Jackie Wullschlager - Chagall - recenzja
Żydowska tradycja ma w sobie coś magicznego. Omszała przeszłymi wiekami, łączy w sobie elementy nowoczesności ze starożytnymi rytuałami, często będącymi wyrazem ścisłego zespolenia życia ze śmiercią. I nic w tym dziwnego, gdyż jako naród Izraelici niejednokrotnie stawali wobec widma całkowitej zagłady. Zarówno w starożytności, jak i w czasach nowożytnych. Niewola egipska, niezwykle krwawo stłumione przez Rzymian powstania w Judei w latach 66-73 n.e., kiedy to całkowicie została zniszczona Świątynia Dawida w Jerozolimie oraz Bar Kochby w okresie 132-135 n.e., skutkujące wypędzeniem z Ziemi Świętej resztek znękanego narodu i jego rozproszeniem po prawie całym świecie. Ekspulsje z Hiszpanii i wielowiekowe prześladowania mniejszości na Zachodzie Europy i nie tylko tam. A najgorsze, czyli Szoah dopiero miało nadejść. Wszystko to odcisnęło się piętnem na jaźni Semitów, którzy musieli liczyć się z ciągłym zagrożeniem. Ale poza obawami, wykształciło ono również coś niezwykle cennego: umiłowanie życia i wszelkich jego przejawów, dostrzeganie piękna ulotnych chwil oraz rzadką umiejętność tkania barwnych marzeń. Nie bez powodu ży*dowskie malarstwo jest bardzo często ekspresyjne i jaskrawe, nasycone bajecznymi kolorami i po prostu radosne. Żywiołowe, a przy tym proste w wyrazie. Obleczone w ludyczną postać, z silnymi elementami folkloru narodu wybranego. Pełno w nim aniołów, bytów nierzeczywistych, ale też przesiąkniętych grozą i działających na wyobraźnię złych duchów, jak choćby upiorna, demoniczna Lilith - pierwsza żona Adama, zbuntowana przeciwko niemu i woli Jahwe. Z nieodłącznym grajkiem wygrywającym na steranych skrzypcach rzewną melodię, w którą zaklęty jest każdy człowieczy los. Z postaciami frunącymi nad ziemią, na której toczy się zwykła krzątanina, w czasie jakiej nie ma miejsca na nostalgiczną tęsknotę za nieodgadnionym i nieosiągalnym. Wszystko to znalazło swój piękny wyraz w powieściach Isaaca Bashevisa Singera oraz obrazach Chagalla - bohatera książki, którą chcę Ci przedstawić.
„Marc Chagall, pionier nowoczesnej sztuki i jeden z największych malarzy figuratywnych tego nurtu, stworzył język wizualny, który umożliwił zapis zarówno wspaniałych, jak i tragicznych wydarzeń XX wieku. (…) W epoce, kiedy wielu wybitnych artystów uciekało od rzeczywistości w abstrakcję, on przetwarzał swoje bolesne doświadczenia i cierpienie w bezpośrednie, proste, a zarazem symboliczne obrazy, przemawiające do każdego człowieka.”
Nikt tak jak Marc Chagall, a tak naprawdę Mark Zacharowicz Szagał, nie potrafił połączyć na płótnach żydowskiego dziedzictwa z elementami magiczno-ludycznymi, tworząc niezapomniane, nasycone kolorami i symbolizmem kolaże obu tych elementów. Urodził się w 1887 roku w niewielkiej wiosce Łoźnie koło Witebska na dzisiejszej Białorusi. Miejscowość zamieszkiwali chasydzi, tworzący mistyczny nurt w łonie judaizmu, co później znajdzie wyraźne odbicie w jego twórczości. W rodzinie się nie przelewało. Dorastał w biedzie, która w tragiczny sposób odbiła się na jego rodzeństwie - z ośmiorga tylko dwoje dożyło starczego wieku. Przed takim samym losem uchroniła go matka, wyraźnie preferująca ukochanego syna i karmiąca go ukradkowo co lepszymi kąskami. Aby zrozumieć, jak silna łączyła ich więź, wystarczy rzucić okiem na obraz “Matka przy piecu”. W oczy rzuca się jej władcza, dumnie wyprostowana postać o twarzy rozświetlonej jasnym płomieniem, jaki tworzy wokół jej głowy aureolę. Stojąca obok mikra i prawie przeźroczysta postać ojca wydaje się zupełnie bez znaczenia - widać, że to człowiek słaby i podporządkowany. Ponieważ od najmłodszych lat Chagall zdradzał predylekcje do malarstwa, jeszcze w gimnazjum zaczął pobierać nauki u Jehudy Pena, który dysponował własną pracownią i w dużym stopniu stał się zastępczym ojcem - wzorem, którego chłopcu tak bardzo brakowało. Gdy osiągnął wiek męski i skończył 19 lat, wyjechał do Petersburga, gdzie podjął naukę w Szkole Carskiego Towarzystwa Upowszechniania Sztuki. W 1908 roku namalował pierwsze znaczące dzieło, zatytułowane “Śmierć”. Widać na nim scenę przedstawiającą ży*dowski rytuał przygotowania zmarłego do pogrzebu. Jej centralnym punktem jest ciało w trumnie, którą otaczają klęczące postacie pogrążone w żałobie i wznoszące modły. Wszystko rozgrywa się w ciemnym pomieszczeniu, zapewne synagodze, a mrok pełni symboliczną rolę granicy oddzielającej świat żywych od krainy zmarłych. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. W 1910 roku Chagall otrzymał stypendium, które umożliwiło mu wyjazd do Paryża, gdzie związał się z grupą malarzy skupioną wokół Montparnasse, wyraźnie preferując awangardystów. Poznał tam Guillaume Apollinaire’a, który - zachwycony jego umiejętnościami - wiosną 1914 „załatwił” mu pierwszą wystawę prac w sławnej berlińskiej galerii „Der Sturm”. Okazała się sukcesem. Potem wyjechał do Rosji, w której przebywał do 1922 roku. Został zmuszony do jej opuszczenia z powodu pochodzenia oraz zbyt mało entuzjastycznego podejścia do idei światowej rewolucji. W 1935 roku zawitał do Polski a dwa lata później otrzymał obywatelstwo francuskie. Uciekając przed Holocaustem, w 1941 roku wyjechał do USA. Zakończył swoje burzliwe i dramatyczne życie w roku 1985 jako artysta spełniony i niebywale wszechstronny. Poza malarstwem parał się także poezją, rzeźbą, ceramiką i tworzeniem witraży. Nie udało mu się tylko jednego - odwiedzić ukochanych stron dzieciństwa, za którymi tęsknił bez ustanku.
„Chagall, wielki artysta i zatwardziały egoista, miotał się jak oszalały, próbując przypomnieć sobie: Mój Witebsk i czasy, gdy przemierzałem jego ulice, sunąłem nad dachami i kominami, myśląc, że jestem jedyny w mieście i że wszystkie dziewczyny na mnie czekają, groby na starym cmentarzu słuchają mojego głosu, a księżyc i chmury podążają za mną, i wraz ze mną skręcają za róg, by wejść w kolejną uliczkę.”
Dlaczego Chagall stał się sławny? Powodów jest bardzo wiele. Był twórcą niewątpliwie wybitnym, który przemawiał obrazami do najgłębiej ukrytych okruchów człowieczej duszy i serca. Aby w pełni to zrozumieć, warto spojrzeć na mój ulubiony i jednocześnie bardzo dla niego charakterystyczny obraz „Nad miastem” z 1918 roku. Widać na nim Chagalla szybującego wraz z ukochaną nad wyraźnie wschodnim miasteczkiem, najpewniej Witebskiem, który wszak darzył nieutuloną miłością. Wszystko rozgrywa się jakby w sennej marze i nasycone jest wspaniałą kolorystyką. Mężczyzna troskliwie obejmuje dziewczynę i unosi się nad jaskrawymi, bajkowymi domkami. W ucieczce od zmartwień i przytłaczającej miałkością prozy życia - pełnego zgiełku, tęsknot i udręki. Nie bez powodu postać odwraca głowę od ziemskich widoków i patrzy w przestworza, jakie przyciągają bezmiarem. To pięknie uwidoczniony exodus od codzienności w krainę wolności i nieskrępowanych uczuć, przedstawiony w sposób chwytający za każde serce, któremu nie są obce marzenia i odraza do przyziemności. Chagall przeszedł do historii jako malarz prowincjonalnego, żydowskiego świata, który ukazywał w niezwykle nostalgiczny sposób, tęskniąc za krainą, jakiej nie mógł już ujrzeć.
Na zakończenie słowa utworu Wojciecha Młynarskiego, który w nierównany rekapituluje istotę jego twórczości Chagalla: „Tych miasteczek nie ma już / Pokrył niepamięci kurz / Te uliczki, lisie czapy, kupców rój / Płotek z kozą żywicielką / Krawca Szmula z brodą wielką / Co jak nikt umiał szyć ślubny strój / A zakochane oczy lśnią / Otula się liliową mgłą / Zapomniany świat i płynie, płynie w dal / Z kogucim i baranim łbem / Na białej chmurze ginie, hen / Tak jak malował pan Chagall”
„U niewielu malarzy życie i sztuka splatały się tak nierozerwalnie. Twórczość Chagalla i jego codzienność koncentrowały się wśród trzech tematów: judaizmu, Rosji i miłości, czyli (…) na niezmiennym zainteresowaniu ludzkości religią, poczuciu społecznej i uczuciowej przynależności oraz erotyce.”
„Chagall” to napisana przez Jackie Wullschläger biografia totalna uznanego i bardzo specyficznego artysty, który odcisnął niezatarte piętno na europejskim malarstwie oraz sztuce jako takiej. Ta propozycja literacka imponuje nie tylko ilością stron, których jest ponad sześćset, ale przede wszystkim sposobem wyrazu. Autorka za pomocą obrazowego stylu pisarskiego wznosi spiżowy pomnik fascynującej postaci, nie ukrywając rys i niedoskonałości. Ukazuje Chagalla takim, jakim był dla tych, którzy mogli przyglądać mu się z bliska. Nie stroni przy tym od krytycznych osądów wad charakterologicznych - zwłaszcza daleko posuniętego egoizmu i znacznego stopnia uwielbienia dla siebie samego. Jednak z tych wszystkich małości, od jakich nie jest wolny żaden człowiek, wyłania się obraz artysty skończonego, żyjącego sztuką i dla niej. Mężczyzny, który z czułością kochał kobiety i los, jaki prowadził. Tęskniącego za czasami i krainą dzieciństwa, które niemiłosiernie mitologizował w umyśle i wspomnieniach. Dawał temu wyraz w pięknych obrazach, przepojonych żydowskim folklorem i głębokim symbolizmem. Ukazywane kubistyczne człowiecze figury nieodmiennie wpisane były w feerię jaskrawych, nasyconych barw. Subtelnymi pociągnięciami pędzla Chagall wyczarowywał świat dawno już zaginiony - pełen chasydzkich miasteczek, wsi i przysiółków, rabinów, cadyków oraz przydrożnych grajków. Wołał też o sprawiedliwość i refleksję nad losem mordowanych i prześladowanych pobratymców, jak w przejmującym „Białym ukrzyżowaniu” na którym widać płonące domy i synagogi, nad jakimi wznoszą się rozpaczliwie dusze zabitych - zakrywające oczy, by nie widzieć wszystkich tych potworności.
Autorka wnikliwie prowadzi czytelnika po meandrach życia Chagalla - z wielką drobiazgowością pochyla się nad każdym istotnym elementem. Tego rodzaju szczegółowość budzi szacunek. Dzięki niej czytający otrzymuje pełen obraz losów malarza - we wszystkich aspektach. Nawet tych, wydawałoby się mało znaczących. A jednak to najczęściej one składają się na spójny, bynajmniej nie wyidealizowany wizerunek czyniony sugestywnym słowem. Styl Pisarki można określić jako literacki - żywy, niekoniecznie wolny od podziwu, ale też nierzadko sceptycznego podejścia do postaci artysty. Daleko mu do naukowego zadęcia i sztywności wielu publikacji tego rodzaju. Pracę czyta się niczym pasjonującą powieść. Co cenne, losy Chagalla zespolone są z szeroko opisaną panoramą ówczesnych wydarzeń historycznych i zachodzących przemian kulturalno-społecznych. Pozwala to na pełniejsze zrozumienie jego postaci. Uzupełnieniem narracji są interpretacje dzieł, wyjaśniające ich przesłanie oraz technikę wykonania. Jeśli istnieje biografia bliska ideału, z pewnością książka Jackie Wullschläger jest jej ucieleśnieniem. Świetna robota! Podobnie jak okładka, która przyciąga wzrok, liczne zdjęcia i reprodukcje dzieł artysty oraz obszerne przypisy i bibliografia. Łyżeczką dziegciu w tej beczce miodu jest brak kolorowych ilustracji. Wadę tę można jednak w dobie powszechnego dostępu do Internetu można łatwo zniwelować. 9/10
„Chagall wyrwał się z biednego, zamkniętego środowiska swego dzieciństwa, by później odtworzyć je w scenach, z którymi już zawsze będzie kojarzony: obrazkach z życia rosyjsko-żydowskiego miasteczka z końca XIX wieku, pełnych drewnianych chat i synagog, skrzypków i rabinów. Z łatwością przyswoił sobie wszystkie estetyczne prądy swoich czasów, aby rozwinąć radykalny, oryginalny styl - wykreowane przez niego uniwersum łączące codzienną rzeczywistość sztetlu ze światem wyobraźni wyraża zarówno stratę, jak i cud przetrwania.”

0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)