Charles Bukowski - Dzwon nie bije nikomu - recenzja
Opowiedz na głos swój amerykański sen. Opraw go w detale z marzeń, okraś szczyptą inteligentnego humoru i otocz życzeniem z sennych bajań. Opisz, wykorzystując cały literacki talent. Korzystaj tylko z celnych słów, ozdobniki są zbędne, by ktoś tak biegle władający zdaniami przykrywał posiadany kunszt. A potem, przez całe dekady, obserwuj pilnie, lecz coraz mniej trwożnie, jak mistyk przemienia się w cynika, Twój amerykański sen w koszmar - a amerykański koszmar w amerykańskiego kaca. Nie wykrzywiaj twarzy, gdy dostrzeżesz wszystkie te amerykanizmy i amerykańskości, marne - choć dawniej jawiły Ci się wielkie i wzniosłe. To te małe rozczarowania, gnuśności, zawody i żale stworzyły Twoją twórczość. Ciebie. Odrzutka i outsidera. Poetę brudu i alkoholu. Prozaika kreślącego na znalezionych, porwanych kartkach raporty z samego dna. Zbuntowanego przeciw społeczeństwu i innym pisarzom. Tego, który stał się ikoną Beat Generation, awangardowego ruchu literacko-kulturowego, propagującego indywidualizm o anarchistycznych nutach. To Ty frustracje potrafiłeś przekuć w coś, co przetrwa dłużej niż Ty sam - nurt, określany mianem brudnego realizmu bez upiększeń oraz literackiego marginesu. Treści o kurtyzanach, życiowych nieudacznikach z nieogolonymi twarzami wciąż zanurzonymi w alkoholu, fetorze niewietrzonych mieszkań, spoconych ciał, przegranych zawodowo robotnikach i najtańszych nalewkach. Charles Bukowski - ten, który obnaża ohydę i porażkę jako to, co w człowieku jest stanem naturalnym. Próżno to nazwać fatalizmem, wszak spostrzegawczy wezmą tę tezę za światły realizm. Ty także dysponowałeś niezwykłym darem obserwacji, dzięki jakiej Twoje zapiski okazywały się wstrząsająco trafne - choć często okraszone dozą sarkastycznego humoru, rozbrajającego banał codzienności podanej w krzywym zwierciadle. Czasem prawdy o świecie głosiło Twoje alter ego - hazardzista, cyniczny pisarz i pijak w jednym. Maska? A może najlepszy z autoportretów? Jaką prawdę odsłania zbiór wyjątkowych opowiadań “Dzwon nie bije nikomu”?
“Tchórz. Piłem bez końca. Eskapizm. Powiadają, że pijacy to eskapiści niezdolni zmierzyć się z rzeczywistością.”
Brud. Smród. Ubóstwo. Głupota. Brzydota. Przemoc. Seks. Alkohol. Części intymne. Infantylizm. Zbrodnia. Zatracenie jaźni... Choć ta tematyka przeważała w Twojej twórczości, nijak nie należy zaliczać Cię do skandalistów, którzy imają się wszelkich metod, by glob o nich usłyszał. Twoje teksty wiele lat później przeciętnemu odbiorcy mojego pokroju jawią się raczej jako rytuał przetrwania dla rozczarowanego absolutnie wszystkim mężczyzny o niebywałym talencie literackim. Strzępki krótkich narracji, zamiast pełnowymiarowych opowiadań przypominają w agresywnym odbiorze raczej fotografię, w którą wpatruje się o chwilę za długo. Reportaż z najpodlejszego miejscowego baru; dokument o tych, co dla mainstreamu są... niczym. Z pełnym przekonaniem twierdziłeś zresztą, że nikt nie jest od nikogo lepszy - tylko wszyscy udają, niektórzy od innych nieco bardziej utalentowanie. Skąd to wiedziałeś? Urodzony w Niemczech, wychowany w Los Angeles przez brutalnego ojca. Uroda pokonana przez trądzik różowy, który na zawsze zniszczył Twoją twarz oraz samoocenę. Licha posada na poczcie, jaka zresztą posłuży za inspirację dla kultowej powieści. Bieda, że aż piszczy, niszowe czasopisma, w których Twoje publikacje przemykały niezauważone. Daleka droga do ikony kontrkultury, jaką stałeś się znacznie później. Zauważę, że... inspirująca, skoro okazała się możliwa. Z samych nizin - wprost do poety przegranego, pisarza buntowników, którego dzieła długo po jego śmierci są znane i poważane na całym świecie. I jakże aktualne, jeśli spojrzy się na obecnych bogów: kult sukcesu, konsumpcjonizmu i ZATRWAŻAJĄCEJ HIPOKRYZJI... Często spoglądam w tych kierunkach, choć wolałabym oślepnąć. Lub jak tożsame Ci Beat Generation - odwrócić wzrok od nieodpowiadającej rzeczywistości w stronę wąskich i ciemnych ulic, taniego lokalnego piwa, opuszczonych fabryk, walących się w gruzy i samotnych pokoi. Cichych pokoi.
“(...) jeśli zamierzasz kogoś zabić, upewnij się czy masz kogoś co najmniej pięć razy lepszego na jego miejsce.”
Osobie, która zajmuje się li halucynacjami semantycznymi, ciężko scharakteryzować Twój styl. Krótkie zdania, rwane, pełne dosłowności - przypominają przekleństwa. Często zresztą są nimi nasączone, ale nie z powodu wulgarności. Używane jako przekaźnik prawdy. O każdej z pełną szczerością - tak dużą, że niekiedy czytając Twoje treści można poczuć... zawstydzenie. To tak, jakby właśnie słuchać czyichś najskrytszych myśli i pozostawać przy tym niezauważonym. Żadnego patosu i aktów heroizmu, które mogłyby podnieść na duchu. Zlepek zdarzeń z bolesnej codzienności. Poezja upadku i ważkie przesłanie - nawet w rynsztoku, utytłany błotem, talent w dalszym ciągu lśni. Także w tej minucie, w jakiej wytaczasz się z knajpy i rozglądasz za dawno utraconym sensem, co to przeleciał przez palce niczym iluzja, dym z ledwie tlącego się papierosa. Kiedy w głowie, zamiast światłych refleksji intelektualisty, samoistnie tworzy się raport z frontu przegranych dusz. Słowa są brudne, zdania grzmią głucho jak uderzenie pięścią w niechlujnie przyozdobiony stół. Tak też wybrzmiewają opowiadania zawarte w zbiorze “Dzwon nie bije nikomu” - wszak już sam tytuł jest całkowicie przewrotny. U Hemingwaya, do którego dzieła nawiązuje, dzwon bije każdemu, jednako, nieprzerwanie - i symbolizuje wspólnotę człowieczego losu. U Ciebie... milczy. Tak jak i świat, zniesmaczony wszystkim, co się na nim zatraca, nie bije nawet najbardziej kiepskich oklasków. Komu i z jakiego powodu miałby? Coraz częściej słychać już tylko ciszę. Właśnie ta towarzyszyła mi podczas lektury bezdźwięcznego “Dzwonu...”. Wraz z nią - kadzidlany dym, nieporządek w głowie i zmęczenie, tak bardzo przystające. Wyobrażone kroki po brudnym parkiecie - jak spacer oczyma po linijkach tekstu. Butelka w ręku, gdy przewracając stronice, gdzieś w zakamarkach pamięci materializują się: miasto bez nadziei, ludzie bez polotu, wyklęci i przeklęci. Drzwi zatrzaśnięte bezpowrotnie, stłuczona filiżanka, ostre słońce poranka i ta ostatnia fajka. Wszystkie pytania bez odpowiedzi. Utraty. Nostalgia. Zapis tęsknoty. I jak ja, kochanka słów, miałabym przekazać własnym czytelnikom, o czym traktują Twoje teksty, gdy każdy składa się z miliona znaczeń, które odbieram na zwichrowanie nietuzinkowy sposób? “Dzwon...” trzeba przeżyć świadomie, przemyśleć i zapamiętać. Dotknąć groteski, absurdu i realizmu. A może na ich kanwie stworzyć podobną galerię świateł i cieni? Jak Ty - ze skrawków życia, snów, udręk, finezjo-fantazji i samotności do wtóru dźwięku już nie dzwonu, a roztrzaskujących się na milion nieskładalnych fragmentów marzeń?
“Żaden mężczyzna nie posiada kobiety, chłopcze. Niektóre kobiety posiadają mężczyzn, są jednak mężczyźni, których nie można mieć na własność. Kobiety mają serca jak grzechotniki.”
W Twoim wydanym zresztą pięknie przez Noir Sur Blanc zbiorze tekstów często widać coś nie do przeoczenia: lustrzane odbicie człowieka złożonego z... człowieka. Bólu, nienawiści, śmiechu, pożądania, desperacji, nudy, uroku i brzydoty - odartych z marzeń i nadziei. Tacy też pozostają Twoi bohaterowie. Stary cynik, jaki wybrał się na ślub, mający być przeżyciem duchowym, a okazał groteskowymi zawodami o większe ego. Postać przewodząca pastiszowi westernu, która obala mit męskiego Dzikiego Zachodu i prezentuje pustkę pozostającą po każdym odcieniu przemocy. (Tu jedno z moich ulubionych przesłań - wierzę, iż wszyscy mają własne Reno, miejsce, w jakim uczynili coś, czego nie da się cofnąć...). Jest też toczony pragnieniem posiadania jegomość, który na świat patrzy... zza kierownicy samochodu, na jakiego zakup nigdy nie będzie sobie mógł pozwolić. Czy wspomniałam już o maszynie do dziewcząt - wynalazku, mającym zastąpić prawdziwe relacje? (Wtrącę, iż powiało złowieszczym profetyzmem...). Z tekstu o piwie i poezji wyłania się z kolei, jak mniemam, Twój autoportret. Oto naczelną sylwetką jest bowiem poeta alkoholik, który nienawidzi literackiego środowiska a pisanie przedkłada ponad własne zdrowie. Jest także opowiadanie złożone z wspominek z urzędu pocztowego, jakie jawi mi się niczym monotonny taniec absurdu - choć w istocie traktuje o nudnym dniu szeregowego pracownika. Wśród bohaterów “Dzwonu...” są również bezdomny pies obdarzający bezinteresowną miłością, zamieszkająca piwnicę nieobyczajna panna, która kupczy ciałem za wysokoprocentowe trunki czy damski bokser, potrzebujący jedynie wymówki, by odreagować złość na kimś, kto nie odda ciosu z powodu własnej bezbronności. Można by rzec, że w tym niewątpliwie oryginalnym zbiorze tekstów jest różnokolorowa plejada sylwetek. Personalnie sądzę jednak, że wszystkie one złożone są przede wszystkim z cienistych szarości i czerni. Odcieni najprawdziwszego świata. Żyją w nim wielkie talenty i mikre beztalencia. Obmierzłe kreatury i - udające, że są odmienne - krystaliczne rzeźby, wykute z lodu, nie marmuru. I wszyscy, a nikomu i tak nie bije dzwon. I nie zabije. Trwa ciszą. Trwa.
“Powiem panu coś, panie władzo: przestrzegasz zasad, żyjesz biednie i biednie umierasz. I często przedwcześnie.”
Można nie lubić dosadnych słów i mroczności realizmu, ale miłośnikowi literatury przez wielkie L nie przystoi nie znać choć skrawków twórczości Charlesa Bukowskiego. Po raz pierwszy zetknęłam się z nią, przystępując wiele lat wstecz do pewnej językowej olimpiady. Wróciwszy do tomu “Dzwon nie bije nikomu” w wieku właściwie stania nad urną, odebrałam jego treść o wiele wnikliwiej. I dotkliwiej. Nie ma tu fabuły, która trzyma w napięciu, nie ma katharsis ani happy endu (plus!). Są za to ludzie, prawdziwie brzydcy i bez upiększeń. Z przystanku spóźniającej się komunikacji miejskiej, barowej kolejki po następnego shota, sklepu, urzędu, smutnej kamienicy. Tacy, jakich nikt nie słucha - zatem Pisarz przekazuje ich myśli tak dosadnie, jak tylko da się to sobie wyobrazić a przy tym wręcz bezczelnie szczerze. U Bukowskiego świat jest obnażony i realny - ten, którego nie chce się dziś zobaczyć, bo tak zatraciło się w udawaniu, iż ma się nad nim jakąkolwiek kontrolę. Zamiast kwiecistych opisów emocji - przekleństwa, trzaski, niekulturalny śmiech, które przekazują o wiele więcej wnikliwemu czytelnikowi. Rozmowa z samotnością - zupełnie zresztą jak u jednego z bohaterów, który zdecydował się wdać z nią w pogawędkę w brudnym wyszynku. Ludzie niewiedzący jak podziękować za ratunek... psu, a cóż tu dopiero dywagować o innych ludziach. Nieczyste pragnienie zapomnienia miast ulotnych uniesień. Pisarz nie buduje historii, a raczej boleśnie je przekazuje. Notuje rwane skrawki z życia, bo... myśli, że gdy przestanie, zniknie także reszta ułudy? Można analizować na własny sposób, wystrzegając się jednak znienawidzonego słusznie: co twórca miał na myśli, jako że to powinno zawsze pozostać jego własną sprawą. Tekst jest po to, abyś odnalazł w nim siebie i prywatny sens, co staram się każdorazowo czynić. “Dzwon...” dla mnie nie bije, a… oddycha. Przypominającą poezję prozą, która jest jak świat odrapanych ścian i porzuconych snów - miejsca z mojej baśni. Wypuszcza zimne, napawające smutkiem powietrze, z jakiego lubię tworzyć dookoła siebie wiatr. I... myślę, że przekazuje, iż także cisza jest rodzajem odpowiedzi. To ona szepcze mi, że Charles Bukowski to artysta - ten, który pisał o tym, co zostało, kiedy już wszystko inne się skończyło... Odstępuję od noty punktowej, przeświadczona o fakcie, iż ocenianie klasyków prawdziwej literatury to świętokradztwo. Nadmienię tylko, iż zdecydowanie polecam.
PS Stracony Poeto Beznadziei i Prozaiku Prozaiczności, nie obrażaj się proszę za tę, skierowaną eksperymentalnie w Twoim kierunku recenzję, zwaną halucynacją semantyczną. Wyrażam nadzieję, że satyrycznie i impertynencko Cię uśmiechnęła. Może tak nie dzwonią, ale tego zapewne jeszcze nie grali. 😉 Uprasza się o rezerwację miejsca przy odrapanym, piekielnym kontuarze na choć rundę literackiej dysputy. Trafię!
“(...) i byli bardzo gorliwi i pewni, nigdy by nie uwierzyli, że ta samotność, ta prywatność, o którą prosiłem, miała mnie tylko ocalić, żebym mógł się domyślać, kim oni są i kto ma być wrogiem.”
.jpg)
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)