Robert F. Barkowski - Siemowit Zagubiony - recenzja

by - 18:15:00

„Nie dane Ci zażyć spokoju (…). Sam już się gubię w natłoku nieustannych wydarzeń.”

Mity, podania i legendy od zawsze w pewien sposób fascynowały czytelników. Opisywane w nich, owiane tajemnicami wydarzenia mogły być zarówno całkowitą fantazją autorów, jak i mieć miejsce naprawdę… Jako dziecko z innej, zapewne zamierzchłej już epoki, odwiedzałam podstawówkę z „Mitologią…” Parandowskiego pod pachą, a po powrocie ze szkoły sięgałam po zmęczony życiem z racji częstego używania zbiór „Legendy Pałuckie” Feliksa Malinowskiego. Historie o nastoletnich bohaterach nigdy nie wydawały mi się równie fascynujące co te, którymi zapewne co wrażliwszych można by po nocach straszyć. Jako Pałuczanka zakochana byłam w opowieści o zatopionym weselu (czyli legendzie o Jeziorze Kierzkowskim), diable weneckim czy tajemniczym kamiennym głazie w Annowie. Z dużą dozą prawdopodobieństwa to dzięki nim cieszę się dziś niezwykle barwną wyobraźnią. Doceniając te skrawki twórczości z pogranicza jawy i snu, szybko nauczyłam się również odróżniać dobro od zła – każda z nich opatrzona była morałem. Tych zaś próżno było szukać w ówczesnych historiach dla młodzieży… a obecnie w ich poszukiwaniu nie wystarczyłaby zapewne nawet najdłuższa świeca (mam nadzieję, że nastolatkowie wiedzą jeszcze czym jest i do czego służy – z przymrużeniem oka!). Tyle słowem wstępu, którego w przypadku cyklu „Przodkowie” nie mogłam pominąć. Uważam bowiem, że doskonale wyjaśnia on jakiego rodzaju lektury można oczekiwać po drugim tomie – „Siemowicie Zagubionym”, który zdecydowanie spodoba się miłośnikom historii naszego państwa u samego początku jego dziejów, ale również wszystkim pasjonatom tego, co tajemnicze, owiane mrokiem i znajdujące się gdzieś na pograniczu prawdy i fantazji.

 

„Z jednych kłopotów nie wybrnąłeś, motasz się w następne.”

Statystyczny ośmiolatek będzie umierał z nudów na klasowej wycieczce, której głównym celem jest zobaczenie Mysiej Wieży, w której to według legend króla Popiela zjadły myszy. Jak jednak często powtarzam, normalność jest skrajnie nudna i przereklamowana – do dzisiaj (choć dawno zaprzyjaźniłam się z kremami przeciw zmarszczkom i tymi na wysypkę po usłyszeniu nowomowy nastolatków) pamiętam tamtą wyprawę. Prawdopodobnie jako jedyna byłam zaciekawiona słowami przewodnika, który opowiadał nam wiele krążących od dawien dawna po Kruszwicy pogłosek na temat Popiela i jego siedziby. Polanie, Goplanie, mury obronne, historie z dreszczykiem, trucizną i jakże tragiczną śmiercią w tle… Tu wyżej wspomniany kilkulatek prawdopodobnie nieco się przestraszy (zakładając, że słuchał – a nie słuchał). Ja byłam tym zafascynowana, co tłumaczy zapewne w pewnym stopniu moją wieloletnią miłość do mrocznych lektur i biegłość w ich temacie. Robert F. Barkowski swoim cyklem sprezentował mi niespodziankę, dzięki której poznaniu mogłam jeszcze na chwilę wrócić do tamtych wspomnień, a następnie zanurzyć się w tak odległym, w dużej mierze nieodkrytym i do tego zdecydowanie fascynującym świecie. Wierzenia w wielu bogów, pojedynki na śmierć i życie oraz zupełnie inne obyczaje egzystujących wówczas ludzi to taki obszar tematyczny, który przyciąga swoją innością. Coś, co prawdopodobnie jest tylko fantazją będącego specjalistą w tej dziedzinie Autora, ale co jednak w stu procentach mogło wydarzyć się naprawdę, otwiera ogromne pole do stwarzania historii, rozmyślania i tego, by pozwolić w pełni ponieść się wyobraźni. Barkowski rzuca na czytelnika czar dawnych lat i robi to nader umiejętnie. Znać mistrza!

„Uparł się, że dopełni zemsty, niszcząc stolicę Pomorzan.”

Na szczególne wyróżnienie zasługują w moim mniemaniu sceny bitewne, które Autor opisał w sposób nader obrazowy. Słuchając o starciu Polan z Wikingami z dalekich ziem, czułam się, jak gdybym widziała to wszystko oczyma wyobraźni. Próżno szukać u Barkowskiego epatowania ohydą (jeśli poszukujesz walających się tu i ówdzie flaków oraz morza krwi, lepiej sprawdzi się jednak slasher klasy Z) – jest sztuka walki podana na bardzo wysokim poziomie. To właśnie ta część fabuły wzbudziła u mnie największą liczbę emocji. Z każdego rozdziału spływa na czytelnika pewność, że Autor ma niezmierzoną ilość informacji na opisywany temat i… że liczy zapewne, że zarazi miłośnika lektur swoją zajawką, o co wcale nietrudno. Jedynym wyzwaniem dla czytającego jest tak naprawdę język – na wskroś urzekający, ale jednak stylizowany na starodawny, co wymaga dużego skupienia podczas lektury. Barwne opisy ówczesnych ludzkich charakterów i poczynań, potyczek oraz zakulisowe spoglądanie na wartości i obyczaje sprzed tak wielu lat doskonale współgrają jednak z takim, a nie innym sposobem podania. Jestem przekonana, że tom drugi (tak samo jak i pierwszy) spodoba się wszystkim, którzy lubują się w poszerzaniu wiedzy oraz wyobraźni, spozieraniu daleko  wstecz oraz tym doceniającym motyw walki o władzę, przetrwania w trudnych warunkach, walczenia o swoje czy knucia mrocznych intryg, których wielopiętrowość budzi podziw. W mojej ocenie „Siemowit Zagubiony” zasługuje na 7/10 – to po prostu bardzo dobra książka dla miłośników epoki i przepadających za… „co by było, gdyby…”. Wszakże w każdym bajaniu jest co najmniej ziarnko prawdy.

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)