Melka Kowal - Półprawdy - recenzja
Nie jest półprawdą, a jej całością fakt, iż oto książka, która ma wszystko - a przy tym pozostaje jednym z moich największych tegorocznych zaskoczeń. Za jesienną okładką, od jakiej nie sposób oderwać wzorku, kryje się najwyższej klasy thriller połączony z urzekającą komedią romantyczną. To pierwsze jest podane tak zmyślnie i wciągająco, że wywołuje pożądane ciarki i uczucie niepokoju. Drugie - dzięki cieple bijącym od bohaterów i toczonym pomiędzy nimi dialogom, tyleż często uśmiecha, co bawi do łez. To nie jest dobra powieść - to narracja idealna. Jestem świadoma faktu, iż spod mojej klawiatury duże to słowa, jako że niezliczone rzesze autorów drżą przed moimi recenzjami, zaobserwowawszy, że zaliczam się do perfekcjonistów i czytelniczych czepiaczy. Poznane w bieżącym roku historie, którym nie mam absolutnie niczego do zarzucenia, mogłabym policzyć na pazurach jednej dłoni. Do grona tych ewenementów dołączają “Półprawdy”. Oto 610 (!) stron nieodkładalnej opowieści, co samo w sobie stanowi fenomen. I owszem, winnam się samobiczować, jako że zobaczywszy tę ilość, pomyślałam, iż obyczajówce wystarczyłaby połowa, zatem zapewne znudzę się do imentu. Kajam się - i równocześnie przyznaję, że darzę dzikim uczuciem tego rodzaju omyłki i pozytywne rozczarowania. Kowal umiejętnie buduje napięcie, porywając czytelnika w wykreowany świat. Z pozoru zwyczajny, przez co łatwo do niego przeniknąć. W istocie - zwichrowany. Fabuła rozgałęzia się w wielu kierunkach i prowadzi główną bohaterkę najróżniejszymi ścieżkami. Strasznej i pełnej blizn przeszłości, od jakiej chciałoby się uciec, choć na wieczność nigdy nie jest to możliwe. Teraźniejszości, w której nie bez powodu kobieta tworzy książki pod pseudonimem, co zakłóca jej pojawienie się stalkera. Tajemniczy amant? Przerażający obsesjonat, jakiego działania eskalują? Na deser nieustający w próbach poderwania Aurelie Alexander z kapitalnym poczuciem humoru i Silas – wielki mężczyzna z jeszcze większym sercem i osobowością najbarwniejszą z możliwych. Kto uosabia zło i zagrożenie? Co przyniesie przyszłość - jeśli nastanie?
“Posiadanie bujnej wyobraźni czasem powodowało, że potwory z mojej głowy próbowały przedrzeć się do rzeczywistości, podczas gdy były tylko sumą strachów, obaw i koszmarów, które zazwyczaj bledły z nastaniem świtu.”
Pomarańczowa kartka. Wszystko zaczęło się od niewielkiego kawałka papieru, który początkowo uznałaś za kolejny miły gest jednego z baristów w ulubionej kawiarni. Przepadasz za tym miejscem właśnie z uwagi na fakt, że jest tak przytulne - po kawie, wielu dawkach kofeiny, wypijanych podczas pracy nad nową powieścią, zawsze opuszczasz je z uśmiechającą, zapisaną odręcznie wiadomością, jaka czyni resztę dnia miłą. Masz ich już niemałą kolekcję, zatem następna jeszcze nie zapala czerwonej lampki ostrzegawczej w Twojej głowie. Przeciwnie - uśmiecha. Wyraz twarzy zmienia Ci się jednak, kiedy spoglądasz na zegarek i ustalasz dwie rzeczy. Po pierwsze, jest późno, a Ty niewiele napisałaś, jeśli weźmie się pod uwagę zbliżający się termin oddania nowej książki - zwyczajowo napisanej pod pseudonimem Autumn Jack, którego z uwagi na trudną przeszłość nigdy nie będziesz mogła się pozbyć. Ukrywasz się, bojąc stawić czoła minionym uczynkom. Uciekasz i chowasz za maską. I smuci Cię, że nigdy nie będziesz mogła zdradzić nikomu poza najbliższymi: to ja jestem autorką bestsellerowych książek, to moja twórczość, wiesz? Udajesz przed sobą, sięgając po pierwszą z półprawd, do jakich już przywykłaś, że przestało Cię to dotykać. Uciszasz wewnętrzną Aurelie i jej wieczne smutkorozterki, bo właśnie przypomniałaś sobie o rzeczy drugiej. Przecież razem z Erin, przyjaciółką, z którą dzielisz mieszkanie i zawód pisarki, obiecałaś odwiedzić dzisiaj Poppy. Choć ta ostatnia odpowiada za proces wydawniczy, razem z tymczasowo nieobecną Chloe od dawna tworzycie czwórkę wierną i zgraną niczym rodzina. Musisz się zbierać, jeżeli chcesz zdążyć na spotkanie. Wstajesz nagle i zderzasz się z niezauważonym jegomościem. Czas wydaje się zwalniać, zupełnie jak na filmie. Pełna kawy filiżanka nieznajomego wypada mu z dłoni. Napój rozpryskuje się dookoła. Delikatna porcelana tłucze się na milion kawałków. Nieznajomy wygląda jak amant kinowy i takim uśmiechem Cię obdarza. A potem żartuje, podejmując flirciarską i niesamowicie humorystyczną grę. Ale Ty nie lubisz tanich komedii romantycznych, a poza tym jesteś spóźniona. Wychodzisz, rzucając Alexandrowi wyzwanie - jeśli spotkacie się przypadkowo ponownie, wypijesz z nim kawę. Nie wiesz, że to podjął już kto inny...
“(...) zatrzasnęłam te drzwi. Zastawiłam je skrzyniami dobrych wspomnień i zabroniłam sobie do nich wracać. Byłam tu. Musiałam być tu i teraz. Lepiej, żeby pewne rzeczy tkwiły w zapomnieniu. (...) Powinnaś pamiętać, by nigdy więcej nie pozwolić nikomu kochać Cię w sposób choć odrobinę gorszy od tego, na który zasługujesz.”
Wracasz do mieszkania, zgarniasz Erin i... niemiejesz, kiedy okazuje się, że za wycieraczką wynajmowanego od Chloe na czas jej nieobecności samochodu tkwi kolejna pomarańczowa karteczka. Twoja przyjaciółka uznaje ją za szalenie urzekającą - to niepoprawna romantyczka, która wciąż poszukuje rycerza na białym koniu i wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. Ty odczuwasz natomiast pewien niepokój. Przecież nie zostawił jej tutaj nikt z kawiarni. Co, jeśli wszystkie te notki nie pochodziły od baristów, tylko... stalkera? Nowego - wszak w przeszłości, o której wciąż chcesz milczeć, doświadczyłaś już podobnego osaczenia. Na razie postanawiasz poczekać na kolejne kroki nadawcy - finalnie może faktycznie okaże się, że spodobałaś się komuś, kto boi się przedstawić osobiście. Poppy podchodzi do tego sceptycznie. W przeciwieństwie do niej, Erin już rozsnuwa przed Tobą filmową historię. Cóż... Może ta z kimś faktycznie się ziści, bo po niefortunnej kawowej stłuczce Alex robi wszystko, abyś zgodziła się z nim umówić. A przyznać trzeba, iż robi to wręcz uroczo komicznie. Pewnie, gdyby nie dawna Ty, już chciałabyś z nim kraść konie i światy. Wolisz pozostać ostrożna, choć dajesz mu niewielki kredyt zaufania. Ten nadszarpuje się mocno, kiedy w trakcie kolacji w ciemno, na jaką Cię zaprosił, Twój stalker atakuje osobiście a Aleksander przestrasza się czyhającego na Ciebie zagrożenia. Gdyby wiedział, jaki jeszcze bagaż przeszłości nosisz... Przerażona coraz silniej, zapisujesz się na zajęcia samoobrony za namową Chloe. Prowadzi je jej znajomy - Silas, który... wygląda jak terminator. Zjawiskowo przystojny terminator. Przytłaczająca ogromnością, umięśniona postura skrywa jednak szczerozłote serce, co zobaczysz, jeśli pozwolisz sobie je odkryć. Kto by pomyślał, że posągowe bóstwo może kochać kreskówki i wcielać się w Twoją przyjaciółkę w trwożne wieczory? Takie rozważania snułaby Aurelie. Ty jednak jesteś półprawdą - za maską nieistniejącej autorki, Autumn Jack. Nieprawdą, prawdą z pół. Kim i czy na zawsze?
“Gdybym miała namalować smutek (...), mój obraz przedstawiałby człowieka z dymu, w szarościach i czerni. Jego ulotna, półprzeźroczysta postać, nieporadnie i z rozgorączkowaniem walczyłaby z próbującym ją rozwiać wiatrem.”
Wysuwam śmiałą tezę: gdyby Melka Kowal miała płacić odszkodowanie każdej osobie, która na kartach “Półprawd” odnalazła nowego książkowego męża, byłaby zadłużona do końca życia. Jeślibym sama nie trafiła na życiowej loterii podobnego Silasowi osobnika, też złożyłabym o nie wniosek - i uznała, że należy takiego Silasa wymyślić. Wszystkie poprzednie powieściowe zauroczenia wymiękają, ostrzegam lojalnie! 😉 Podobnie jak przed napadami śmiechu podczas lektury. Przekomarzanki między bohaterami są tu wręcz złote! Tak jak tworzenie dialogów cytatami ze Shreka i innych bajek czy trochę autoironii: “(...) masz obsesję na punkcie (...) facetów, którzy niczym Alladyn na dywanie lecą na czerwonych flagach w akompaniamencie syren ostrzegawczych (...)” - Autorka znała mnie kiedyś, definitywnie. 😉 Komediowa część romantycznej opowieści to istny majstersztyk. Spoważniejmy jednak choć na chwilę, wszak zmarszczki mimiczne w tym wieku atakują. Czuję się w obowiązku pochwalić fakt, że to pierwsza narracja, w jakiej kobieta udaje się na kurs samoobrony i nie powala po nim dziarsko dziesięciu uzbrojonych mężczyzn zbiegłych z turnieju gladiatorów czy zakładu karnego. Przeciwnie - Silas instruuje Aurelie, by w chwili zagrożenia nie strugała bohatera, a uciekała, jeśli to możliwe, bo zawsze będzie słabsza od mężczyzny pod względem fizycznym. Nareszcie! Motyw stalkera poprowadzony zaskakująco, wiernie i porywająco - a przy tym oryginalnie. Do tego absolutnie nieprzewidywalne, choć realistyczne zakończenie. Dzięki tym wszystkim elementom książka mimo objętości czyta się sama. Animuszu dodają jej także wątki dramatyczne i opowieść o tragicznej przeszłości bohaterki. Jest mądra a także pełna dojrzałych wniosków, które dają do myślenia. Czego chcieć więcej? Dla mnie to powieść skończona. Idealny thriller, połączony ze świetnym dramatem i perfekcyjnie zabawną komedią romantyczną - 10/10.
“Tylko... Ile można było udawać? Ile można było wypowiedzieć kłamstw i półprawd, zanim człowiek zapomniałby, co jest prawdą? By ukryć swoją przeszłość, oszukiwałam wszystkich, a najbardziej siebie. (...) Żyłam na pożyczonym czasie, ukryta (...) i wciskałam sobie, że mi to wystarcza.”

0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)