Robert Ruczyński - Granice niepamięci - recenzja
Wyobraź sobie świat przyszłości. Taki, w którym wszystko jest łatwe i uporządkowane. Zawsze towarzyszy Ci osobisty asystent, sprawujący pełną kontrolę nad Twoim życiem. Dba o to, aby było ono jak najlepiej zorganizowane. To niewielkie, elektroniczne urządzenie, przypominające wyglądem noszoną na nadgarstku bransoletkę, reaguje na głosowe polecenia, monitoruje stan zdrowia, organizuje na określoną godzinę kąpiel, przypomina o zaplanowanych spotkaniach, steruje oświetleniem i ogrzewaniem w Twoim inteligentnym domu, wynajduje ulubioną muzykę i programy telewizyjne, opłaca comiesięczne rachunki... a nawet spuszcza wodę w toalecie. Jest też świetnym rozmówcą i doradcą - ma w małym palcu filozofię, fizykę kwantową, psychologię, a nawet kosmologię. Spod domu zabierają Cię elektryczne taksówki sterowane komputerem, które szybko i bezszelestnie zawożą Cię we wskazane miejsce. Państwa narodowe nie istnieją, a Europa przekształciła się w Euroland ze stolicą (a jakże) w Berlinie. Rządzi nim składająca się z czterdziestu dwóch osób Grupa Stworzycieli (skąd tak pompatyczna nazwa, Я не понимаю). Broń nuklearna została zakazana i zutylizowana. Obywatele otrzymują punkty za zachowanie. Ci praworządni i w pełni posłuszni znajdują się na świeczniku. Szczególnie promowane jest zbieranie odchodów po psie, za co dostępuje się nawet zaszczytu darmowej wizyty u stomatologa. Oporni i niedostosowujący się do ustalonych zasad są surowo karani. Wydatnie pomaga w tym pokrywający cały kraj system kamer z funkcją rozpoznawania twarzy i tożsamości, więc tych ostatnich jest stosunkowo mało. Piękne? Moim zdaniem tego rodzaju wizja to idealny przykład świetnie funkcjonującego państwa totalitarnego. System punktów zaufania społecznego od wielu lat funkcjonuje w Chinach. Każdy obywatel jest tam oceniany z uwagi na rozliczne kryteria. Uwaga...
Zaliczają się do nich: treści publikowane w Internecie, analiza historii aktywności w sieci i dokonywanych przez nią zakupów, segregowanie śmieci, płacenie rachunków w terminie, nadmierne używanie gier komputerowych i posiadanie znajomych z niskim rankingiem (WTF?). Tym zasłużonym przyznaje się między innymi zniżki na energię elektryczną oraz pierwszeństwo w przyjęciu do szpitala. Ci zweryfikowani negatywnie nie otrzymują kredytów i pożyczek, nie mogą nabywać nieruchomości, wynajmować mieszkań i samochodów czy dokonywać rezerwacji pokoi w hotelach. Nie mają też pozwolenia na wyjazdy za granicę, loty samolotem ani jazdę koleją lub autobusami. Tylko do 2020 roku w całym kraju zamontowano 2,29 mld kamer przemysłowych, co daje prawie dwie sztuki na jednego mieszkańca. Wszyscy posiadacze telefonów muszą wyrazić zgodę na skanowanie twarzy, a ich dane są przechowywane na rządowych serwerach. Prawdę mówiąc, taki koncept nie tylko mnie nie cieszy, ale mocno przeraża. Nigdy nie chciałabym żyć w tak strasznym świecie, w którym obywatel poddany jest absurdalnej kontroli i w jakim nie ma miejsca na tożsamość narodową ani własny styl życia. To pomysł z piekła rodem, przypominający mrówczy kopiec - mam nadzieję, iż nigdy się nie ziści, choć są tacy, którzy tego pragną. Jak każde niepokorne stworzenie, nienawidzę klatek, obroży (minus chokery 😉) i uwięzi – w każdej, nawet tej niedostrzegalnej i zdawałoby się pozytywnej postaci.
„Frank Kraft, czterdzieści trzy lata, sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, osiemdziesiąt kilogramów mięśni (…) czarne ulizane włosy jak Elvis Presley. (…) Nie posiada tatuaży, gdyż uważa, że Ferrari się nie okleja.”
Jesteś policjantem Wydziału Narkotykowego w Olsztynie z piętnastoletnim doświadczeniem. Masz opinię bardzo skutecznego śledczego i skończonego twardziela, choć pod tą maską kryje się wrażliwe wnętrze. Chodzisz nawet do filharmonii, gdzie dajesz się uwodzić dźwiękom skrzypiec czy kontrabasu a muzyka wnika w głąb Twojej duszy. Niestety kobiety tego nie dostrzegają, więc jak na razie nie poznałeś smaku prawdziwej miłości. Zresztą nie masz na nią czasu, gdyż całymi dniami siedzisz w pracy. Ale cóż, służba to służba, choć przełożeni za Tobą nie przepadają. Denerwują ich Twoja niezależność i posiadanie zawsze własnego zdania, często bardzo odległego od tego, jakie mają oni sami.
Jesteś też dość niezorganizowany, ale na szczęście Twoje życie porządkuje Alice – elektroniczny gadżet, będący osobistym asystentem. Towarzyszy Ci cały czas, ma w końcu kształt noszonej na ręku bransoletki. Twoje rodzinne miasto od 2027 roku należy do superpaństwa – Eurolandu ze stolicą w Berlinie. Jako praworządny obywatel, sprzątający po swoim psie, masz nawet prawo do bezpłatnego dentysty, każdy bowiem otrzymuje odpowiednie punkty za poprawne zachowanie. Niestety nie założono jeszcze kamer z systemem określania tożsamości, jednak Twoja postępowa metropolia przygotowuje się właśnie do ich wprowadzenia.
Generalnie w co do zasady sennym mieście dzieje się niewiele - przynajmniej w dzień. W nocy jednak na jego ulice wylęgają elementy w rodzaju zadeklarowanych pijaków, pań do towarzystwa oraz narkotykowych dilerów. Dotychczas całe to malownicze towarzystwo trzymane było w ryzach, ale pojawił się „czarny łabędź”, zmieniający radykalnie zasady prowadzonej gry. Jest nim nowy narkotyk, posiadający przewrotną nazwę „Heaven”, która wzięła się od błękitnych tęczówek, jakie pojawiają się u każdego, kto go zażywa. Daje nieludzką siłę i przekonanie o własnej, niczym nieograniczonej mocy oraz nieśmiertelności. Powoduje przy tym całkowitą utratę świadomości na pewien czas. Połknięcie dwóch niebieskich kapsułek wiedzie też do nieuchronnej śmierci. Zabrał już pierwsze ofiary. Jeden z nastoletnich dzieciaków próbował zatrzymać własnym ciałem pociąg, inny skoczył z trzeciego piętra, przekonany o posiadaniu umiejętności komiksowego Batmana. Jeśli nie zareagujesz odpowiednio szybko, zgładzonych tą piekielną substancją będzie dużo więcej, a co gorsza może ona rozprzestrzenić się na cały dawny kraj. Kierownictwo policji też zdaje sobie z tego sprawę, toteż kieruje do rozpoznania sprawy tajną jednostkę o kryptonimie „Czyściec”. Prędko się z nią stykasz, a nawet zostajesz do niej zwerbowany w bardzo oryginalny sposób.
Gdy pewnego wieczoru węszyłeś w nocnych lokalach, szukając osób rozprowadzających „Heaven”, zaczepiła Cię piękna kobieta. Całując, podała na języku środek nasenny, jaki natychmiast Cię powalił. Obudziłeś się w mieszkaniu, w którym przywitali Cię funkcjonariusze „Czyśćca” - otyły Karol oraz Lena – spotkana wcześniej “nimfa”. Dowiadujesz się, że Twoim jedynym zadaniem w obecnych okolicznościach jest złapanie za wszelką cenę osób odpowiedzialnych za produkcję narkotyku. Możesz użyć w tym celu dowolnych środków - także tych, które powszechnie uznawane są za nieprzystające funkcjonariuszom organów ścigania. Za największy plus całej sytuacji uznajesz fakt, że będziesz w stałym kontakcie ze zjawiskową Leną, jaka nieuchronnie zajmuje coraz większą część Twojego umysłu i serca. Jesteś więc dobrej myśli, jednak nadchodzące wydarzenia uzmysłowią Ci, że nic nie będzie łatwe oraz oczywiste. Sam zaś staniesz przed tajemnicą, której rozwikłanie zmieni Twoje pojmowanie świata.
„Granice niepamięci” Roberta Ruczyńskiego to do pewnego momentu trzymający w napięciu, pełen zabawnych momentów, futurystyczny kryminał. Jego bohaterem jest Frank Kraft - niepokorny, pełen sprzeczności policjant, stający przed największym dotychczas wyzwaniem zawodowym w swojej karierze, czyli koniecznością szybkiego zlikwidowania dystrybucji niezwykle niebezpiecznego narkotyku o nazwie „Heaven”. Nie sposób nie polubić postaci wykreowanej przez Autora. Zapętlony uczuciowo twardziel o wrażliwym wnętrzu spogląda na otaczającą rzeczywistość z wielką dozą zdrowego rozsądku i nieodłączną sarkastycznością, posuniętą często do granic absurdu. Poza tym prowadzi malownicze życie, jakiego powinni wystrzegać się przede wszystkim wszyscy Ci, którzy dbają o swoją wątrobę 😉 (albo swoje psy – co niezbyt akceptowalne, Frankowy czworonóg również jest pojony napojami wyskokowymi...):
„Wyszło jak zawsze, miał kupić coś do jedzenia, a większość była do picia. Kupił butelkę whisky, pół litra wódki, kilka piw, trzy paczki fajek na zapas, opakowanie parówek, z piętnaście plasterków szynki miodowej i kabanosy”.
Wielu panom przy lekturze niewątpliwie zakręci się nostalgiczna łezka w oku na wspomnienie kawalerskich czasów... 😉
Książkę uważałam za pełną zabawnych dialogów i sytuacji, które wielokrotnie zdołały mnie szczerze uśmiechnąć. Aż nagle dotarłam do rozdziału XVIII i… poczułam, jakby z doskonale pracującej maszyny wyciągnięto wtyczkę, która zasilała ją prądem. Nagromadzenie nieracjonalności i sytuacji, jakie nie mogłyby się zdarzyć wręcz przytłoczyło mnie swoim ciężarem. Dość wspomnieć, że przestępca wyznający Kraftowi wszystkie winy z osłupieniem dowiaduje się o tym, że jest nagrywany, a atmosfera jest ciężka od dymu z „pocisków”, choć ten jako żywo może się wydobywać jedynie z lufy. Z kolei Frank po samodzielnym zgładzeniu całego legionu przestępców jest w stanie dostrzec lecącą w jego kierunku kulę po strzale oddanym w jego kierunku z kilku metrów. Zanim ta go dosięgnie, znajduje także czas na wspomnienie wszystkich najważniejszych momentów życia, których naprawdę nie jest mało (przywodzi mi to na myśl horror zwany “Pieśnią o Rolandzie”, w którym bohater usiłuje wyzionąć ducha przez niezmierzoną ilość czasu...). Robi się także nieco zbyt sentymentalnie. W pewnych momentach gorące wyznania miłości stwarzają odrobinę kuriozalne wrażenie. Za minus uważam również przewidywalność końcowych scen. Nawet osoba niemająca częstego kontaktu z kryminałami jest w stanie odgadnąć charakter nadchodzących wydarzeń i ich dalszy przebieg. Największą przywarą okazały się dla mojej wewnętrznej polonistycznej purystki kwestie językowe - absolutnie nie jest to jednak winą Autora, a nieodpowiedniej korekty. Powtórzenia i braki interpunkcyjne w niewielkiej ilości mogłabym przemilczeć. Używanie kilku lub więcej przecinków w jednym, długim zdaniu, które z niejasnych przyczyn zastępują kropki, zwyczajnie zaburza odbiór narracji, jaka staje się szarpana, zamiast płynnej. Jak dla mnie to nieakceptowalnie niepoprawne, choć wystarczyłaby chwila, by dokonać stosownych modyfikacji, poprawiających czytelniczy odbiór powieści. Prawdę powiedziawszy, skóra ścierpła mi też na widok wizji, którą Autor roztoczył jako nowy szczęśliwy świat. Punkty, kamery, jedno superpaństwo ze stolicą w oświeconych byłych Niemczech... to zdecydowanie nie jest to, czego bym pragnęła. Każda pisarska wizja ma jednak do sobie to, że jest własna - i jako taka pozostaje w pełni subiektywna. Po części szkoda, że nie wszystko zagrało w odpowiednim akordzie, gdyż byłam pewna, że mam w ręku powieść, którą będę mogła zaliczyć do bardzo udanych. Zdążyłam już jednak podczas konwersacji “poznać” Autora na tyle, iż wiem, że tego rodzaju poparte argumentami wskazówki będą dla niego na wagę złota. Żywię też nadzieję, iż już niebawem “spotkamy się” przy kolejnej, jeszcze lepszej literackiej okazji. Z sympatią - 6/10. (PS Na końcu ciekawa niespodzianka... w postaci kilku wierszy!
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)