Ewelina Wyspiańska - Trojniarz - Rytuał krwi - recenzja

by - 16:27:00

„Pewnie się tego jeszcze nie domyślasz, ale jedyny świat, który do tej pory znałam, właśnie legł w gruzach…”

W magicznych historiach o budzącej podziw dynamice akcji bardzo często ważną rolę odgrywają zaczarowane postacie poboczne. Drugoplanowi bohaterowie, którzy uśmiechają i – choć niekiedy stanowią akcent humorystyczny – są w fabule niezwykle istotni; wszakże bez nich ta nie byłaby tak samo urocza. Nie inaczej jest w przypadku pierwszego tomu trylogii fantasy, noszącego intrygujący tytuł „Rytuał krwi”. Choć głównym intrygantem tej opowieści jest niepokorna, uparta i momentami zachowująca się wręcz nieobliczalnie czy irracjonalnie Evi’ Death, moje serce skradł ktoś nazywany przez nią Demonikiem – niezwykła jaszczurka; dzielny towarzysz w najróżniejszych przygodach. Czy jednak debiut Eweliny Wyspiańskiej-Trojniarz urzekł mnie tak samo jak ten mający niecodzienne usposobienie stworek?

 

„Na ludzkie pojmowanie możemy uznać, że jestem demonem, który ukazuje Waszą prawdziwą naturę i wydobywa najgorszą wersję Was samych.”

Śnieżnobiałe włosy, których mogłaby Ci pozazdrościć niejedna Polka – w końcu zaledwie mały ich procent może uzyskać jasny blond, o bieli wcale nie wspominając. Szara skóra, odcieniem przypominająca popiół z papierosa. Pamiętająca lepsze czasy sznurowana koszula i zmęczone życie spodnie. Całości Twojego nietypowego wyglądu dopełnia trzymany w ręce łuk, będący właściwie zarówno jedyną, jak i najcenniejszą rzeczą, którą posiadasz. Pamiątką, choć jednocześnie symbolem nabytych umiejętności, porywczości oraz przekory. Jesteś drowem – stworzeniem magicznym, choć jeszcze nie do końca zdającym sobie z tego sprawę. Nie masz pojęcia, czy istnieje więcej bytów Twojego rodzaju. Wszakże do tej pory do życia wystarczał Ci mający tak samo morderczy i zadziorny charakterek jak Ty Draco, z którym jakimś cudem jeszcze się nie pozabijaliście. Towarzysz niedoli, a może życia? Nieistotne. Ważne, że do tej pory dzielił z Tobą radości i smutki. Długie noce i krótkie dnie. Polowania, kryjówka w odosobnionej od świata jaskini, miłość. A potem śmierć – choć, jakimś cudem, niezadana z Twojej umorusanej ręki, a pod Twoją nieobecność przez czterech jeźdźców obleczonych w czarne płaszcze. Kim mogli być jeżdżący na koniach mężczyźni i z jakiego powodu położyli Twojego, co przyznajesz niechętnie, ukochanego trupem? Właściwie… Czy to takie ważne? Silniczek w Twojej głowie od razu zapala najpotężniejszy motor napędowy znany ludzkości („drowości”?): zemstę. Przyrzekasz pomścić swojego towarzysza. Istnieje pewien mały problem. Aby to zrobić, będziesz musiała jakimś cudem dostać się do krainy ludzi, w której Twoja szara stopa miała nigdy nie postać. Ty, tak bardzo nieludzki i nieokrzesany drow, jak tylko drow może być. Jak może się zakończyć taka historia? Bardzo krwawo czy tylko magicznie morderczo?

„Nie ma tu miejsca na słabości. Ludzki świat… prawo silniejszego.”

Lyddina. Kraina ludzi, której sens pozostaje dla Ciebie w pełni niejasny. Będące dobrymi matkami i żonami kobiety, które uważasz za… mało inteligentne, oględnie rzecz ujmując, jedynie dlatego, że uznają męża za głowę rodziny. Wyłożone marmurem ulice w slumsach szczególnie Cię za to nie szokują, choć powinny – koniom raczej trudno się po nich przemieszcza (nie mówiąc o jeleniach, o czym niebawem sama się przekonasz, wesoło jadąc na jednym). Ale może w świecie ludzi, których uparcie nazywasz samcami, tak już jest. Kto wie? Tego rodzaju dywagacje raczej rzadko Cię nachodzą. Nie bardzo mają kiedy, bowiem już pierwszego dnia pobytu w tej krainie, porywa Cię łowca głów – albo raczej kurtyzan – i postanawia sprzedać do najbardziej znanego Domu Uciech w miasteczku. A tam… tam to już sceny dzieją się iście dantejskie. Zabiedzona wioseczka, a w tym przybytku ogromna sala balowa dla najbardziej prominentnych i bogatych gości, chcących na wszelkie sposoby ulżyć swoim chuciom, korzystając z sowicie opłacanych prostytutek. Chociaż jesteś postawiona pod ścianą, bo na swój sposób tam uwięziona, postanawiasz zrobić wszystko, by udowodnić, że żaden „samiec” nie będzie Ci rozkazywał. Trochę przykro, że Twój łuk został Ci odebrany, choć może znajdziesz gdzieś zaczarowany sztylet, aby dosadnie zobrazować swe zdanie – na przykład pozbawiając jakiegoś napaleńca przyrodzenia. Chwila… Nie miałaś czasem ścigać zabójców swojego ukochanego? Cóż. Póki co, wskutek zwichrowań losu, utknęłaś w burdelu i musisz spróbować się z niego wydostać. Być może pomoże Ci w tym pewna mała, zaczarowana jaszczurka. Tylko gdzie, u diabła, ona się podziała?

„Nie mam swojego miejsca na świecie, a do jaskini już nie wrócę. Może wyruszę w świat szukać innych drowów?”

Debiutancka książka Eweliny Wyspiańskiej-Trojniarz cechuje się niesamowicie szybką dynamiką. Z całą mocą muszę stwierdzić, że na każdej jej stronie coś się dzieje, nie pozostawiając chwili na oddech. Wydarzenia mnożą się jak szalone, cały czas trzymając czytelnika w samym środku akcji. Liczne plot twisty dodatkowo ubarwiają znajdujące się w powieści ilustracje – jestem fanką tego rodzaju kolorowych akcentów oraz grafik wykonanych w nieco bajkowym stylu, więc przypadły mi one do gustu. Warto jednak nadmienić, że zostały one stworzone przez AI, w związku z czym jestem bardzo ciekawa, czy kolejne tomy historii zyskają dodatkowo dzieła rysownika z podobną, przystającą do historii kreską. Gdybym miała wskazać minusy, bo przecież żaden debiut nie może być ich pozbawiony (byłoby to wręcz nienaturalne), wskazałabym niedokładną korektę („Ty samcze” czy „nieswoje sprawy” jednak rażą), nachalnie, czasem wręcz absurdalnie uparty charakter głównej bohaterki oraz rzeczy zgrzytające mi poglądowo (czternastolatka w burdelu czy przedstawienie przez pannę Deth bycia kurtyzaną jako normalnej pracy, podczas gdy, moi Drodzy, prostytuowanie się do takich się nie zalicza). Dwie ostatnie kwestie są jednak w pełni subiektywne. Jest też pewna schematyczność (każdy mężczyzna to pozbawiony serca okrutnik skory do przemocy) i nieco nazbyt dużo feministycznych poglądów, za którymi osobiście nie przepadam. Zakładam jednak, że stworzone przez Autorkę drowy po prostu takie już są. Nietuzinkowe. 😉 Podoba mi się z kolei kreacja magicznego Demonika, która przywiodła mi na myśl Mulan i jej Mushu. Procentuje również fakt, że Autorka umiejętnie bawi się słowami (Evi’ Death = Evil Death, Lyddina = Ludzina, bogowie noszący imiona zaczerpnięte od angielskich nazw, etc.), ukazując czerpanie z rozlicznych dzieł z gatunku fantasy. Ta swoista mieszanka zdarzeń, wydarzeń i światów jest zdecydowanie oryginaln i czyni debiut Wyspiańskiej-Trojniarz na swój sposób unikatowym. Jestem bardzo ciekawa co Ewelina postanowi stworzyć w drugim tomie, po który z pewnością sięgnę. Dla „Rytuału krwi” 6/10, czyli – według skali Lubimy Czytać – ocena dobra, bo taka właśnie ta niezwyczajna powieść jest. 🏹

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)