Jadwiga Majda - Kto mi dał skrzydła i skrzela - recenzja

by - 19:15:00

Dziś nastał wielki dzień - od dawna oczekiwany przez Ciebie i Twojego brata Gabriela. To głównie jego święto, choć je dzielicie. Od śmierci matki Wasza bliźniacza więź stała się jeszcze silniejsza. Znacie wszystkie swoje myśli, pragnienia i marzenia a emocje odczuwacie prawie jak jeden organizm. A będzie ich wiele. W końcu Wasz ojciec Bruno Polanowski właśnie dzisiaj, na oficjalnej uroczystości, dokona aktu przekazania władzy swojemu synowi, który dwa dni później obejmie pełnię rządów nad Visculą. Państwo to stanowi jedną z trzech części składowych potężnego Zjednoczonego Królestwa i zamieszkałe jest przez ludzi. Poza nimi bytują w nim też monarchie Wodników i Skrzydlatych. Ci pierwsi posiadają skrzela, drudzy - rozłożyste skrzydła. Całość kierowana jest przez trzech suwerenów jednocześnie, jednak decyzje dotyczące poszczególnych kolonii podejmują samodzielnie Ci, którzy im przewodniczą. Całkiem niedawno Gabriel przeszedł zabieg implantacji skrzydeł i skrzeli - władca ludzi dysponuje bowiem takim przywilejem, aby w niczym nie ustępować współrządzącym. Do teraz pamiętasz jego zachwyt wywołany pierwszym samodzielnym lotem. Obecnie cały Trójgród, czyli stolica, jest odświętnie przybrany a przed wielką sceną kłębi się tłum gapiów - zarówno ludzi, jak i wodników. Dachy okolicznych domów obsiedli skrzydlaci, którzy dzięki temu mają świetny widok na odbywającą się właśnie galę. Cała reszta mieszkańców ogląda wszystko na ekranach odbiorników, do jakich sygnał wysyłany jest przez dziesiątki szybujących kamer wielkości motyli. Jako pierwsi na deskach estrady pojawiają się dwaj bracia Rincodon władcy wodników. Obydwaj bardzo przystojni, silni i barczyści. Starszy - Dominic, sprawujący oficjalne rządy, ubrany w jasnozielony mundur, posiada słomiane włosy i ekstrawertyczne usposobienie. Młodszy - Aroniusz jest znacznie bardziej chłodny i wyniosły, niemal nieprzystępny i skromnie ubrany.

„Jego schludnie zaczesane do tyłu włosy lśniły, jakby przepełzł przez nie przeszkolony pochód ślimaków. (…) Młodszy z braci wodników miał osiemnaście lat, tak jak Pola, lecz wyglądał na dużo starszego.” 

Potem pojawia się Gloria Sokołowa, królowa skrzydlatych. Choć kilka lat temu przekazała ster rządów synowi, w powszechnej opinii do teraz sprawuje ich pełnię. Jej zimne, migdałowe oczy z pogardą omiatają wiwatujący tłum. Njej plecach pysznią się piękne, brązowo-czarne skrzydła, częściowo przykryte długimi, smolistymi włosami. Chwilę później następuje kulminacyjny punkt uroczystości. Pojawiają się bowiem Twoi ojciec i brat. W podniosłej mowie stary monarcha dokonuje intronizacji syna przy wtórze wiwatów zebranych, które nagle przemieniają w szmer zaniepokojenia, by po chwili ustąpić okrzykom przerażenia. Także twarz Gabriela, zwykle urzekająca, jak u anioła i okolona kędzierzawymi włosami w kolorze platyny, blednie jak ściana. Nawet nowe, śnieżnobiałe skrzydła smętnie obwisają. Gdy podążasz oczyma za jego wzrokiem, u wylotu placu, pomiędzy dwiema kamienicami, widzisz wielki transparent, na którym widnieje wizerunek młodego księcia - zamordowanego i zbryzganego własną krwią. Straże natychmiast rzucają się w jego kierunku, a falujący tłum nieomal Cię przewraca. Postanawiasz wrócić do domu, z którego wymknęłaś się bez pozwolenia, narażając na gniew taty. Gdy skręcasz w stronę najbliższej uliczki, czujesz irracjonalny niepokój. Wydaje Ci się, że ktoś Cię obserwuje. Spoglądasz w górę i widzisz niknącą sylwetkę skrzydlatej postaci, która najwyraźniej jeszcze przed chwilą krążyła nad Twoją głową. Biegniesz przed siebie, gdy nagle obok Ciebie zatrzymuje się motocykl. Kierujący podaje Ci kask a Ty z ulgą konstatujesz, że to Dawid, syn pałacowego ogrodnika i Twój najbliższy przyjaciel. Mościsz się pośpiesznie na pojeździe i jeszcze raz rzucasz wzrokiem w tył, przejęta niepokojem. Jak się okazuje, słusznym. Ukazuje Ci się bowiem ten sam skrzydlaty, którego widziałaś wcześniej. Tym razem siedzi na dachu najbliższego budynku i wręcz hipnotyzuje Cię wzrokiem. Wygląda groźnie i dziko. Posiada kruczoczarne, lśniące, długie włosy, krótko przystrzyżoną brodę i ogromne, smoliste skrzydła. Czujesz przejmujący strach, więc ponaglasz kierowcę, aby jak najszybciej ruszył. Po paru minutach jazdy wślizgujesz się do swojego pokoju, z ulgą konstatując, że nikt nie zauważył Twojego zniknięcia. Jak bardzo się mylisz, udowodnia Gabriel, który wchodzi do komnaty nawet nie pukając i robi Ci awanturę. Zauważył Cię już na placu i teraz czyni wyrzuty, że tak lekkomyślnie się narażasz. Gdy trochę się uspokaja, ze zgrozą stwierdza, że to, co się wydarzyło, świadczy o fakcie, iż lud nie chce go jako władcy. Ripostą stwierdzasz, że to nieprawda - przecież wiwatom nie było końca a transparent to tylko oznaka frustracji jakiejś małej opozycyjnej grupki. Nie wydaje się przekonany i widać, jak bardzo cierpi z tego powodu.  

„(...) ujrzała w jego oczach coś, czego nie potrafiła nazwać. Nie był to strach. Znała brata (…). On potrafił wychodzić do ludzi, ona wolała czekać w cieniu. On jako pierwszy ujrzał ten świat, ona - trzy minuty później, co też zdecydowało o ich przyszłym losie. Gabriel jako pierworodny potomek zostanie władcą. Jest to mu pisane od urodzenia.”  

Nie macie jednak czasu na rozmowy, gdyż trwają przygotowania do jutrzejszej koronacji, na której obecność młodzieńca jest konieczna. Ty również musisz się śpieszyć. Obiecałaś bowiem Dawidowi, że wieczorem pójdziecie się zabawić. Nie możesz się z tego wymigać, gdyż to dzień jego urodzin. Znowu czeka Cię wymykanie się cichcem z rezydencji. Gdy jesteś gotowa, nagle w lustrze widzisz odbicie Gabriela. Patrząc Ci w oczy, zapewnia cicho, że Cię kocha i zawsze będziesz jego małą siostrzyczką, po czym odwraca się i wychodzi. Jakby przewidywał, co się wkrótce stanie... W zadumie wsiadasz ponownie na motocykl i pędzisz wraz z przyjacielem na imprezę. Spędzacie w lokalu kilka godzin niewolnych od zaskakujących wydarzeń. Poznajesz przebywającego tam incognito Aroniusza Rincodona, który na szczęście nie ma pojęcia, z kim ma do czynienia, a także tego samego skrzydlatego, jaki najwyraźniej śledzi każde Twoje poruszenie. Wkrótce dowiesz się, że to Darij Sokołow - syn królowej, zwany Sokołem. Po wszystkim wracasz pośpiesznie do pałacu. Gdy przedzierasz się przez ogrodowe krzaki, z daleka dostrzegasz ludzi, otaczających ciało leżące na pawimencie. Serce zamiera Ci ze strachu i rozpaczy, gdyż podświadomie czujesz już, co się zdarzyło. Roztrącasz zebranych i klękasz nad trupem brata. Z jego piersi wystaje wbity po samą rękojeść, bogato zdobiony sztylet. Z Twoich ust wydziera się pełen bólu krzyk a wtedy strażnicy siłą odprowadzają Ci do pokoju. Przysięgasz sobie, że nie spoczniesz, póki nie dopadniesz i przykładnie nie ukarzesz zabójcy Gabriela. Czujeszjak ogarnia Cię bezgraniczna nienawiść do podstępnego i tchórzliwego zbrodniarza. Nie jesteś w stanie do końca pojąć, co się stało - zwłaszcza politycznych konsekwencji całej sytuacji. Ojciec został bez następcy, zatem wygląda na to, że ciężar władzy spocznie na Tobie. Oczywiście, jeśli zdecydujesz się na małżeństwo. Musisz wybrać jednego z dwóch kandydatów - oziębłego Aroniusza Rincodona, czyli brata władcy wodników albo przerażającego Sokoła, to jest tajemniczego syna królowej skrzydlatychOd Twojej decyzji zależy Twoja przyszłość - a także i całego Zjednoczonego Królestwa.                    

„Następne minuty scaliły się z godzinami, a te przenikały wielką szarością miejsca, zapachy, ludzi. Jedna wielka pustka. Miejsce po sercu, które jeszcze do niedawna miała (...), teraz emanowało tępym bólem. (…) Każdy najmniejszy ruch, nawet najmniejsze myślenie sprawiały, że umierała na nowo (…).”            

Debiut Jadwigi Majdy o oryginalnym tytule „Kto mi dał skrzydła i skrzela” to powieść romantasy, którą rozpoczynają dynamiczne akordy political fiction. Choć okładka nie przypadła mi do gustu, już pierwsze rozdziały historii mnie porwały - wszak zamachy i pałacowe spiski to coś, za czym przepadam. Główna bohaterka opowieści to Apolonia, córka władcy Visculi, czyli monarchii wchodzącej w skład Zjednoczonego Królestwa, zamieszkanego przez ludzi, skrzydlatych oraz wodników. Po tym jak jej brat, intronizowany następca tronu, zostaje zamordowany, dziewczyna staje przed wieloma wyzwaniami. Przede wszystkim, pragnie go pomścić, a poza tym zostaje zmuszona do objęcia władzy. Droga ku temu wiedzie przez małżeństwo polityczne - z bladym bratem króla wodników Rincodonem albo czarnowłosym przywódcą skrzydlatych, Sokołowem. Myślę, że doskonale wiesz, gdzie ulokowała się moja sympatia - już patrząc na samo nazwisko. 😉 Sprawa byłaby stosunkowo prosta, gdyby we wszystko nie wdały się podszepty gracza, którego nie tolerują zakulisowe podchody: serca. Tak oto zaczyna się wielka rozgrywka o władzę i uczucia, która zawiedzie królewnę na ścieżki, o jakich wcześniej nie miała pojęcia... Przyznaję, że książka Jadwigi Majdy w dużej mierze mnie zaskoczyła. Jej początek sugerował niezwykle dynamiczną akcję, naznaczoną królewskimi spiskami, która jednak szybko przekształciła się w pełnowymiarowe romantasy. Wbrew pozorom to właśnie uczucia głównej bohaterki wraz z przewróconymi stronami stają się główną osią fabuły. Tęsknoty, dylematy moralne, wątpliwości związane z wyborem mężczyzny, z jakim małżeństwo przyczyni się do objęcia korony - wszystko to szybko dominuje narrację. To ciekawy zabieg, jako że najczęściej powieści przyspieszają w późniejszych rozdziałach. W przypadku “Kto mi dał...” historia zwalnia, pozwalając na lepsze poznanie postaci. Ich kreację uważam za udaną, choć nie ukrywam, że niezdecydowanie Apolonii niekiedy budziło moją irytację, podobnie zresztą jak blondwłosy Aroniusz, charakterem i wyglądem przypominający cherubina. Na szczęście w kontrze do niego cały czas majaczy na cienistych obrzeżach kolonia skrzydlatych, jakiej z całej mroczności serca kibicowałam. Językowo jest całkiem udanie. Autorka snuje opisy w obrazowy sposób, dzięki czemu łatwo wyobrazić sobie poznawane wydarzenia. Skróciłabym co jedynie rozdziały związane z implantacją skrzeli i skrzydeł oraz adaptacją do życia z nowymi narządami - uważam, że były zbyt obszerne, przez co nużące. Małym minusem jest dla mnie także mieszanka nazewnicza - imiona polskie, rosyjskie, zaczerpnięte z jeszcze innych języków czy fantastyczne tworzą pewną niespójność. Dialogi niekiedy były odrobinę sztywne, jednak uważam, że jak na pierwszą książkę Jadwiga Majda poradziła sobie nader dobrze. Jej propozycja literacka jest czymś zupełnie innym w świecie pozbawionego poetyckiej kwiecistości oraz rozmyślań romantasy. To oryginalna wizja rodem z magicznej rzeczywistości, która ciekawie rokuje dla Pisarki na przyszłość, a przy tym gawęda złożona z emocji i uczuć. 7/10 

„Do jej świadomości zaczęła dobijać się myśl trudna do ujarzmienia. Minione zdarzenia zaczęły łączyć się w spójną całość. Wysnuła z nich oczywisty wniosek: oto stoi przed mordercą Gabriela.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)