Iwona Kienzler - Polscy władcy - Po ciemnej stronie mocy - recenzja

by - 17:39:00

Ustrój monarchiczny panował w Polsce przez 773 lata, co jest doprawdy imponującym wynikiem. Ilu królów zarządzało naszym państwem? Wbrew pozorom, odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka prosta… Niektórzy uważają, że było ich 39 (8 tytularnych, 31 koronowanych). Historiografia skłania się jednak ku temu, iż było 29 koronowanych władców, w tym 12 elekcyjnych. Bezsprzecznie jednak nie każdy z nich zapisał się pozytywnie na kartach historii. Znaczna część monarchów, wskutek niefortunnych decyzji, nieudolnych rządów lub po prostu osobowości nieprzystającej do króla, przeszła na tak zwaną „ciemną stronę mocy”, okazując się bohaterami negatywnymi zarówno dla państwa, jak i jego poddanych. W swojej najnowszej książce Iwona Kienzler opisuje dziesięć takich postaci. Ja zaś, tym razem w nietypowej formie opinii, spróbuję pokrótce przedstawić Ci każdą z nich i wysunąć przeciwko nim najczęściej wysuwane zarzuty.   

BEZPRYM – najbardziej tajemniczy z Piastów, którego zagadkę badacze próbują rozwikłać do dziś. Zarzuty: rządy zdecydowanie go przerosły, szczególnie z powodu panującej w kraju rebelii pogańskiej, skutkującej prześladowaniem chrześcijan. Bezlitośnie rozprawiał się z przeciwnikami, mordując przedstawicieli bogatych rodów (w tym również ich rodziny; kobiety i dzieci), zastępując ich wikingami. Polska spłynęła krwią. Osobiście pozbawił życia około 100 członków elit co, jak na tamte czasy, jest ogromną liczbą, zważywszy na to, że nie było ich wielu. Na skutek jego działań imperium stworzone przez ojca upadło, a Polska utraciła status królestwa na prawie pół wieku.

WŁADYSŁAW HERMAN – król pochodzący z dynastii Piastów, zaliczany do najgorszych władców naszego kraju. Zarzuty: w roli panującego spisał się zaskakująco kiepsko. Zamiast niego panował właściwie jego palatyn, którego poczynania król podziwiał… naiwnie nie dostrzegając, że ten knuje przeciwko niemu i ma płomienny romans z jego małżonką. Brak spostrzegawczości, ufna ślepota czy głupota? Może zwyczajnie brak predyspozycji do władania. Marionetkowy król? Na kartach historii nie zapisał się niczym pozytywnym. Umierając uważał, że dzieląc kraj pomiędzy dwóch potomków, zapobiegł bratobójczej wojnie o władzę. Nic bardziej mylnego – krótko po jego śmierci doszło dokładnie do tego, czego się obawiał.

BOLESŁAW KRZYWOUSTY – książę małopolski, śląski i sandomierski, a także polski, którego decyzje doprowadziły do znanego wszystkim rozbicia dzielnicowego. Zarzuty: z pewnością umiał radzić sobie z konkurencją; pewniejszego pretendenta do tronu, będącego skądinąd jego bratem, zwabił do siebie podstępem, a następnie wyłupił mu oczy, odbierając tym samym szansę na władanie. Jego największym błędem było jednak podzielenie schedy pomiędzy synów – ten bowiem kosztował Polskę naprawdę słono. Choć swoim testamentem chciał zrealizować dobre zamiary, sprawdziło się powiedzenie, że to właśnie nimi piekło jest wybrukowane. Jego treść nie pogodziła spadkobierców, a doprowadziła do serii niepotrzebnych wojen i zapoczątkowała ponad dwustuletni kryzys polityczny.

KONRAD MAZOWIECKI – współrządca Małopolski, Mazowsza i Kujaw, w późniejszym czasie książę kujawsko-mazowiecki. Ten, który sprowadził krzyżaków do Polski. Zarzuty: nie słynął z łagodności. Na kartach historii zapisał się negatywnie przede wszystkim za sprawą jednej złej decyzji. Przyparty do muru, kiedy poganie atakowali północne regiony jego księstwa, szukając wsparcia w walce, zdecydował się na sprowadzenie krzyżaków na tereny naszego państwa. Choć założenie było słuszne, miało tragiczne skutki. Zakon krzyżacki nie tylko nam nie pomógł, ale i szybko zyskał niezależność, zagarniając dla siebie ziemię chełmżyńską. Król zaś zapamiętany jest jako ten, który popełnił największą polityczną głupotę.

JAN OLBRACHT – król Polski, który potwierdził nadane wcześniej przywileje szlacheckie, a nawet pokusił się o ich rozszerzenie w statutach piotrkowskich. Zarzuty: kiepski dowódca i rozpustnik, którego poczynania zawstydzały nawet dość rozwiązłą szlachtę. Mnóstwo jego ambitnych planów spełzło na niczym. Rządy sprawował właściwie doraźnie, wysługując się surowym i niesprawiedliwym namiestnikiem oraz komisarzami. Prowadził niebędący przykładem dla nikogo tryb życia, a jego fanaberie były wszystkim doskonale znane, podburzając niechętny mu lud. Pijak, hulaka i nieudolny dowódca, dla którego istotna była jedynie realizacja własnych ambicji… choć i to nie wyszło. Znacznie istotniejsze było dla niego folgowanie własnym chuciom.

HENRYK WALEZY – postać bez wątpienia barwna, której przyszłość została przepowiedziana przez samego Nostradamusa. Pierwszy król elekcyjny. Ten, który dopuścił się ucieczki z kraju w chwili, kiedy był najbardziej potrzebny. Zarzuty: kiedy tylko mógł, unikał królewskich obowiązków. Uważał je za nudne i aby w nich nie uczestniczyć, symulował choroby, zaszywając się we własnej komnacie i… grając z francuskimi przyjaciółmi w karty. Narzekał na polską kuchnię – wszakże jego podniebienie było na nią zbyt wykwintne. Prawdziwe wzburzenie było jednak spowodowane nie jego charakterem i zwyczajami, ale… wyglądem. Władca nosił perfumowane kolie, kolczyki w obu uszach (co wówczas było u mężczyzny nie do pomyślenia!) i mnóstwo biżuterii innego rodzaju. Na dworze można go było zobaczyć w zaprojektowanych przez niego spodniach, podkreślających uda albo… strojnych sukniach. Jego komnaty prześmiewczo nazywano tęczowymi – a spotkać można w nich było ponoć zarówno mężczyzn, jak i kobiety – tak w łożach, jak i podczas wystawnych balów. Nienawykły do takiej wielobarwności ówczesny lud polski patrzył na władcę jedynie z politowaniem. Poza tym był niesłowny, nie budził zaufania i zbiegł z kraju, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Decyzja ta ostatecznie sprowadziła na niego śmierć.

ZYGMUNT III WAZA – król Polski i Szwecji oraz wielki książę litewski, który na naszym tronie zasiadał aż przez 45 lat. Jak jednak wskazuje znaczna część historyków, na polskiego władcę (szwedzkiego owszem) zdecydowanie się nie nadawał. Zarzuty: podporządkował całą swoją politykę jedynemu celowi, na którym mu zależało – zdobyciu tronu Szwecji. Polska nie była dla niego odpowiednio istotna. Określano go jako małomównego, upartego, powolnego, przesadnie pobożnego, zbyt oszczędnego i niesłusznie zaciętego. Często mówiono również, że jest podejrzliwy i psuje Polskę, jednak przede wszystkim próbuje ją przehandlować w zamian za szwedzką koronę.

JAN KAZIMIERZ – król Polski, wielki książę litewski oraz tytularny król Szwecji z dynastii Wazów, którego określa się jako władcę odpowiedzialnego za początek klęski królestwa. Zarzuty: zamiast pełnić swoje obowiązki, często się izolował, oddając się rozmyślaniu o „niebieskich migdałach”. Przez znające go osoby określany nawet jako niestabilny emocjonalnie i nie radził sobie z władaniem krajem w czasach dziejowych kataklizmów. Przede wszystkim był jednak… niepoprawnym pantoflarzem. Zamiast niego rządziła de facto jego żona (jednocześnie kochana, jak i zdradzana przez króla, a na domiar złego żona zmarłego brata…!) – Ludwika Maria, kobieta pracowita, niesłychanie ambitna, żywiołowa i inteligentna. Sekretarz Jana Kazimierza wskazywał nawet, że kieruje monarchą niczym… Etiopczyk słoniem. Władca był niejako marionetką w jej rękach, pozwalającą na to, aby realizowała swoje polityczne plany. Kiedy kraj był w rozsypce, król zbiegł, chroniąc się przed zagrożeniem na Śląsku. W późniejszym czasie próbował nawet abdykować i choć posłowie namawiali go na zmianę zdania, wytrwał w swym uporze. Można stwierdzić, że jakąś wizję odnowy Rzeczypospolitej miał, ale sprawna realizacja jakiegokolwiek większego planu jawiła mu się niczym kwadratura koła.

MICHAŁ KORYBUT WIŚNIOWIECKI – król Polski i wielki książę litewski, prześmiewczo określany często jako… babska zawalidroga. Zarzuty: przez jednego z historyków opisany następująco: „cherubin wyglądający jak obłaskawiony szatan, półczłowiek, półmężczyzna o zdrożnych skłonnościach”. Na tronie znalazł się niedynastycznie, a za sprawą anarchicznych, ciemnych i destrukcyjnych sił szlachty. Jego głównym zadaniem było zachowanie złotych wolności stanu szlacheckiego i naturalnie utrzymanie liberum veto. Historycy wskazują, że jako władca zawiódł tak bardzo, jak tylko było to możliwe. Na domiar złego, był średnio rozgarnięty, czego dowodzić może fakt, że zmarł najpewniej (z tej samej przyczyny co jego ojciec, co mówi wiele o nieuczeniu się na błędach)… na skutek obżarstwa, a konkretniej zatrucia się pochłoniętymi ogórkami. Choć pozował na inteligentnego, chwaląc się znajomością kilku, a czasem nawet kilkunastu języków… w żadnym nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Powstał nawet prześmiewczy wierszyk, którego fragment brzmi: „Obrane cudem Królestwo kłopotem (…) / To był mój żywot, nic więcej nie znałem / Nie wiem, czym królem, wiem, żem był Michałem”. Oj, był…

STANISŁAW AUGUST PONIATOWSKI – bez dwóch zdań najbardziej znienawidzony król Polski, ostatni władca Rzeczypospolitej Obojga Narodów, który nie tylko w związku z licznymi, hulaszczymi rozrywkami doprowadził swój urząd do skrajnego zadłużenia, ale i ponosi odpowiedzialność za rozbiory Polski. O czym zazwyczaj się milczy, za sprzedanie części zarządzanego przez siebie państwa, pobierał wynagrodzenie od każdego z trzech (sic!) zaborców. Zarzuty: to na nim, skądinąd słusznie, skupiają się żale za utraconą niepodległością i najcięższe oskarżenia z tego powodu. Na tronie obsadzony przez swoją rosyjską kochankę, carycę Katarzynę, która to… co miesiąc wypłacała mu pensję w zamian za to, iż mogła nim sterować do woli. Zdrajca, targowiczanin, mason, sprzedawczyk, trwoniący pieniądze na nieadekwatną do stanu posiadania, pełną zbytków kolekcję sztuki i czas na rozliczne kobiety. Najbardziej zadłużony władca w historii Europy (!). Pogrążył nasz kraj na 40 milionów złotych polskich – kwotę, która pozwoliłaby utrzymać przez okrągły rok stutysięczną armię. Zdaniem wielu, nie zasłużył na godny pochówek na Wawelu, na który de facto nigdy nie trafił. Choć sam Poniatowski pod koniec życia miał świadomość co zrobił (i czego nie zrobił), pisząc: „Nie doczekam brylantowych dni, ale je przygotuję, siejąc ziarno w ziemię, którą mnie przysypią”, bardziej zasadnym byłoby przytoczenie wierszyka przylepionego do pomnika króla Sobieskiego w Łazienkach: „Sto tysięcy kosztował, ja bym dwakroć łożył, by Stanisław skamieniał, a Jan Trzeci ożył”.

Iwona Kienzler, z której warsztatem pisarskim zaprzyjaźniłam się za sprawą rzetelnie stworzonej biografii księcia Harry’ego, tym razem zabrała mnie w podróż przez wiele wieków polskiej monarchii. Przygotowane przez nią opracowanie pozwala na przypomnienie sobie losów naszych władców – tych, którzy niestety nie zapisali się na kartach historii niczym chlubnym – a często wręcz przeciwnie. Początkowo spodziewałam się, że za chwilę czytać będę o krwawych wojnach i torturach… tymczasem okazało się, że „Polscy władcy – po ciemnej stronie mocy” skupiają się na panujących znanych z innego rodzaju przewin: nieudolności ogólnej i militarnej, słabego charakteru, wątłego zdrowia i decyzji, które pogrążyły nasz kraj tak bardzo, jak tylko były w stanie. Rozpuście, siedmiu grzechach głównych i braku przyszłościowego myślenia, a także bezwolności. Naiwności, fałszu, zakłamania i wreszcie czynach niegodnych żadnego króla: zaprzedaniu własnego państwa w zamian za pieniądze na użytek prywatny. Kienzler przytacza wiadomości z licznych źródeł w sposób całkowicie bezstronny, co uważam za duży plus w tego rodzaju książce historycznej. Widzę tu jednak również pewną wadę. Mam wrażenie, że opowieści o niektórych władcach zostały przedstawione zbyt delikatnie, nadto eufemistycznie, podczas gdy powinno się stwierdzić (na bazie faktów) z pełną mocą: ten monarcha był zły, dopuścił się tego i owego… Niektóre tematy zostały poruszone za bardzo pobieżnie. Powielanie pogłosek i plotek także uważam za zbędny zabieg, choć usłyszenie niektórych ciekawostek nawet mnie uśmiechnęło. Te dwie wady nie zmieniają jednak tego, że podróż z Kienzler przez setki lat była dla mnie fascynująca. Przyjemnie było mi odświeżyć sobie pamięć, ale także poznać informacje, z którymi wcześniej nie miałam styczności – a więc poszerzyć wiedzę. Rzekłszy szczerze, nie mogę się już doczekać, jaką tematykę Autorka postanowi rozpracować następnym razem. Z pewnością będę jej w tym towarzyszyć. Tymczasem powyższy poczet wybranych królów polskich… niech uczy bawiąc i bawiąc uczy (PS podczas poznawania poczynań w polskim zamku i rysu charakterologicznego Henryka Walezego, będącego w tym zestawieniu moim zdecydowanym ulubieńcem, śmiałam się w kułak!), w niektórych tylko przypadkach niech zniknie w zapomnieniu na czarnych kartach historii. Bardzo mocne 7/10.

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)