Katarzyna T Nowak - Świąteczne cuda - recenzja
Pora na drugi i najpewniej ostatni tegoroczny test jakości Grincha, który zdecydował się sprawdzić poziom wybranych świątecznych powieści. 😉
Nastał dzień, na który tak długo czekałaś. Choć przygotowywałaś się do niego od dawna, masz tremę. W końcu otwarcie pierwszej cukierni w miasteczku to nie lada wyzwanie i zarazem wielkie wydarzenie. Na szczęście poznałaś już wszystkich mieszkańców i wiesz, że są bardzo życzliwi, więc na pewno nie sprawią Ci przykrości. Nie było to trudne, gdyż jest ich zaledwie sześćdziesięciu - a każdy z nich jest dumny ze swojego zakątka na Ziemi o dźwięcznej nazwie Niedźwiedzia Łapa. Powstał zaledwie wiek temu, choć pierwsi osadnicy, jacy do niego przybyli, zostali zaatakowani przez wielkiego, wściekłego niedźwiedzia, który próbował ich przegonić. Odważnie zdecydowali się jednak wrócić i wybudować domy. Kolejne pokolenia żyją tu w pełnej harmonii, chociaż do teraz pomiędzy osiadłymi krąży legenda o olbrzymim misiu, jaki mieszka w pobliskiej kniei i tylko czeka na okazję, by powtórzyć dawny wyczyn. Tak, czy inaczej, całkiem niedawno i Ty stałaś się mieszkanką tej uroczej osady. Przywiały Cię do niej wiatry dość burzliwej życiowej drogi. Nikt nie wie o jej szczegółach, a Ty nie zamierzasz ujawniać pilnie strzeżonego sekretu. Przynajmniej na razie - może kiedyś przyjdzie na to pora. Na pewien czas, dopóki nie staniesz na własne nogi i nie będzie Cię stać na wynajęcie lub kupno własnego mieszkania, zatrzymałaś się u Zdzisi. To mama trzech pełnoletnich córek: Zosi, Basi i Kasi, a także dobra dusza miasteczka. Uwielbia udzielać porad, i choć często ingeruje w cudze losy, to jednak czyni to z takim wdziękiem, że nikt nie ma o to pretensji. Z wyjątkiem Oliwiera, samotnika w średnim wieku, którego zresztą nie lubi i uważa za aroganta oraz prostaka. Twoje zdanie o tym człowieku jest zupełnie inne, lecz spostrzeżenia zatrzymujesz dla siebie, aby nie narazić się gospodyni.
Zdzisia prowadzi zadbany dom, który pielęgnuje aż do przesady. W kuchni zawsze wiszą niebieskie zasłonki w kratkę, a na stole pyszni się świeżo wykrochmalony obrus w tym samym kolorze. Półki uginają się pod licznymi słoiczkami z własnoręcznymi zaprawami a każda z nich przybrana jest w „stroik” - oczywiście o takiej samej barwie jak firanki. Zajmujesz duży pokój na piętrze i bardzo to sobie chwalisz. Cenisz także kulinarne umiejętności właścicielki, choć generalnie żywisz się w lokalu „Oko śledzia”. Zdzisława jest świetną kucharką i uwielbia przyrządzać wyszukane posiłki ku uciesze swojego męża Alfreda, który jest wielkim smakoszem. Czasami pomagasz w ich prokurowaniu, chętnie też schodzisz do saloniku na plotki, dzięki którym dokładnie wiesz, co się dzieje w miasteczku, gdyż Zdzisia nieodmiennie świetnie się w tym orientuje. Poparła także Twój plan otwarcia cukierni a nawet służyła radą w czasie jej urządzania, za co jesteś jej wdzięczna. W końcu przygotowania dobiegły kresu. Z pewnym niepokojem myślisz, czy mieszkańcom spodoba się wystrój przybytku i atmosfera. O to, czy będą im smakowały wypieki, jesteś spokojna, ponieważ są wyrabiane ściśle według starych receptur Twojej babci, która była w tym prawdziwą mistrzynią. Stąd zresztą nazwa cukierni, „Wypieki jak u babci”. Nieco drżąca otwierasz jej podwoje i czekasz na pierwszych klientów, których entuzjazm przerasta wszelkie oczekiwania. Zjawiają się licznie i wręcz rzucają na pyszne słodkości, aby spróbować ich niezrównanego smaku. Zachwytom nie ma końca - kraśniejesz z dumy. Szybko pozbywasz się frykasów i musisz uwijać, jak w ukropie, by zaspokoić kolejnych amatorów drożdżówek czy ciasteczek. Pod koniec dnia jesteś skonana, ale i szczęśliwa. Finalnie zamykasz drzwi wejściowe i wychodzisz na zewnątrz “Wypieków...”. Przenika Cię siarczysty, grudniowy mróz, a jednak skupiasz się na wręcz bajkowym wyglądzie Niedźwiedziej Łapy. Czuć świąteczną atmosferę, czemu sprzyja padający wielkimi płatkami śnieg, który tworzy na dachach domów olbrzymie, malownicze czapy. Na każdym wiszą pomysłowe ozdoby i światełka migocące chyba wszystkimi możliwymi kolorami. Ogrodowe choinki uginają się pod wymyślnymi przybraniami a przed gankami pysznią się skomplikowane instalacje, najczęściej w postaci Mikołajów, reniferów czy bałwanów z latarkami zamiast oczu. Cała osada przypomina widok z rozkosznej kartki pocztowej - budzi w sercu emocjonalne ciepło, które niepowstrzymalnie ogarnia także Ciebie.
„Było naprawdę pięknie, tylko śnieg zbierający się na chodnikach utrudniał szybki marsz. (…) Wszystkie bezdomne koty znalazły schronienie. (…). Tu ludzie kochali zwierzęta i troszczyli się o nie.”
Wieczorem jeszcze chwilę rozmawiasz ze Zdzisią, po czym kładziesz się spać - jutro czeka Cię równie ciężki dzień, pełen intensywnej pracy. I wcale się nie mylisz. Ledwie udaje Ci się rozłożyć w oknie wystawowym jeszcze ciepłe drożdżówki, a już pojawiają się ich pierwsi wielbiciele. Pałaszują je, delektując się przy stolikach serwowaną przez Ciebie, doskonałą kawą z ekspresu. Prym wiedzie Gruba Ewa, która zamawia aż pięć kremówek i pochlipując nad swoją tuszą, zajada je ze smakiem. Choć za każdym razem narzeka na kondycję, nie potrafi zrezygnować z tego rodzaju przyjemności. Tyje więc w szybkim tempie i choć ma dopiero 50 lat, wspiera się na lasce, stawiając z trudem kroki. Ku Twojemu zdziwieniu, w cukierni pojawia się także Oliwier. Ten sześćdziesięcioletni mężczyzna od dawna budzi Twoje zainteresowanie. Mieszka w okazałym domu całkowicie samotnie. Nigdy nie miał żony ani dzieci, stroni także od towarzystwa ludzi. Wszyscy uważają, że jest opryskliwy i nie darzą go sympatią. No, prawie wszyscy, bo z Tobą jest zupełnie inaczej. Ty dostrzegasz w nim nieszczęśliwego człowieka, pełnego żalu i frustracji, ale też ukrytego wdzięku i dobrego charakteru. Choć jesteś o dobre dwadzieścia lat młodsza, bardzo Ci się podoba i bez ustanku myślisz, jak się do niego zbliżyć. Bardzo cieszy Cię więc, gdy widzisz go przed ladą. Oliwier niezbyt miło prosi o kremówkę, po czym płaci za nią i wychodzi bez słowa. Jednak to Cię nie zniechęca - wiesz, że pod warstwą introwertycznej obojętności skrywa się człowiek, który tak naprawdę jest zupełnie inny. Potrzebuje tylko impulsu, jaki zedrze z niego przybraną dla obcych maskę. Czy czas pokaże, że miałaś rację (age gap, Girls! 😉)? Być może pomogą w tym burzliwe wydarzenia, które spadną na spokojne miasteczko, kiedy to będzie szykowało się do Świąt...
„Mężczyzna patrzy w ten sposób na kobietę tylko w jednej sytuacji: kiedy się zakocha.”
Ująwszy rzecz możliwie obiektywnie, odsuwając przy tym na chwilę w cień mroczności wszelkie grinchowe animozje, „Świąteczne cuda” Katarzyny T. Nowak to pełna ciepła oraz uroku, świąteczna powieść obyczajowa. Autorka zabiera czytelnika w podróż do niewielkiego miasteczka o dźwięcznej nazwie Niedźwiedzia Łapa (w porządku, to mnie uśmiechnęło, sama chciałabym mieć chociażby misia polarnego... albo pumę śnieżną 😉). Jego nieliczni mieszkańcy borykają się dzielnie z życiowymi problemami i wyzwaniami losu, nie tracąc przy tym wrodzonej pogody ducha. Główna bohaterka - panna Lola, otwiera zaś pierwszą cukiernię, która jak magnes przyciąga wszystkich wielbicieli słodkości i staje się centrum życia towarzyskiego. Na spróbowanie frykasów decyduje się nawet Oliwier - miejscowy samotnik, słynący z gburowatości i niechęci do ludzi. Pomiędzy nim a kobietą nawiązuje się nić sympatii, a Lola postanawia za wszelką cenę poruszyć śpiące serce introwertyka, nie zważając na jego odpychające zachowanie. Co z tego wyniknie? 😉Autorka wdzięcznie zaznajamia odbiorcę z każdym z autochtonów, przedstawiając pokrótce ich wady, zalety oraz sytuację osobistą. Całość utrzymana jest w nieco bajkowej konwencji i podana z dystansem oraz lekkim przymrużeniem oka. Nie brakuje zabawnych sytuacji, roztrząsań o charakterze moralnym czy miłosnych gier, co wzbogaca narrację. Osią powieści staje się oczywiście uczucie Loli i Oliwiera - pełne niuansów, wzlotów i upadków, przedstawione nienachalnie i z dozą humoru. Nowak serwuje więc romans sympatycznie, nieco jak główna bohaterka aromatyczne wypieki. Czytający ma także okazję uczestniczyć w przygodach innych mieszkańców tej niecodziennej osady, w jakiej szczególne poruszenie wywołało... przybycie pierwszego w historii krainy, zabójczo przystojnego stomatologa, budzącego liczne podniety wśród płaci pięknej, co staje się zaczynem burzliwych wydarzeń. Gdybym oceniała tę propozycję literacką jako Grinch, z uwagi na wysoki poziom słodkości opowieści, nie przeszłaby mojego testu. Jako recenzent obiektywny, polecam “Świąteczne cuda” wszystkim miłośnikom otulających narracji, którzy w dzieciństwie nie przepadali za Babą Jagą (lukrowany domek i te sprawy), za to kochali Rudolfa. Jeżeli poszukujesz uroczej historii, dzięki jakiej poczujesz się jak w zaczarowanej fabryce elfów lub na saniach Świętego Mikołaja, tudzież Dziadka Mroza, to dobry wybór. Not Grinch-approved, za to wszystkie gwiazdkowe świrki, z moją Siostrą na czele, będą zachwycone. 7/10
„W gazecie w dużym mieście ukazał się obszerny reportaż o miasteczku pełnym szczęśliwych ludzi, które regularnie odwiedza wielki, spragniony drożdżówek niedźwiedź.” (Może jednak zacznę piec i zwabię misia? Masterplan! 😉)
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)