• Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca

Opowiadam historie o historiach. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką.

Sekret, który nosisz skrzętnie ukryty na dnie serca, pali Cię, niczym znamię na skórze. Wiesz, że kiedyś najpewniej wyjdzie na jaw, a wtedy Twoje małżeństwo zawiśnie na włosku. Czasami myślisz, że może najlepszym wyjściem byłoby wyznanie win, ale na wyobrażenie wyrazu oczu żony w takiej chwili i jej późniejszych słów, jakie musiałyby paść, ogarnia Cię przerażenie. Żyjesz więc z brzemieniem, które przypomina o sobie każdego dnia. Może pewnego dnia będziesz w stanie się przemóc, ale jeszcze nie teraz... Patrzysz z miłością na swoją drugą połówkę, i dumasz, jak wielkim jesteś szczęściarzem, że wybrała właśnie Ciebie. Zastanawiasz się przy tym, czy gdyby znała prawdę, zdecydowałaby się na związek, w którym pozostajecie od czterdziestu lat? Chcesz wierzyć, że tak, ale w istocie nie jesteś tego całkowicie pewien. Przywołujesz w pamięci tamte dni, które zaważyły na całym Twoim życiu i ponownie analizujesz je minuta po minucie. Wraz z Anią, Markiem, Władkiem, Krzysztofem, Jarkiem oraz Bożeną stanowiliście „paczkę” bliskich znajomych z elitarnego liceum - gdańskiej Topolówki - szkoły o ogromnych tradycjach i wielkim uznaniu. Gdy w pierwszej klasie zobaczyłeś swoją przyszłą żonę Anię, zakochałeś się bez pamięci. Niestety, wybrała Władka, a Ciebie traktowała tylko jak przyjaciela. Odstawałeś nieco od reszty - Władek nienawidził czerwonej władzy i działał w opozycji, narażając się każdego dnia. Wtedy komuniści nie żartowali - niejeden z niepokornych stracił życie lub zdrowie, wielu złamano karierę. Ty zaś pochodziłeś z czerwonej burżuazji, a brat był funkcjonariuszem ZOMO, znienawidzonym przez ogromną część społeczeństwa. Byłeś wobec towarzyszy w pełni lojalny, a jednak wyczuwałeś z ich strony pewną nieufność. Znosiłeś to jednak bez skargi, obchodziło Cię przede wszystkim jedno: być blisko niej. Nikt nie wie, jakie katusze przeżywałeś, patrząc na Anię, tulącą się do swojego chłopaka. Marzyłeś o tym, aby go zastąpić, a jednocześnie czułeś silny związek z Władkiem jako przyjacielem. Aż w końcu przyszedł Twój czas, więc okazję, którą ofiarował Ci los wykorzystałeś bez skrupułów. I choć się tego w skrytości ducha wstydzisz, dziś postąpiłbyś tak samo. 

00:51:00 No comments

Niektóre propozycje literackie zwracają uwagę czytelników już dzięki oryginalnym tytułom. Bez wątpienia do takich właśnie zalicza się “Bestia i pani Róża” - unikatowa książka, której bohaterów powołała do życia Katarzyna Hewa. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tę powieść, od razu nasunęło mi się skojarzenie z ulubioną historią z dzieciństwa, jaką zresztą wciąż darzę ogromną estymą z uwagi na niepowtarzalnie uroczy, sennie tęskny tragizm. Już po przeczytaniu pierwszych rozdziałów narracji Autorki doszłam jednak do wniosku, że oto przede mną wcale nie baśń - a taniec, w którym za podkład muzyczny służą nuty lęków, emocji oraz skrywanych, ognistych pragnień. Pisarka wiedzie w świat z końca XIX stulecia, w jakim piękno nieoczywiście otula brutalność, a dobro od zła często trudno jest odróżnić na pierwszy rzut oka. W istocie niemalże wszystkie postacie, występujące w fabule, noszą w sobie nęcącą cienistość. Jak doskonale wiesz, moralne szarości to jedna z moich specjalności a na domiar dobrego, Hewa podaje je we wręcz wykwintny sposób. Każdorazowo z obawą sięgam po romanse osadzone w przeszłości. W tym przypadku było to niezasadne. Opowieść napisana jest bez znienawidzonych przeze mnie uwspółcześnień historycznych a do tego wręcz magicznie obrazowo. Rzadko kiedy zauważam tak dużą dbałość semantyczną i czysty urok w składaniu zdań, jakich nie powstydziłaby się literatura piękna. Złożenia słów wyglądają na tkane z ulotności i przystają do dziewiętnastowiecznych sylwetek, przewijających się przez karty tej eleganckiej prozy. Część treści czyta się niczym wyszukany zapis obsesji, tęsknot i żądz. Reszta materializuje się lekko jak niespodziewany szept ciekawości i zaniepokojenia. Styl Hewy można określić jako hipnotyzujący - gotycka aura, zdobiona licznymi ornamentami, oczarowuje. Co okazało się dla mnie największą zaletą, właściwie do ostatnich kart książki można roztrząsać ulubione: co by było, gdyby?, próbując ustalić, kto tak naprawdę jest tytułową Bestią. 

18:52:00 No comments

RECENZJA PATRONACKA 💥! Owszem, to prawdziwe fajerwerki, jakimi ubarwiłam wyjątkowo bogatą ilość wizualizacji - bo oto przed Tobą fabuła złożona w przemyślany sposób z licznych, widowiskowych wystrzałów oraz tlących się trwożąco niewybuchów. Niebezpiecznych i pojawiających się w najmniej spodziewanych momentach w ciemnych zaułkach dziewiętnastowiecznego Gdańska, lecz rozmieszczonych tak, aby wzbudzać zachwyt miłośników nieoczywistych narracji kryminalnych, okolonych wiernymi konwencjami, przeniesionymi wprost z epoki. Autorzy oraz przyszli pisarze - na początek mam dla Was wskazówkę. Jeżeli marzy Wam się stworzyć perfekcyjnie finezyjną powieść historyczną z elegancko wybrzmiewającymi nutami zbrodni w tle, oto przykład wprost od Mistrza, jak należy to robić. Bez uwspółcześniania przeszłości i dziejących się podówczas wydarzeń. Z nieobecnością niepasujących do minionych czasów postaci. Stylizując język nienachalnie - acz tak, by idealnie przystawał do francuskich oficerów, którzy sprawowali nadzór nad Pomorzem po podpisaniu Pokoju w Tylży i równocześnie do odwiedzających wówczas wyszynki miejscowych miłośników podłych trunków. Znać pisarskie pióro, któremu nieobce są żadne semantyczne rewolty - nieograniczone i potrafiące przedstawić każdy etap dziejów w sposób materializujący przed odbiorcą jak żywą ówczesną rzeczywistość. Słowami lojalności oraz zdrady. Oddania i zmyślnych spisków. Zawirowań stojących w kontrze do prostoty. Francuszczyzny, miękkości rosyjskich wyrazów, zawiłości polskich i trącej szorstkości pruskich.  Zemsty planowanej zbyt długo albo za krótko. Triumfu, porażek i połowicznych zwycięstw. Przeszłości oraz przyszłości. Morderstw i łoża. Miłości płatnej, wzgardzonej, oszukańczej i żywionej niespodziewanie. Jednonocnie albo całą wieczność. Liryką lub pięścią. Finalnie bowiem okazuje się, że każda opowieść jest narracją o miłości. Zawsze chodzi o miłość. Cherchez la femme... 

17:11:00 No comments

Jeśli byłoby mi dane dzisiaj opuścić ten świat, miałabym trzy życzenia. Zapewne odtransportowałby mnie z niego najbardziej upadły z mrocznych, kierujący się wprost w sam środek piekielnych czeluści, więc o koncercie próśb nie byłoby mowy, ale przyjmijmy konwencję. 😉 Po pierwsze nakazałabym natychmiast zesłać Mężowi nową żonę - wszak Kitku trzeba odpowiednio nakarmić, a skarpetki do pary i ketchup, jakiego wcale nie ma z przodu środkowej półki lodówki, jakoś należy odnaleźć. Wieloletnia praktyka wskazuje zaś, iż do powodzenia tych misji niezbędny jest inteligentny czynnik żeński. Kota natomiast, póki co, nie opatentowała jeszcze takich magicznych sztuczek. Pozostaje przy materializowaniu się w najdziwniejszych miejscach, aportowaniu papieru toaletowego i przeznaczonej do tego celu gąbki, acz to opowieść dla innej narracji. 😉 Po wtóre, błagałabym o to, aby móc dokończyć aktualnie czytaną książkę. Przecież to się nie godzi, by odejść do ognistych kotłów i szatańskich pomiotów, nie dowiedziawszy się, jakie będzie zakończenie! A nie oszukujmy się, ZAWSZE jest jakaś rozpoczęta dłuższą lub krótszą chwilę temu powieść. Zazwyczaj kilka, lecz tutaj obawiam się, że nawet święty nie miałby cierpliwości - bo skończyłoby się na paruset. Oopsie, Daisie. Ostatnia mrzonka byłaby najbardziej urocza - i z pewnością wcale Cię nie zdziwi, jeżeli już trochę mnie znasz. Chciałabym, by mój Przeprowadzacz w Zaświaty Bardzo Mroczne i Płomienne sprawił, żeby każda osoba, jaka zawiniła mi w czymkolwiek za życia cierpiała niewybredne katusze. Prawnicy mawiają, że wnioseczek nigdy nie zaszkodzi, ja zaś skwituję krótko - mała zemsta też nie. Zatem należałoby wysnuć tezę, że większa, ogromnie krwawa i przywodząca na myśl słowo cierpiętnik też nie, prawda? Och, gdyby jeszcze dano mi okazję zadać każdą z nich samodzielnie, mrrr... Czy taką szansę umożliwia postaciom tytułowy bohater najnowszej powieści Elżbiety Barczyk? 

19:50:00 No comments

Choć wokół szaleje druga wojna światowa, Ty znalazłaś swoją bezpieczną przystań, do której nie dociera zgiełk tego strasznego konfliktu. To sopocki Kasino – hotel i najbardziej luksusowy przybytek tego rodzaju w tym urokliwym, nadmorskim mieście. We wrześniu 1939 roku w jednym z apartamentów przebywał sam Führer tysiącletniej III Rzeszy, Adolf Hitler. Zapewne zadziwiał wszystkich swoim pięknym, niedościgłym nordyckim wyglądem. 😉Pracujesz tu w charakterze pokojówki już drugi rok i bardzo to sobie chwalisz, choć nie zamierzasz spędzić w tej roli reszty swoich dni. Na razie jednak, skoro mieszkasz w Gdańsku razem z matką w niewielkim, a tak naprawdę obskurnym mieszkaniu, taki układ jest dla Ciebie bardzo korzystny. Swojego ojca nigdy nie poznałaś, zostawił Was, gdy mama była w ciąży. Wychowywał Cię ojczym i traktował jak własne dziecko. Był tak zawziętym nazistą, że w pewnego dnia 1933 roku, w którym po raz pierwszy partia Hitlera wygrała wybory, dostał z radości zawału serca w trakcie wystawnej biesiady ku czci tego zdarzenia i zszedł z tego świata. Od tego czasu klepiecie biedę i każdy zarobek jest ważny, więc zatrudnienie w hotelu spadło Ci jak z nieba. Tym bardziej, że poznałaś tu prawdziwego przyjaciela - Gustawa. To tylko pomywacz, a więc osoba postawiona na najniższym szczeblu wśród pracowników, ale odnalazłaś w nim bratnią duszę. Choć to niewłaściwe określenie - nie bratnią, lecz ukochaną. Tak, w istocie jesteś zakochana po uszy. Gdy tego nie widzi, wpatrujesz się w niego z czułością badając oczyma rysy i wsłuchujesz się w tembr głosu. Jednak on, ku Twojej rozpaczy, traktuje Cię jak przyjaciółkę i wyraźnie nie pozwala na skrócenie dystansu. Oczywiście nie zamierzasz zrezygnować, ale na razie nie widzisz szans na nawiązanie romansu, choć skrycie marzysz o tym każdego dnia.  Nie przeszkadza Ci ani to, że jest „mieszańcem”, używając nazistowskiej terminologii, gdyż jego matka jest z pochodzenia Włoszką, ani nawet jego kalectwo - jako dziecko przeszedł polio i od tego czasu utyka na jedną nogę. Dzięki temu nie został wzięty do wojska i może być obiektem Twoich westchnień. Poza tym jesteś zwykłą dziewczyną - pełną nadziei na lepszą, intrygującą przyszłość. 

02:12:00 No comments

Pozwólmy dzieciom być dziećmi... Tak powinien brzmieć wniosek po lekturze “Siostry” Doroty Bartnikowskiej. Niby to zdanie całkowicie oczywiste w czasach, w których tak wiele mówi się na temat ochrony tych najmłodszych, poprawy ich komfortu życia i przygotowywania do drogi w dorosłość w odpowiedni sposób. Niestety, wciąż istnieją narracje, jakie traktują pociechy jak osoby dorosłe a ich jaźnie przedstawiają zupełnie, jak gdyby były ukierunkowane na jedno: seksualność. Pod tym względem książka Pisarki jest wręcz szokująca, choć nie tylko ta kwestia rozszerzała moje oczy w zdumieniu z każdą kolejną przeczytaną stroną. Kocham opowieści tragiczne - wszystkie te, w jakich próżno szukać jakiegokolwiek promyka nadziei, a smutne historie bohaterów zachowują się niczym zmierzające wprost w odmęty bezdennej czerni domino. Opadające na czytelnika mgłą przygnębienia, która unosi się nad nim jeszcze przez kilka dni po lekturze. Całość ta musi natomiast pozostawać przynajmniej odrobinę realistyczna i pojawiać się w powieści nie bez przyczyny. Szokowanie dla szokowania nie jest moją bajką. Oblepianie odbiorcy brudem zła bez konkretnego powodu - również. A to właśnie czyni Autorka - i to na skalę, która w obrębie losów właściwie jednej rodziny nie ma prawa zaistnieć. W “Siostrze” nie ma ani jednego pozytywnego aspektu - a jak już pojedynczy się pojawia, zostaje szybko ukrócony. Bohaterom dotkniętym przerażającymi przeżyciami, czyli... WSZYSTKIM, zdarzało mi się współczuć. Ich oprawcy to zaś takie kreatury, które nie powinny chodzić po tej Ziemi. Nie tylko to czynią, lecz i mają się doskonale, co Bartnikowska akcentuje na każdym kroku. I byłaby to doskonała przestroga dla rodziców i starszego rodzeństwa, gdyby to, co przydarzyło się postaciom w obrębie pojedynczej rodziny, wypadło choć trochę prawdziwie. Choć jestem kiepskim matematykiem, jakie jest bowiem prawdopodobieństwo, że wszystkich z czwórki rodzeństwa i dwójkę jego przyjaciół dotknie inny, skrajny odcień zła? Mam wrażenie, że ten debiut zwyczajnie nim emanuje... 

18:39:00 No comments

Już 6 października bieżącego roku będzie miał premierę ostatni tom trylogii “Opowieści z Bagien”, za jakiej powstanie odpowiedzialna jest Magdalena Kwiecień. To informacja, która cieszy - wszak dzięki temu fani serii w końcu dowiedzą się, jaki Autorka zaprojektowała finał - ale również smuci, że oto nastał kres tej finezyjnie-fantazyjnej przygody, zabierającej czytelników w zupełnie inny świat. Taki z mnóstwem stworzeń z legend, podań czy mitów, choć także definitywnie bogatej wyobraźni Pisarki. W związku z tym, że otrzymałam egzemplarz na dłuższą chwilę przed premierą, poniżej znajdziesz moją wariację na temat tej zaczarowanej opowieści. Jeśli natomiast nie miałeś jeszcze okazji poznać części pierwszej czy drugiej - to bardzo dobry moment na to, by nadrobić zaległości. 😉  

“Czy nawet tutaj, na słonecznej Sycylii, Bagna muszą ciągle przypominać o swoim istnieniu? Czy nie ma szans na to, by kiedykolwiek mogli się od nich uwolnić?” 

Są takie miejsca, które teoretycznie możesz opuścić. W istocie jednak, niezależnie od czasu, jaki upłynął od chwili zmiany lokalizacji, one nigdy nie pozostawią Cię niezmienionego. Fakt, że wypaliły w Tobie trwały ślad, będzie się objawiał w najmniej spodziewanych minutach życia. I nieżycia... Może nawet tego nie zauważysz - lecz bez większych trudności spostrzegą to inni, jeżeli przyjrzą się odpowiednio wnikliwie. Miejsce urodzenia. Miejsce, w jakim po raz pierwszy spotkałeś źrenice z oczami prawdziwej miłości. Albo pierwszej. Miejsce narodzin dziecka czy szczególnego, niezmazywalnego wydarzenia. Szczęśliwego, tragicznego; takiego, o którym chciałbyś za wszelką cenę zapomnieć. Niepowetowanej straty albo wywracającej wszystko do góry nogami zmiany. Miejsca w Tobie zostają i na własny sposób Cię współtworzą, tak jak czynią to czas i każde z doświadczeń. Nie wyprzesz się ich - nawet, gdybyś bardzo tego pragnął. Do takich właśnie terenów zaliczają się Bagna - kraina z mchu, paproci, magii, uczuć i czarownych niebezpieczeństw. 

00:36:00 No comments

Stargard to zwykłe, dość senne miasto, w którym nie dzieje się zbyt wiele, więc jako Naczelnik Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego KPP nie masz dużo pasjonujących spraw do prowadzenia. Dlatego, gdy z samego rana zadzwonił do Ciebie prokurator Wielicki, z prośbą o pilne spotkanie odnośnie dopiero co popełnionego morderstwa Janusza Manachiewicza, sądziłeś, że będzie dotyczyło omówienia banalnej zbrodni. Bardzo się myliłeś. Kiedy tylko oskarżyciel przedstawił szczegóły poczynionych ustaleń, od razu zrozumiałeś, że masz do czynienia z nietypowym przypadkiem. Poza prowadzeniem strony internetowej „Suchań dawniej, Suchań dziś” ofiara handlowała starymi fotografiami oraz dokumentami. Teoretycznie w dokonanym zabójstwie nie było nic dziwnego - wszak tego rodzaju ludzie nierzadko są napadani w celach rabunkowych a sytuacja wymyka się spod kontroli, jednak nie była to zwykła śmierć. Najwyraźniej zadał ją ktoś dobrze wyszkolony, gdyż skręcenie karku mężczyźnie w sile wieku nie jest takie proste. Do tego przed zgonem Manachiewicz był torturowany, o czym świadczą sińce oraz połamane palce u dłoni. Sprawca użył profesjonalnego knebla, żeby krzyki męczonego nie doszły do uszu sąsiadów, a jego sposób działania wskazuje w sposób wyraźny, że nie przyszedł po cenną rzecz, a miał zamiar wydusić z mężczyzny jakieś istotne informacje. Szybko dochodzicie do wniosku, że zbrodnię musiał popełnić ktoś, kto jest lub był żołnierzem, policjantem bądź funkcjonariuszem służb specjalnych. Waszą uwagę zwraca także bałagan jaki panuje w pokoju zabitego - cała podłoga jest pokryta bezładnie porozrzucanymi zdjęciami. Z doświadczenia wiesz, że może to mieć tylko jedną przyczynę - zabójca chciał przekonać organy ścigania, że chodziło mu o prozaiczny rabunek.  

17:45:00 No comments
Nowsze posty
Strasze posty

O autorce

O autorce
Żona, kociara, maniaczka thrillerów, wielki ogarniacz życia. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką. Opowiadam historie o historiach. Mail: kierownikoperacyjny.sp@gmail.com 💥

Kategorie

  • książki

Jestem tutaj

Statystyka odwiedzin

Stali czytelnicy

Archiwum

  • ▼  2025 (218)
    • ▼  wrz (16)
      • Magdalena Witkiewicz - Wiatr od morza - Sztil - re...
      • Katarzyna Hewa - Bestia i pani Róża - recenzja
      • Krzysztof Bochus - Hipnoza - recenzja patronacka
      • Elżbieta Barczyk - Przewodnik dusz - recenzja
      • Izabela Żukowska - Titanic zatonął dwa razy - rece...
      • Dorota Bartnikowska - Siostra - recenzja
      • Magdalena Kwiecień - Opowieści z Bagien. Zagraj mi...
      • Rafał Glina - Zaszłość - recenzja
      • Graham Masterton - Dom much - recenzja
      • Paulina Cedlerska - Punkty przecięcia - recenzja
      • Paula Uzarek - Dom lalkarki - recenzja
      • Freida McFadden - Nauczyciele - recenzja
      • Stach Szulist - Książę z Jemenu - recenzja
      • Przemysław Kulczak - Mitologia sumeryjska. Stworze...
      • Anna Wolf - Ostatnia przysługa - recenzja
      • Adam Ciesielski - Szach i krew II - recenzja
    • ►  sie (16)
    • ►  lip (22)
    • ►  cze (19)
    • ►  maj (38)
    • ►  kwi (24)
    • ►  mar (36)
    • ►  lut (24)
    • ►  sty (23)
  • ►  2024 (292)
    • ►  gru (18)
    • ►  lis (30)
    • ►  paź (30)
    • ►  wrz (27)
    • ►  sie (28)
    • ►  lip (25)
    • ►  cze (20)
    • ►  maj (21)
    • ►  kwi (22)
    • ►  mar (24)
    • ►  lut (29)
    • ►  sty (18)
  • ►  2023 (143)
    • ►  gru (17)
    • ►  lis (20)
    • ►  paź (15)
    • ►  wrz (14)
    • ►  sie (14)
    • ►  lip (15)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (10)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (9)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (5)
  • ►  2022 (31)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (2)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (2)
    • ►  cze (2)
    • ►  maj (2)
    • ►  kwi (3)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (4)
    • ►  sty (3)
  • ►  2021 (60)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (13)
    • ►  cze (9)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
  • ►  2020 (55)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (6)
    • ►  paź (5)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (3)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (6)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (8)
    • ►  mar (6)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (4)
  • ►  2019 (40)
    • ►  gru (4)
    • ►  lis (4)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (4)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (5)
    • ►  kwi (2)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (1)
  • ►  2018 (96)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (8)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (12)
    • ►  kwi (11)
    • ►  mar (13)
    • ►  lut (14)
    • ►  sty (17)
  • ►  2017 (197)
    • ►  gru (6)
    • ►  lis (11)
    • ►  paź (9)
    • ►  wrz (16)
    • ►  sie (24)
    • ►  lip (20)
    • ►  cze (17)
    • ►  maj (19)
    • ►  kwi (16)
    • ►  mar (18)
    • ►  lut (8)
    • ►  sty (33)
  • ►  2016 (81)
    • ►  gru (15)
    • ►  lis (23)
    • ►  paź (17)
    • ►  wrz (11)
    • ►  sie (11)
    • ►  cze (2)
    • ►  lut (2)
  • ►  2015 (8)
    • ►  lis (1)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (1)
    • ►  mar (1)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (2)
  • ►  2014 (18)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (1)
    • ►  paź (1)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  kwi (4)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
    • ►  sty (2)
  • ►  2013 (18)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (4)
    • ►  wrz (1)
    • ►  sie (2)
    • ►  lip (1)
    • ►  cze (3)
    • ►  lut (3)
    • ►  sty (2)
  • ►  2012 (14)
    • ►  gru (1)
    • ►  paź (5)
    • ►  cze (2)
    • ►  kwi (1)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (2)
  • ►  2011 (12)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  lip (1)
    • ►  mar (1)

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates