Conn Iggulden - Lew - recenzja
„Bo czymże w gruncie rzeczy jest rzeczywistość?”
Dzisiaj zabiorę Cię w podróż do spieczonych słońcem i osypanych kurzem Aten, uważanych za jedno z najstarszych miast na świecie. Do kolebki cywilizacji sprzed ponad 3000 lat. Tam, gdzie narodziły się filozofia, demokracja, nauki polityczne oraz igrzyska olimpijskie, a stworzony teatr przeżywał prawdziwy rozkwit. Do polis miliona barw, wśród których prym wiodły kolory tarcz hoplitów, bordo tunik oraz wypolerowane na połysk złoto uzbrojenia. W miejsce, w którym być może wszystko się zaczęło, a już na pewno do zakątka gdzie powstał ktoś owiany legendą. Utalentowany strateg Perykles, którego matka na dzień przed jego narodzinami śniła baśń o wielkim, potężnym lwie.
„Pragnął dostać szansę. Był silny, sprawny i był synem wielkiego bohatera. Ateńczykiem. Był do tego stworzony.”
Zdarza się, że rodzice przenoszą na dziecko swoje niespełnione ambicje. Bywa jednak również odwrotnie – odnoszą sukces tak duży, że ich pociecha odczuwa chęć stworzenia czegoś jeszcze większego i zasłynięcia z rzeczy znacznie doskonalszych. Tak jest dzisiaj i dokładnie tak samo było w starożytności, choć wówczas wywierało to jeszcze większą presję. Choć dawni ludzie nie znali tego słowa: misja przysłużenia się ojczyźnie i otoczenia chwałą nie była ciężarem, a czymś, czemu warto jest poświęcić całe życie. Twój tata, Ksantippos, jest szanowanym archontem, będącym najważniejszym urzędnikiem w polis, ateńskim mieście-państwie, strategiem i wielkim wojownikiem, który zasłynął, odznaczając się wyjątkowością na wielu polach. Od zawsze podziwiałeś stale towarzyszący mu szacunek, owiewającą go mistyczność oraz posłuch, którym darzyli go wszyscy Ateńczycy. Jako dziewiętnastolatek, który właśnie rozpoczyna swoje dorosłe życie, pragniesz stać się tak samo poważany jak on. To naturalne – wszakże nawet Twoje imię oznacza… kogoś otoczonego chwałą. To właśnie jest ten dzień, ten moment, ta chwila, w której będziesz mógł się wykazać. Czy jesteś na to gotowy?
„Kiedy zaczynała się obsesja, nie kończyło się to dobrze dla nikogo.”
Perski król spalił Ateny – a te powstały o wiele silniejsze. Lśniące jeszcze większą potęgą. Bitwa pod Salaminą zakończyła się ogromnym sukcesem; wojska greckie, choć były o połowę mniejsze od wrogiej armii perskiej – odniosły zwycięstwo i na zawsze odmieniły bieg historii. Następnie Plateje – kolejne starcie zbrojne, wskutek którego resztka stacjonujących w Atenach wojsk perskich została przepędzona przez Greków, walczących wespół ze zwabionymi podstępem na swoją stronę Spartanami, dowodzonymi przez dumnego i wyniosłego Pauzaniasza, który powiódł drużynę wprost ku glorii. Teraz zaś, zanim nastąpi pewien przełomowy moment w historii, udajesz się z zaufanymi Ateńczykami na poszukiwanie szczątków króla Hellady. Misja kończy się powodzeniem. Można powiedzieć, że podwójnym, bowiem nie tylko odnajdujesz kości Tezeusza, ale i spotykasz pewną urodziwą niewiastę, która od tej pory będzie coraz częściej zaprzątać Twe myśli. Czy to jednak odpowiedni czas na miłosne rozterki? Kobieta… wszak zawsze wszystko rozbijało się o kobietę. Albo już się rozbiło – mit Helleny Trojańskiej wszedł w życie już kilka setek lat temu. 😉 Wróćmy jednak do tego, co jest (a przynajmniej powinno) być teraz najbardziej istotne. Do tego, co na zawsze odmieni Twój los i zdeterminuje przeznaczenie…
„Wyruszył do Grecji i spalił Ateny. A oni podążyli za nim aż na Cypr. Teraz zaś przybyli znowu, ścigając go nieustannie, dręcząc lękami. Pozwól mi zasnąć, błagał, będę już dobry. Proszę, pozwól mi zasnąć.”
Na wyspę Delos zostają zwołani wszyscy liczący się sojusznicy Hellady, mając dopełnić ogromnego przedsięwzięcia. Powstaje ogromna symmachia – potęga, z którą musi się liczyć każdy, mający choć krztę rozumu. Założeniem tego rodzaju związku obronnego jest zjednoczenie we wspólnej sprawie – w tym przypadku walkę przeciwko Persom oraz zawładnięcie Cyprem, na który zresztą już niedługo się wyprawicie. Przywódcy miast-państw biorą udział w ceremonii, tworzą wspólny skarbiec, który rokrocznie będzie uzupełniany nową sumą i dokonują symbolicznego gestu zjednoczenia. Patrzysz na to wszystko przejęty dumą z powodu uczestniczenia w tak podniosłej chwili (może tylko co jakiś czas spozierając ukradkiem na znajdującą się na Delos Tetydę; kalumnie!). Do stworzonej symmachii nie przyłącza się jednak Sparta – wciąż mając Wam za złe postępowanie pod Platejami. Czy rozsądnym jest jednak jakikolwiek sojusz bez tych wojów, uważanych wszakże, skądinąd słusznie, za największych? Brak przedstawicieli miast-państw Peloponezu na Delos nie zmienia jednak tego, że umowa zostaje zawarta i przypieczętowana. Przybyliście na wyspę jako setki odrębnych ludów. Odbijacie z niej jako jeden. Teraz czeka Was kolejna, niebezpieczna misja, z której wielu może powrócić na tarczy… Czy jako Lew, Perykles, faktycznie zasłużysz na to, aby nosić nadane Ci imię „otoczonego chwałą”?
„Jestem Spartaninem. I wiem, że nie ma prawdziwych praw poza szacunkiem dla bogów oraz tym, co posiadamy na własność. Wszystko, co dobre, musi zostać wywalczone przez takich jak my, wydarte z rąk wrogów… albo oddane i utracone. Nic więcej nie należy nam się od życia.”
Starożytna Grecja fascynuje – i nie ma w tym nic dziwnego. Ówcześni ludzie sprytem, zaradnością, pracowitością, talentami, determinacją i siłą wiary oraz osiągnięcia chwały mogliby właściwie być dla nas przykładem. Doskonale funkcjonujący i tworzący wręcz niewiarygodny dla nas dzisiaj świat, budzą jedynie podziw. Tym chętniej czyta się o nasączonych faktami fantastycznych przygodach antycznych bohaterów, które przytaczają dla nas mający literacki talent autorzy powieści historycznych, tacy jak właśnie Conn Iggulden – pisarz zafascynowany antykiem, który operuje słowem niczym spartański wojownik włócznią. „Lew”, będący de facto opowieścią o losach Peryklesa i wielu innych postaci, maluje przed czytelnikiem zupełnie inną rzeczywistość. Pachnącą starożytnością, pełną wartości, nasączoną niebezpieczeństwem i całą feerią emocji. To taka książka, od której wprost nie można się oderwać. Doskonała, aby się zatracić i zobaczyć świat oczyma kogoś, kto żył jeszcze przed naszą erą. Choć egzystował tak dawno, tak samo jak dzisiejszy człowiek, miał swoje obawy, troski, nadzieje i lęki. Otaczał się przyjaciółmi, zwalczał wrogów i przeżywał wzloty i upadki. Darzył uczuciem i walczył o lepsze jutro. „Lew” jest tak naprawdę starożytną historią uniwersalną, w której każdy może odnaleźć cząstkę siebie. Gatunkowo to powieść historyczna z elementami akcji, kryminału, przygodówki oraz… romansu! Odnajdą w niej coś dla siebie również miłośnicy sztuki (sceny z przygotowywaniem sztuk na Dionizje uważam za pyszne!). Jako zakochana w antyku i po prostu fanka dobrych książek – zdecydowanie polecam. Nie mogę się już doczekać, aż sięgnę po tom drugi – „Imperium”, który czeka już na mojej półce. 8/10
„Spartanie zawsze kroczyli po ostrzu noża i właśnie to nieustanne niebezpieczeństwo czyniło ich silnymi.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)