Mieczysław Gorzka - Nie anioł - recenzja

by - 19:25:00

„Jestem Twoim aniołem stróżem. Postanowiłem zabijać wszystkich, którzy zatruwają Ci życie i nie pozwalają pracować.”

 Co jeśli miałbyś „anioła stróża”, który usuwałby z Twojej drogi wszystkie źle nastawione do Ciebie osoby? Te życzące Ci jedynie najgorszego i notorycznie psujące szyki. Depczące na odcisk tylko dlatego, że to możliwe. Zazdrosne. Nieszczere. Wredne. Czyściciel wrogów – byt anielski czy diabelski? Doda pewnie zaśpiewałaby: „Twój struś widział to inaczej: ułożył piękną bajkę, w której… trup Ci przeznaczony”. 😉 Czy samozwańczy bohater, wzorujący się poniekąd na poczynaniach Robin Hooda w bardziej krwawej wersji, może zostać oceniony jakkolwiek pozytywnie? Na to pytanie nie odpowie jednoznacznie nawet niepozbawiony uroku psychiczny psychiatra alkoholik, wykreowany przez Mieczysława Gorzkę na potrzeby ujmującej fabuły „Nie anioła” – kryminału nasączonego odpowiednią dawką thrillera, który wciąga, szokuje i… wzrusza.

 

„On był jak duch, jak czyste powietrze, pojawiał się i znikał, nikt go nie dostrzegał. Zaśmiał się w duchu. Dlatego go nie złapią.”

Miałeś chamie złoty róg… A nie, to jednak nie ta opowieść. Odchrząknąwszy; miałeś kiedyś przyjaciela. Gdy dziś zostajesz wezwany na miejsce zbrodni, Twój znany i podziwiany w całej komendzie nadinspektorski „psi nos” natychmiast węszy, że stało się coś potwornego. Już sam telefon w samym środku nocy nie wróżył nic dobrego – choć sam, jako taki, nie jest nadzwyczajnym w tej profesji. Wszakże w trakcie wieloletniej kariery w policji wielokrotnie zastawał Cię u schyłku dnia w najróżniejszych sytuacjach, w które może jednak najlepiej będzie się nie zagłębiać. Dosłownie i w przenośni. Co nie dziwi Ciebie, ani nikogo z obecnych na oględzinach, przeczucie Cię nie myliło. Zza uchylonych drzwi samochodu wystaje bezwładna ręka. Kiedy podchodzisz bliżej, dostrzegasz twarz dawniej bliskiej Ci osoby – kolegi po fachu oraz w życiu prywatnym, nazwiskiem Szawczak. Choć minęło wiele lat od chwili, w której Wasza relacja była jeszcze zażyła, na zmianę aparycji nie wpłynęły tylko one. Bardziej zmieniła ją, a może raczej zdeformowała, dziura po kuli z pistoletu, zdobiąca złowróżbnie jego czaszkę. Morderstwo na policjancie w ramach zemsty? Mafijna egzekucja? Przypadkowe postrzelenie podczas strzelaniny? Zapewne mógłbyś dojść do takich wniosków, gdyby nie fakt, że po chwili ekran Twojego telefonu rozjaśnia się ponownie. „Numer nieznany” wygląda po stokroć gorzej niż „praca”, a nawet „żona” czy „teściowa”. Przynajmniej zazwyczaj. Na pewno jednak w samym środku nocy. Kiedy odzywa się zniekształcony komputerowo głos, wszystkie włoski na ciele stają Ci dęba – i to bynajmniej nie z powodu panującego w nocy zimna. Okazuje się, że morderstwo dawnego przyjaciela zostało nie tylko dokonane z premedytacją, ale i… dedykowane bezpośrednio Tobie oraz uczynione przez Twojego samozwańczego anioła stróża, który za osobistą misję obrał sobie pozbywanie się z Twojego otoczenia wszystkich osób, które kiedykolwiek nadepnęły Ci na odcisk, przeszkadzają w życiu oraz pracy czy po prostu zostaną uznane przez obrońcę za źle do Ciebie nastawione. Być może w pierwszej chwili brzmi to jak marzenie – w końcu będziesz mógł żyć jak w szczęśliwej (choć krwawej) bańce, nie niepokojony przez nikogo. Zaraz jednak wizja ta przeradza się w koszmar; kiedy u diabła prosiłeś się o samozwańczego obrońcę uciśnionych, do których skądinąd wcale się nie zaliczasz?! Co to za psychopata i… co jeszcze zamierza uczynić dla Twojego, ekhm, dobra? Strach się bać. A już na pewno należy uważać, baaardzo uważać, czego się sobie życzy…

„Najważniejsze to przeć do przodu, nie zważając na nic. Nawet po trupach.”

Anioł. Nie anioł. Diabeł? Złoczyńca czy bohater? Morderca czy kierowany misją, zdeterminowany naprawiacz rzeczywistości podług własnego obrazu? Miraż skrzywień, odbicie krzywd z dzieciństwa czy sobie tylko znany plan? Wąż. Boa dusiciel, osaczający swoją ofiarę, która nawet nie ma świadomości, że się nią stała. Gad czai się w ukryciu. Obserwuje. Czeka na dogodny moment. Wytrwale. Cierpliwie. W absolutnym bezruchu. Kiedy uzna, że właściwa chwila nadeszła, nie zawaha się ani na sekundę. A Ty… Ty nawet nie piśniesz. Nie dostrzeżesz zagrożenia. Nie będziesz w stanie. Już się nie poruszysz, powolnie trawiony przez tę istotę nieznającą litości. Czekał. Czekał. Wyczekał.

„Jednak szaleństwo nie stało w sprzeczności z inteligencją i sprytem. Może nawet stymulowało te dwie cechy.”

Posiadający pięknie mroczną okładkę „Nie anioł” umożliwił mi pierwsze literackie spotkanie z chwalonym niemalże wszędzie ostrym niczym nóż Gordona Ramsay’a piórem Mieczysława Gorzki. Ta powieściowa randka bardzo szybko przekształciła się w ucztę dla koneserów książek zza ciemnej kurtyny, na której obecności nie powstydziłby się nawet wyżej wspomniany zdobywca kilkunastu gwiazdek Michelin – najwyższych wśród restauratorów odznaczeń.  W swojej najnowszej książce Autor pokusił się o wykreowanie całego wachlarza ciekawych postaci: nieszablonowych, w pełni realistycznych i nader zróżnicowanych. Wśród nich pewien minus mogą stanowić dla mnie te, które… prawdopodobnie powstały z uwagi na modną obecnie poprawność polityczną (przedstawiciele innych orientacji czy mieszkańców pewnego owładniętego obecnie wojną kraju), jednak być może jestem na tym punkcie zwyczajnie przeczulona – i jest to zabieg przypadkowy. Do pierwszej frakcji nie jestem zresztą wrogo nastawiona – wręcz przeciwnie. Kwestia w pełni subiektywna. Fabuła „Nie anioła” cechuje się niesamowitą dynamiką. Chwilami jest szybka jak przyrządzenie frytek na oleju w znanej sieci fast-foodów, za moment przyspiesza jeszcze bardziej, przypominając odgrzanie w mikrofali obiadu przygotowanego przez małżonkę (którym można – a nawet trzeba – delektować się mimo ekspresowego sposobu podania), by na chwilę zwolnić – czyniąc czas oczekiwania na kolejne plot twisty równie smacznym jak konsumowanie serwowanego w wartych uwagi restauracjach  amuse-bouche. Nigdy nie wlecze się jednak jak polskie pociągi, którymi nawet na najwystawniejszą ucztę zdecydowanie wybierać się nie warto. Wszakże można nie zdążyć. 😉 Za wręcz niesamowity uważam fakt, że (definitywnie nie gorzkiemu; tego smaku nie lubię) Gorzce udało się… wzruszyć mnie, przypominającą zazwyczaj stek wysmażony w stopniu well done, podczas wyjaśniania motywów kierujących (nie) aniołem. Panie Mieczysławie, to nie przystoi! Niemniej, zagranie na emocjach mistrzowskie – prawie tak jak usłyszenie orkiestry The Royal Concertgebouw w Hell’s Kitchen. 8/10

„Cholera jasna, te paranoje go kiedyś zabiją, manie prześladowcze wpakują do zakładu zamkniętego, a obsesje… No właśnie, co z obsesjami? (…) Cholera jasna, przez obsesje dostanie wyrok dożywocia. Bo obsesja pchnęła do czynów ostatecznych. Ale za to niezwykle ekscytujących.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)