Grażyna Stachowicz - Czekając na Armagedon - Nowe początki - recenzja

by - 12:45:00

„Gdyby ktoś mu kilka lat temu powiedział, że będzie żył w leśnej osadzie, zabezpieczonej solidnym ogrodzeniem, pomyślałby, że ten ktoś naoglądał się zbyt dużo filmów fantastycznych albo że ma zaburzenia psychiczne. A jednak naprawdę stał teraz przed bramą i czekał na to, by go wpuszczono. Nie był to plan filmowy Gry o Tron czy podobnego serialu, ale rzeczywistość.”

Dawno, dawno temu lub wcale nie tak dawno… a może raczej pewnego dnia w mniej lub bardziej dalekiej przyszłości, była sobie pewna osada pośrodku lasu. Podczas gdy po zdelegalizowaniu religii i przewrocie w miastach, życie w nich zaczęło przypominać próbę przetrwania po apokalipsie zombie lub innych krwiożerczych stworów, osada miała się całkiem dobrze. Jej mieszkańcy od lat przygotowywali się na ten dzień, wskutek czego kiedy nadszedł, szybko stali się samowystarczalni. Zbudowali domy, którym daleko było do prymitywnych szałasów, nauczyli się oporządzać zwierzęta i wytwarzać własną, zdrową żywność, której nadmiar sprzedawali na pobliskim targu. Tworzyli zamkniętą grupę zaradnych osób, której funkcjonowanie przypominało rodzinę. I to nie taką, z którą dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach: w jej obrębie każdy skoczyłby za każdego w przysłowiowy ogień. Osadnicy mieli się więcej niż dobrze, pomimo szalejącej na świecie zawieruchy – aż do chwili, kiedy złamali swoją naczelną zasadę i wpuścili w swoje szeregi kogoś z zewnątrz… mężczyznę o bardzo niecnych zamiarach.

„Człowiek zawsze musi być w ruchu i wytyczać sobie nowe wyzwania. Jeśli tego nie robi, to gnuśnieje i popada w marazm.”

Każdy z mieszkańców osady przestrzega ściśle wytyczonych reguł – jest wierny swoim przekonaniom, a więc nie nastręcza mu to żadnych trudności. Jak jednak pokazuje praktyka, rozum swoje, a uczucia zupełnie co innego… Magda została zdradzona przez męża, wskutek czego ten został wykluczony z grupy i zmuszony do upuszczenia jej ze swoją nową kobietą. Dura lex, sed lex: zasady nie są wszakże po to, aby je łamać. Przeciwnie – to one w tych trudnych czasach trzymają ludzi w jako takich karbach. Porzucona Magda skupiła się na wychowywaniu córki i zapomniała kompletnie co znaczą miłosne rozterki. Raz zawiedzionej duszy trudno jest zaufać ponownie… Później jednak córa dorosła, a spośród mieszkańców osady najwięcej czasu umilał jej Jakub. Zaradny, niestroniący od żadnej z prac, inteligentny i błyskotliwy – doskonały kompan, z którym bez mała można by konie kraść. W związku z tym, że sądy (podobnie zresztą jak i szpitale) od dawna nie działają, kobieta nie ma jak uzyskać oficjalnego rozwodu. Przychodzi chwila jej największej próby: związać się z mężczyzną, w którym przepadła, pomimo tego, że może jej za to grozić wykluczenie z osady czy w dalszym ciągu bronić swojemu sercu dostępu do szczęścia i żyć zgodnie z tymi regułami co wszyscy? Oto jest pytanie… Na domiar złego mężczyzna, który dopiero co pojawił się w ich grupie, za cel obrał sobie chyba skłócenie wszystkich, wyciągnięcie z nich jak największej liczby korzyści i zarządzanie nimi jak bezbronnymi barankami na pastwisku. Niszczyć jest niezmiernie łatwo – budować i scalać o wiele trudniej…

„Bo człowiek najbardziej boi się zmian, i nawet gdy obecne życie nie jest doskonałe, to i tak jest lepsze niż to, co nieznane.”

W tym samym czasie pełnoletnia już córka Magdy zaczyna coraz bardziej narzekać na swoją monotonną (choć przecież bezpieczną) egzystencję. Dziewczyna pragnie rozrywek stosownych do wieku: zabaw, niespodzianek, zaskakujących splotów wydarzeń i szansy, aby spotkać kogoś, z kim będzie mogła spleść swoje życie na stałe. Zastanawia się nad tym, czy nie opuścić azylu w osadzie i nie przenieść się do ojca, choć ten przecież ją opuścił. Postawić wszystko na jedną kartę i zaryzykować czy pozostać w znanym, choć coraz bardziej nurzącym cieple? Kiedy Ola kontaktuje się z tatą, ten odsłania przed nią zupełnie inny świat… Pilnie strzeżony Palatyn, skonstruowany pod ścisłą ochroną dla najważniejszych osób w gorejącym państwie, jest czymś na kształt innej planety… Parki, przepiękne sklepy, zadbane mieszkania i lukratywne zajęcia – w porównaniu z biedną, leśną osadą, położoną w pobliżu miasta pełnego zrujnowanych budynków bez wody, prądu i kanalizacji, jawi się jako raj. Czy nie jest jednak po prostu tak, że trawa zawsze jest bardziej zielona po tej drugiej, niedostępnej, zakazanej drugiej stronie płotu? Gdzie lepiej przetrwać armagedon – jeśli ten faktycznie nastąpi? A może… ale tylko może, ten dzieje się już od dawna, tylko nie każdy potrafi to dostrzec?

„Wierzyła, że gdzieś daleko jest lepszy świat – świat, który pamiętała i za którym bardzo tęskniła.”

Urodziłam się w miejscowości, z której do znanego Biskupina jest tak zwany rzut beretem. Dlatego też, kiedy pewnego dnia otrzymałam od Pani Grażyny zapytanie, czy nie chciałabym zrecenzować jej powieści, po przyjrzeniu się jej okładce, nie mogłam odmówić. Skojarzenie było proste: godna podziwu, stworzona głównie z drewna osada, zaraz skojarzyła mi się z tym właśnie miejscem. To jednak typowy błąd skojarzeniowy ludzkiego mózgu – wszakże ani chwila akcji powieści nie dzieje się w Biskupinie. „Czekając na Armagedon: Nowe początki” to tom drugi historii innej niż wszystkie. Miałabym nie lada problem, aby jednoznacznie określić jej gatunek, choć gdybym została do tego zmuszona, wskazałabym mieszankę wątków obyczajowych w malowniczym otoczeniu, skrzyżowanych z post-apo oraz powieścią katastroficzną z nutką romansu i kilkoma motywami rodem z thrillerów. Było to moje pierwsze spotkanie z piórem Autorki – i przyznać muszę, że zaliczam je do zdecydowanie udanych. Pani Grażynie nie brakuje talentu do kreowania niesamowitej, choć wcale nie niemożliwej narracji, w której słowa szybko przekształcają się w wielowymiarowy obraz. Kreacja bohaterów niedostępnej dla świata osady wypada barwnie i oryginalnie, sycąc czytelnika odpowiednią dozą istotnych detali. Gdybym miała wskazać minus, bez wątpienia byłyby to dialogi pomiędzy postaciami – jednak tylko te krótkie. Długie szybko przekształcają się w piękną, opisową narrację, kolorującą świat. Te liczące mniej wyrazów niekiedy wypadają nieco mało naturalnie i zbyt patetycznie. Nie zmienia to jednak faktu, że dawno nie spotkałam się z książką o tak oryginalnej fabule, której niektóre elementy można by wręcz traktować jako wielokolorowe przypowiastki. A skoro już o barwach mowa – przepiękne ilustracje rozpoczynające każdy rozdział sprawiają, że „Nowe początki” chce się czytać jeszcze chętniej. Osobiście liczę na powstanie kolejnego tomu – z pewnością się z nim zapoznam. Mocne 7/10.

„Co było, to było – a teraz jest teraz – i na tym się skupiam. W końcu nadejdzie upragniony przez nas raj.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)