Vanessa Możdżer - Ślad anioła
Bardzo się potłukłaś, kiedy spadałaś z nieba?
Żartuję. To moim skromnym zdaniem jeden z najmniej mądrych tekstów na rzekomy podryw, które miałam okazję słyszeć w długim i mrocznym życiu.
Wiesz, w jaki sposób Vanessa Możdżer pisała “Ślad anioła”? Ja również nie – ale widzę to dokładnie tak...
Autorka siedzi w biurze przy solidnym biurku z dębowego drewna, niepozbawionym wyżłobionych zdobień, nadających mu wyjątkowego charakteru. Na nim jedynie cienki laptop, po prawej stronie którego stoi magicznie odbijająca światło figurka kryształowego anioła. Przed nią, zupełnie tak jak na okładce, ciemnoszara ściana. Nim Pisarka otworzy pierwszy rozdział, podchodzi do niej z niebieską kredą w ręce i pewnymi pociągnięciami nanosi na farbę błękitne, detaliczne skrzydła. “Niech każde z piór będzie innym bohaterem” - myśli, a potem tworzy pomiędzy nimi nieziemską sieć powiązań. W pełni realistyczną, a jednak namalowaną słowami oraz wręcz GENIALNĄ fabułą w sposób, który zwykłemu śmiertelnikowi z pewnością nie przyszedłby do głowy. Czytając propozycję literacką Możdżer czułam się bowiem, jakbym oglądała film “Angel-A” albo jedną z wybitnych produkcji Woody’ego Allena. To literackie kino, powodujące chęć zaklaskania nad nieoczekiwanymi rozwiązaniami i rozciągające usta w szczerym uśmiechu - rzadko bowiem można natrafić na takie, w jakim każda, najcieńsza nawet nić narracji splotłaby się w wielowymiarowy wzór. Co bardzo zaskakujące, “Ślad anioła” okazuje się powieścią obyczajową niepozbawioną elementu nadnaturalności, wiodącego do... przepięknej historii o miłości i tym, że nawet wzgardzane i obdarzane niewiarą przeznaczenie prowadzi dokładnie do tego miejsca, które wybrało. Jeśli krętymi ścieżkami i przez mrok – to i tak finalnie będzie tak, jak miało się zdarzyć. Mój ulubiony determinizm może mieć czarodziejski wydźwięk - jeżeli tylko odpowiednio się o to postarać.
“Musiałem poczuć coś realnego, żeby mieć pewność, że to wszystko nie było snem... Moim wyobrażeniem.”
To nie było przeznaczenie, bo przecież jako stąpający twardo po ziemi prawnik z głową pełną kazusów nie wierzysz w nie wcale. Jak zatem nazwać to, co się wydarzyło? Dziełem zupełnego przypadku? I one nie mają racji bytu, jeśliby przyjąć Twoją filozofię głoszącą, iż każdy sam dowolnie kreuje swoją rzeczywistość. Jesteś przepracowany, a dzień dawno zdążył ustąpić miejsca nocy. Zmierzasz do domu żwawym krokiem, aby móc odpocząć choć chwilę przed kolejną wymagającą dobą. Tracenie chwil nie jest w Twoim guście, zatem tym razem wybierasz inną drogę. Ruch o tej porze nie jest zagrożeniem, więc skracasz ją, postanawiając przejść przez most. Nie poświęcasz większej uwagi mijającej Cię dziarsko kobiecie w czarnej skórzanej kurtce. W tym świetle zresztą i tak nie dostrzegłbyś twarzy nieznajomej, która tak jak Ty najwyraźniej postanowiła naruszyć przepisy. Po cóż zresztą miałbyś się jej przyglądać? To jedna z tysięcy nieznajomych, z jakimi stykasz się od poniedziałku do niedzieli. Bezimiennych i niewywierających na Twoje życie żadnego wpływu, a jednak... Nawet coś w jej postawie przykuwa uwagę. Minutę później słyszysz dwa głosy. “Jeden z nich musi należeć do kobiety, jaka mignęła mi moment temu”, konstatujesz i idziesz w tamtą stronę. I zamierasz... Miałeś rację - ale niebezpiecznie wychylona poza barierkę stoi nie tylko ona, lecz i nieznany Ci mężczyzna. Boisz się do nich zbliżyć w obawie o to, co mogłoby się stać. Czyżby dziewczyna umówiła się z kimś na wspólne odebranie życia? Pozostając w cieniu, przysłuchujesz się prowadzonej przez nich rozmowie i zaczynasz rozumieć, co się tu wyprawia. Odważnie próbując swoich inteligencko-oratorskich sił, bezimienna próbuje nakłonić faceta, by zszedł z zajmowanego miejsca w to bezpieczne. Podsłuchujesz, że stracił pracę, obawia się o dalsze utrzymanie rodziny i to, że nie będzie już dla niej wystarczającą podporą. Pogrążył się w beznadziei tak wielkiej, iż jako jedyne wyjście jawił mu się skok w bezkres mroku. Wtedy, zupełnie bezinteresownie, zatrzymała się przy nim ona... a opuszczenie rzęs później pozostał po niej tylko kremowy szal z delikatnego jedwabiu, opatrzony monogramem z literą G...
“Nie możesz powiedzieć, że absolutnie nigdy, przenigdy nie pomyślałeś, że coś się wydarzyło z jakiegoś powodu. Że coś po prostu było zaplanowane, poza Twoją kontrolą. Specjalnie dla Ciebie. Jak przeznaczenie.”
Gdybyś szedł inną ścieżką, tą wybieraną każdego innego razu - nigdy nie ujrzałbyś tej kobiety. Stoisz całkowicie skonfundowany tym, czego przed chwilą byłeś świadkiem, zaciskając ręce na kawałku miłego w dotyku materiału. Kiedy zwrócenie go nieznajomej okazuje się niemożliwe, zabierasz go do domu, do którego docierasz jeszcze później niż planowałeś i zasypiasz z apaszką w ręce. Mijają dni, tygodnie i miesiące, a jasny skrawek staje się Twoim talizmanem. Spoglądanie na niego dodaje Ci dziwnej otuchy wówczas, gdy tego potrzebujesz. W pracy radzisz sobie coraz lepiej, z przyjacielem układa Ci się doskonale – jedynie życie uczuciowe dalej nie wygląda tak, jak powinno. Kolejne dziewczyny pojawiają się w nim i znikają po raczej krótkich okresach czasów, nie przystając do Twojego charakteru, stylu życia albo rozmijając się nadto w kluczowych kwestiach. Powracasz z kancelarii do pustego domu i... znów zatrzymujesz wzrok na kremowym szalu. Przecież nie widziałeś nawet dobrze, jak ta kobieta wygląda, a jednak coraz częściej przyłapujesz się na tym, iż wypatrujesz jej tajemniczej sylwetki w tłumie, choć wiesz, że to niemożliwe, abyś kiedykolwiek ją odnalazł. Druh Tadeusz wziąłby Cię za szaleńca, gdybyś zdradził mu, iż kilkukrotnie nawet wydawało Ci się, że przelotnie ją spotkałeś. To z pewnością zwidy – wszak jako prawnik wciąż poznajesz kolejne osoby, niezapisujące Ci się odpowiednio w przepełnionej pamięci. To właśnie jednak te krótkie zetknięcia z innymi uwikłały Cię w niepowstrzymaną, wręcz jawiącą się jako zaplanowaną przez jakąś istotę wyższą spiralę, która zwiedzie Cię wprost... ku, Twoim zdaniem przecież nieistniejącemu, przeznaczeniu. Czyżby to była pierwsza sprawa, w jakiej zwycięzcą nie będzie cieszący się szacunkiem mecenas Mariusz Wilk? Los już chichocze cicho w tle, tkając swoją nić...
“-Dlaczego to robisz? (...) Dlaczego chcesz mi pomóc?
-Bo mogę.”
Jeśli ten jeszcze nie wyprał Cię z emocji, uczuć i wartości do reszty, wyobraź sobie świat, w którym ludzie - choć zajęci własnymi sprawami zwanymi życiem - są do każdego życzliwie nastawieni i wyciągają ku innym pomocną dłoń zawsze wówczas, gdy ci tego postrzegają. Dobry uczynek, słowo, wsparcie; poświęcona chwila, mogąca odmienić wszystko. Brzmi abstrakcyjnie, prawda? Jakkolwiek to smutne, dla tej rzeczywistości naturalnym odruchem są bezproduktywna zawiść, nienawiść, niechęć i plucie jadem - najczęściej wtedy, gdy ktoś okazuje się lepszy. Miast zmienić swoją jakość, łatwiej niszczyć cudzą wyjątkowość. Między innymi dlatego możliwość empirycznego zanurzenia się w kreacji “Śladu anioła” okazała się tak przyjemna. To właściwie podana bardzo płynnym, otulającym i pozbawionym jakichkolwiek błędów językiem baśń o alternatywnym świecie, w którym doświadczenia i osoby splatają się w tańcu wykonywanym do przyjaznego, kojącego uszy, śpiewanego jasnym tekstem utworu muzycznego, jaki wybrzmiewa tylko u osób krystalicznego serca. Tego rodzaju powieść mogę przyrównać materialnie jedynie do ulubionego, ciepłego i miłego w dotyku koca, niosącego ukojenie w każdy szary dzień. Gawęda Możdżer cechuje się bajkowością, jakiej zawsze skrzętnie szukam w pozytywnych odcieniach literatury. Przede wszystkim jednak naznaczona jest ona wielkim stopniem skupienia i światłego umysłu, dla którego multitasking to oczywistość - bo tylko taki potrafiłby w sposób absolutnie perfekcyjny połączyć wielowątkową narrację w jedność. Spójną, otwierającą usta czytającego ze zdumienia i niesamowicie zmyślną. Ciężko uwierzyć w to, że “Ślad anioła” jest debiutem Autorki. Pozostaje mieć nadzieję, iż w rodzimej literaturze będzie takich majstersztyków jak najwięcej. Do tej niewielkiej objętości, pomimo uprzedniego poznania, można bowiem powracać zawsze w nieuśmiechającej chwili - zupełnie jak do domu z najdalszych podróży. 9/10
“Przyjemność po mojej stronie. Zawsze chętnie wspominam swojego Anioła.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)