Michał Śmielak - Wicza chata - recenzja

by - 15:52:00

„Jeśli maniak ma mordować na kartach powieści, a nie naprawdę, to ja życzę sobie samych takich w mojej okolicy.”

Co może być większą gratką dla fana mrocznych powieści od stania się głównym bohaterem jednej z nich? Przekona się o tym Agata, uwięziona w odosobnionej, górskiej chatce, otoczonej morzem śniegu, z poczytnym pisarzem krwawych kryminałów. Czy tajemniczy, żyjący w swej samotni, autor ma jedynie bogatą wyobraźnię, czy też materiały do swoich bestsellerowych książek czerpie z prawdziwych wydarzeń? A może, nie daj Boże, inspiruje się popełnionymi zbrodniami? Pora na kolację z literackim lub rzeczywistym mordercą, w czasie której odbędzie się wykwintna uczta słów, pełna zgrabnych, wyrazowych gierek, okraszona odpowiednią dozą dobrego humoru. Co jest fikcją, a co prawdą? Odpowiedź przyniesie „Wilcza chata” -  niejako przypominająca thrillerowy poradnik dla pisarza lektur spod ciemnej gwiazdy, nasączona znamionami wykwitnie podanej powieści szkatułkowej.

„(…) lubimy się bać i ocierać o zbrodnię w swojej strefie komfortu, to wszystko. Wy natomiast lubicie o tym opowiadać.”

Kropla Bieszczad. Górska woda. Bieszczadzianka. Łyk Biesów. Takie myśli przebiegają Ci przez głowę, kiedy udajesz się na zimową przebieżkę w pobliżu Dwernika, mającą przygotować Cię do maratonu, w którym masz nadzieję wziąć udział. Niestraszny Ci śnieg – wszakże odpowiednio dopasowana odzież termiczna powinna załatwić sprawę. Prosisz gospodynię pensjonatu, w którym się zatrzymałaś, aby przygotowała kolację na siedemnastą; do tej pory powinnaś już wrócić – zmęczona, ale szczęśliwa. Uprawianie sportu zawsze pomagało Ci „przewietrzyć głowę”, co jest Ci teraz nader potrzebne – w końcu, jak tylko wrócisz z bieszczadzkiego urlopu, będziesz musiała wymyślić kolejną chwytliwą kampanię marketingową Tym razem padło na wodę mineralną, dla której próbujesz skroić nazwę na miarę jej jakości. Z pewnością zastanowiłabyś się jednak nad przystąpieniem do popołudniowego biegu dla rekreacji dwa razy, gdybyś wiedziała, że jeszcze ktoś postanowi znaleźć się w tym czasie daleko poza szlakiem. Osoba, która już od dawna z nie wszystkim znanych terenów górskich uczyniła sobie własne poletko do polowań na takie samotnie wędrujące, bezbronne istotki jak Ty. Najpierw dostrzegasz sylwetkę, a potem lecący w swoją stronę kij. Łowca nie wziął jednak pod uwagę tego, że sforując się w swoich poczynaniach tak bardzo na przód, popełni fatalną pomyłkę. Zamiast paść nieświadoma, spadasz ze śnieżnego zbocza, skręcając przy okazji kostkę. Nikniesz w śniegu i otacza Cię ciemność. Kiedy się budzisz, okazuje się, że wcale nie znajdujesz się skrępowana w piwnicy. Co podpowiadają Ci komiczne myśli przypominające te, towarzyszące bohaterkom filmowych horrorów klasy Z, przynajmniej jeszcze nie teraz. Znajdujesz się… w nieznanym Ci łóżku, a Twoja zmęczona noga podwieszona jest na prowizorycznym wyciągu. Jesteś okryta, a na stole dostrzegasz nawet pozostawioną butelkę wody. Jaka śnieżna zawierucha Cię tu zawiała i gdzie tak właściwie, na Biesa, się znajdujesz? Odpowiedź pojawia się szybciej niż myślisz – na dodatek przybierając postać postawnego bruneta. Czyżby ten tajemniczy mężczyzna postanowił najpierw doprowadzić Twoje kontuzjowane ciało do przynajmniej częściowego stanu używalności, a dopiero potem zamordować ze szczególnym okrucieństwem? To by dopiero była kampania marketingowa; rekonwalescencja w tydzień, po niej krwawy mord – zobacz jak (zdjęcia!). Sza, uspokój się durny mózgu. Może najpierw wypadałoby porozmawiać z mężczyzną, który przy odrobinie szczęścia wcale nie okaże się szaleństwem? Tak, na pewno… ale spróbować zawsze warto, cóż więcej Ci pozostało? Unieruchomiona z przymusu w nieznanym miejscu i tak zapewne nie masz dużych szans na ratunek.

„Najlepsze historie to te, które mają źródło w prawdziwych wydarzeniach i rozbudowane dzięki fantazji.”

Kiedy do głosu dochodzi rozsądek, a przynajmniej jakaś jego część, ustalasz, że Twój wybawca (w związku z którego zachowaniem szybko poznajesz definicję „syndromu sztokholmskiego” w praktyce) jest pisarzem znanych i kochanych przez gawiedź krwawych kryminałów, tworzonych w bieszczadzkiej, położonej na odludziu samotni. Jako jedna z nielicznych, nie miałaś do tej pory styczności z jego książkami, co postanawiasz szybko nadrobić. I żałujesz, och, jak bardzo żałujesz, kiedy okazuje się, że pisana przez niego obecnie historia jest łudząco podobna do będących Twoim udziałem wydarzeń… a jej główną bohaterkę spotyka tragiczny koniec. Fikcja literacka czy prawda? Plan szaleńca, a może tylko zainspirowana faktami fabuła? Czy na pewno chcesz się przekonać, co autor miał na myśli i jak będzie brzmiał kolejny rozdział?

„Dobry autor jest w stanie scalić czytelnika z postacią, tworząc im wspólny układ nerwowy, razem się śmieją, wspólnie smucą, denerwują na świat, przeklinają jednym głosem, płaczą tymi samymi łzami. A gdy autor zabija bohatera, umiera też coś w czytelniku, dlatego należy to robić z rozwagą.”

Twórczość Śmielaka jest mi doskonale znana za sprawą „Gleby” z bohaterką o cięcie ironicznym poczuciu humoru oraz „Bielmy”, która przypadła mi do gustu tylko nieco mniej. Już po pierwszych stronach „Wilczej chaty” byłam jednak pewna, że właśnie trzymam w rękach jego najlepszą książkę i uczucie to nie zmieniło się aż do poznania zakończenia. Choć przewidziałam je mniej więcej w połowie powieści, dawno tak dobrze nie bawiłam się podczas mrocznej lektury – i to wcale nie dlatego, że grasował w niej inteligentny, psychopatyczny zabójca (choć i tego nie zabrakło, hurra!). Najnowsza opowieść Autora przyniosła mi mnóstwo śmiechu za sprawą myśli kłębiących się w głowie Agaty, ale także pisarskiej autoironii. Smaczki w postaci krytyki zapijaczonych komisarzy, tak wszechobecnych w polskich kryminałach, pojawiające się tu i ówdzie, rozbawiły mnie na całego. Przede wszystkim jednak w „Wilczej chacie” urzeka stopniowana, lecz cały czas obecna, atmosfera zagrożenia – zimna, jak leżący wszędzie dookoła śnieg i budząca grozę jak (zazwyczaj) noc spędzona w domku nieznajomego, położonym na odludziu. Przynajmniej dla większości. Mniej poczytalne jednostki, na przykład takie jak ja, z pewnością i dużą dozą ciekawości (prowadzącej najczęściej do bram piekieł) chętnie zamieniłyby się z główną bohaterką, którą sytuacja zmusiła do znalezienia się na kilka dni (a może i na wieczność, kto wie?) z tajemniczym pisarzem, kreującym cały katalog psychopatycznych postaci… lub, w istocie, maniakalnym mordercą. Jakież pyszniejsze towarzystwo można sobie wymarzyć do kolacji przy świecach? No właśnie. Również sądzę, że żadne. 😉 9/10

„(…) szczególnie ci od kryminałów to prawdziwi psychole, tylko nóż zamienili na długopis.”

„Historia musi być opowiedziana. Musi mieć zakończenie. Dokończę ją i Ty mi nie przeszkodzisz.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)