• Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca

Opowiadam historie o historiach. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką.

„Jeśli maniak ma mordować na kartach powieści, a nie naprawdę, to ja życzę sobie samych takich w mojej okolicy.”

Co może być większą gratką dla fana mrocznych powieści od stania się głównym bohaterem jednej z nich? Przekona się o tym Agata, uwięziona w odosobnionej, górskiej chatce, otoczonej morzem śniegu, z poczytnym pisarzem krwawych kryminałów. Czy tajemniczy, żyjący w swej samotni, autor ma jedynie bogatą wyobraźnię, czy też materiały do swoich bestsellerowych książek czerpie z prawdziwych wydarzeń? A może, nie daj Boże, inspiruje się popełnionymi zbrodniami? Pora na kolację z literackim lub rzeczywistym mordercą, w czasie której odbędzie się wykwintna uczta słów, pełna zgrabnych, wyrazowych gierek, okraszona odpowiednią dozą dobrego humoru. Co jest fikcją, a co prawdą? Odpowiedź przyniesie „Wilcza chata” -  niejako przypominająca thrillerowy poradnik dla pisarza lektur spod ciemnej gwiazdy, nasączona znamionami wykwitnie podanej powieści szkatułkowej.

15:52:00 No comments

„Pewnie się tego jeszcze nie domyślasz, ale jedyny świat, który do tej pory znałam, właśnie legł w gruzach…”

W magicznych historiach o budzącej podziw dynamice akcji bardzo często ważną rolę odgrywają zaczarowane postacie poboczne. Drugoplanowi bohaterowie, którzy uśmiechają i – choć niekiedy stanowią akcent humorystyczny – są w fabule niezwykle istotni; wszakże bez nich ta nie byłaby tak samo urocza. Nie inaczej jest w przypadku pierwszego tomu trylogii fantasy, noszącego intrygujący tytuł „Rytuał krwi”. Choć głównym intrygantem tej opowieści jest niepokorna, uparta i momentami zachowująca się wręcz nieobliczalnie czy irracjonalnie Evi’ Death, moje serce skradł ktoś nazywany przez nią Demonikiem – niezwykła jaszczurka; dzielny towarzysz w najróżniejszych przygodach. Czy jednak debiut Eweliny Wyspiańskiej-Trojniarz urzekł mnie tak samo jak ten mający niecodzienne usposobienie stworek?

 

16:27:00 No comments

„Muszę coś napisać. Potrzebuję porządnego morderstwa.”

Anna Wyszkoni w jednym ze swoich utworów śpiewała: „Sprawny umysł mam, jednak martwe ciało – wszystko słyszę i czuję, po prostu wegetuję.” Słowa te idealnie oddają sytuację, w której znajduje się obecnie Anna Ogilvy, bohaterka (póki co) najlepszego przeczytanego przeze mnie w tym roku thrillera psychologicznego, będącego nietuzinkowym i perfekcyjnie skrojonym debiutem angielskiego pisarza Matthew Blake’a. Tytułowa Anna O. od dokładnie czterech lat nie otworzyła oczu, pozostając w stanie głębokiej śpiączki, nazywanej w niektórych kręgach syndromem rezygnacji. Dotknięty nim człowiek, próbując uciec od tragicznej i pozbawionej nadziei rzeczywistości, tkwi w stanie hibernacji o nieokreślonej długości czasowej. Niekiedy nie budzi się już nigdy, pozostając martwym za życia. W innych przypadkach zmasowane bodźce zewnętrzne pozwalają mu na ponowne otwarcie powiek. Anna utknęła w nieznanej przestrzeni martwego snu po zamordowaniu w bestialski sposób dwójki swoich najbliższych przyjaciół. Czy jednak aby na pewno? Może to wszystko nieprawda? Czy ktokolwiek jest w stanie przywrócić ją rodzinie, przerywając tak głębokie wycofanie? Jako że każda Śpiąca Królewna, jak młodą kobietę nazywają media, potrzebuje swojego księcia – przekona się o tym doktor Benedict Prince, współpracownik sądowy, specjalizujący się w psychologii snu; a konkretniej w zbrodniach popełnianych w trakcie jego w trwania. Śpiąca snem umarłych, czy nie – niepodważalne fakty wydają się wskazywać na to, że jest winna śmierci dwóch osób. Inną kwestią pozostaje jednak czy pozostawała świadoma w chwili popełnienia zabójstwa. Któż jednak mógłby rozstrzygnąć ten dylemat lepiej od uznanego w dziedzinie snu fachowca? Być może pewnego dnia zrobi to sama śniąca…

 

18:30:00 No comments

„Pochylałyśmy się nad zdjęciami i wtedy zaczynała się historia. Nasza historia. Mama potrafiła pięknie opowiadać, przez co fotografie, które przechodziły przez nasze ręce, ożywały, nabierały odpowiednich faktur, kształtów, a nawet zapachów.”

Jakże pięknie mylący bywa czasem tytuł książki – sugerujący romans z motywem sportowym, a tak naprawdę skrywający za sobą pełną wartości opowieść obyczajową o istotności wytrwałości, sile w dążeniu do spełniania własnych marzeń oraz tym, że choć czasem przeznaczenie chadza krętymi ścieżkami, zawsze w końcu nas dosięgnie. (W zupełnym nawiasie, ta powieść jest idealnym prezentem na obchodzony dzisiaj Dzień Matki!♥) „Miłość i rękawice bokserskie” urzekają językową zwinnością i doskonale odmalowanym tłem Polski z czasów PRL-u. Szarych, choć tak bardzo barwnych, jeśli ktoś wyjątkowy będzie dzielił je z Tobą. Smutnych, chociaż wartych zapamiętania, jeżeli znajdziesz w nich tę jedną, jedyną osobę. Odmiennych od obecnych, jednak równie magicznych – bo niezależnie od fragmentu naszej historii, zawsze możesz być kimś przez duże K. Twórczość Ewy Pruchnik czaruje wzruszeniami, budzi podziw niezłomnością bohaterów i okazuje się lekturą, o której powinno być zdecydowanie głośniej. Przynajmniej tak jak podczas meczu bokserskiego, w trakcie którego ścierają się ze sobą siły dwóch najpopularniejszych w kraju przeciwników.


18:30:00 No comments

„(…) opisuje w niej świat, którego już nie ma. To książka o tęsknocie, ale i o stracie. Takiej, jakiej nikt ani nic nie zrekompensuje.”

Theatrum mortis… Bynajmniej nie pospiesznie zainscenizowane przedstawienie pośmiertne dla określonej grupy widzów. Naznaczone przenośniami, ukazujące pejoratywną wizję odejścia z tego świata, cechujące się pewną dozą mistycyzmu. Pierwsza ofiara. Równo po miesiącu – druga. Czy w objęcia kostuchy podąży za nią kolejna? Ich ciała wykonujące ostatni teatr, przybierające wybrane przez mordercę-sztukmistrza pozy, skażone – lub może uwznioślone – pozostawionymi przez niego przesłaniami dla potomnych. A potem wcale nie głuchy telefon psychopaty, który chce przekazać wszystkim pozostałym przy życiu określoną wiadomość; ostrzeżenie lub własną wizję tego, jak powinien wyglądać świat. Czy jednak zabójca w jakiejkolwiek sytuacji ma prawo dyktować warunki? Choć „Lista Lucyfera” jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością Autora, po znalezieniu się na niej – a właściwie po jej lekturze – mogę stwierdzić, że Krzysztof Bochus zdecydowanie potrafi napisać w pełni absorbujący, wabiący mrokiem i mrożący uczuciem strachu, pełnokrwisty kryminał.

19:09:00 No comments

.„Ale dlaczego? Czemu tak ich nie lubią? Przecież one nic im nie zrobiły.”

Na Twoim miejscu… ale nie jesteś na moim miejscu. Nie wiesz, co mnie ukształtowało i jaką drogę przebyłam, aby znaleźć się tu, gdzie jestem. Powinnam zrobić to i tamto, a do tego podejść zupełnie inaczej. Muszę być taka i owaka. Co ja sobie myślę, jak tak można? Zarzuty. Graniczące z pychą wtrącanie się w życie innych i karmienie własnego ego pod przykrywką udzielania dobrych rad. Jakże jesteśmy odważni, by ferować wyroki! Oceniać po dających mikroskopijne poszlaki pozorach. Tłamsić i ranić słowami, pozostając niewidocznymi za zasłonką internetowej anonimowości… I nigdy nie zastanawiamy się, jak wielkie szkody wyrządzą rzucane z łatwością, nienawistne komentarze. Zapominamy, tak lekko zapominamy, że po drugiej stronie zawsze jest przede wszystkim żywa osoba. Brzmi znajomo, prawda? Wszechobecny w Internecie hejt sprawia, że zatracamy własne człowieczeństwo, z zapartym tchem śledząc skandale i szafując niewybrednymi tekstami bez grama refleksji. W sposób najdotkliwszy z możliwych przekonała się o tym Hae-su, bohaterka „Dobrego ucha”, będącej przejmującą powieścią o samotności i niszczących życie, internetowych atakach, okraszoną odpowiednią ilością mruczącego, kociego towarzystwa – czasem bezbronnego tak samo jak ofiary pomówień i krzywd uczynionych przez postronnych. Ta krótka i doskonale skondensowana historia to smutnie piękna opowieść o skutkach hejtu, ale także rekonwalescencji po stracie i niezłomnej nadziei. Przede wszystkim udowadnia ona coś, czemu sama hołduję: wierność swoim przekonaniom jest wartością nadrzędną, a wytrwałość zawsze w końcu popłaca.

18:12:00 No comments

„(…) z każdym oddechem, słowem, decyzją, nasze teraz rozwarstwia się, co tworzy nową rzeczywistość, z alternatywnymi wydarzeniami.”

Gdzieś tam hen, bardzo, bardzo daleko – a może wcale nie, bo tak naprawdę całkiem blisko, żyje sobie inna wersja mnie, która wielbi kolor różowy, kakofonię dźwięków i jest duszą towarzystwa. Nie czyta książek – zamiast tego ogląda odmóżdżające tasiemce, a jej ulubioną rozrywką są imprezowanie i dzikie harce do rytmu znanych na pamięć kawałków disco polo. Choć w domu czeka na nią piątka dzieci, najczęściej zajmuje się nimi teściowa: wszakże jedynym celem życia jest szaleć, choć czasem zdarzają się wypadki przy pracy (patrz: początek tego zdania). W jeszcze innym świecie – lub tylko nieco odleglejszym odcieniu tego samego – jestem wyniosłą milionerką, której jedynym celem jest pomnażanie swojej niebagatelnej fortuny. Otwieram filie prowadzonych firm na całej półkuli ziemskiej, kąpię się w szampanie, jeżdżę Audi R8, a papier toaletowy zastępuję dolarami. Być może mogłabym być nieco samotna – gdybym tylko miała chwilę się nad tym zastanowić. W kolejnej jestem recenzentem książkowym i opowiadam historie o historiach, czując się spełniona w tym, co kocham najbardziej. Snuję opowieści takie jak ta – o wyjątkowej książce Magdy Adamskiej, pozwalającej na fantazjowanie i marzenie o innych światach; równoległych rzeczywistościach, które umożliwiają stanie się kimś odmiennym na krótką chwilę. „Wpół do końca czasu” jest bowiem doskonałą przygodą, okraszoną jednym z moich ulubionych motywów – równoświatów. Warto ją przeżyć i stworzyć własne, chociażby najbardziej fantastyczne, teorie… bo one być może właśnie gdzieś tam się spełniają.

 


18:52:00 No comments

„Kiedy ludzie mówią o hellenach, mają na myśli Ateny. Ale kiedy tematem jest wojna, mają na myśli Spartę.”

Spartanie znani są jako najbardziej waleczny lud starożytny. Zasłynęli niepowtarzalnie dopracowanymi umiejętnościami bojowymi, wytrwałością, brutalnością oraz restrykcyjnym wychowaniem, które przekładało się na dużą wytrzymałość w walce i ciągłą gotowość do jej podjęcia. Domem oraz ojczyzną tego walecznego ludu była oczywiście Sparta – polis, miasto-państwo, którego lokalizacja przypadała na grecką Lakonię. Przenieśmy się tam za sprawą książki „Imperium” Conna Igguldena – do 464 roku przed naszą erą, czasu tragicznego dla Spartan. To właśnie wtedy ich krainę nawiedziło potężne trzęsienie ziemi, którego magnituda jest dzisiaj szacowana na aż 7 stopni w skali Richtera. Walące się budynki przygniatają mieszkańców. Świątynie zostają doszczętnie zniszczone. Ginie około 20 tysięcy ludzi – w tym znamienita część dzielnych Spartiatów. To nie koniec nieprzewidywalnych klęsk. Siły osłabionej Sparty podkopuje jeszcze bardziej rewolta helotów. Dzięki szybkiej reakcji króla, zostaje ona jednak szybko stłumiona. Bo Sparta, nawiedzona kataklizmem czy nie, dalej jest największą potęgą militarną, co jeszcze niejednokrotnie udowodni.

 

17:22:00 No comments

Opowiadania snute w formie historii z pogranicza świata jawy i snu – w mrocznie magicznej otoczce, stawiającej wszystkie włoski na ciele i otwierającej umysł na nowe doznania: oto „Rozkład północy” w pigułce. Zawarte w nim nowelki łączy zaczarowany instytut, którego aktualny kształt determinuje właśnie… „Midnight timetable”. W nieokrzesanych pokojach budynku znajdują się fantastyczne dziwy – uśpione za dnia i budzące się do życia po zmroku. To wtedy zaczyna istnieć wszystko, co nierzeczywiste. Widziane przez niewidomych. Mające dusze stwory i przedmioty odradzają się, dzięki mrocznym baśnio-przypowieściom Bory Chung, zyskując zupełnie nowe znaczenie. Poniżej krótka recenzja każdej z nich.   

 

15:43:00 No comments

„To jest opowieść o zabójstwie. A może to nie do końca prawda. Bo przecież jest to historia miłosna, czyż nie?”

Nie porwała mnie „Pacjentka”, którą wszyscy się zachwycali. Znudziły mnie „Boginie”. Doskonale sprawdza się powiedzenie: „do trzech razy sztuka”, bowiem utrzymana w klimacie greckiej tragedii i nasączona wieloma odcieniami artyzmu „Furia” okazała się jednym z najbardziej przewrotnych i wciągających thrillerów, jakie ostatnio czytałam. Napisana w oryginalnej formie, skręcająca fabułą w kompletnie nieprzewidywalny sposób, stanowi doskonałą rozrywkę dla każdego miłośnika mrocznych lektur. Cypryjczyk Alex Michaelides swoją najnowszą powieścią doskonale wykorzystał ofiarowaną przeze mnie „ostatnią szansę”, w końcu prezentując pełnię kunsztu swoich pisarskich możliwości. Na pewnej prywatnej greckiej wyspie nic nie jest bowiem takim, jakie się wydaje… Choć nie, to nie jest kolejna historia o odosobnionej wysepce.


17:44:00 No comments

„(…) wyglądała, jakby patrzyła śmierci prosto w oczy. (…) Ale wszyscy w nie spoglądali, różnili się tylko sposobem, w jaki to robili.”

Komisarz Forst nie forsuje już inteligentnie nietuzinkowych metod rozwiązywania zagadek kryminalnych. Zamiast tego, z godnym podziwu zapamiętaniem, oddaje się alkoholizowaniu i wtłaczaniu w swoje coraz bardziej wątłe żyły substancji psychoaktywnych. Nie żongluje całym wachlarzem tropów, a łączy ze sobą każdy możliwy rodzaj narkotyków i „tabletek szczęścia”, próbując uczynić obecną rzeczywistość jakkolwiek znośną. Dawniej zasłużony śledczy, dziś  zaledwie cień człowieka. Odpychająca kreatura, w której w dalszym ciągu gdzieś tam w środku, głęboko uśpiony, tkwi czujny, policyjny nos. Czy jednak, zatkany zanieczyszczoną kokainą, będzie w stanie wyczuć trop mordercy, który postanowił się ujawnić w zapomnianej przez Boga górskiej krainie, będącej aktualnym miejscem stacjonowania Wiktora? Jak w swoim najnowszym kryminale „Berdo” udowadnia Remigiusz Mróz (i to tuż po sprzedaniu 10 milionów egzemplarzy powieści!), nie istnieje lepsze miejsce na popełnienie zabójstwa od okolonych feerią barw, dziewiczych, górskich ścieżek, na które szczyty rzucają bardzo długie cienie… zupełnie jak grzechy z dawnych lat na aktualną, pełną cierpienia rzeczywistość. Pasma górskie mają to jednak do siebie, że trudno się na nie wspiąć i je zdobyć, za to zdecydowanie zbyt łatwo runąć z nich w przepaść… i przepaść na zawsze.

16:23:00 No comments

„(…) zawsze szukamy ciekawej historii.”

Kolacja w towarzystwie Charlesa Dickensa może zakończyć się na wiele sposobów – któż jednak podejrzewałby, że ucztujący wraz z zaciekawionymi czytelnikami dostąpią zaszczytu próby rozwikłania zagadki kryminalnej wespół z tą barwną personą? Nawet Ebenezer by się uśmiechnął! Choć może nieco krzywo…

„(…) możesz dostrzegać powiązania i intrygi tam, gdzie żadnych w rzeczywistości nie ma.”

Panie już dawno pozbyły się bonetów, służba odebrała od Ciebie płaszcz i nieodłączny kapelusz, w kominku buzuje dopiero co rozpalony ogień – można zasiadać do odświętnie przystrojonego stołu, oświetlonego przez rozstawione tu i ówdzie świece. Wykwintna uczta u rodziny szefa gazety, dla której tworzysz coraz to bardziej fantazyjne artykuły, jest dużym wyróżnieniem – szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że czujesz się coraz częściej jak jego przyjaciel, nie zaś podwładny. A na dodatek… jego piękna córka wykazuje Tobą coraz większe zainteresowanie. Nie zamierzasz jednak wychodzić ze śmiałą propozycją ożenku, zanim nie będziesz w stanie zapewnić tej młodej damie życia na odpowiednio godnym poziomie – pamiętając biedę, którą „klepałeś” podczas chudych lat z własną rodziną, na skutek nieodpowiedzialnych decyzji ojca. Elegancką zastawę po serwowanej chwilę temu mistrzowskiej wołowinie na zimno, dawno zebrali już służący. Rozmowy toczą się w najlepsze, tu i ówdzie rzucone zostają ukradkowe spojrzenia… Świętowanie dnia Objawienia Pańskiego nagle przerywa krzyk. Na szczęście nie dobywa się on z gardła niewiasty, którą masz nadzieję w bliskiej przyszłości uszczęśliwić zaręczynami – można przetrzeć czoło z potu chusteczką z monogramem. Ktoś jednak wydaje się nieludzko cierpieć, na co Twój szósty zmysł młodego dziennikarza absolutnie nie może pozwolić, nie ustaliwszy co takiego się dzieje. Hałasy prowadzą Was przez ogród prosto do sąsiedniej posesji, w której na podłodze leży młoda niewiasta. Kilka innych kobiet, rozstawionych w strategicznych miejscach bawialni, przygląda się jej z coraz większą trwogą. Kim są te wszystkie szacowne damy i co, na Scrooge’a, się tu wyprawia?

 

16:34:00 No comments

„Dla nich nie było już nadziei, jedyną ich misją było zadbanie o rodzinę i przetrwanie kolejnego dnia.”

 Zdaniem Krasickiego można uczyć bawiąc i bawiąc uczyć – z kolei Marcin Szymański, były żołnierz, którego służba trwała dwie i pół dekady, w swojej książce „Afghan narcos” udowadnia, że da się sprezentować czytelnikowi mnóstwo wiedzy, dodając do tego odpowiednią dawkę rozrywki. Oficer na stanowisku szefa sztabu Wojsk Specjalnych, uczestniczący w misjach w Afganistanie z pewnością wie, jak przedstawić niebezpieczne realia azjatyckich krain rządzonych przez Talibów w otoczeniu właściwej dawki faktów historycznych, geograficznych oraz ekonomicznych i jaką ilością literackiej fikcji wypada ją okrasić. Czy jest to jednak przepis na udaną lekturę?

 

16:19:00 No comments

„Panuje całkowita cisza. Wiem, że przykułem uwagę (…). Właśnie po to tu jestem.”

Motyw szaleństwa w literaturze i sztuce – tak brzmiał tytuł mojej pracy maturalnej na ustny egzamin z języka polskiego (którą napisałam na kwadrans przed terminem). Gdybym miała okazję podejść do niego raz jeszcze, zaszczytny numer jeden w (skądinąd zwichrowanej w moim wykonaniu) bibliografii zajęłaby najnowsza książka Maxa Czornyja – „Wszyscy jesteśmy mordercami”. Tragiczna eskalacja studium szaleństwa, degrengolada… majstersztyk. Obrazująca najczarniejszy odcień efektu skrzydeł motyla powieść prowadząca przez najmroczniejsze meandry ludzkiej psychiki, będąca wstrząsającą (choć bez krzty epatowania ohydą!) próbą rozwikłania najtrudniejszych dylematów moralnych. Thriller nieodkładalny przed poznaniem zakończenia – po poznaniu którego odczujesz całą kawalkadę emocji. Jak po przesłuchaniu płyty Nicka Cave’a… wzniośle brudna, artystycznie wyżęta, przedśmiertnie uśmiechnięta. Szczęśliwa zmęczeniem, poetycko umartwiona – bez patosu dotknięta la petite mort zbrodni.

15:04:00 No comments

„Bez wątpienia było to miejsce pełne opowieści i przeszłości, które tylko czekały, by zostać odkryte.”

Na zaczarowanej polanie rosły tysiące wielobarwnych kwiatów pachnących cukierkami. Kojącą ciszę mącił jedynie trzepot tęczowych skrzydełek latających nad nimi wróżek i – od czasu do czasu – nucone przez nich wesołe piosenki o miłości. Nieco dalej pasły się jednorożce, przeżuwające leniwie źdźbła zaczarowanej trawy, odbijającej słoneczne refleksy. Zasłużona chwila odpoczynku, zanim wrócą do pobliskiego miasteczka, by spełniać życzenia szczęśliwie żyjących w nim ludzi. Wiecznie uśmiechnięci mieszkańcy żywili się puchatymi chmurkami waty cukrowej, a dnie upływały im na wspólnych zabawach i tańcach. Zewsząd dało się posłyszeć słowa: piękne, urocze, cudowne, wspaniałe, śliczne oraz słodkie. Do porz… zemdlenia brakowało jedynie zdrobnień. I jeszcze większej ilości różu – najlepiej posypanej bezmiarem brokatu. Brzmi jak wizja z horroru, prawda? Na szczęście to nie ten adres. Niech Cię nie zmyli okładka. Zapamiętaj: Gabriel van Robern, bo o tym Autorze będzie jeszcze głośno za sprawą finezji, fantazji i… zaskakująco przewrotnej konwencji. Któż bowiem za wielobarwną grafiką kryje bajkę przeradzającą się w koszmar? (Siebie nie wliczam. Wszakże to nie recenzja o mnie.)

15:02:00 No comments

„Naprawdę się uśmiechała. A kiedy zauważyła, że to widzę, jakby pstryknęła przełącznik.”

Dwa warkoczyki. Rozkloszowana sukienka z kołnierzykiem. Kolanówki. Z malutkiej dłoni zwisa pluszowy miś. Druga – niczym u cyrkowego klauna – porusza się przed twarzą w górę i w dół, odsłaniając co rusz inną minę. Kolejno: pełna powaga, makiaweliczny uśmiech, smutek na chwilę przed uronieniem kilku wymuszonych łez. Żadna z nich nie sięga jednak kącików oczu. Bynajmniej nie dziecięca buzia zmienia się niczym aktorska maska. Przerażający spektakl na użytek postronnych. Czy dziecko naprawdę może być do imentu złe? Wyrachowane i całkowicie wyprane z uczuć?

16:29:00 No comments

„Jego największy przebój: Godziny ciszy, w którym zamknął mnie na zawsze i w którym mnie chce. Czekam na piosenkę, która jest cudem. Tak jak my byliśmy cudem.”

Aby audiobook porwał w inny świat i zyskał pełnię uwagi – musi zostać świetnie przeczytany. Z całym wachlarzem emocji i dykcją wymagającą wręcz aktorskich umiejętności. Kiedy nie możesz słuchać książki – przyda się uzupełnienie w postaci zgrabnie przygotowanego ebooka. Bez literówek, błędów i zbędnych przerw. Tego rodzaju dwie formy powieści, nazywane niekiedy synchrobookami, ułatwiają i uprzyjemniają czytanie. Przedstawiam Ci Word Audio Publishing – pochodzące ze Szwecji wydawnictwo internetowe, które niedawno zadebiutowało w Polsce… i to w nader oryginalny sposób. Można stwierdzić, że z misją. WAP nie wydaje bowiem w formie audiobooków i ebooków tego, co wszyscy, a książki, które od wielu lat są niedostępne, choć wiele osób wciąż o nie pyta. Do takich właśnie propozycji zaliczają się „Trzy godziny ciszy” Patrycji Gryciuk – uczuciowa, wzruszająca i wręcz poetycko przedstawiona historia, która za sprawą Word Audio Publishing znowu może czarować tłumy.

15:50:00 No comments

„Nikt nie wiedział. Nikt nie musiał wiedzieć. To krążyło w moich żyłach, mąciło myśli, wywoływało bezsenność.”

Wciąż szukasz. Tego, komu możesz zaufać. Tych, przy których potrafisz być sobą. Tej utraconej przed laty, gotowej skoczyć za Tobą w ogień. Młodość to czas gonitwy za nęcąco nieuchwytnym, odkryciami i nowymi doznaniami. Czy w ferworze całego tego szaleństwa nie zagubisz jednak prawdziwego siebie? Zamierzasz to sprawdzić mimo wszystko, czerpiąc z życia całymi garściami. Czy finalnie okaże się, że „Wszystkie Twoje winy” wcale nie są Twoimi przewinami?

 

19:00:00 No comments

„Ile okazji do podjęcia właściwej decyzji daje ludziom los, zanim uzna, że nie zasługują na więcej?”

Vendetta. Gang motocyklowy. Akcja. Reakcja. Historia skondensowana tak bardzo, jak tylko się da. Krwawe porachunki. Strzelaniny. Intrygi. Zabójstwa. Dwóch dotkniętych stratą, zdeterminowanych ojców, którzy poważą się na wszystko, aby pomścić swoje dzieci. Ciemna strona amerykańskiego snu. Wszystko to za niepozorną okładką „Kolczastych łez”, będących dynamiczną, dosadną, mocną i „męską” opowieścią bez chwili na złapanie oddechu – dokładnie taką, jakie uwielbiam najbardziej. Bez zbędnego pi… gadania: tutaj do głosu dochodzi jedynie zemsta, wymierzona przez oryginalnie wykreowanych, niesamowicie osadzonych w fabule bohaterów. Niektóre panie marzą może o miłosnym sonecie. Ja zaś życzę sobie w książkach bezlitosnych mścicieli, do których czyny przemawiają silniej niż słowa - zupełnie jak u Cosby’ego.

17:59:00 No comments

„Flirtowaliśmy wokół niewidzialnej linii, zanurzając ponad nią palec lub dwa, a potem znów odskakując. Bawiliśmy się ogniem, tańcząc nad przepaścią czegoś, z czego nie mogliśmy wrócić. Tak bardzo się bałam, że spadnę.”

 

Recenzję „London falling” mogłabym rozpocząć zdaniem: „patrzył, patrzył i wypatrzył”, bowiem dotychczas nie spotkałam się jeszcze z książką, w której tak wiele razy występuje słowo: „patrzeć” w każdej możliwej odmianie – w dodatku w towarzystwie wszystkich synonimów. Naprzemiennie prowadzona narracja bez mała kilkadziesiąt razy informuje nas o tym, że główni bohaterowie na siebie spoglądają, kierują ku sobie swój wzrok mniej lub bardziej ukradkiem, wpatrują się w swoje oczy… i tak dalej, i tak dalej. Spozieraniu temu, będącemu właściwie główną osią fabuły, asystują wzdychanie oraz bardzo monotematyczne myśli, dotyczące tego jak zaciągnąć to drugie do łóżka. Historia, skrywająca się za piękną okładką, która początkowo skojarzyła mi się ze znanym i lubianym serialem „Gossip girl”, niestety szybko przekształciła się w rozczarowującą i pozbawioną wartości opowiastkę. Dlaczego?

14:42:00 1 comments

„Jesteś w Indiach! Może i zwiedziłaś już kilka krajów i widziałaś kawałek świata, ale tutaj jest inaczej.”

Literackie podróże – te mniejsze i te duże. Jeśli dobrze zorganizowane, będące fascynującą wycieczką, pozwalającą odkryć dotychczas nieznane zakątki świata. Dalekie, orientalne, pociągające. Właśnie taką okazuje się książka „Smaran – kolory Indii”, teleportująca czytelnika do państwa feerii barw, aromatycznych przypraw i kultury tak bardzo odmiennej od naszej. Jakie w istocie są te Indie, jeśli spojrzymy na nie „od kuchni”, wabiącej smakiem i innością? Czy Polka ma szansę odnaleźć się w kraju składającym się z szarady kontrastów?

„(…) na skuterku mieściła się nawet pięcioosobowa rodzina – ubrana we wszystkie kolory tęczy.”

19:00:00 No comments
Nowsze posty
Strasze posty

O autorce

O autorce
Żona, kociara, maniaczka thrillerów, wielki ogarniacz życia. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką. Opowiadam historie o historiach. Mail: kierownikoperacyjny.sp@gmail.com 💥

Kategorie

  • książki

Jestem tutaj

Statystyka odwiedzin

Stali czytelnicy

Archiwum

  • ►  2025 (156)
    • ►  cze (11)
    • ►  maj (38)
    • ►  kwi (24)
    • ►  mar (36)
    • ►  lut (24)
    • ►  sty (23)
  • ▼  2024 (292)
    • ►  gru (18)
    • ►  lis (30)
    • ►  paź (30)
    • ►  wrz (27)
    • ►  sie (28)
    • ►  lip (25)
    • ►  cze (20)
    • ▼  maj (21)
      • Michał Śmielak - Wicza chata - recenzja
      • Ewelina Wyspiańska - Trojniarz - Rytuał krwi - rec...
      • Matthew Blake - Anna O. - recenzja
      • Ewa Pruchnik - Miłość i rękawice bokserskie - rece...
      • Krzysztof Bochus - Lista Lucyfera - recenzja
      • Kim Hye-Jin - Dobre ucho - recenzja
      • Magda Adamska - Wpół do końca czasu - recenzja
      • Conn Iggulden - Imperium - recenzja
      • Bora Chung - Rozkład północy - recenzja
      • Alex Michaelides - Furia - recenzja
      • Remigiusz Mróz - Berdo - recenzja
      • Heather Redmond - Opowieść o dwóch morderstwach - ...
      • Marcin Szymański - Afghan narcos - recenzja
      • Max Czornyj - Wszyscy jesteśmy mordercami - recenzja
      • Gabriel van Robern - Heaven Arcane - recenzja
      • Camilla Way - Złe dziecko - recenzja
      • Patrycja Gryciuk - Trzy godziny ciszy - recenzja
      • Maja Kołodziejczyk - Wszystkie Twoje winy - recenzja
      • SA Cosby - Kolczaste łzy - recenzja
      • Chanel Cleeton - London falling - recenzja
      • Magdalena Stępień - Smaran - kolory Indii - recenzja
    • ►  kwi (22)
    • ►  mar (24)
    • ►  lut (29)
    • ►  sty (18)
  • ►  2023 (143)
    • ►  gru (17)
    • ►  lis (20)
    • ►  paź (15)
    • ►  wrz (14)
    • ►  sie (14)
    • ►  lip (15)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (10)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (9)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (5)
  • ►  2022 (31)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (2)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (2)
    • ►  cze (2)
    • ►  maj (2)
    • ►  kwi (3)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (4)
    • ►  sty (3)
  • ►  2021 (60)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (13)
    • ►  cze (9)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
  • ►  2020 (55)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (6)
    • ►  paź (5)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (3)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (6)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (8)
    • ►  mar (6)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (4)
  • ►  2019 (40)
    • ►  gru (4)
    • ►  lis (4)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (4)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (5)
    • ►  kwi (2)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (1)
  • ►  2018 (96)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (8)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (12)
    • ►  kwi (11)
    • ►  mar (13)
    • ►  lut (14)
    • ►  sty (17)
  • ►  2017 (197)
    • ►  gru (6)
    • ►  lis (11)
    • ►  paź (9)
    • ►  wrz (16)
    • ►  sie (24)
    • ►  lip (20)
    • ►  cze (17)
    • ►  maj (19)
    • ►  kwi (16)
    • ►  mar (18)
    • ►  lut (8)
    • ►  sty (33)
  • ►  2016 (81)
    • ►  gru (15)
    • ►  lis (23)
    • ►  paź (17)
    • ►  wrz (11)
    • ►  sie (11)
    • ►  cze (2)
    • ►  lut (2)
  • ►  2015 (8)
    • ►  lis (1)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (1)
    • ►  mar (1)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (2)
  • ►  2014 (18)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (1)
    • ►  paź (1)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  kwi (4)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
    • ►  sty (2)
  • ►  2013 (18)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (4)
    • ►  wrz (1)
    • ►  sie (2)
    • ►  lip (1)
    • ►  cze (3)
    • ►  lut (3)
    • ►  sty (2)
  • ►  2012 (14)
    • ►  gru (1)
    • ►  paź (5)
    • ►  cze (2)
    • ►  kwi (1)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (2)
  • ►  2011 (12)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  lip (1)
    • ►  mar (1)

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates