Remigiusz Mróz - Berdo - recenzja
„(…) wyglądała, jakby patrzyła śmierci prosto w oczy. (…) Ale wszyscy w nie spoglądali, różnili się tylko sposobem, w jaki to robili.”
Komisarz Forst nie forsuje już inteligentnie nietuzinkowych metod rozwiązywania zagadek kryminalnych. Zamiast tego, z godnym podziwu zapamiętaniem, oddaje się alkoholizowaniu i wtłaczaniu w swoje coraz bardziej wątłe żyły substancji psychoaktywnych. Nie żongluje całym wachlarzem tropów, a łączy ze sobą każdy możliwy rodzaj narkotyków i „tabletek szczęścia”, próbując uczynić obecną rzeczywistość jakkolwiek znośną. Dawniej zasłużony śledczy, dziś zaledwie cień człowieka. Odpychająca kreatura, w której w dalszym ciągu gdzieś tam w środku, głęboko uśpiony, tkwi czujny, policyjny nos. Czy jednak, zatkany zanieczyszczoną kokainą, będzie w stanie wyczuć trop mordercy, który postanowił się ujawnić w zapomnianej przez Boga górskiej krainie, będącej aktualnym miejscem stacjonowania Wiktora? Jak w swoim najnowszym kryminale „Berdo” udowadnia Remigiusz Mróz (i to tuż po sprzedaniu 10 milionów egzemplarzy powieści!), nie istnieje lepsze miejsce na popełnienie zabójstwa od okolonych feerią barw, dziewiczych, górskich ścieżek, na które szczyty rzucają bardzo długie cienie… zupełnie jak grzechy z dawnych lat na aktualną, pełną cierpienia rzeczywistość. Pasma górskie mają to jednak do siebie, że trudno się na nie wspiąć i je zdobyć, za to zdecydowanie zbyt łatwo runąć z nich w przepaść… i przepaść na zawsze.
„Przebłyski. Migotanie. Kalejdoskop. Świat nie miał sensu. Wyglądał na złożony z jakichś przypadkowych, obracających się dookoła elementów czegoś nierozpoznawalnego.”
W otoczonych przez malownicze pejzaże Bieszczadach można wiele. Spróbować lokalnych przysmaków i zanucić piosenkę o okolicznych aniołach, wykonywaną przez Stare Dobre Małżeństwo. Zrobić niezliczoną ilość zdjęć na tle gór – a przy pewnej dozie wytrwałości również zaobserwować niepowtarzalne wschody i zachody słońca. Udać się na wędrówkę najchętniej wybieranymi przez turystów szlakami lub też zdecydować się na wyprawę w nieznane, odkrywając własne ścieżki. Odosobnione, porośnięte przez dziką przyrodę i nastręczające trudności tym mniej wysportowanym. Takie, które są idealnym miejscem na porzucenie zwłok… i pozostanie całkowicie niezauważonym. Być może kiedyś odnajdzie je inny zbłąkany spacerowicz. Istnieje również opcja, że na zawsze pozostaną ukryte przed wzrokiem postronnych. Wszakże spróbować zawsze warto – a już w po części nieoswojonych górach szczególnie. Przecież: „anioły są takie ciche - zwłaszcza te w Bieszczadach / gdy spotkasz takiego w górach - wiele z nim nie pogadasz”, choć komisarz Forst (gdyby choć na chwilę odzyskał trzeźwy stan umysłu), zaśpiewałby sobie raczej pewnie: „czasem nagle smutniejesz…”.
„Upadłych, zdegenerowanych, wykolejonych, zagubionych. Dla rozbitków, ludzi z marginesu. Ludzi umarłych.”
Kreska. Jeszcze jedna. Paczka papierosów. Piwo, whisky, lokalna wódka. Kolejna kreska. Garść wielobarwnych tabletek. A co tam, opaska uciskowa, strzykawka… dasz sobie jeszcze w żyłę. Chwiejnym krokiem wychodzisz z baru, chód szlaczkiem niewiele ma wspólnego z krętą alejką, a bardziej z tym, że utrzymanie się na własnych nogach wydaje się trudniejsze od wspięcie na Everest. A chwila, to dalej Bieszczady. Eee, ooo, uuu, ale ciemno – kiedy, do diabła, zdążyła zapaść już noc? Pewnie dlatego Danusia wywaliła z baru. Aby dotrzeć na stancję, do przejścia kilkanaście, a może kilkadziesiąt kilometrów… kto by liczył. Czy to ważne? Faza najpewniej zdąży się utrzymać, a jeśli nie i przytłoczy okrutna rzeczywistość, poprawi się ją po drodze. Najwyżej przekimasz się w rowie. Najpierw jednak trzeba „odcedzić kartofelki”, za dużo tego Leżajska było… Ale chwila – co to za hałas? Może jakieś dzikie stworzenie, zbłąkane tak samo jak Ty. Gdzie podziała się Twoja czołówka? W jednej kieszeni Westy, w drugiej reszta różnych proszków i gumowa opaska, w trzeciej… Jest, cholerstwo! Światło pada na coś, co drze się jak spanikowana kobieta i definitywnie nie jest zwierzęciem – wszakże te (nawet pomimo dużej ilości hery, z którą przed momentem się zaprzyjaźniłeś) zdecydowanie nie noszą wściekle różowych kurtek z logo 4F. Nad nią jest jednak zwierz – a przynajmniej ktoś przypominający goryla. Napakowaną małpę w opuszczonych spodniach, która w przerwach od okładania kobiety pięściami, próbuje ją posiąść. Kiedy mięśniak Cię zauważa, bardzo niewybrednymi słowy każe Ci pójść tam, gdzie Bies króluje. Wtedy w Twoim znarkotyzowanym umyśle coś pęka. Rzucasz się na stwora w nierozsądnym akcie dawnej rycerskości i tłuczesz go bez opamiętania, niepomny tego, że człekokształtne zazwyczaj chodzą w stadzie podobnych sobie. Tracisz świadomość… Czyżby nareszcie przybyła po Ciebie upragniona kostucha? Niestety. Na domiar złego, kiedy budzisz się w chatce poczciwej pani Władzi okazuje się, że masz gości. Będącego Twoim szefem jedynego przyjaciela, z którym dawniej siałeś postrach w Zakopanem oraz młodą policjantkę… z trupem na doczepkę. Chcąc obronić atakowaną niewiastę, a może tak właściwie po prostu spojrzeć śmierci w oczy na dłużej, uwikłałeś się w sam środek okolicznego śledztwa. Sprawy z prezentami, których adresatem jesteś Ty sam… I po co Ci to było?
„Było gdzie zakopać ciała. Bez przejmowania się tym, że ktoś kiedykolwiek na nie trafi.”
Choć „Berdo” stanowi dziewiątą część cyklu o Komisarzu Forście, można ją przeczytać również jako osobną powieść, jako że Autor umiejętnie wprowadza czytelnika w świat głównej postaci. Osoby, która już od pierwszych stron jawi się nader antypatycznie, wpasowując się niejako w polską konwencję tworzenia sylwetek śledczych, którzy – koniecznie zniszczeni życiem wskutek tragicznej przeszłości – nadużywają alkoholu, narkotyków i czego tylko się da. Do dopełnienia obrazka brakuje tylko steków przekleństw, które na szczęście się nie pojawiają. Ufff! Wiktor jest dość inteligentny, a jego otumaniony używkami umysł wciąż funkcjonuje całkiem dobrze, czemu… Nie daję wiary. Hobbystyczne wstrzykiwanie sobie heroiny, będącej najcięższym narkotykiem, raczej powodowałaby „zjazdy”, po których ten nawet nie wstałby z rozmemłanej pościeli. No chyba, że po kolejną działkę. Bohater wprost zdradza, że sięga po wszystko jak leci – czym bardziej zanieczyszczone i z czym niepewniejszego źródła, tym lepiej. Przymknijmy na to oko; choć moim zdaniem funkcjonując tak od miesięcy, przypominałby raczej mało żywe zombie. Przed zmartwychwstaniem. Pomimo okrutności, które spotkały go wcześniej i poskutkowały utratą chęci do życia, nie wzbudził on ni grama mojej sympatii. Wręcz przeciwnie, kibicowałam temu, by ktoś litościwie ulżył mu w cierpieniu i go zamordował. I tu jest ogromne światełko w tunelu! Wykreowany przez Mroza psychopata w postaci mówiącego inteligentnymi zagadkami Malma to prawdziwa uczta dla koneserów charakterów „morally grey”! Ilekroć pojawiał się w książce i przejmował narrację, uśmiechałam się jak niepoczytalna (czyli jak zawsze, kiedy już to robię), a czasem nawet śmiałam się w głos. Mający mordercze usposobienie Wojciech przyniósł mi sporo… radości, będąc najjaśniejszym punktem tej powieści. Właściwie pewnie najciemniejszym, ale u mnie z zasady bywa na odwrót; zdążyliście już do tego przywyknąć. 😉 Persona ta, przypominająca mi przeuroczego, dzierżącego z makiawelicznym uśmiechem Lucille Negana z (niewartej poza scenami z jego udziałem oglądania) produkcji The Walking Dead, w znacznym stopniu wpływa na moją ocenę – podobnie jak (dzielona ze mną) miłość do piękna gór, wyłaniająca się z każdej karty powieści „Berdo”, dla której przeznaczam notę 7/10. Nie mogę się doczekać, jaką historię Autor zaprezentuje nam w zapewne bliższej niż dalszej przyszłości; wszakże teraz pora zapracować na 20 milionów. Spoczywanie na laurach nie leży zaś ani w gestii ciemnie mroźnego Mroza… ani w mojej własnej. Stagnacja zabija, a przecież kolejni (epizodyczni lub nie) bohaterowie sami się nie zamordują. No chyba że mieszanką psychotropów…
„Nie trzeba było żadnego diagnosty, by stwierdzić, że to człowiek
całkowicie niezrównoważony, który w jednej chwili potrafi obsypać złotem, w
drugiej zatłuc na śmierć.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)