Philippe Boxho - Rozmowa z denatem - recenzja
Gdy już technicy kryminalistyki zabezpieczą wszystkie możliwe ślady na miejscu znalezienia ciała denata, wówczas pojawia się on - mistrz ceremonii, od którego w znacznym stopniu zależy dalsze postępowanie policji oraz prokuratora w danej sprawie. Lekarz sądowy, jego bowiem mam na myśli, odgrywa ogromną rolę w stwierdzeniu, czy doszło do popełnienia przestępstwa, czy też okoliczności śmierci nie budzą podejrzeń i wykluczony jest udział osób trzecich. Do jego zadań należy obdukcja, czyli oględziny zwłok. Ich celem jest wstępne zbadanie ciała i sporządzenie raportu, w jakim przedstawione zostaną obrażenia poszkodowanego i wskazanie ich prawdopodobnej przyczyny. Odpowiada on także za pobranie odpowiednich materiałów do przeprowadzenia badań diagnostycznych. Oczywiście zajmuje się także sekcjami zwłok, gdy te zostaną już przewiezione do prosektorium. Służą one ustaleniu przyczyny zgonu, a ich wyniki stanowią niezwykle ważny materiał dowodowy przed sądem karnym. Jak każdy ekspert, także lekarz sądowy musi wykazywać się odpowiednimi kwalifikacjami. Aby je zdobyć, musi ukończyć sześcioletnie studia medyczne a potem odbyć trzynastomiesięczny staż oraz pięcioletnią naukę w ramach specjalizacji z medycyny sądowej. Tę ostatnią kończy państwowy egzamin specjalistyczny w dwojakiej formie - praktycznej, polegającej na analizie przypadku na podstawie akt i dokumentacji medycznej i przeprowadzeniu sekcji zwłok oraz ustnej. Podobną drogę przeszedł pochodzący z Belgii Philippe Boxho, dla którego praca lekarza sądowego stała się prawdziwą pasją. Cieszy się wielkim uznaniem ze strony organów ścigania swojego kraju jako ten, który niejednokrotnie w decydujący sposób przyczynił się do rozwiązania tajemnic często spektakularnych zbrodni. W “Rozmowie z denatem” opisał wiele spośród nich...
„Najbardziej pasjonujące jest dla mnie poszukiwanie śladów i wskazówek, wszystkiego, co pozwala po raz ostatni dopuścić do głosu umarłego i uważnie wysłuchać tego, co ma do powiedzenia, innymi słowy - sprawić, żeby przemówił.”
Jak w każdym zawodzie, także w przypadku medycyny sądowej istnieją ściśle określone rytuały, których nienaruszalność oraz ścisłe przestrzeganie zapewnia najwyższą skuteczność podejmowanych działań. Z ciałem więc, poza przypadkami, które dalece odbiegają od normy, postępuje się zawsze tak samo. Czynnością wstępną są oględziny, przy czym bardzo ważne jest, aby zostały dokonane w takim stanie oraz pozycji, w jakich zmarłego odnaleziono. Najpierw uważnie się ogląda się całe ciało, by powierzchownie stwierdzić, co mogło być przyczyną zgonu. Jeśli rzuca się ona w oczy, lekarz sądowy niezwłocznie przerywa czynności i powiadamia laboratorium kryminalistyki, które wysyła przedstawicieli w celu zdjęcia i zabezpieczenia wszystkich możliwych śladów. Jeśli konieczne jest przeprowadzenie bardziej szczegółowej lustracji, wówczas denata ostrożnie rozbiera się do naga i ogląda miejsce po miejscu. Oczywiście wszystko to jest szczegółowo opisywane w protokole, w którym wskazuje się wszelkie obrażenia oraz podaje ich interpretację. W razie stwierdzenia zbrodni, miejsce jej popełnienia dzieli się na trzy strefy. Główną - w której znajdują się zwłoki, drugą - zaraz za nią oraz położoną dalej, czyli trzecią. Do pierwszej wkraczają technicy kryminalistyki, przypominający wyglądem kosmonautów. Ubrani są bowiem od stóp do głów w kombinezony ze specjalnej tkaniny, która nawet po rozdarciu nie pozostawia włókien ani nie przyciąga mikrośladów. Na głowie noszą czepek, którego zadaniem jest uchronienie przed rozsiewaniem włosów, których przeciętny człowiek traci mniej więcej sto dziennie. Pozostały rynsztunek to para rękawiczek, zapobiegających pozostawianiu linii papilarnych oraz maska zatrzymująca kropelki śliny - nośnik DNA. Ich zadaniem jest zabezpieczenie wszelkich materiałów mogących wskazać sprawcę. Pobiera się odciski, a także za pomocą specjalnych taśm samoprzylepnych zdejmuje z ciała inne ślady. Znajdujący się na nich klej zbiera na sobie wiele przydatnych informacji, które potem analizuje się w laboratorium. W tym czasie w drugiej strefie tłoczą się policjanci i prokurator, którzy czekają na swoją kolej. Do trzeciej dopuszcza się wyłącznie bliskich zmarłego. Wbrew pozorom, sekcje przeprowadza się rzadko i tylko wtedy, gdy okoliczności śmierci budzą wątpliwości lub stwierdzono, że nastąpiła ona wskutek popełnienia przestępstwa.
„W Belgii autopsji poddaje się 0,2 procent zmarłych, podczas gdy średnia europejska wynosi od jednego do dwóch procent. Z tego powodu wiele zabójstw pozostaje niewykrytych (…).”
Sama czynność nie należy do zbyt krwawych, gdyż płyny ustrojowe nie krążą w martwym już ciele. Kładzie się je na brzuchu, po czym wykonuje cięcie skalpelem od karku aż do pośladków, a potem tylną stroną nóg do pięt. Ostrożnie oddziela się palcami skórę, aby odsłonić mięśnie, które lustrowane są w poszukiwaniu obrażeń. Potem przychodzi czas na głowę. Ostrze prowadzi się od ucha do ucha (mrrrr... 😉) i odsłania czaszkę, jaką otwiera się za pomocą piły do gipsu. Kolejnym krokiem jest wyjęcie całego mózgu i dokładne zbadanie jego kondycji. Ostatni etap to cięcie na kształt krzyża -wzdłużnego od brody po sklepienie łonowe oraz poprzecznego od ramienia do ramienia, po to by dokonać analizy stanu narządów wewnętrznych. Wszystko to jest filmowane i opisywane. Tak właśnie wygląda praca lekarza sądowego od strony stricte technicznej. Jednak jej najbardziej fascynującym przejawem jest uczestniczenie w czynnościach śledztwa i wpływanie na jego wynik, przy czym niejednokrotnie trafiają się przypadki, o jakich nie śniło się nawet filozofom. Do najciekawszych należy przypadek niezwykle zdeterminowanego samo*bójcy, który postanowił skrócić swoje dni na tym padole łez przy pomocy karabinu. Oparł go o klatkę piersiową, celując wylotem lufy w samo serce. Ponieważ jednak broń była długa, nie był w stanie dosięgnąć do spustu. Aby sobie to umożliwić, poprawił jej położenie na ukośne. W ten sposób organ, który podobno odpowiada za powstanie uczucia miłości, zszedł z linii celowania. Nieszczęśnik zdążył oddać do siebie aż… czternaście strzałów, zanim umarł z powodu licznych ran lewego płuca i upływu krwi. Podobnie „malownicza” jest historia pewnego mężczyzny, który wyszedł do lasu na spacer z psem. Ponieważ długo nie wracał, żona udała się na poszukiwanie zguby. Odnalazła ją w kałuży krwi. Lekarz sądowy stwierdził głębokie cięcie szyi, które prawie oddzieliło głowę od ciała. Największe zdumienie budził fakt, że sprawca musiał dysponować ogromną siłą, gdyż posłużył się narzędziem zbrodni tylko raz. Wykluczyło to kobiety, a więc także połowicę, z grona potencjalnych podejrzanych. Czynności policji nie przynosiły żadnych rezultatów, więc zwołano w końcu naradę, na której postanowiono dokonać ponownych oględzin miejsca zbrodni a przy okazji znowu porozmawiać z jedynym sąsiadem denata, który widział go, gdy opuszczał dom. Podczas gdy technicy wykonywali swoją pracę, lekarz sądowy wdał się ze starszym już panem w pogawędkę. Dowiedział się przy tym, że feralnego dnia przycinał on trawę przy pomocy niewielkiego traktorka ze sporym ostrzem w podwoziu, które połamało się w trakcie pracy. I wtedy doktor doznał olśnienia, jakie potwierdziły czynności śledcze. Okazało się, że stal trafiła na wystający kamień, a uderzenie odłamało jej spory kawałek, który z ogromną siłą poszybował w dal, kończąc podróż głębokim wbiciem w znajdujące się w dużej odległości drzewo. Pech chciał, że po drodze napotkał szyję zmarłego, co nie skończyło się dla niego dobrze...
Więcej ciekawostek w treści książki. Przytoczone opisałam pobieżnie i skrótowo, aby rozbudzić Twoją ciekawość. Autor w trakcie kariery uczestniczył w rozwiązywaniu wielu zagadek kryminalnych, nie wyłączając badania prawdziwej przyczyny zgonu króla Belgii Alberta I w 1934 roku podczas wspinaczki górskiej, która obrosła wieloma spekulacjami i teoriami spiskowymi. Miłośnicy mroczności będą w siódmym niebie - takie przypadki spod ciemnej gwiazdy to złoto. 😉
„Medyczno-sądowe elementy wszystkich historii są autentyczne - człowiek to istota o wielkiej wyobraźni, niczego nie trzeba więc zmyślać.
„Rozmowa z denatem” Philippe Boxho to fascynujący i dla niektórych pewnie także inspirujący 😉 przewodnik po pracy lekarza sądowego. Autor opisuje szczegółowo tajemnice zawodu, odsłaniając przed czytelnikiem jego makabryczną „kuchnię”, także od strony czysto technicznej. Zainteresowany znajdzie w nim procedurę wykonywania sekcji zwłok, postępowania z ciałami w trakcie śledztwa czy sposoby zbierania i zabezpieczania śladów. Szczególnie intrygującą warstwę narracji stanowią anegdotyczne przypadki - nieodłączna część takiej pracy czy ciekawe relacje z najbardziej zaskakujących i dziwnych samo*bójstw oraz zbrodni - także tych, które nigdy nie zostały wyjaśnione. Wnikliwy czytający nie uchroni się od egzystencjonalnych rozważań. Do czego zdolny jest człowiek, gdy wpadnie na pomysł wyeliminowania bliźniego z grona żyjących? Jak wielką wyobraźnią dysponuje w tym zakresie? Czy śmiercionośna pomysłowość gdziekolwiek się kończy? Nadmienię także, że uznaję za fascynujący uznaję jeden z rozdziałów, w którym Autor toczy wywód tak, jakby przeprowadzał sekcję zwłok Chrystusa. Na podstawie opisów Ewangelii oraz Całunu Turyńskiego, którego autentyczności, co ciekawe, nie podważa. Szczególne wrażenie robi drobiazgowy opis mechanizmu strasznej śmierci na krzyżu. Pisarz nie ukrywa także, jak wielkim obciążeniem dla psychiki jest bycie lekarzem medycyny sądowej. Co istotne, Boxho pisze ze swadą i zrozumiale dla laika. Dzięki temu książkę czyta się ciekawie a przytoczone opisy działają na wyobraźnię i zapadają w pamięć. Dodałabym, że i inspirują, ale... 😉 7/10 - Dexter lubi to.
„Sala sekcyjna nie jest miejscem smutnym. (...) Opowiadamy sobie dowcipy, żartujemy, czasem nawet śmiejemy, ale nigdy ze zmarłego, który leży na stole sekcyjnym.”

0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)