Tomasz M Piro - Kyle - recenzja
Fragmenty przysięgi Hipokratesa, którymi powinien kierować się każdy lekarz brzmią: „Obcy mi będzie rozmyślny występek, jak też każda inna nieprawość (…) nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny”. Jego zadaniem jest także przestrzeganie zasady „Primum non nocere” – po pierwsze nie szkodzić. Wydawałoby się, że tak solenne zaklęcia stanowią dostateczne zabezpieczenie przed działaniami ze strony personelu medycznego, które mogłyby zaszkodzić pacjentom - zwłaszcza przed przeprowadzaniem na nich pseudoeksperymentów zagrażających życiu i zdrowiu. Niestety, jak to zwykle w życiu bywa, tak nie jest. Wielu lekarzy zhańbiło się przeciwnym postępowaniem. Do najbardziej znanych należy oczywiście Josef Mengele. „Anioł Śmierci” z Auschwitz Birkenau, który z niezwykłym zacięciem znęcał się nad podopiecznymi. Charakteryzował się niebywałą zdolnością do zadawania ludziom tortur i ich uśmiercania tylko po to, aby zaspokoić sadystyczną ciekawość. Eksperymentował zwłaszcza na bliźniętach i karłach. Potrafił zabierać je do samochodu, obdarowywać cukierkami, a następnie zabijać strzałami w tył głowy. Zastrzykami z fenolu zgładzał matki tylko za to, że broniły dzieci przed śmiercią. W chęci dokonania zmiany u małoletnich koloru tęczówek, wstrzykiwał im różne barwniki do oczu, po czym mordował, a z gałek robił preparaty, które wieszał na ścianie gabinetu za pomocą szpilek. Tego rodzaju potworów w wyżej wspomnianym obozie śmierci było dużo więcej. Każdy z nich zajmował się przeprowadzaniem różnego rodzaju doświadczeń, jeżących włos na głowie. Także Japończycy w czasie drugiej wojny światowej powołali specjalną jednostkę medyczną przeprowadzającą eksperymenty na jeńcach i ludności cywilnej podbitych terytoriów. Obecnie również nie brakuje lekarzy gwał*cących obowiązujące ich prawa. Wystarczy wspomnieć o kwitnącym na całym świecie nielegalnym handlu organami, które lekarze wydobywają z ciał bez zgody ofiar, a często nawet bez ich świadomości.
W taki sposób medycyna, która miała nieść ratunek potrzebującym, staje się jednym z szatańskich narzędzi, wykorzystywanych do ich krzywdzenia. Woła to o pomstę do nieba, ale cóż, można tylko stwierdzić, że czyste zło zawsze znajdzie swoje ujście, gdyż taka jest właśnie ludzka natura...
„Decyzja o wyjechaniu tak daleko od domu i uniwersytetu była nieco traumatyczna. Chciał i jednocześnie nie chciał. (…) Zaharowywał się w laboratorium, dokonując coraz to większych odkryć i konstruując coraz lepsze wynalazki – to wciągało jak wir.”
No i stało się. Jesteś na pierwszych od wielu lat wakacjach. Broniłeś się przed wyjazdem z całych sił, jednak presja przyjaciół okazał się silniejsza. Podobno musisz odpocząć od pracy. Tymczasem wcale nie czujesz takiej potrzeby. Jesteś wykładowcą, a przede wszystkim naukowcem z tytułem profesora i nie wyobrażasz sobie życia bez ciągłego oddawania się swojej pasji – biochemii i związanym z nią badaniom. Zdobyłeś w tej dziedzinie wielką sławę i uznanie. Wynalazki goniły wynalazki a wraz z nimi pojawiły się wielkie pieniądze. Stałeś się bogaty, jednak i tak nie masz ani czasu, ani ochoty z tego korzystać. Pracowałeś właśnie nad nowym zagadnieniem, kiedy pojawił się nieszczęsny czas wypoczynku. Wyjechałeś więc z USA i tkwisz od pewnego czasu na plaży afrykańskiego kraju. Na szczęście z dala od innych wczasowiczów, którzy swoją trywialnością doprowadzają Cię do rozpaczy. Starasz się jak najlepiej wykorzystać tę przymusową kanikułę, więc przebywasz w samotności i oddajesz rozmyślaniom. Dzisiaj musisz opuścić swoje nadmorskie stanowisko nieco wcześniej, gdyż wyraźnie nadchodzi wielka burza. Pośpiesznie zbierasz rzeczy i idziesz w kierunku hotelu, z niepokojem patrząc na błyskawicznie nadciągające przy akompaniamencie coraz bardziej świszczącego wiatru ciężkie chmury. Nagle...
„Niebo w okamgnieniu zmatowiało. Na widnokręgu pojawiły się iskrzenia, podobne do piorunów proste kreski, dosłownie jakby w kineskopie przepalała się lampa.”
W zdumieniu spoglądasz na pogodowe zjawisko, z którym nigdy nie miałeś do czynienia. Przesz z coraz większym wysiłkiem do przodu, jednak czujesz się jak postać z kreskówki przebierająca coraz szybciej nogami na bieżni, a faktycznie stojąca w miejscu. Wtem wszystko zastyga i zapadasz się w nicość...
„Po chwili odzyskania przytomności, w całkowitej ciemności przed oczyma zamajaczył mu rozmazany punkt światła. Kyle dusił się, jednocześnie w niego patrząc.”
Pierwsze myśli po wciągnięciu świszczącego oddechu, które rozrywają Ci czaszkę intensywnością brzmią: “gdzie jestem?” i “co się stało?”. Próbujesz się poruszyć, jednak nie jest to łatwe. Najgorsze są przeszywający ból w ramieniu i wszędobylski pył, który błyskawicznie wypełnia Ci płuca, zmuszając do dławiącego kaszlu. Z przerażeniem spostrzegasz, że kompletnie nic nie pamiętasz - nawet tego, kim jesteś. Wiesz tylko, że masz na imię Kyle. Twoja ręka nabita jest na metalowy pręt, a Ty sam znajdujesz się w podziemiach nieznanego budynku, podpięty do aparatury medycznej. Leżysz w czarnym worku na noszach z kółkami. Twój analityczny umysł natychmiast dochodzi do wniosku, że jesteś ofiarą katastrofy budowlanej, do jakiej najwyraźniej doszło w szpitalu, w którym z niewiadomych przyczyn się znajdowałeś. W jej wyniku zarwała się podłoga sali, więc spadłeś do piwnicy piętro niżej. Wołasz o pomoc, ale nikt Cię nie słyszy. Delikatnie uwalniasz rękę, wyczołgujesz się z kokonu i z trudem pełzniesz w kierunku jednej ze ścian. Nagle słyszysz męskie głosy, jednak nie wróżą one nic dobrego - wyraźnie Cię szukają, żywego lub martwego; wszystko jedno. Mówią o Tobie per „Alias”. Wiesz już, że spotkanie z tymi ludźmi skończy się źle. Zaczynają odgarniać gruz, a Ty przykrywasz się workiem i udajesz martwego. Nie zdaje się to na wiele i zostajesz odnaleziony. Patrzysz na swoich „wybawicieli” i widzisz dwóch robotników, którzy nakazują Ci milczenie. Z osłupieniem słyszysz jak jeden z nich mówi do drugiego: „Szefie, skoro jeszcze szram nie ma, to oni go rozprują dopiero? Albo będą na nim doświadczenia prowadzić?”.
Wiesz już, że miałeś być królikiem doświadczalnym lub mimowolnym dawcą organów i tylko przypadek sprawił, że uniknąłeś takiego losu. Rozumiesz też, że ci ludzie jednak chcą pomóc. Godzisz się na więc na przedstawiony pokrótce szeptem plan. Ukrywają Cię w pudle do wynoszenia gruzu i wynoszą na świeże powietrze. Na szczęście nadzorca nic nie zauważył, choć domaga się szybkiego powrotu i znalezienia Twojego ciała - na dowód, że nie uciekłeś. Na zewnątrz pośpiesznie zakładasz na siebie użyczone Ci przez Rona i Andy’ego robocze ubranie i rozglądasz po okolicy. Pierwsze rzucają Ci się w oczy: potężny i jasno oświetlony mur, okalający teren, na którym się znajdujesz oraz unoszące się nad nim śmigłowce, przeszukujące przestrzeń reflektorami. Serce podchodzi Ci do gardła – najwyraźniej jesteś ścigany. Kiedy wracają Twoi oswobodziciele, zjeżdżacie do podziemi, a następnie wsiadacie do wagonika kolejki, który wywozi Was na peron. Potem korzystacie z autobusu i w końcu docieracie do domu Rona. Masz w nim na jakiś czas pozostać w ukryciu a po nabraniu sił udać się w dalszą drogę, aby zbiec przed tropicielami i grożącym niebezpieczeństwem. W głowie kłębi Ci się mnóstwo pytań, jednak osłabienie organizmu daje o sobie znać – szybko zapadasz w sen. Nie przypuszczasz nawet, jak wielka tajemnica wiąże się z Twoimi dotychczasowymi przeżyciami oraz ile będziesz musiał przejść, aby ją rozwikłać i uratować pogrążający się w nieuchronnej katastrofie świat. Na końcu drogi odkryjesz też prawdę o sobie, która nie przyszłaby Ci na myśl nawet w najbardziej przerażających snach...
„Kyle” Tomasza M. Piro to porywająca powieść science fiction, pełna intrygujących zdarzeń i niełatwych do rozwikłania tajemnic. Autor zabiera czytelnika w podróż przez losy oraz umysł genialnego amerykańskiego naukowca, który doznaje utraty świadomości, a wraz z nią i pamięci. Jak wszystko wskazuje, skazany na rolę przedmiotu eksperymentów medycznych lub dawcy organów i cudem uratowany z opresji, krok po kroku odkrywa sekrety związane z prawdziwą rolą w błyskawicznie rozgrywających się wydarzeniach. To opowieść o drodze do odkrycia swojego ja i konieczności pogodzenia się z nieprzewidywalną prawdą. Książka, poza brawurową warstwą fabularną, rodem z najlepszych filmów akcji, stawia czytającego także przed poważnymi pytaniami o rolę nauki i medycyny oraz granice, do jakich mogą się posunąć w ciągłym pędzie do ulepszania gatunku ludzkiego, a zwłaszcza jego umysłu. Piro wyraźnie przestrzega przed popadnięciem w kult uczonych i lekarzy oraz ich nieomylności i wiary w wyłącznie zbawczą rolę. Nie chcąc występować ze zbyt daleko idącymi spoilerami, wspomnę tylko, że w optyce powieści chipy wszczepiane do człowieczego mózgu wcale nie muszą stać się dobrodziejstwem. Wprawdzie niosą ze sobą wielkie możliwości, choćby w poprawianiu losu niepełnosprawnych, ale mogą zostać wykorzystane w innych, również niebezpiecznych celach – na przykład do kontroli poczynań czy jaźni. I jak znam ludzkość, tak się właśnie stanie, o czym zresztą jest przekonany i sam Pisarz. Książka napisana jest dość dynamicznym, choć czasami nieco rozwlekłym językiem. Część opisów nuży długością oraz jednostajnością, zaburzając płynność narracji. Poza tym sądzę, iż istota dziejących się wydarzeń zostaje wyjaśniona zbyt późno, przez co czytelnik czuje się nieco zdezorientowany. Osobiście rozplanowałabym fabułę nieco inaczej. Widać też, że “Kyle’a” stworzył ciekawy świata Wynalazca, z pieczołowitością analizujący jego funkcjonowanie - dość dużo (ciut za) szczegółowych roztrząsań nad naturą spotykanych zjawisk. Nie odbiera to jednak wartości tej pozycji, która uwodzi pomysłem na historię i często zapierającym dech w piersiach przebiegiem akcji. Ukłony należą się Autorowi także za oryginalny epilog, który uśmiechnął moje wiedźmio-mroczne oblicze. To trzeba umieć! Solidne 7/10 - w oczekiwaniu na więcej przy okazji kolejnego tomu.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)