywny i przepełniony sztuką oraz artyzmem, a mimo wszystko czegoś Ci brak. Pismacy dociekają, co się z Tobą dzieje, czym doprowadzają Cię do szału. Kiedy tylko zauważą Cię w tym czy innym miejscu, napastliwie zadają pytania o to, czy w końcu ujrzą kolejną kolekcję Twoich zjawiskowych kreacji na nowym pokazie mody. Tymczasem cierpisz na to, co nie dotknęło Cię nigdy wcześniej: całkowitą blokadę. Od długiego czasu nie zaprojektowałeś niczego, co jakkolwiek by Cię satysfakcjonowało. Żadnych pomysłów na coś ożywczego, innego, unikatowego, co na powrót przypomniałoby światu, jak wielkim architektem trendów jesteś. Do tej pory wszyscy zabijali się o szkice Twych sukien i chcieli nosić każdą kreację, jaką własnoręcznie stworzyłeś. A teraz... otwierasz zeszyt z mnóstwem ledwie zaczętych rysunków, które po paru kreskach porzuciłeś. To nie jest wielki Jean-Pierre. Z przerażeniem myślisz, że może ten zwyczajnie przestał już istnieć i pora, by przeszedł na emeryturę, pozostając przeszłą legendą. Choć w wielu 34 lat byłoby to dla Ciebie porażką. Próbujesz wietrzyć głowę na suto zakrapianych imprezach, lecz nijak Ci to nie pomaga. Szukasz natchnienia bezsennymi nocami podczas długich wędrówek, ale i to nie pozwala Ci osiągnąć celu. A potem ta jedna chwila zmienia absolutnie wszystko, choć może należałoby stwierdzić, że zsyła na Ciebie obsesję. Za radą managerki zasiadasz w komisji castingu na modelkę w niewielkiej firmie. Przez pierwszych kilka godzin okrutnie się nudzisz, ale w pewnym momencie dosłownie razi Cię piorun. Ona. Burza rudych loków okala jej usianą piegami twarz. Nie wygląda jak wybiegowy wieszak, przeciwnie. Ma nieco szersze biodra i kobiecą figurę. Porusza się średnio pewnie - wprawnym okiem zauważasz, że dopiero rozpoczyna karierę. To nieważne. Wracasz do Paryża i odzyskujesz pełnię weny, tylko że zamiast projektów sukien cały czas rysujesz... tę kobietę. Twoją muzę, choć nigdy nie sądziłeś, że i Ty trafisz na ten mityczny byt. Jak sprawić, żeby... była Twoja? 

To był ostatni raz, kiedy się pani obraziła. (...) Nie będzie sobie pani umniejszać. Nigdy. Zrozumiała pani?” 

Jesteś zdeterminowana, by osiągnąć sukces w modelingu z wielu powodów. Po pierwsze, okłamałaś całą swoją hołdującą tradycyjnym wartościom rodzinę, że studiujesz prawo. Gdybyś tego nie zrobiła, zapewne nie pozwoliliby Ci wcale opuścić domu. Naiwnie sądzisz, że gdy będziesz już znana i szanowana w świecie mody, wybaczą Ci to przeinaczenie i fakt, iż nie wróciłaś, by zająć się gospodarstwem. Po wtóre, od zawsze wiedziałaś, że Twoje miejsce jest na wybiegu. Zafascynowana światłem jupiterów i światem wielkich, widziałaś się w pięknej sukni, kroczącą pewnie niczym gwiazdaPóki co przyjaciel pomógł przygotować Ci portfolio i próbujesz swoich sił na pierwszych castingach. Ich rezultaty czy raczej brak sprawiają jednak, że coraz silniej w siebie wątpisz. Nie nosisz najmniejszego rozmiaru, zaś rozliczne piegi nie są standardem. W gorsze dni oglądasz pokazy ulubionego projektanta, dzięki jakiemu w ogóle zaczęłaś interesować się modą. Ach, gdyby tak pewnego dnia pójść wybiegiem w sukni Jean-Pierre'a... Można stwierdzić, że właśnie ta mrzonka dodaje Ci wiatru w opadające skrzydła. A później, pewnego dnia, kiedy już czujesz, że i ta selekcja dla jednego z pokazów zakończy się odprawieniem Cię z kwitkiem, Twoje oczy napotykają jego. Jak to możliwe, że w komisji siedzi ten utalentowany architekt najpiękniejszych kreacji i w dodatku pyta czy może zatrzymać Twoje portfolio? Kiedy kilka godzin później otrzymujesz od niego maila z propozycją pracy w charakterze osobistej asystentki, nie wiesz, co o tym myśleć. Dlaczego zainteresował się akurat Tobą? Jakim cudem miałabyś doradzać mu przy projektach w domu mody czy doborze modeli i szkicach, w dodatku mieszkając w jego prywatnym lokum? Przecież to miało być tylko Twoją bajką, największą mrzonką, która zapewne nigdy się nie spełni... Czy to Twój czas? Ponoć Paryż, do jakiego decydujesz się przenieść i przyjąć posadę u legendarnego projektanta, jest miastem z baśni. Poza tym pozostaje też miejscem miłości ze snów, jeśli tylko się na nią odważysz... 

(...) nie czułam się, jakby to była praca (...). Kiedy człowiek robi to, co mu się podoba, zwykle tego nie odczuwa, a jeśli odczuwa, to w pozytywny sposób.” 

Przyznaję, że “Artful” Leny M. Bielskiej to idealne zamknięcie czteroczęściowej “Serii sensualnej”. Pełne ciepła akordy romansu wyznaczają rytm rozgrywającej się w świecie mody historii, od jakiej nie sposób oderwać się ani na jedną chwilę. Tym razem narrację przejmują naprzemiennie Hazel oraz Jean-Pierre, ostatni z uśmiechająco wykreowanej czwórki przyjaciół. Zwichrowany, oddany sztuce projektant pozostaje osobą niezepsutą, mimo tego, że posiada już spory dorobek twórczy i majątek. Nie jest przy tym również przesadzonym artystą - w jego kreacjach na wybiegach nie chadzają wcale posągowe, anorektyczne piękności. Szuka w ludziach tego specjalnego, nieuchwytnego czegoś, nie odrzucając przy tym nikogo przez domniemane ułomności. Hazel z kolei z dużą dozą godnej podziwu upartości, próbuje zrealizować założony cel i spełnić snute od lat marzenia, niezależnie od tego, jak wiele trudności stanie na jej drodze. Zderzenie tych dwóch światów skutkuje barwną relacją romantyczną, w jakiej znaleźć można również wiele żartów sytuacyjnych (przyznaję, pytanie: “czy zostanie pani moim manekinem?” to mistrzostwo!). Pełen wzajemnego szacunku, uroku i naturalności rozkwit sympatii między tą dwójką obserwuje się z ogromnym uśmiechem na twarzy. Nie braknie jednak także momentów z zawirowań, które gwarantują szybsze bicie serca. Czy zaczątek bajki przemieni się w długoterminową baśń, o tym musisz przekonać się samodzielnie - co definitywnie polecam. Co do minusów, dostrzegam tylko jeden. Na początku książki, zgodnie z obecną, niezrozumiałą modą, widnieje ostrzeżenie przed tym... że w historii występuje nawiązanie do patriarchatu, który nie odpowiada głównym bohaterom. Dziwne zabezpieczenie - i jeszcze bardziej niezrozumiała przestroga. Ostatnią część mojej ulubionej, świetnie podanej serii sensualnej z motywem różnicy wieku pozostawiam z zasłużoną oceną 9/10. A może to jeszcze nie koniec? 😉  

“Albo ludzie akceptują mnie takim, jakim jestem, albo mogą oglądać, jak odnoszę sukcesy pod okiem kogoś innego. (...) To oni mają żałować, że Cię nie wybrali, a nie Ty.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)