Cristian Perfumo - Kolekcjoner strzał - recenzja

by - 17:24:00

„Wtedy pojęłam, że nieprzewidywalna natura odkryć sprawia, że są one tak satysfakcjonujące.”

Każdy z nas zna tego jednego chłopaka, będącego gwiazdą całej szkoły. Tak zwany „it boy”, którego całe jestestwo aż krzyczy: „wszystkie oczy na mnie!”. Być może jest gwiazdą drużyny sportowej, ma poczucie humoru, które powoduje śmiech nawet u nauczycieli i zawsze modnie się ubiera. Posiada rozliczne talenty, pokazujące, że jest kimś wyjątkowym. Kiedy przechodzi przez hol, dziewczyny mniej lub bardziej skrycie do niego wdychają – co odważniejsze zapewne zalotnie odgarniają włosy, spoglądają spod rzęs czy puszczają oczko. Zawsze kroczy na przedzie stałej paczki przyjaciół – pośledniejszych niż on sam, choć pomimo tego każdy chciałby się w niej znaleźć i uszczknąć choć odrobinę blasku samozwańczej, naturalnej gwiazdy. Czas edukacji przemija, a jednak w dalszym ciągu w trakcie spotkań absolwentów, zawsze jeden z uczestników rzuca: „a pamiętasz tego chłopaka, który…?”. Pamiętają. Wszyscy go pamiętają. A potem, lata później, to właśnie on zostaje zamordowany. Zanim jednak to nastąpi… (Możesz szykować popcorn.)

 

„Nie musieli mówić, kim była ofiara. Doskonale wiedziałam, że nazywa się Julio Ortega. Wiedziałam to, bo w liceum był moim chłopakiem, a dwa miesiące temu spędziliśmy razem noc w domu, w którym właśnie znaleziono jego ciało.”

Wieczór w barze. Nareszcie możesz się zrelaksować. Jest tłoczno i gwarno – nie tylko Ty wpadłaś na pomysł zresetowania się przy kilku drinkach. Zamawiasz następne mojito, a może rum z colą i czujesz, jak całe Twoje napięte po tygodniu pracy się rozluźnia. Nagle tuż obok Ciebie staje on – Julio Ortega, dawna szkolna gwiazda i miłość sprzed wielu lat. Choć niepodważalnie się zmienił, Ty również nie jesteś już taka sama. Czas naznacza każdego. Odciska na nim troski i nadzieje. Czasem, choć rzadziej, upiększa miłością. Wskutek odebranych doświadczeń oraz nauki, możesz lawirować pomiędzy dwoma zawodami – byciem policjantką oraz kryminologiem, choć profesje te zazwyczaj stanowią udany aliaż. Jesteś skuteczna, inteligentna i pewna siebie. Odnosisz sukcesy. Teraz zaś czujesz się po prostu zmęczona i przyjemnie zaskoczona spotkaniem z dawnym bożyszczem nastolatek. Wdajesz się z nim w pogawędkę, w trakcie której wszystkie te lata bez kontaktu zaczynają się rozmywać. Powłóczyste spojrzenie, niby przypadkowe dotknięcie ramienia, jeszcze jeden wspólny drink. Bar opuszczacie razem, a całe spotkanie kończy się prostym układem: spędzacie razem jedną noc, po której rozchodzicie się każde w swoim kierunku. W związku z tym, że jesteś samotna, nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że Julio dwa miesiące później zostaje zamordowany, a to Ty zostajesz uczyniona przez przełożonych osobą odpowiedzialną za wyjaśnienie zagadki zbrodni. Ignorujesz konflikt interesów, zatajając fakt o niedawnej schadzce – wszakże kto oparłby się apanażom związanym z rozwiązaniem takiej sprawy? Czas sprawi jednak, że być może szybko pożałujesz tej decyzji, bowiem daleko jest jej od „zwyczajnego” zabójstwa.

„Był to piękny przedmiot. Miał kształt łzy, a padające na niego światło latarki tworzyło opalizujące refleksy.”

Martwemu ciału Julio towarzyszy nietypowy przedmiot w postaci grotu strzały. Raczej nie jest poszlaką dla śledczych, jako że znajdujesz go pod szafą zupełnym przypadkiem. Stanowi jednak pewną wskazówkę, która prowadzi Cię wprost do nieco szalonego i z pewnością lukratywnego świata kolekcjonerów tych przedmiotów. Czyżby motywem morderstwa był napad rabunkowy? Być może Julio posiadał coś, na czym komuś zależało na tyle, aby pozbawić go życia. Teoria ta od początku wydaje Ci się jednak zbyt prosta. Goniąc za prawdą (i jednocześnie wciąż ukrywając własną), niejednokrotnie narazisz się na śmiertelne niebezpieczeństwo. Konszachty z okolicznym lichwiarzem o wątpliwej reputacji, pościg przez kanion czy wycieczkę nad urwisko będą z całym swym mroźnym majestatem obserwować milczące patagońskie lodowce. Czy dla stworzenia jakiegokolwiek wartościowego zbioru naprawdę warto jest wyzionąć ducha?

„Teraz morderstwo zaczynało nabierać więcej sensu.”

Kilka miesięcy temu miałam okazję recenzować „Szary okup” Perfumo, który właściwie już od pierwszych stron porwał mnie swoją oryginalnością oraz ciążącą nad fabułą atmosferą niedopowiedzeń i zagrożenia. Czy „Kolekcjoner strzał” okazał się równie dobry? O tym za chwilę; najpierw niech przemówi czasem ukryta, ale zawsze obecna literacka gawędziara we mnie. Postawmy sobie sprawę jasno: dla nawiedzonego fana mrocznych lektur jest ogromna różnica pomiędzy thrillerem a kryminałem. Ten pierwszy skupia się przede wszystkim na emocjach oraz napięciu. W drugim podstawą fabuły jest prowadzone śledztwo. To tak w telegraficznym skrócie, bowiem temat ten planuję omówić w osobnym poście – jak zauważyłam podczas promocji książek, ich klasyfikacja niestety nader często jest błędna. Dotyka to również „Kolekcjonera…”, będącego rasowym, dwustuprocentowym kryminałem. Jako przedstawiciel tego odłamu „książek spod ciemnej gwiazdy”, radzi sobie doskonale. Jest zbrodnia, intrygująco i momentami bardzo dynamicznie prowadzone dochodzenie, są poszlaki i wskazówki, prowadzące czytelnika do rozwiązania zagadki niczym do przysłowiowego kłębka po początkowo nieco zapętlonym sznurku. Jest mnóstwo smaczków dla osób kochających literackie podróże (patagońskie klimaty są bez wątpienia nęcące) oraz ukłon w kierunku fanów tworzenia wszelakich finezyjnych i fantazyjnych kolekcji. Fabularnie jest bezsprzecznie unikatowo – jeżeli chodzi o niepowtarzalny kryminał, który przywędrował do naszego kraju (dzięki pewnemu Pasjonatowi, którego pozdrawiam 😉), Perfumo mógłby stanąć w szranki o miejsce na podium z innymi obcojęzycznymi Autorami, goszczącymi w Polsce. A jak „Kolekcjoner strzał” radzi sobie językowo? Śmiem napisać, że doskonale. Krótkie rozdziały dodają rozgrywającej się akcji animuszu, literówek brak! Książki częściowo słuchałam w formie audio i pojawiła się w niej jednak jedna rzecz, która powodowała, iż miałam ochotę pozbawić się części włosów z głowy. Szkoda - wszak hoduję je z równą pieczołowitością, co uparcie zdychające wskutek moich nieziemskich ogrodniczych zdolności kaktusy i sukulenty (ci, którzy twierdzą, iż nie da się ich zamordować, są w dużym błędzie; mam dziesiątki dawniej zielonych trupków na koncie). W fabule zamiast „pani sędzi” wielokrotnie pojawia się „sędzina”. Nie, nie – i jeszcze raz nie, nawet, jeśli jesteś zagorzałym fanem feminatywów! Jak wskazuje jedyne akceptowalne przeze mnie źródło, oficjalna (!) poradnia języka polskiego PWN, sędzina dawniej była żoną sędziego, zaś dzisiaj dopuszczalna jest jedynie w mowie potocznej – a przecież książka taką napisana nie jest. Potwierdzenie znajduje to również w samym SJP PWN. Na domiar złego, „sędzina” gości w powieści często, co mnie osobiście mierzi i powoduje pewien niekoniecznie wart uwiecznienia grymas. Ta mała językowa niesnaska nie deprecjonuje jednak tego, że „Kolekcjoner strzał” to bardzo dobry kryminał, który z pewnością w kilka chwil porwie Cię do zupełnie innej krainy – w Ameryce Południowej, gdzieś pomiędzy Argentyną, Chile a wyrafinowaną zbrodnią. 7/10

„(…) nie sądzę, aby (…) kupił bajeczkę o nieśmiertelności. Dla niego to była osobista obsesja, wyzwanie.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)