James Fenimore Cooper - Monikini - recenzja
Gdy dziedziczy się ogromny majątek, na ogół życie wydaje się łatwe i przyjemne. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikają bowiem przeciwności i przeszkody stawiane przez los. Jednak wszystkie te zjawiska nie występują w przypadku idealisty. Dla kogoś takiego dopiero wtedy rozpoczyna się prawdziwa droga przez mękę. Przed jego oczyma co rusz wyrastają góry utrudnień, przy których same Himalaje nie robią zbyt wielkiego wrażenia. Jak do tego doszło, że jako skończony marzyciel znalazłeś się w tak rozpaczliwej sytuacji?
Historia Twojego życia jest krótka i pozbawiona wydarzeń, które mogłyby w szczególny sposób zapaść w ludzką pamięć. Bardzo prosty jest także rodowód, więc nie trzeba zastępów genealogów, aby wywieść Twoje pochodzenie.
„Moje pochodzenie od ojca niepodważalnie potwierdza zapis w księdze parafialnej, podobnie jak jego własne zapewnienie. Sądzę więc, że nikomu nie jest dane tak bezpośrednio dowieść prawdziwości historii własnej rodziny jak mnie (...).”
Ojca znaleziono jako dwuletniego brzdąca wrzeszczącego wniebogłosy z głodu i chłodu na terenie parafii świętego Gilesa w Westminster w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii. Zlitowała się nad nim uliczna przekupka – nakarmiła i przekazała w opiekę przykościelnej fundacji. Nadała mu też imię. Gdy świeżo upieczony Thomas nieco podrósł, został skierowany na praktyki do handlarza modnymi towarami, czyli „do sklepikarza oferującego wyroby, które zazwyczaj nabywają ludzie niewiedzący, co robić z pieniędzmi”. Ten stał się jego mentorem i wpoił odpowiednie nauki. W ciągu biegnących lat tata przekonał się przede wszystkim, że człowiecza próżność nie zna granic, zwłaszcza w zakresie wydawania wielkich pieniędzy na błahostki, które mile ją łechcą i umożliwiają dowodne ukazanie bliskim, że trwonienie funduszy świadczy o zajmowanej wysokiej pozycji społecznej. Gdy skończył lat trzydzieści, jego pryncypał przyjął pod swój dach kolejną sierotę – tym razem dziewczynkę. Pięć roków później handlarz wyzionął ducha a ojciec został jego jedynym spadkobiercą oraz opiekunem małej Betsy, co jak pokazała przyszłość, okazało się niezwykle szczęśliwą okolicznością. Gdy ta bowiem podrosła – została jego oddaną żoną. Dzięki właśnie uświęconemu związkowi pojawiłeś się na świecie. Niestety matka szybko zmarła. Ponieważ Thomas musiał zajmować się interesami, zostałeś oddany na wychowanie do miejscowego proboszcza.
„Zostałem ochrzczony, odkarmiony, ubrany w pantalony, oddany do szkoły, nauczony jeździć konno i wysłany na uniwersytet, który z powodzeniem ukończyłem (...).”
Spędziłeś w jego domu całe dwadzieścia lat, podczas gdy ojciec wykonywał sumiennie obowiązki wobec Ciebie – płacił rachunki oraz przekazywał kieszonkowe. Czasami nawet wspólnie jedliście razem obiad. Na więcej nie miał czasu, gdyż zajmował się zarabianiem pieniędzy i to w coraz większych ilościach.
„Mój przodek bogacił się z godziny na godzinę, a w czasach, o których mówię, był już znany w kręgach biznesowych jako gruba ryba na giełdzie. (…) kiedy się spotykaliśmy, to tylko po to, by opłacić rachunki, zjeść razem pieczeń baranią i rozstać się jak ludzie, którzy przynajmniej nigdy się nie kłócili.”
Tymczasem Twoje serce po raz pierwszy zadrżało. Za cel obrało sobie córkę pastora z którą się wychowywałeś – Annę, kończącą właśnie siedemnaście lat. Jako dwudziestoletni młodzieniec zacząłeś zauważać jej urodę i dystyngowany sposób bycia. Wkrótce opanowała wszystkie Twoje myśli. Pewnego razu podsłuchałeś jej rozmowę z ojcem i zrozumiałeś, że dziewczyna się Tobą interesuje, jednak przeszkadzają jej Twoje pochodzenie i zajęcie maklera giełdowego. Postanowiłeś więc za wszelką cenę uzyskać tytuł szlachecki. Najpierw musiałeś zająć się ojcem, którego w siedemdziesiątym roku życia dotknęła ciężka choroba. Jego ostatnie słowa na łożu śmierci brzmiały: „Żałuję, Jacku, że nie znaliśmy się lepiej! (…) Gdybym tylko mniej kochał złoto, a bardziej moich bliźnich... (…) Jestem szczęśliwy... bardziej niż szczęśliwy Jacku! Złoto, Złoto!”.
Gdy padły te oryginalne i nieco ze sobą sprzeczne słowa, Twój rodziciel wyzionął ducha, a Ty stałeś się dziedzicem wielkiej fortuny, szacowanej na wiele milionów funtów.
„Po tej scenie nastąpił zwyczajowy okres udawanego żalu, pochówek i wszelkie przejawy nadziei ze strony otaczających mnie osób. Zauważyłem, że dom był odwiedzany przez ludzi, którzy rzadko przekraczali jego próg za życia gospodarza.”
Gdy załatwiłeś już sprawy spadkowe, zacząłeś zastanawiać się co dalej począć ze swoim życiem. Dręczył Cię szczególnie jeden problem.
„Historia gromadzenia kapitału mojego ojca zawsze stała przede mną i przyćmiewała moją radość z jego posiadania. (…) pozbawiona radości władza nad milionami była moim zdaniem słabym zadośćuczynieniem za bezduszną i odosobnioną egzystencję mojego ojca, marnowanie energii, stępienie najlepszych uczuć, ciągłą podejrzliwość i samotność.”
Po głębszym rozważeniu wszystkich za i przeciw, postanowiłeś zostać idealistą, kochającym wszystkich ludzi bez wyjątku. Zrozumiałeś także, że miłość do jednej kobiety ogranicza Twoją perspektywę i nie pozwala otworzyć się na innych. Nie chciałeś być jak ojciec, który skupił się na uczuciu do pieniędzy. A przecież Twoja sympatia do Anny miałoby taki sam charakter, choć po prawdzie nieco inny przedmiot. Gdy wyjawiłeś swoje nowe podejście wybrance, ta w szlachetnym uniesieniu w pełni się z nim zgodziła. Ostatecznie przekonały ją słowa:
„Jeśli poddam się namiętności Anno, czym moja sytuacja będzie się różnić od sytuacji mojego nieszczęsnego ojca? (…) Kochałbym Cię tak żarliwie, że wykluczyłoby to wszelkie szlachetne uczucia do innych. (…) Nadmiar takiej namiętności zamieniłby mnie w bezdusznego skąpca, niegodnego ludzkiego zaufania.”
Na razie odkładacie wszelkie dyskusje o ślubie; przynajmniej do czasu, aż uzyskasz stosowny tytuł. Gdy dzięki pieniądzom w końcu Ci go nadają, popadasz w zasępienie.
„(...) nie mogłem poślubić wszystkich kobiet na świecie, a obdarzenie uczuciem tylko jednej byłoby śmiertelnym ciosem dla rozwoju tych wzniosłych zasad, którym postanowiłem służyć i które miały uczynić mnie godnym mojego bogactwa i ozdobą rasy ludzkiej.”
Rozdarty pomiędzy namiętnością a zasadami idealistycznego podejścia do życia, postanawiasz wyruszyć w podróż po świecie, aby przybliżyć się do innych bliźnich i lepiej ich poznać. Kupujesz też w tym samym celu szereg majątków ziemskich we wszystkich zakątkach globu a także 500 czarnych niewolników do swoich plantacji w USA, aby wzbudzić w sobie dla nich odpowiedni poziom współczucia. Pierwszym krajem, do którego kierujesz swe kroki, jest Francja. Siedząc w podparyskiej tawernie zwracasz uwagę na posługującego się językiem angielskim, ogorzałego od słońca i wiatrów wilka morskiego. Nawiązujecie znajomość i dochodzisz do wniosku, że to idealna osoba, aby raczyć Cię opowieściami o szerokim świecie i jego mieszkańcach.
„Mój nowy znajomy szybko mnie zainteresował. Był towarzyskim, inteligentnym i osobliwym człowiekiem. Nie wyrażał się w zwykły sposób, ale mówił soczyście, jak wysławia się ktoś, kto dobrze poznał swoich bliźnich – a przynajmniej pewną ich część.”
Kapitan Noah Poke, gdyż tak zwie się ów jegomość, bardzo chętnie godzi się towarzyszyć Ci podczas zwiedzania kraju ludzi tak namiętnie raczących się żabami, ślimakami i innym oślizgłym paskudztwem. Gdy idziecie do hotelu, Waszą uwagę zwraca grupka osób.
„Grupa (…) składała się z sześciu członków, z których dwóch było zwierzętami z gatunku homo, powszechnie nazywanymi „człowiekiem” reszta należała do klasy ssaków naczelnych. Krótko mówiąc, były to małpy.”
Zwierzęta noszą wytworne stroje i ku uciesze oglądających popisują się różnorodnymi saltami i innymi gimnastycznymi wygibasami, niedostępnymi dla zwykłych śmiertelników. Zdjęty idealistycznym współczuciem, postanawiasz je wykupić. Do swojego pokoju trafiasz już z czterema przedstawicielami fauny. Jakież jest Twoje zdumienie, gdy obudziwszy się z samego rana, słyszysz stłumione szepty, które małpy wymieniają między sobą bez żadnej żenady. Gdy zauważają, że już wstałeś, najczystszym francuskim wykwintnie dziękują za ocalenie z niewoli. Dodają przy tym, że są Monikinami – przedstawicielami cywilizacji stworzeń, jakie ludzie błędnie nazywają małpami. Wyjaśniają też, że zamieszkują wyspy na Antypodach, których nie dotknęła jeszcze człowiecza stopa.
Zwierzęta okazują się nad wyraz zmyślne – odbywasz nawet z nimi oraz kapitanem Poke coś w rodzaju wielodniowego sympozjum naukowego, w czasie którego wymieniacie się poglądami filozoficznymi, dotyczącymi natury wszechświata, początków jego powstania a także istoty społeczności, jaką tworzą. Dowodzą, że stoi ona na znacznie wyższym poziomie niż ludzka, zwłaszcza w zakresie struktury, poziomu moralności oraz elastyczności wykorzystywania rozumu, który u nich mieści się w ogonie. Jako idealista postanawiasz naocznie przekonać się, czy mają słuszność. Kupujesz statek, którego kapitanem zostaje nowo poznany marynarz. Zbierasz załogę oraz zapasy żywności i wyruszasz w dwuletnią podróż do tajemniczej krainy Monikinów. Na miejscu będziesz miał okazję szczegółowo zapoznać się ze stworzoną przez nich cywilizacją i poznać jej wszystkie tajniki a także zwiedzić dwa istniejące tam państwa, będące swoimi całkowitymi przeciwnościami.
„Monikini” Jamesa Fenimore’a Coopera to XIX–wieczna powieść satyryczna. Perypetie Johna Goldencalfa przedstawione są w żartobliwy sposób, przy czym Pisarz ze szczególną uciechą “znęca się” nad jego bezrozumnym idealizmem, w imię którego podejmuje on absurdalne decyzje. Wywoływane zwykłym pięknoduchostwem, są pozbawione jakichkolwiek logicznych podstaw. Wszystko to jednak, a zwłaszcza podróż do krainy Monikinów, jest tylko pretekstem do szyderczej analizy stosunków społecznych, panujących w dwóch anglosaskich państwach: Wielkiej Brytanii oraz Stanach Zjednoczonych. Jak również rozważań nad ich systemem rządów, czym Autor wpisał się w gorące dyskusje nad wyższością ustroju monarchistycznego nad demokratycznym i odwrotnie, które prowadzili ówcześni znawcy doktryn polityczno–prawnych. Ich odpowiednikiem są państwa Monikinów – Wysoka Podrygia oraz Niska Podrygia. W tej pierwszej występuje król, który „panuje, ale nie rządzi”. Tak naprawdę wodze władzy wykonawczej i ustawodawczej trzymane są w całości przez przedstawicieli oligarchicznej arystokracji. Obowiązującą walutą są obietnice, a wszyscy przestrzegają dziwnych, pozbawionych logiki rytuałów, jakie obowiązują od stuleci i nikt nie zna już ich znaczenia. Druga kraina to republika burżuazyjna, gdzie wszystko podporządkowane jest mamonie, przy czym środkiem płatniczym jest, jakżeby inaczej – dolar.
„Dolar, dolar, dolar! - nic tylko dolar.”
Ten kult przekazywany jest z pokolenia na pokolenie i ogarnia całe społeczeństwo. Jego siłą napędową są przede wszystkim pogoń za zyskiem, próżność, zazdrość i wywyższone do rangi cnót, absolutna niemoralność i brak jakichkolwiek skrupułów. Wielbiony przez wszystkich „dochód” przekłada się bezpośrednio na system polityczny - pełen konfliktów, intryg i zapiekłych nienawiści. W krzywym zwierciadle Pisarza jak w soczewce skupiają się strukturalne wady obu ustrojów - każdy jest „nieludzki” i pozbawiony prawdziwej troski o dobro wspólne. Służą one tylko i wyłącznie określonym grupom, a nie całemu narodowi. Niewątpliwym wzorem dla Coopera stały się “Podróże Guliwera”, do których bardzo wyraźnie nawiązuje. Widać to zarówno w wątku awanturniczej morskiej wyprawy Johna na Antypody, dokonywanej przez niego eksploracji nieznanej ludziom cywilizacji Monikinów, jak i samej konstrukcji książki. Powieść utrzymana jest bowiem w charakterystycznym dla XVIII i XIX wieku dydaktycznym tonie. Pełno w niej obszernych, całostronicowych filozoficznych oraz polityczno–prawnych doktrynalnych rozważań. Cooper operuje zaś językiem, który współczesnemu czytelnikowi niewątpliwie może sprawiać pewien kłopot w odbiorze. Warto jednak nieco się wysilić, by zasmakować w wysublimowanych paradoksach monikińskich ustrojów, będących odbiciem moralności mieszkańców oraz przyjętego systemu sprawowania rządów. Niektóre kwestie pozostają aktualne do dziś - wnikliwy odbiorca z pewnością dostrzeże pewne nieśmiertelne paralele. Na koniec brawa dla Wydawnictwa za piękne wydanie w twardej oprawie, stylizowanej na starodawną. 8/10 - nieszablonowy odcień literatury, jaki trochę bawi, nieco uczy i jeszcze częściej prowokuje do rozważań.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)