Matt Fraser - Nigdy nie umieramy - recenzja
Jeżeli kiedykolwiek straciłeś kogoś bliskiego – nie znajdziesz bardziej wzruszającej i jednocześnie pokrzepiającej książki.
Wierzę w Los. Determinizm. Przeznaczenie. I w to, że gdzieś tam, kiedyś, jeszcze wszyscy się spotkamy.
Recenzję „Nigdy nie umieramy”, do której podchodziłam początkowo jak przysłowiowy pies do jeża, z uwagi na fakt, iż została ona napisana przez medium, chciałabym rozpocząć nietypowo. Idealnie pasują mi do niej bowiem wersy rapowane w jednym utworów przez Glacę: „Dla tych wszystkich, którzy stracili kogoś bliskiego. Którym zawalił się cały świat. Musicie żyć. Iść do przodu i żyć.”
To taka książka, którą potrzebujesz przeczytać – nawet jeżeli, tak jak ja, nie jesteś tego do końca świadomy.
„Śmierć bliskiej osoby jest najtrudniejszym emocjonalnie przeżyciem, jakiego możemy doświadczyć w życiu. Ale zdradzę Ci pewien sekret: Twoja ukochana osoba wcale tak naprawdę nie odeszła.”
Starożytni wojownicy nie obawiali się śmierci – znaczna ich część dążyła wręcz do tego, aby zginąć z orężem w ręku i odejść bohatersko w blasku chwały do lepszego świata. Dawni Chrześcijanie także przed nią nie drżeli – mieli bowiem zakodowane, że jest to jedynie przejście do wiecznego raju, z powodu którego należy się radować. Obecnie śmierć jest dla nas tematem tabu – choć tak wiele innych (także i tych zbędnych) zostało wyciągnięte na światło dzienne. Uczestnicy polskich pogrzebów zalewają się łzami, podążając za orszakiem z trumną. Nosy spuszczone na kwintę i wszechobecna czerń, uważana (skądinąd niesłusznie) za kolor żałoby oraz nucona smętnie pieśń. Tymczasem w Nowym Orleanie w procesji uczestniczy orkiestra jazzowa, która wygrywa radosne i energetyczne kawałki. Taniec z trumną na ramieniu nie jest niczym niezwykłym, jeśli tylko znajdziemy w swoim umyśle dość otwartości, aby uwierzyć, że śmierć to wcale nie koniec. To chwila, w której pozostawiasz swoje ciało na ziemi, a dusza przenosi się do krainy marzeń, pozostając wiecznie żywym i pozbawionym trosk bytem, połączonym wreszcie z tymi, którzy na nią czekali. W zrozumieniu tego z pewnością może pomóc Ci właśnie książka Matta Frasera – medium, którego dar przechodzi z pokolenia na pokolenie. Osoby obdarzonej czymś niezwykłym – możliwością przekazywania wiadomości z zaświatów. Kogoś nietuzinkowego, nieszablonowego i nieco kontrowersyjnego, ale jednak przy tym człowieka, który umożliwia oswojenie się ze śmiercią, zrozumienie jej istoty i przede wszystkim… wyzbycie się strachu i smutku z jej powodu. Poza tym również uczy dostrzegać znaki i… tego jak dać się poprowadzić przeznaczeniu.
„Dusze Twoich zmarłych mogą do Ciebie dotrzeć na wiele różnych sposobów: poprzez przeczucia, wizje sny lub myśli, których nie da się wyjaśnić.”
Książka „Nigdy nie umieramy” napisana jest lekkim, przystępnym i pełnym emocji językiem. Podczas lektury czułam się wręcz, jak gdybym odbywała z Autorem prywatną rozmowę, w której opowiada mi on o swojej pracy w charakterze medium i o wszystkim, co dzięki niej zrozumiał i czego się nauczył. Brak tu charakterystycznej podobnym lekturom sztywności, dzięki czemu potwór w postaci śmierci zostaje obłaskawiony. Film „Uwierz w ducha” nie był dla mnie jedynie wytworem umysłu, który pozostawiam zawsze zdolny do polemiki – nawet, jeżeli nie jestem w stanie do końca pojąć niektórych teorii. Być może z tego powodu propozycja Matta tak bardzo do mnie trafiła, przy okazji otwierając moje oczy na pewne kwestie i… otulając pełnymi otuchy i pozwalającymi wierzyć w życie po śmierci słowami, które ogrzały mnie niczym ciepły, puszysty i miękki koc w trakcie zimowej śnieżycy. Brak zrozumienia dla istoty śmierci oraz odwiecznie towarzysząca człowiekowi obawa o to, co tak naprawdę nastąpi po niej, sprawiają, że nie tylko sami przed nią drżymy, ale i dręczymy się myślami o tych, którzy odeszli. Często przedwcześnie. Niesprawiedliwie. Zbyt nagle. Towarzyszą nam żal, strach, skrucha, złość, smutek. A może… może wcale niepotrzebnie. Może zmarli nie znikają tak naprawdę. Przenoszą się gdzieś tam, hen daleko, do lepszego miejsca, z którego wciąż roztaczają nad nami pieczę. Przesyłają znaki wsparcia. Uczestniczą w pokonywaniu trudności. Cieszą się z sukcesów. A kiedy kostucha przyjdzie i po nas, pomagają nam przejść na tę drugą, pełną barw stronę. „Nigdy nie umieramy” roztacza przed czytelnikiem wizje, którym chce się dać wiarę. Daje nadzieję. Uśmiecha. Sam Autor zaś, poza książkowym wsparciem, zajmuje się grupowymi oraz prywatnymi odczytami mediumicznymi, w trakcie których… przekazuje wiadomości od zmarłych tym, którzy tu pozostali. Widzi dusze na co dzień i podaje to, co mają nam do przekazania. Z ciekawości sprawdziłam – obecnie kolejka chętnych sięga pięciu lat do przodu. A szkoda… bo po tej lekturze sama umówiłabym się na seans.
„Niebo można porównać do snu, ponieważ może być wszystkim, czym tylko zechcesz.”
Propozycja Matta pomaga w radzeniu sobie z żałobą oraz myślami o śmierci, ale również całkowicie zmienia nastawienie do tego, co nieuniknione. To swoiste FAQ na temat życia po życiu oraz momentu, w którym będzie nam dane do niego przejść. Niekiedy w formie a’la wywiad, czasem – lekkiej opowieści czy rozmowy z wymagającym pytającym. Autor nie skupia się jednak tylko na śmierci, ale również na kwestii, która od zawsze bardzo mnie pasjonowała: czy nasze przeznaczenie jest z góry ustalone? Czy – cokolwiek czyniąc – i tak w końcu je dopełnimy? Powiedzmy, że nie wsiądziesz do samolotu, który rozbije się po drodze albo spóźnisz się do kawiarni, w której wywiąże się strzelanina. Przypadek? Nie wierzę w przypadki. I jeszcze inna sprawa. Spotykamy na swojej drodze mnóstwo osób: w tym rzeszę złych. Być może pojawiły się one na niej po to, aby uzmysłowić nam, czego szukamy? Abyśmy, nierzadko powielając ten sam błąd i utarty scenariusz, w końcu czegoś się nauczyli i go przełamali? Jeśli szukasz skarbu, musisz najpierw pokonać smoka – co wszakże mogło być z góry zaplanowane. Może taki właśnie był Twój cel tutaj. Jedna rzecz zawsze prowadzi do drugiej… Znowu: przypadek? Nie sądzę.
„Z perspektywy czasu na pewno zdasz sobie sprawę, że pewne znaki, zbiegi okoliczności i zdarzenia losowe, które doprowadziły Cię do miejsca, w którym teraz jesteś, przypominały raczej grę w łączenie kropek.”
Fraser próbuje wyjaśnić coś, co dla osób tkwiących głęboko w stuporze swoich skostniałych poglądów, jest niewyjaśnialne. I robi to w sposób, który mogę określić jedynie jako światle pokrzepiający. Książkę pozostawię bez oceny punktowej – bo co miałabym jej poddać? Poglądy? Fabułę? To przecież nie powieść. To po prostu dobra pozycja, potrzebna; coś, co warto przeczytać. Aby uwierzyć, zacząć dostrzegać znaki i przestać się bać.
„Nie tęskni za Tobą, bo cały czas
przy Tobie jest! Zajmuje miejsce w pierwszym rzędzie w Twoim życiu i choć to
może brzmieć nieprawdopodobnie, jest bliżej Ciebie niż wtedy, gdy byliście
razem na tym świecie. Cokolwiek robisz, Twój bliski zmarły zawsze Ci towarzyszy
(…).”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)