Vera Buck - Domek na drzewie - recenzja
W tym domku na drzewie dziecięce marzenia przeradzają się w koszmary, a zamiast zabawek znajdują się w nim separowani od społeczeństwa więźniowie. Nie ma ulubionych przekąsek - są ochłapy jedzenia, które umożliwiają przetrwanie a wcześniej najczęściej zostały pod przymusem upolowane. Brak w nim wielobarwnych okien, pomalowanych kiedyś z rodzicem lub przez niego w formie niespodzianki. Świat zewnętrzny i zimno separuje od pomieszczenia zawieszona przy pozostałościach szyby płachta materiału. Deski butwieją i próchnieją, wpuszczając między siebie ziąb i wiatr, przed którymi nie sposób się ochronić. Nie, kiedy do dyspozycji ma się podartą, cienką szmatę, miast ulubionego koca. Położony w malowniczym zakątku Szwecji, ustronny las przywodzi do domku straszniejące nocą cienie, kiedy tylko zaczyna robić się ciemno. A warto Ci widzieć, że nie jest to taki mrok, jaki sam znasz; taki, po jakim zawsze wychodzi słońce, które rozświetla dnie. To nieprzenikniona czerń, złożona z najbardziej przerażających bytów - szczególnie, jeśli ma się kilka lat. Ożywają i dołączają do upiornego spektaklu sprowokowanego przez wszechobecne drzewa, których gałęzie wydają się zawodzić, gdy tylko powietrze mocniej drgnie. Jeśli chciałoby się uciec z domku na drzewie i wrócić na powierzchnię, do żywych, należałoby użyć zwisającej z niego drabinki i starać się nie dać się zabić, gdy któryś z poniszczonych stopni w końcu się załamie. Nie można jednak podjąć i tej straceńczej próby, gdy jest się uwięzionym łańcuchem, którego koniec ten Zły Człowiek przyczepił do zamontowanego w podłodze koła. Myślisz o tym czasem, choć nie znasz już, a może tylko zapomniałaś, poprzedniej rzeczywistości. Dawnej rodziny, bycia dzieckiem, jakie coraz bardziej rozmywa Ci się na konturach. Ten Pan uczy Cię, jak być silną i mówi, że bez niego byś nie przetrwała. Dał Ci nowy dom. Twój własny domek na drzewie. Twoje piekło.
“(...) jest dużo mroku. Nie taka idylla jak tutaj. To światy dostępne tylko dla dzieci, zamykające się przed dorosłymi, którzy już dawno temu utracili taki wymiar fantazji.”
Nigdy się nie spodziewałeś, że pewnego dnia wrócisz do miejsca, w którym spędziłeś najszczęśliwsze okresy własnego dzieciństwa. Dom dawno nieżyjącego dziadka stał się Twoją własnością, a rzeczywistość ułożyła się tak, iż Twoja żona obecnie najchętniej wyjechałaby na koniec Ziemi, by uciec przed tajemnicami przeszłości. Wasz pięcioletni synek Flynn uznaje przeprowadzkę do szwedzkiego Västernorrlandu, małego i okolonymi lasami skraju świata, za niesamowitą przygodę. Tobą z kolei targają najróżniejsze uczucia, spośród których części nie potrafisz nawet nazwać. Jak to jest, po tak długim czasie, stanąć znów na progu tego naznaczonego upływem chwil, zniszczonego pokoju, w jakim dziadek opowiadał Ci magiczne historie? Dotknąć żyłki do wędki, z którą chodziliście nad jezioro? Wykąpać w wodzie, w jakiej choć przez chwilę czułeś się beztrosko? Twój ojciec nie miał dla Ciebie tyle miłości, może nawet nie miał jej wcale. Dziadek był natomiast tak wyjątkowy, jak tylko kochany dziadek może być. Myślisz zresztą często, że to dzięki niemu taki z Ciebie gawędziarz z niczym nieograniczoną fantazją i umiejętnością tworzenia opowieści. Zawodowo zajmujesz się pisaniem magicznych książek dla dzieci, niejako oddając mu hołd wykonywaną profesją. Nora jako żona stanowi Twoje całkowite przeciwieństwo. Nie cierpi, kiedy wymyślasz, jak to określa, niestworzone historie, a nawet tego, że często przekazujesz je Flynnowi. Kiedy syn o coś pyta, woli przedstawić mu rzeczywistość w naukowym ujęciu. Próżno szukać w tym miejsca na kreowanie iluzji wyobraźnią czy... głębszych uczuć. Kochasz ją, choć bywa, że wydaje Ci się beznamiętna. Jak gdyby planeta, zamiast z możliwości i barw, składała się z tez i powagi. Może dlatego jesteś ulubionym rodzicem Flynna - poświęcasz się jego wychowaniu bez reszty, tulisz go do snu bajką i masz nieskończone pokłady cierpliwości. I może nawet Nora pożałuje tego, że tak mało się o Was troszczyła, gdy pewnego wieczora Flynn wybierze się na zabawę do lasu i zaginie. Wtedy, kiedy może być na to za późno...
“Zimowy las to złe miejsce. Nikt mu nie umknie, niezależnie od tego, jak bardzo będzie walczył. Komu się to nie uda, zanim zapadnie noc, temu się to nie uda już nigdy, gdyż między drzewami czai się zimno, starsza siostra śmierci.”
Wolałabyś dalej pracować nad niezrozumianymi przez absolutnie nikogo badaniami niż wrócić do rodzinnego domu. Na życzenie ojca przerwałaś je jednak, aby odciążyć go w zajmowaniu się Twoim bratem, który po wypadku jest całkowicie niesprawny. Spadł ze skał podczas wspinaczki, czego skutkiem pozostaje uzależnienie od innych po złamaniu najważniejszych kręgów kręgosłupa. Komunikuje się ze światem zewnętrznym za pomocą specjalnej tablicy i mrugania oczami. Ty zaś myślisz gorzko, że szkoda, iż nie uwolnił Was całkowicie od ciężaru swojej obecności. Czy to bezduszne? Byłoby, gdyby nie wszystkie wspomnienia, jakie przez niego naznaczyły Cię w dzieciństwie. Miał być Twoim przewodnikiem i opiekunem, a stał się oprawcą. Pamiętasz swąd podpalanych warkoczy, ślady kopniaków na ciele, bandę koleżków, którą skrzyknął, by pomogli się nad Tobą znęcać. Twojego świętej pamięci kota, jakiemu... Dość. Teraz to on jest od Ciebie zależny - a karma może czasem jednak wraca. Kiedy musisz uciec z zatęchłego pokoju brata, idziesz do lasu i szukasz kolejnych trucheł zwierząt, które zanosisz później do szopy za domem. Od dziecka zafascynowana śmiercią i procesami, jakie po niej zachodzą, obserwujesz rozkład i inne rzeczy, o których Twój ojciec nie chce nawet słuchać. Choć jesteś po doktoracie, marzy Ci się dokonanie prywatnych odkryć. W tej chwili badasz chociażby kolor liści na drzewach, pod jakimi znajdują się martwe elementy - jesteś zdania, że przyroda potrafi wskazać zwłoki, jeśli się jej odpowiednio bacznie przygląda. O Twoich nietypowych talentach dowiaduje się policja, która bezskutecznie poszukuje zaginionego w okolicznym lesie, pięcioletniego syna Henrika i Nory. Uważają, że z Twoją pomocą może uda im się odnaleźć chłopca na czas - i to żywego. Choć początkowo jesteś temu przeciwna, przyjmujesz zlecenie. Malowniczy Västernorrland staje się sceną zbrodni, tragedii, oszustw i pełnych niedomówień kłamstw. Z domku na drzewie wyłaniają się zaś cienie - ostatni widzowie upiornego spektaklu, przytuleni do minionych zjaw. Może przeszłość zawsze jest tylko iluzją?
“To, kim nie jesteśmy, stanowi dużą część nas samych. Lepiej to jak najszybciej odkryć, zamiast tylko wciąż próbować spełniać czyjeś oczekiwania.”
Okładka oddziałuje na wyobraźnię czytelnika - i nie inaczej jest w przypadku genialnego projektu dla książki “Domek na drzewie” Very Buck. W jaźni dziecka mogą rozgrywać się przedstawienia rodem z bajkowych snów lub ciemniejących koszmarów. Taki dualizm prezentuje również fabuła najnowszej książki Pisarki - skrzyżowania sennej narracji o szwedzkiej krainie pośród lasów z dramatami, naznaczającymi więcej niż jedną rodzinę. Idylla, którą główni bohaterowie próbują zmaterializować na początku opowieści bardzo szybko przeradza się w tragedię. Poszukiwania dziecka wiodą zaś głęboko do przeszłości, w jakiej nic tak naprawdę nie było tym, za co uchodziło. Jestem pod wrażeniem tego, jak malowniczo niemiecka Autorka przedstawiła realia terenów położonych na uboczu Szwecji. Niezbadana dzikość jest świetną areną do potyczek dobra ze złem. Motyw zaginięcia małoletniego zestawiony z losami tajemniczego domku na drzewie na przestrzeni wielu lat Buck serwuje zmyślnie i oryginalnie, mimo tego, że nie jest to powieść, która cechuje się dużą dynamiką. Utkana z emocji i krzywd oraz podana naprzemiennym głosem kilku bohaterów, na swój sposób hipnotyzuje odbiorcę, co cenię. Zastrzeżenia mam właściwie tylko do dwóch kwestii. Myślę, że badania Rosy mogłyby zostać potraktowane mniej szczegółowo, jako że wielokrotne czytanie o procesach rozkładu trucheł w naturalnym środowisku nieco nużyły mnie detalicznością. Poza tym, tłumacz skrzywdził mój wzrok, fundując mi “obieżyświatkę” i - o zgrozo! - “nurkinię”. Kaleczenie języka, które zawsze będzie mnie boleć. Te nieznaczne wady nie zaburzają jednak odbioru “Domku na drzewie” jako bardzo dobrej książki. Trochę thrillera, kryminału i dramatu rodzinnego, którego akty i sceny rozgrywają się w miejscach tak mrocznych, że aż sam diabeł pragnąłby szeptać tam dobranoc. I pewnie wciąż zastanawia się, jakimi koszmarami utkać jeszcze ów mityczny domek, nieistniejące Bullerbyn. 7/10
“(...) historie to wspólne przeżycie. (...) Dobry bajarz więcej słucha niż opowiada, zwłaszcza tego, co chce usłyszeć jego publiczność.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)