Patrycja Balcerzak - Trupi oddech - recenzja

by - 01:33:00

Uciekaj, ukryj się lub walcz - kiedy w grę wchodzi przetrwanie, masz do wyboru trzy opcje. Postawienie na jedną z nich odsłoni jednak cechy Twojego charakteru. Tylko czy naprawdę będziesz się nad tym zastanawiać, gdy niszczejący świat, jaki tli się płomieniami w nieoczekiwanych miejscach, pełen jest krwiożerczych zombie, które tylko czekają na Twój błąd? Chwilę zawahania, dzięki jakiej będą miały okazję dorwać się do Twojego apetycznego, jeszcze w pełni żywego ciała. Żywe trupy opanowały Talbay a wiele wskazuje na to, że nie  jedynym zagrożeniem. Strzec musisz się bowiem także ocalałych, może nawet bardziej niż tych żądnych organów, bladozielonych nieszczęśników. Połączeni w fanatyczne grupy, zrobią wszystko, aby zbawić swoją prywatną rzeczywistość... Brzmi jak młodzieżowy horror w postaci skrzyżowania “Szkoły przy cmentarzu”, serii “Gęsia skórka” oraz popularnego serialu “The Walking Dead”? Śmiem się z owymi skojarzeniami zgodzić, ale... nie do końca. Po pierwsze, złożonej z niewtórnie dynamicznej akcji powieści Patrycji Balcerzak brakuje elementu, dla jakiego warto było oglądać wspomniany telewizyjny tasiemiec: uśmiechającego się zawadiacko Negana i jego nieodłącznej, przepięknej towarzyszki - Lucille😉 Po wtóre, nadmienione narracje zdecydowanie nie dorównują zwichrowanej opowieści, o której spisanie pokusiła się debiutująca Autorka. Choć jako dziecko mieszkałam w jaskini z pięknym mamutem, w związku z czym nie powinnam raczej nie móc się oderwać od młodzieżowej opowieści z uwagi na zaawansowany wiek, jakiś fantastyczny czynnik z dreszczykiem sprawił, że tak właśnie było. “Trupi oddech” to historia, jakiej punktem wyjścia faktycznie są zombie i nęcące niepoznaniem afrykańskie wierzenia vodoun z regionu Zatoki Gwinejskiej. W istocie jednak to dająca do myślenia, literacka przygodza o sile, która uwidacznia się tylko w grupie, niebezpieczeństwach płynących z fanatycznej wiary i jednostkach, które poważą się na absolutnie wszystko, byleby tylko przeżyć. Ponoć przetrwa najsilniejszy, ale... czy na pewno? Cóż. Pożryj lub zostań pożarty. 😉 

Zastanawiałam się, po co jeszcze tutaj jestem, dlaczego chcę przeżyć, skoro wokół panoszą się jedynie trupy, nie ma już dawnego życia ani świata, który znałam, ani najbliższych mi ludzi. Czemu ciągle mam uciekać, skoro mogę to przerwać? (...) Lider zawsze mawia, że czasami trzeba kogoś stracić, aby samemu móc przeżyć.” 

Jakie to uczucie: obserwować, jak cały Twój nastoletni, uporządkowany świat wali się w gruzy? A właściwie wybucha po to, by odłamki moment później przeobraziły się w potwora o zupełnie innym kształcie? Mieć matkę i ojca, a potem obserwować ich powolną śmierć - tę za życia, właściwie przeobrażenie w bestie. Jednego dnia żartować z przyjaciółmi z sąsiedztwa, wymienić najświeższymi informacjami, plotkami, przekąskami, a drugiego - musieć dobić ich strzałem prosto między oczy, by ukrócić agonię. Pójść wczoraj do szkoły i zastanawiać się, czy obliczenia znowu będą tak skomplikowane, a nauczycielka irytująco czepialska, zaś jutro patrzeć, jak przez opustoszałe, zniszczone hole budynku, pędzone straszliwym głodem, unurzane w czerwieni krwi pełzną pozostałości jej uczniów. Opatrzone numerami szafki niepodomykane, z tablicy ogłoszeń sfrunął plan lekcji jednej z klas - i czerwienieje właśnie od resztek leżącego na nim mózgu. W ferworze zażartej walki, do wtóru budzących grozę odgłosów, rzuci się zresztą nań w ułamku chwili horda truposzy. Jakie to uczucie nie mieć nic, stracić każdego i posiadać zaledwie jeden wybór: przetrwać, wykazując się nadludzką inteligencją, czy dać się pożreć i ukrócić resztę mąk? Obserwujesz przeszywające czaszki kule, rzeczywistość oplecioną łańcuszkiem wnętrzności, kąpiele w posoce i ostrza, które miękko, lekko tak rozpłatały właśnie kolejne ciało. Zahipnotyzowany przerażającym spektaklem, coraz silniej Ci powszedniejącym, nie zauważasz, że decyzja właśnie dokonuje się za Ciebie. Za chwilę przestaniesz istnieć w znanym sobie kształcie, co ma się już dokonać, gdy... ktoś Cię ratuje i pomaga tymczasowo ukryć. Ona. A Ty będziesz złorzeczył, bo w ramach podziękowania przyjdzie Ci ją oszukać. Masz misję, jaką znasz tylko Ty. A jej twarz to obraz z przeszłości, którego nigdy nie spodziewałeś się już zobaczyć... Czy ratunek może pogrążyć? 

Świat, który pamiętamy, przepadł. Wraz z powstaniem tego piekła narodziły się nowe zasady.” 

Hotel Marina Peaks, umiejscowiony na wybrzeżu. Lokalizacja, jaka nęci już samą nazwą i w tym pozbawionym ram chaosie jawi się niczym bezpieczna przystań. Mała kraina, w której można się skryć, pracując nad odbudową resztek społeczności. Może utworzyć nową, bo przecież ktoś musi naprawić świat... To jednak wcale nie przybytek z marzeń, a najgorszego koszmaru. Jak w takich wypadkach bywa, zawsze znajdzie się ten jeden psychopatyczny, samomianowany bohater, który ogłosi się przywódcą. Jeśli spotkasz porucznika Sterlysona, z pewnością od razu zrozumiesz, kim jest. Dzierży niepodzielną władzę w twardych dłoniach naznaczonych krwią każdego, kto choćby próbował zadać jego teoriom kłam czy mu się sprzeciwić. Na wzór pewnego wąsatego potwora z odmętów historii, zaciekle wierzy, że jest wybrańcem i próbuje stworzyć państwo idealne. Wyzute z chorób oraz uczuć, bez słabych jednostek, które poddaje utylizacji. Pozornie wydaje się, iż wcale tak się nie dzieje - jak jednak inaczej miano by nazwać cele odosobnienia, do jakich trafiają wszyscy ledwie zainfekowani, niewygodni, zbyt niedożywieni lub zranieni by przeżyć? Pozostawieni na pewną, okrutną śmierć, są tematem, o jakim milczy się w hotelu tyranii.  też jednak solą w oku grupie nastolatków, która jako nieliczna zauważa, co tak naprawdę się tu dzieje. W ekstraordynaryjnych okolicznościach, gdy świat dotknęła zagłada, tak jak i na wojnie - dzieci dorośleją o wiele zbyt szybko i zostają zmuszone podjąć się zadań wymagających nadludzkiego wysiłku. Czy przy wtórze wystrzałów, w otoczeniu zbrodni, kaźni i toczącej rzeczywistość zarazy, będącej być może w istocie karą zapomnianych bóstw lub ich wysłannictwem, w chwili, w jakiej odradzają się najdziksze wierzenia i budzą najgorsze instynkty, istnieje ktokolwiek, kto uratuje... wszystko? Uciekaj, ukryj się - lub walcz. Pożryj albo zostań pożarty. Planuj wygraną lub zwyciężaj. Co wybierasz? 

Zastanawia się, skąd wzięła się jej nieobliczalność - czy to skutek tych wszystkich wydarzeń? Tego, co nagle zrujnowało jej świat? (...) w końcu kto nie jest tu szaleńcem? Ten świat powoli zmienia się w teatr chaosu i obłędu.” 

Ująwszy rzecz szczerze, czyli tak, jak to mam w zwyczaju, do pierwszych rozdziałów “Trupiego oddechu” Patrycji Balcerzak byłam nastawiona nie jak zombie do parujących apetycznie, ciepłych i aromatycznych wnętrzności, a raczej jak Grinch do świątecznych pastorałek. Naznaczona traumą zniknięcia duetu Negan & Lucille z wiadomego serialu, wszelkie historie o zombie omijam szerszym łukiem niż słoneczne miejsca. Jako zwichrowany recenzent uwielbiam jednak stawiać przed sobą wyzwania - i poprzeczkę tak wysoko, że początkowo wydaje mi się, że nie mogę jej dosięgnąć. Dzięki podobnemu podejściu zaskoczyłam się literacko pozytywnie nieskończoną ilość razy. Oto kolejny. Bezbłędna pod względem językowym narracja Pisarki zabiera odbiorcę w szaloną podróż po Luizjanie w postapokaliptycznym kształcie. Ta niebezpieczna, dynamiczna i naznaczona makabryczną akcją wyprawa okaże się doskonałą przygodą dla fanów nastoletnich horrorów, jednak nie tylko. Dorośli lub podstarzali niczym ja czytelnicy z pewnością dostrzegą w niej także rozterki moralne czy analogie do mistrzowskiego “Władcy much”. Walka o władzę, próba stworzenia idealnego zakątka ziemi, kara zesłana na świat i bój o przetrwanie, który nie zna absolutnie żadnych granic... a do tego o wiele więcej. Każdy z głównych bohaterów zyskuje dobrze opowiedziane historie przeszłości, w których aż roi się od tragedii i nieszczęśliwości. Dwie pozornie niezwiązane rzeczywistości łączą się zaś w jedną w nieoczekiwanym kształcie. Jestem pod wrażeniem, gdyż ciężko przekazać tak wiele, pozornie tworząc li młodzieżowy horror o zombie, tak naprawdę kamuflując w nim głębokie dno. Odjęłabym może tylko trochę krwawych i detalistycznych opisów, choć kiedy wyobrażam sobie, że początek akcji, w której żywe trupy harcują wesoło po szkole i w jej okolicach, dzieje się w moim liceum, to jednak sądzę, iż Autorka mogłaby ich wręcz dodać. 😉 Dla miłośników akcji, makabreski i ukrytych znaczeń a także historii o przetrwaniu mimo wszystko - 8/10. PS Idealny prezent dla nastolatka - a dla mnie inspirująca opowieść do poduszki. Mmm, idę po Ciebie! 

“Myśli (...). O tym, jak bardzo, będąc w piekle, trzeba tańczyć między demonami, tak jak zagra Ci Szatan. Ale jak odróżnić, komu można tu zaufać? Trzeba się w porę ocknąć, jeśli nie chce się spłonąć.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)