Adrian Bednarek - Stella - narodziny psychopatki - recenzja

by - 14:57:00

„Szalona zagrywka na granicy samobójstwa okazała się kluczem otwierającym drzwi do lepszego świata.”

Kiedy najmroczniejsze zło splecie się w ciasnym, śmiertelnym uścisku ze wszystkimi odcieniami szarości psychopatii… powstanie thriller, od którego nie będziesz mógł się oderwać.

„Chyba żadna dwunastolatka nie jest gotowa usłyszeć: daję Ci nocleg, wyżywienie i edukację, ale w życiu nie ma nic za darmo. Kiedy podrośniesz, będziesz musiała wszystko odpracować.”

Dla większości utrata dziewictwa jawi się jako mistyczny moment, który należy celebrować. Jedynie z kimś ważnym, przy kim czujesz się bezpiecznie – w wartej później wspomnienia chwili, w romantycznym otoczeniu, na fali prawdziwego uczucia. Jak jednak pokazuje strona świata, którą powinny pochłonąć piekielne czeluści, nie zawsze wygląda to w ten sposób. Jak zawsze, istnieje również druga strona medalu. Wiesz przecież o tym doskonale. Gdzieś tam zawsze czai się zło, czekając na właściwy moment, aby dopaść Cię w swoje zakrzywione szpony i już nie wypuścić…

„To ona rozdawała karty w grze zwanej życiem. Przynajmniej, gdy przeciwnicy byli znani.”

Na skutek naznaczonej szaleństwem tragedii, straciłaś obojga rodziców i znalazłaś się w domu dziecka, w którym musiałaś walczyć o siebie i jedyną posiadaną po ojcu pamiątkę: cenną brzytwę, której istnienie wiele lat później zaprowadzi Cię do zguby. Pewnego dnia pojawił się on: brat taty, dotąd kompletnie nieznany wujek, jawiący Ci się jako wybawca – wszakże zabrał Cię z obskurnego bidula i ofiarował nowe życie… początkowo nie informując o tym, że za całe okazane dobro, przyjdzie Ci sowicie zapłacić. Mężczyzna miał chytry plan, który zaczął wdrażać w życie z właściwym sobie okrucieństwem: kiedy tylko weszłaś w wiek nastoletni, zaczęłaś być przez niego przyuczana do zawodu, który miał z Ciebie uczynić posiadaną przez niego maszynkę do zarabiania pieniędzy. Zaczęło się od oglądania filmów pornograficznych. Potem były zabawki erotyczne, na których miałaś nauczyć się, w jaki sposób zadowolić każdego klienta. Piękna, coraz mniej niewinna, pozbawiona dzieciństwa i złożona na ołtarzu pewnemu obrzydliwcowi wraz ze swoją cnotą, już wkrótce zapomniałaś, czym jest normalne życie. Pierwszy klient, drugi, setny… Nauczyłaś wyłączać świadomość w odpowiednich momentach i beznamiętnie kupczyć ciałem przed narajanymi przez wujka klientami. Tak głęboko tkwiąc w systemie sztokholmskim, nawet nie zdawałaś sobie sprawy z tego, jak bardzo to chore… Wszakże wszystko było dla Ciebie lepsze od powrotu do domu dziecka, czym notorycznie Ci grożono. Ochłapy, które rzucał Ci mężczyzna, zagarniając dla siebie większość zbrukanych, zarobionych przez Ciebie pieniędzy, do pewnego momentu nawet Cię cieszyły. Odcięłaś się od jakichkolwiek emocji i zaakceptowałaś bycie produktem. Rzeczą. Wszystko to jednak do czasu. Zbliżając się do pełnoletności, postanawiasz wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć żyć na własny rachunek. Aby jednak mieć taką możliwość, zostajesz zmuszona do obudzenia tej części swojej osobowości, której istnienia nawet nie podejrzewałaś…

„Czas płynie, a kołowrotek snów się kręci, budując kolejne przęsła wspomnień.”

Nowe życie? Właściwie stare – a jedynie pod własne dyktando. Mogłabyś oczywiście zostać kelnerką, sprzątaczką czy sprzedawczynią, ale po pierwsze jest to mało lukratywne, a po drugie męczące. Nauczona jedynego fachu, jaki znasz, rozpoczynasz „karierę” jako luksusowa prostytutka. Przywykłaś do szybkich i ogromnych pieniędzy, których zdobywanie przychodzi Ci zresztą z coraz większą łatwością. Beznamiętna specjalistka w swoim fachu jest w stanie odnieść sukces w każdym mieście, w którym się zjawi. Choć jednak wydaje Ci się, że już od dawna nie posiadasz żadnych ludzkich uczuć, pewne wydarzenie sprawi, że utracisz kontrolę, wpadając w zatrważający, brzemienny w skutki wybuch szału. Od tej pory nic nie będzie już takie samo, a Ty zyskasz świadomość, że aby uwolnić się od demona, który Cię opętał i wcale nie zamierza puścić, musisz zrobić tę jedną, najważniejszą rzecz: raz na zawsze rozprawić się z własną przeszłością. Aby jednak to uczynić, będziesz musiała przejść syzyfową drogę, usypaną z bestialskich zbrodni i zwyciężyć w finalnym pojedynku, w którym przyjdzie Ci zmierzyć się z drugim psychopatycznie zwichrowanym umysłem – może nawet bardziej szalonym niż Twój własny…

„Potwór wcale nie musi być głupi.”

Twórczość Adriana Bednarka do tej pory nie była mi znana. Można wręcz powiedzieć, że byłam do niej nastawiona negatywnie z właściwego własnemu szaleństwu powodu – wszędzie widziałam jedynie pozytywne opinie o jego książkach, co zazwyczaj powoduje u mnie niezrozumiałą niechęć. W pewien makiawelicznie pokręcony sposób, do imentu zafascynowana psychopatami oraz sposobem funkcjonowania ich umysłów, całkiem niedawno zobaczyłam jednak „Stellę”, która już od chwili przeczytania okładkowych zapowiedzi krzyczała do mnie niczym serialowy plakat Dextera: sprawdź mnie, zabawmy się. „Narodziny psychopatki”? Brzmi jakby było o Tobie, prawda? Jak widzisz, nie mogłam się więc nie skusić. I nie żałuję. Pierwszego wieczora miałam w planach przeczytać jakieś stron najnowszej książki Bednarka, a skończyło się na tym, iż wciągnęłam się tak mocno, że odłożyłam ją… po lekturze ostatniej strony. Co więcej, już około połowy historii wiedziałam, że jest to jeden z najlepszych thrillerów, jaki przeczytałam. A jest to komplement nie w kij dmuchał, jako że poznałam już pewnie tysiące (!) przedstawicieli tego gatunku. Autor ujawnił ogromny kunszt pisarski, kreując w pełni psychopatyczną bohaterkę, która jednocześnie wabi czytelnika, odpycha go, brzydzi, fascynuje i… wzbudza w nim współczucie, pomimo swoich nikczemnych czynów. W fabule nie ma chwili na oddech – no, może pomijając ten, który wyrwie się z wrażenia. Akcja, reakcja, szaleństwo; wszystko to przez cały czas trwania opowieści doskonale się ze sobą łączy. Morze brudu, szarości i nieczystości… jednak wabiącego tak, że nie można oprzeć się zanurzeniu w nim chociaż na chwilę. Tak oto mój ulubiony polski mroczny pisarz może poczuć się zagrożony, bowiem „Stella” otrzymuje (pierwszą w tym roku) w pełni zasłużoną ocenę 10/10. Po lekturze zaś nasuwa się jeden, nader zasadny wniosek: nigdy tak do końca nie wiesz, co tkwi w drugim człowieku… i w Tobie samym.

„Czarny idealnie oddawał stan jej ducha, sprytnie ukrywany przed światem.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)