Adam Ciesielski - Szach i krew VI - recenzja
Było cicho i spokojnie, aż tu nagle... jak Adam Ciesielski w szóstej części pisanej w aktach na platformie Wattpad serii nie zaserwuje czytelnikowi zwrotu akcji... Ach! Uprasza się o spokój - chyba nie sądziłeś, że zakończę pierwsze zdanie inaczej. 😉 Dodałabym, iż co złego, to nie ja, ale z tym zapewne spora część osób mogłaby polemizować. A z terrorystami mojego pokroju się nie dyskutuje. 😉 Nie czyni się też tego ze złowieszczym alter ego, które w poprzednim tomie cyklu teoretycznie zostało spopielone. Cóż jednak fantastyczni bohaterowie mieliby począć bez nawracającego uparcie niczym nocna mara horroru? Jak się okazuje... nie mogę Ci tego zdradzić, jako że byłby to definitywny spojler. Nie śmiem odebrać Ci przyjemności zaskoczenia, która ogarnie Cię, kiedy tylko zajrzysz do “VI” - a zaręczam, iż będzie duża. Wraz z każdym następnym “odcinkiem” warsztat młodego Pisarza ewoluuje. Choć od początku cechował się bezbłędną dynamiką i dbałością o detale, a także barwnymi opisami - zyskuje jeszcze większej ogłady i literackiej dojrzałości. Tym razem wydarzyło się także coś, na co skrycie liczyłam - i bardzo czekałam. Odstępując na moment od naczelnych postaci Katie i Jacoba, którzy udali się wraz z córką na definitywnie zasłużony “urlop” po pięciu latach jazdy na szalonym rollercoasterze, zwanym życiem, Pisarz przybliżył odbiorcom sylwetki poboczne. Paczka przyjaciół, której wszyscy członkowie są nader charakterystyczni, w końcu zyskała większe miejsce w narracji - i przy kilkukrotnie mnie zaskoczyła. Nie przewidziałam ani jednego z plot twistów, co jako literacki wyjadacz szczególnie cenię. Szósta sztuka Autora ma zaledwie 68 (!) stron... na których dzieje się tyle, co w znacznie obszerniejszej opowieści. Jako zwichrowany posiadacz ADHD wręcz klaszczę takiemu tempu. Gwarantuje ono zresztą, że czytający nawet nie pomyśli o tym, by przerwać lekturę. Czy to mój ulubiony tom serii? Bez dwóch zdań może konkurować z pierwszym, jaki dotychczas pozostawał prywatnym faworytem.
Ścieżką halucynacji semantycznych, zwanych recenzjami oraz wizualizacji, czyli dedykowanych danej książce zdjęć lub grafik, kroczę już (na tym profilu) od ponad pięciu lat. Ogólnie zebrałoby się kilkanaście - lecz muszę Ci się do czegoś przyznać. Jeszcze nigdy nie miałam okazji opowiadać historii o tylu tomach tej samej historii! To zatem pewne wyzwanie nawet dla kogoś, kto pamięta jeszcze, jak wyglądał Tołstoj, gdy był młody. Och, te dyskusje... Aby nie zdradzić na temat “Szach i krew - VI” zbyt wiele, nie uczynię Cię bohaterem linii fabularnej. Nadmienię zaś, dlaczego warto kibicować Ciesielskiemu i poznawać następne części wilczo-człowieczej gawędy. Abstrahując od faktu, że z postaciami zżyłam się już niczym z ulubioną Grinchobluzą, Pisarz udowadnia, że cechuje się dużą finezjo-fantazją. Jego pomysły na zwroty akcji nie do przewidzenia wydają się wręcz nie mieć końca, co jest godne podziwu. W “Szóstce” pojawia się także jeden z moich ulubionych motywów - kradzież cennego artefaktu. Zuchwałej, kompletnie niezauważony, dokonuje jegomość, którego można uznać za fanatyka-psychopatę - tak zapatrzonego we własną misję, że aż ślepego względem konsekwencji dokonanych wyborów. Jak to u Autora bywa, rozpoczyna się całkiem sielankowo, ale jego fan wie już doskonale, że to tylko sympatyczne, bo pierwsze akordy przyszłej tragedii. Niebezpiecznej, krwawej, szalonej - takiej, jakie lubi się najbardziej. Przynajmniej, jeśli się ma siedem osobowości i jest jak ja w prostej linii potomkiem Lucyfera. 😉 Kolejnym novum jest zakończenie. Uprzednio raczej domykane zgodnie z oczekiwaniami większości, tym razem pozostawia nuty strachu zawieszone... Mrr, horror style! Zatem owszem - liczę na to, że już niedługo przed moimi oczami zmaterializuje się siódemka. Czy szczęśliwa? Okaże się. Jej poprzedniczkę, to jest VI część serii “Szach i krew”, pozostawiam z mocną notą 8/10 - z ukłonem w kierunku dziewiątki! A teraz, aby podobnie mnie niematematycznym zmyć przykre, cyferkowe wrażenia z jaźni, garść cytatów, które uważam za najlepsze w recenzowanym tomie sztuki. I to takiej, jaka nieustająco trzyma bardzo dobry poziom! Oby tak dalej.
“Krew. Kość. Serce. Cień. (...) Cztery filary... a każdy musi zostać złożony w miejscu narodzin. Na stole obok leżało kilka rzeczy: zardzewiały nóż myśliwski, czaszka niewielkiego zwierzęcia, garść zasuszonych roślin i mała fiolka z zakrzepłą już krwią. Ale brakowało więcej - o wiele więcej.”
“Wieczorami zapalał świece, siadał po turecku na podłodze i czytał fragmenty rytuału na głos. (...) Jeszcze trochę... Jeszcze kilka dni, a Ona powróci. Wtedy świat zobaczy, kto ma rację.”
“Jeszcze trochę, moja królowo. Jeszcze trochę, a świat znów usłyszy Twój szept.”
“Wiedzieli jedno - rozpoczyna się polowanie, ale to oni są zwierzyną, która musi udawać myśliwych.”
Czujesz tę obsesję? Wiem, że też ją lubisz. 😉
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)