Agnieszka Karecka - Never say never - recenzja

by - 18:16:00

„Scott po prostu był zwyczajnym chłopakiem, który robił nadzwyczajne rzeczy.”

Jako koncertowy wyjadacz, poznałam wielu członków zespołów czy raperów osobiście. Na bazie własnych doświadczeń, po zetknięciu się na żywo (a nawet rozmowach czy spędzeniu imprezy!) ze znanymi osobami, które poświęciły swoje życie muzyce, mogę stwierdzić jedno: w większości są to zupełnie zwyczajni ludzie. Persony takie jak my – tyle tylko, że trudniące się tworzeniem czegoś większego. Wartościowego. Dla potomnych. Słynnych piosenkarzy czy gitarzystów wcale nie należy się bać, nie potrafiąc się wysłowić. Piszczeć na ich widok i deptać wszystkich dookoła, byleby zrobić wspólną fotografię. Drżeć przed nimi lub stawiać im ołtarzyków. Te na wskroś normalne osoby po prostu żyją w nieco inny sposób, a ich udziałem są odmienne realia, które zostały doskonale przedstawione w „Never say never” – niesamowicie ciepłej, wartościowej i uśmiechającej historii, zapisanej na słodko-gorzkich kartach.

 


„(…) ugrzęzłam w czeluściach jakiejś cholernej studni niepowodzeń, która najwyraźniej nie miała dna.”

Każda szesnastolatka marzy o tym, aby poznać swoich idoli osobiście. Niekiedy mrzonka ta pozostaje jedynie fantasmagorią. Czasem jednak wszechświat sprzyja jej na tyle, że przez dłuższe lub krótsze mgnienie oka, ma szansę się ziścić. Przez miesiące oszczędzałaś na to, aby móc uczestniczyć w koncercie zespołu Never Say Never, za którym szalejesz od lat, odbywającym się tego wieczoru w Twoim rodzinnym Queens. Czy jednak, pomimo całej miłości do tego rockowego boysbandu, poszłabyś do klubu, gdybyś wiedziała, że w chwili, w której z niego powrócisz, całe dotychczas znane Ci życie legnie w gruzach? Być może – wszakże ktoś tam na górze mógł mieć dla Ciebie właśnie takie, a nie inne plany. Jeszcze rozgrzana energią zgromadzonego na wydarzeniu tłumu, cała w skowronkach biegniesz do skromnego, jednopokojowego mieszkania, w którym żyjesz mamą. Ta wartościowa, zawsze opiekująca się Tobą osoba, jest jednocześnie najważniejszą oraz jedyną osobą w Twoim życiu. Jak to jednak często bywa, los jest okrutny. Matka od lat zmagała się z rakiem. Kiedy na trawniku widzisz migające światła karetki, w jednej sekundzie cała Twoja pokoncertowa ekscytacja wyparowuje. Natychmiast wiesz co się stało. Szeroki uśmiech zastępują kapiące bezgłośnie po policzkach łzy. Co się z Tobą stanie? Dlaczego? Dlaczego właśnie teraz? Dlaczego dziś? Dlaczego…

„Chodziło o to, że w całej tej przestrzeni, w tym wielkim domu z obsługą, całą masą drogich sprzętów, basenem i pięknym ogrodem, poczułam się najbardziej samotną osobą we wszechświecie.”

Odpowiedni moment na śmierć bliskiej osoby nie następuje nigdy. Najboleśniejszy jest jednak wówczas, kiedy nawet pomimo ciężkiej choroby – przychodzi niespodziewanie. W dodatku teraz przyjdzie Ci przeprowadzić się do ojca, będącego nim jedynie z nazwy. Jest wszystkim tym, czym zawsze gardziłaś. Rozchwytywany w mediach, pławiący się w niewyobrażalnych luksusach menadżer gwiazd, zapomniał o Tobie w chwili, w której się urodziłaś. Nie brał udziału w Twoim wychowaniu. Nie wpłynął na to, kim jesteś. Nie pomagał Cię utrzymywać, choć sam zapewne mógłby podpalać banknotami najnowocześniejszego grilla – gdyby oczywiście sam umiał go obsługiwać, miast wysługiwać się służącymi. Nie chciał Cię, a przynajmniej tak zawsze powtarzała Ci mama… W związku z niepełnoletnością i brakiem innych żyjących krewnych, musisz się jednak do niego wprowadzić. Łaskawca, próbujący udawać troskliwego tatusia, i tak całe dnie spędza poza domem, goniąc za zwiększeniem swojej popularności - będącej już na absurdalnie wysokim poziomie – nietrudno będzie więc go unikać. A przynajmniej myślisz w ten sposób  do momentu, w którym… okazuje się, że już jutro musisz wyjechać razem z nim w trasę koncertową, organizowaną i nadzorowaną na zlecenie znanego zespołu. Uznajesz ten przymus za niechcianą kpinę losu, dopóki nie okazuje się, że nazywa się on nie inaczej jak… Never Say Never. Najbliższe kilka tygodni spędzisz więc w otoczeniu utalentowanych muzycznie chłopaków, których podziwiałaś od lat. Nie będzie to jednak łatwe, bowiem cały tour w Twoim wykonaniu można by właściwie określić mianem komedii pomyłek i wpadek. Bardzo bolesnych, przynajmniej dla resztek Twojego ego, choć… może przeradzających się w coś, co litościwie przyćmi je kurtyną płomiennego milczenia?

„(…) spojrzałam na Scotta inaczej. Jak na człowieka z krwi i kości. Jak na kogoś, kto nie tylko jest niesamowitym muzykiem, ale też zwykłym chłopakiem, który odczuwa zwykłe rzeczy.”

Rzucona w wir szalonych podróży po całej Europie, znajdujesz się miedzy młotem a kowadłem – i to dwójnasób. Po pierwsze, z jednej strony próbujesz wciąż nienawidzić nieobecnego ojca, choć z drugiej chciałabyś nawiązać jakąkolwiek więź z ostatnim żyjącym członkiem rodziny. Po drugie, choć od lat wzdychałaś do otwartego i sympatycznego wokalisty zespołu, okazuje się, że… równie duże, a może nawet o wiele większe emocje powoduje u Ciebie nieco zbuntowany, gburowaty i zamknięty w sobie gitarzysta o zagadkowym spojrzeniu bursztynowych oczu, rzucanym spod grzywy czarnych włosów i niesamowitej umiejętności… ratowania Cię z tarapatów, w które co rusz, z godną podziwu konsekwencją oraz budzącym śmiech brakiem gracji, się ładujesz. Czy da się aż tak bardzo zmienić front i swoje preferencje? Być może… szczególnie, jeśli się weźmie pod uwagę fakt, że właśnie wskutek zwichrowań losu realizujesz wszystkie punkty z listy rzeczy, których miałaś nigdy nie zrobić - choć to przecież z winy pewnego milczącego bruneta! Czy cokolwiek dobrego dla Twojego szalejącego, młodego, choć równocześnie starego już serca, może wyniknąć z tej muzycznej przygody? Ktoś wszakże gra Ci już nie tylko na nerwach, ale i na uczuciach, uderzając w czułe struny…

I wiesz? Może Twoja mama wcale Cię nie zostawiła. Nie umarła tak całkowicie, przegrywając wieloletnią walkę ze śmiertelną chorobą. Patrzy teraz na Ciebie z góry i jest dumna z tego, kim staje się jej córka. Kibicuje Twojemu wkroczeniu w dorosłość i uśmiecha się, widząc, że nareszcie znalazłaś się w bezpiecznych rękach. Jest przy Tobie. Będzie już zawsze.

„Bo w jego ramionach nagle poczułam się tak bezpiecznie, jakbym wróciła do domu, którego przecież nie miałam od wielu miesięcy.”

Znalezienie wartościowej młodzieżówki w obecnych czasach przypomina poszukiwania świętego Graala. Oszczędzę Ci jednak wysiłku; jeśli potrzebujesz właśnie takiej powieści, wystarczy, że sięgniesz po „Never say never” - historię, która płynie tak lekko i bez wysiłku, że właściwie czyta się sama. Ta w pełni realistycznie przedstawiona opowieść jest jedną z najbardziej uśmiechających, jakie miałam ostatnio okazję przeczytać. Gwarantuje przy tym jednak również inne emocje: smutek, współczucie, ciekawość i… obłąkańczy śmiech. Urocza niezdarność głównej bohaterki, przypominającej mi notabene mnie samą, oraz tarapaty, w które nieustannie się ładuje, tworzą wręcz przekomiczne sceny! Ta, w której Lisa podsłuchuje rozmowę chłopaków pod drzwiami ich pokoju, a kiedy te się otwierają, przewraca się na dywan i… twierdzi, że właśnie odpoczywa, sprawiła, że literalnie się popłakałam! Pyszne! 😉 Nastoletnie imprezy z morzem nielegalnego alkoholu, zbędne przekraczanie granic i steki przekleństw, które wydają się być przecież teraz sine qua non? Na całe szczęście to nie ten adres! Są zaś pierwsze, niewinne zauroczenia, porywające przygody i spełnianie marzeń. Pojawiają się motywy prawdziwej przyjaźni, radzenia sobie z trudnościami oraz przezwyciężaniu nieprzychylności losu. Jest pięknie. Urzekająco. I na wskroś, och jakże na wskroś, humorystycznie! Sięgnij po „Never Say Never” i baw się dobrze. Nie zapomnij też się uśmiechnąć, kiedy następnym razem powiesz: „nigdy”, bo owszem… nigdy nie istnieje. Nigdy nie mów nigdy. 9/10

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)