Katarzyna Anna Łuczyńska - Zdradliwi i wierni - recenzja

by - 16:12:00

Głęboko wdychasz świeże, krystalicznie czyste powietrze i z zachwytem przypatrujesz się oszałamiającemu widokowi. Przed Tobą widnieje bezdenna przepaść Czarnego Stawu Gąsienicowego, podczas gdy na wprost dostrzegasz otoczone pierzastymi chmurami szczyty Świdnicy i Kasprowego Wierchu, które jesienne słońce pieści złotymi promieniami. Ponownie jesteś w świecie, który pokochałaś jeszcze jako dziecko podczas wypraw z rodzicami. Choć masz już 33 lata, nic się pod tym względem nie zmieniło. Nadal uwielbiasz w nim przebywać, na co wykorzystujesz każdą rzadką niestety okazję, gdy jesteś wolna od obowiązków zawodowych. Czujesz się tu jak w domu, wolna od trosk i krzątaniny codzienności. Poza górami Twoją wielką pasją są konie. Prowadzisz w Ławiskach pod Warszawą hotel dla tych fascynujących zwierząt z prawie siedemdziesięcioma boksami. Jesteś świetnym jeźdźcem i powodzisz rumakiem, jakbyś była przyrośnięta do jego grzbietu. Gorzej jest z życiem osobistym, gdyż jakoś nie miałaś dotychczas szczęścia w miłości. Najpierw spotykałaś się z mężczyzną, który „zapomniał” wspomnieć, że ma już żonę, choć zdobył się nawet na oświadczyny. Potem wdałaś się w romans z wieloletnim przyjacielem, który był księdzem. Pomimo solennych zapewnień, nie uniósł ciężaru odpowiedzialności, więc doszło do rozstania. Przelotnych romansów nie liczysz, gdyż z założenia były przygodami bez zobowiązań. Obecnie jesteś wolna i nie zamierzasz wiązać się z żadnymi mężczyznami, którzy jako gatunek przynieśli Ci tylko rozczarowania i cierpienie. Postanowiłaś cieszyć się życiem i pracą naukową, wykładając na uczelni dwa razy w tygodniu. Z zamyślenia wyrywa Cię ból w naciągniętych mięśniach, zmęczonych całodniową wędrówką. Zapominasz o podstawowych zasadach ostrożności i czynisz nieostrożny krok, który powoduje utratę równowagi. Jeszcze chwila i runęłabyś jak kamień w dół, gdyby nie silne męskie dłonie, które chwyciły Cię za ubranie, ściągając w tył i ratując od niechybnej śmierci. Jednocześnie słyszysz przestrogę, że powinnaś bardziej uważać. 

„Anna ze swej natury była kobietą, która nigdy nie snuła katastroficznych wizji, ale w tym momencie zerknęła w przepaść i uświadomiła sobie, że jej wybawiciel miał rację. Spojrzała mu głęboko w oczy i dostrzegła w nich niepokój.”      

Gdy się odwracasz, widzisz czterdziestopięcioletniego mężczyznę (age gap, girls 😉) - zabójczo przystojnego i nad wyraz dobrze zbudowanego. Z przekąsem myślisz, że zapewne przyzwyczajony jest do kobiet, które wodzą za nim maślanymi i pełnymi uznania oczyma. Choć zrobił na Tobie wrażenie, nie zamierzasz dać mu takiej satysfakcji, więc szybko przywołujesz się do porządku. Dziękujesz sucho za wybawienie z opresji i po chwili rozmowy zmierzasz w swoim kierunku. Jednak typ najwyraźniej nie odpuszcza i słodkim głosem prosi o odprowadzenie do najbliższego schroniska, powołując się na nieznajomość terenu. Choć nie jesteś zachwycona taką perspektywą, czujesz się na tyle zobowiązana, że niechętnie wyrażasz zgodę. W trakcie drogi okazuje się, że nowo poznany mężczyzna jest uroczym rozmówcą i gawędziarzem, więc lody Twojej oziębłości topnieją w błyskawicznym tempie. Obydwoje jesteście oczytani, więc przerzucacie się tekstami wyjętymi z ulubionych lektur. Zaczynasz czuć, że ten człowiek zaczyna Cię interesować bardziej niż powinien. W świetnej komitywie docieracie do Murowańca. Tam okazuje się, że wprawdzie nie możecie liczyć na żaden posiłek, za to na dwie butelki wina jak najbardziej. Te błyskawicznie zaszumiały Ci w głowie, co uznałaś za dobre rozwiązanie w rysującej się perspektywie snu na karimatach w dość obskurnej, powszechnie dostępnej jadalni. Ku Twojemu zaskoczeniu Edmund okazał się człowiekiem bardziej zaradnym niż sądziłaś, gdyż po chwili gawędy z góralką macha Ci przed oczyma kluczem do pokoju, który jakimś cudem udało mu się na niej wymusić. Trochę konsternuje Cię świadomość, że to izba jednoosobowa, ale na szczęście z dwoma łóżkami. Jak to zwykle bywa, alkohol kończy się w najmniej spodziewanym momencie, więc chcąc nie chcąc, lekko się zataczając zmierzacie do przeznaczonego Wam pomieszczenia. Wpadacie do niego zanosząc się od śmiechu, a Ty po raz pierwszy od bardzo dawna czujesz się szczęśliwa jak nastolatka, której nie trapią żadne troski i obawy. Szybko owijasz się w ręcznik i bierzesz prysznic. Gdy spod niego wychodzisz, dostrzegasz Edmunda całkiem nagiego, jednak nie robi to na Tobie wrażenia - jesteś już przecież dużą dziewczynką. W oczy rzuca Ci się jego umięśniona sylwetka oraz fakt, że „jego męskie atrybuty są nad wyraz rozwinięte”. Chichocząc, rzucasz w niego materiałem, który spoczywa na Twojej kibici, więc oboje możecie podziwiać niewątpliwe uroki swych ciał. Po chwili staje się to, na co w sumie oboje liczyliście, a powaby tej nocy przechodzą Twoje najśmielsze oczekiwania. Mężczyzna okazuje się nie tylko uroczym partnerem do rozmowy, ale także doskonałym kochankiem. Co równie ważne, ma też wrodzone wyczucie właściwej chwili na podjęcie życiowych wynurzeń, gdyż natychmiast po zakończeniu upojnych uniesień, oświadcza głębokim barytonem, że... jest żonaty. 

„Czekał na reakcję swojej kochanki, na jakiś zarzut z jej strony, ale nie usłyszał nic. Anna czuła to podświadomie, odkąd go poznała. (…) Nie miała do niego żalu. Czuła nawet jakąś ulgę. Był bowiem tak zagubiony jak ona.” 

Nie masz czasu na oddawanie się rozmyślaniom, gdyż Edmund wyraźnie jest wyznawcą zasady, że kuje się żelazo, póki jest jeszcze gorące. Kontynuując ofensywę, nadmienia, że ma także dwie córki i jest bardzo nieszczęśliwy w małżeństwie. Z połowicą żyje w całkowitej oziębłości, zajmując oddzielną sypialnię, a wziął ją za żonę, gdyż zaszła w ciążę, praktycznie wrabiając go w dziecko. Dodaje, że od lat nie sypiają ze sobą, a on dopuszcza się licznych zdrad przy pełnej akceptacji z jej strony. Przy okazji z dumą wskazuje, że posiada nawet nieślubne dziecko z jedną ze swoich partnerek, jaka mieszka w Niemczech. Prosi także, byś źle o nim nie myślała, albowiem nie zwykł zachowywać się w taki sposób. Przywołuje alkohol jako przyczynę nieoczekiwanego rozluźnienia mniszych obyczajów. Dowiadujesz się także, że jest prezydentem Konina i miejscową szychą. Po zakończeniu tej uroczej konwersacji, utrudzona fizycznym wysiłkiem i natłokiem sensacyjnych informacji, zasypiasz, a gdy się budzisz, Twój towarzysz uracza Cię pysznym śniadaniem. Na przywitanie stwierdza, że nie spał całą noc, gdyż tak pięknie pachniałaś... po czym po raz kolejny udowadnia, że jest prawdziwym ogierem, nomen omen zresztą, gdyż jak się okazuje, również jest wielbicielem koni. Posiada nawet własną stadninę, którą odwiedziłaś w zeszłym roku. Rozstajecie się w doskonałych nastrojach, a Ty pomimo wielu obaw umawiasz się z nim na następną randkę, jaka okaże się równie udana co poprzednia. To jednak tylko wstęp do burzliwych wydarzeń z zazdrosną żoną w tle, skandalem obyczajowym, wstrząsającym prowincjonalnym miastem oraz córką Edmunda - dziewczyną Twojego brata... 

„Anna chciała tego bardzo, ale jednocześnie wiedziała, że oznacza to dla niej nowe problemy. Obiecywała sobie przecież, że nie będzie już wikłać się w związki bez przyszłości. Bo jaka przyszłość czeka kobietę, której partnerem jest żonaty mężczyzna. (…) Spojrzała na Edmunda i uśmiechnęła się.”  

„Zdradliwi i wierni” Katarzyny Wiktorii Łuczyńskiej to płomienny romans, który osobom bardziej pruderyjnym niewątpliwie przywoła na lico gorące rumieńceSporo w nim obrazowych zwrotów, świadczących o namiętności kochanków i ich niewątpliwych walorach cielesnych. Dla przykładu, cytując dosłownie, Anna wije się w ramionach mężczyzny czy wyje z rozkoszy. On z kolei wpija się w jej usta czy delektuje skurczami okolic intymnych. Oprócz nietuzinkowych określeń pojawiło się też kilka dziwnych metafor, jak chociażby ta dość frapująca technika seksualna: (...) wtargnął jak nieproszony gość, który panoszy się na salonach, nie wiedząc, dokąd go taka postawa zaprowadzi.” Główna bohaterka to Anna, młoda kobieta, której życie nie rozpieszczało, jeśli chodzi o stosunki z mężczyznami. Nieudany romans z żonatym mężczyzną czy miejscowym księdzem skutecznie zniechęciły ją do dalszych prób angażowania serca w bardziej intymną relację. Wszystkie obawy z tym związane pierzchają jednak jak stado górskich kozic na widok wilka, gdy poznaje powabnego Edmunda w trakcie wędrówki po szczytach Tatr. Nieznajomy mężczyzna ratuje jej życie, a po chwili obydwoje udowadniają sobie, że dzielą pasje, co skutkuje wzajemną fascynacją i ognistymi wydarzeniami pierwszej wspólnej nocy, po której przychodzą następne, równie udane. Na szczęście, poza uciechami cielesnymi, kochankowie dzielą ze sobą także podobne fascynacje - uwielbiają jazdę konną i same zwierzęta. Jedno posiada stadninę, a drugie hotel dla wierzchowców, więc mogą delektować się szalonymi galopadami, co jeszcze bardziej zbliża ich natury do siebie nawzajem. Obydwoje są równie nieszczęśliwi w życiu osobistym i w takim samym stopniu pragną kochać i być kochanymi. Jedyną przeszkodą dla pożycia szczęśliwego jak z bajki jest zazdrosna żona Edmunda, zajmująca postawę: „psa ogrodnika, co sam nie zje, a drugiemu nie da”. Co więcej jest ona także bardzo krewką kobietą, która nie stroni od bicia męża przy byle okazji: „Dostawałem po mordzie za to, że przepaliła się żarówka w łazience, a ja nie pomyślałem o tym, żeby mieć w domu zapasową.” Mało tego, w trakcie małżeńskich zbliżeń: „(...) leżała jak kłoda i czekała, aż skończę.” Relacje pomiędzy postaciami odebrałam jako dość nietypowo zaserwowane. Narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw - Anny i Edmunda, więc czytelnik ma okazję zaznajomić się przemyśleniami obojga. Te są pełne życiowych mądrości, które przypaść mogą do gustu fanom Coelho. „Nikt nie ma władzy nad czasem. Rzuca nam on ochłapy radości.” / „Bo czy można przewidzieć to, co szykuje dla nas los./ „Najistotniejsze wydarzenia w naszym życiu przychodzą wówczas, gdy czynimy inne plany. Czasem jedna chwila zmienia wszystko. A nasz los, który połączony jest z setką istnień, zmieni bezpowrotnie także ich życie. Oni się tego jeszcze nie spodziewają. Jeszcze nie nadszedł ten czas.” Osobiście nie jestem fanką podobnych oczywistości. Do tego część dialogów jest dość sztywna i nienaturalna, jak chociażby ten po zbliżeniu: -Jak ty masz w ogóle na nazwisko? -Darczyńska. Ania Darczyńska jestem”. Aż przyszła mi do głowy kwestia Jamesa Bonda. 😉 Na uwagę zasługuje również rekapitulacja postawy Edmunda wobec Anny: „Król życia okazał się psem Pluto, który stoi na dwóch łapach z wywieszonym jęzorem i czeka, aż jego pani rzuci mu ochłap zainteresowania.” Podobne przenośnie są cokolwiek dziwne. Poprzednia książka Pisarki znacznie bardziej przypadła mi do gustu. Mam nadzieję, że podobnie będzie z kolejną. Tę pozostawiam z notą 5/10 - i odbieram jako mieszankę historii harlequinowej z uśmiechającą obyczajówką.  

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)