Joanna Bagrij - Nadbrzeżnik - recenzja

by - 15:49:00

„Ten przeklęty sen wciąż do mnie wracał, wciąż prześladował moją duszę. Wiedziałem już, co muszę zrobić, żeby przestał mnie dręczyć. Zabić.”

Nadbrzeżnik – morski potwór z legend, którym bez mała można by straszyć dzieci. Ma wykrzywioną z gniewu twarz i hak zamiast ręki, a jego długa, potargana broda wydziela woń wodnych stworzeń. Najbardziej przerażające są jednak jego oczy: przeszywające na wskroś, widzące każdy brudny sekret i oceniające. Może nawet zdolne rzucić klątwę… Choć rzekomo pochłonęły go szalone wody, dzisiaj w pewien sposób powraca. Na plaży zostaje znaleziony topielec. Niedaleko niego w bunkrze – kolejne zwłoki. Zarówno przy jednym, jak i przy drugim nieboszczyku tkwi symbol Nadbrzeżnika: bransoletka z muszelek. Czyżby stwór z miejskich opowieści istniał naprawdę? A może w okolicy grasuje zafascynowany nim morderca?

„Czasami myślę, że tatuś jest jak ten Nadbrzeżnik, o którym opowiadała babcia. (…) wzbudza we mnie strach. (…) Mam nadzieję, że skoro tatuś jest tak podobny do tego stwora, skończy tak samo jak on – pochłonie go sprawiedliwe morze.”

Nadmorskie miejscowości mają to do siebie, że przyciągają rzesze turystów – i to nie tylko w sezonie letnim, choć wówczas najbardziej. Wśród tłumu ludzi zawsze znajdzie się jednak jakiś szaleniec. Pytanie tylko, czy będzie się lepiej czy gorzej kamuflował. Czy potrafi ukryć swoje skłonności i trzymać na wodzy mordercze zapędy, czy wręcz przeciwnie – w końcu zaatakuje. Jedne zwłoki, znalezione w malutkiej mieścinie można by jeszcze uznać za przypadek. Dwójka zmarłych w podejrzanych okolicznościach to już jednak bardzo niepokojąca tendencja, w dodatku grożąca tym, że pojawią się kolejni… Z rozwiązaniem takiej zagadki może sobie poradzić jedynie ktoś wyjątkowo uzdolniony. Inteligentny, o umyśle ostrym jak brzytwa i dużym doświadczeniu praktycznym. Tak oto śledztwo zostaje powierzone Lenie – policjantce, która nie boi się igrać ze złem i mrokiem. Jak jednak szybko się okazuje, rozwikłanie morderczej układanki, zabierze ją tam, gdzie nigdy nie spodziewała się znaleźć – w świat zbrodni z dawnych lat i wielopiętrowych intryg, w których łatwo jest się nie tylko pogubić, ale i całkowicie zatracić… tym bardziej, jeśli ukrywa się własną, skomplikowaną przeszłość…

„Zostawiasz bardzo oryginalny podpis, kontynuując lub naśladując dzieło rozpoczęte przed laty. Już ja zadbam o to, aby Twoja krwawa przeszłość wydostała się czym prędzej na powierzchnię.”

Uwielbiam mity, legendy i mroczne opowieści, którymi można by z uśmiechem szaleńca dzielić się podczas suto zakrapianego ogniska, zorganizowanego późną porą podczas biwaku nad jeziorem. Z tego powodu bardzo zaciekawiła mnie historia Nadbrzeżnika – straszącego nad morzem stwora, z którym wydawała się być powiązana zagadka kryminalna z najnowszej powieści Joanny Bagrij. Nie będę ukrywała – spodobała mi się również jej okładka. Wielowątkowość, złożoność intryg oraz znaczna liczba plot twistów to zdecydowane plusy tej lektury. Podobnie zresztą  jak rozdziały opowiedziane oczami małego chłopca oraz mordercy. Niestety… na tym ich koniec. Podczas czytania wielokrotnie miałam wrażenie, że powieść przytłacza czytelnika zbyt dużą liczbą „prywaty” bohaterów, która nie miała absolutnie nic wspólnego z najważniejszą rzeczą, czyli samym śledztwem. Chwilami historia dłużyła się i męczyła, nie oferując dobrej dynamiki. Nie to jest jednak najgorsze… Główna bohaterka, Lena Dobrowicz, sprawiła, że miałam ochotę co najmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt razy, przerwać lekturę i już do niej nie wracać. Kobieta trzykrotnie znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie (co – nawiasem mówiąc – jest mało prawdopodobne) i niestety wyszła z niego cało. Och, jakże ja kibicowałam w tych scenach złoczyńcom! Lena to budząca niesmak, antykobieca postać, nieszanująca nikogo i niczego, a przy tym wyrażająca się znacznie gorzej niż skrzyżowanie zatwardziałego kryminalisty z przysłowiowym panem spod budki z piwem… Przez pięćset stron powieści bohaterka użyła niezliczonej liczby przekleństw w każdej możliwej konfiguracji. Wcale nie żartuję. Odzywki na poziomie: „ja pie*dolę, ku*wa jego w pi*dę je*ana mać” są tu na porządku dziennym… Dobrze znany trend kreowania „silnych” kobiecych postaci zabrnął w tym przypadku zdecydowanie za daleko i w dodatku w złą stronę. Doskonały przykład tego, jak można zniszczyć dobrą fabułę kryminalną odpychającą postacią. Szkoda. Potencjał był i został zmarnowany. Jeśli do tego dodamy łatwo wykrywalne dla miłośniczki mrocznych książek schematyczności (oczywiście wszyscy inni policjanci to szowiniści i najlepiej byłoby ich wykastrować, konieczny jest romans z innym śledczym, i tak dalej), ocena 5/10 będzie się wydawała wysoka – jednak taką przyznaję z uwagi na dobre intrygi kryminalne, przyciągającą oko okładkę, pomysłowość plot twistów i fakt, że lubię powieści wydawnictwa Mova. Z pewnością jednak więcej nie sięgnę już jednak po te wydane przez panią Bagrij. Pamiętaj jednak, że to w pełni subiektywna ocena – wszakże każdą historię najlepiej sprawdzić samodzielnie. 😉

„Morderstwo przynosi ulgę i ukojenie, oczyszcza duszę z natrętnych myśli, pozwala oderwać się od nieprzyjemnych wspomnień. Wiem to z autopsji.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)