Sandy M - On tu jest - recenzja
Debiut w thrillerowym świecie - czy może jeszcze zaskoczyć? Co poszło nie tak... lub przeciwnie: oczarowało? Przekonaj się.
Dlaczego właśnie Ty? Jesteś zwykłą 21-letnią dziewczyną, która nikomu nie zrobiła krzywdy ani nie ma wrogów. A pomimo tego zostałaś skazana na ciągły strach i nieustanne oglądanie się za siebie. A życie już wcześniej nigdy nie głaskało Cię po głowie. Gdy ukończyłaś ósmy rok życia, nieznany sprawca potrącił Twojego ojca, pozostawiając go bez udzielenia jakiejkolwiek pomocy. Utraciłaś człowieka stanowiącego drogowskaz i czułego opiekuna, poświęcającego się Twojemu wychowaniu. Mama zaś – kochającego męża i podporę rodziny. 11 lat później odeszła także ona. Zostałaś sierotą, co fatalnie odbiło się na Twoim stanie psychicznym. Próbowałaś nawet odebrać sobie życie.
„Życie przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Postanowiłam je sobie odebrać. Po co miałabym żyć? Byłam zła na świat. Zabranie mi Taty było jak cios w plecy, zabranie mamy było ciosem w serce. Żyjąc, umarłam.”
Połknęłaś garść tabletek i napisałaś list pożegnalny. Uratowała Cię Jessica - sąsiadka, z jaką bardzo się zaprzyjaźniłaś. Po tym incydencie mieszkałaś w jej domu przez całe pół roku - do czasu, aż nie poprawił się Twój stan. Jej rodzina, a zwłaszcza tata, wlała w Twoje serce dużo otuchy. Jessica skłoniła Cię również, abyś poszła na terapię do doktor Morgan. Psychoterapeutka pomogła - jesteś jej pacjentką do teraz. Potem przeniosłaś się do własnego domu, który kupiłaś za pieniądze zapisane przez mamę w testamencie. Zdobył Twoje serce, gdy tylko go zobaczyłaś, choć uważasz, że jest trochę za duży. Najbardziej zauroczyło Cię sekretne pomieszczenie, ukryte za regałem na książki. Idealnie nadaje się na pracownię, w jakiej odcięta od świata możesz malować swoje obrazy. Nigdy nie przypuszczałaś, że będzie na nie aż tak duży popyt. Twoim ulubionym miejscem jest rozciągające się za działką jezioro - oaza spokoju, idealna do rozmyślań. Oczyma wyobraźni wizualizujesz tam swoją przyszłą rodzinę – szczęśliwą siebie z ukochanym mężczyzną i gromadką rozbawionych dzieci. Czy to możliwe?
„Rozmyślałam o przyszłej rodzinie, o pięknych dzieciach z piwnymi oczami i zadartymi noskami. Myślałam o nim, mężczyźnie, którego kochałam całym sercem. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że moje życie zamieni się w koszmar.”
Dom, sztuka, Jessica oraz James nadają Twojemu życiu sens. Ten ostatni to Twój chłopak. Zakochałaś się w nim od pierwszego wejrzenia w trakcie studiów. Przez jakiś czas byliście tylko przyjaciółmi, lecz pewnego dnia zaprosił Cię do kina...
„James był bardzo atrakcyjny. Hebanowe włosy idealnie współgrały z błękitnymi niczym ocean oczami. Na jego twarzy gdzieniegdzie pstrzyły się urocze piegi. Pragnęłam potajemnie wpatrywać się w niego godzinami. Do tego ta jego muskulatura i uwidocznione żyły na przedramionach oraz dłoniach.”
Po seansie spędzacie miło całą noc. Gdy następnego dnia budzisz się niemalże w skowronkach, barometr Twojego zauroczenia osiąga szczyt wskazań - słyszysz pukanie do drzwi, za którymi stoi kurier z olbrzymim bukietem róż. Nie wiesz jeszcze, że tak naprawdę jest posłańcem i zapowiedzą Twojego największego koszmaru. Kiedy uszczęśliwiona dzwonisz do Jamesa, aby mu podziękować, ten wyraźnie zmieszany zaprzecza, aby była to jego sprawka. Ze zgrozą odczytujesz ponownie liścik dołączony do kwiatów, jakiego słowa tym razem mrożą Ci serce: „Pięknie wczoraj wyglądałaś, Emily”. Wychodzi na to, że ktoś wczoraj bacznie Cię obserwował i właśnie dał znać, że jego oczy znają Twoje największe sekrety.
„(...) te słowa były zapowiedzią czegoś strasznego. Teraz wiem, że to był dopiero początek mojego koszmaru.”
Aby odreagować to wszystko, umawiasz się z Jess w ulubionym pubie. Tańczycie prawie całą noc, wypijając wiele drinków – aż trzy kolejki zamawia dla Was nieznajomy mężczyzna. Pierwszy raz spotyka Cię coś takiego, więc niespokojnie rozglądasz się po sali, chcąc zlokalizować darczyńcę, ale nie możesz go nigdzie dostrzec. Myślisz, że to dziwne – najpierw róże a teraz darmowy alkohol od nieokreślonej osoby. Jess uspokaja Cię jednak, że to pewnie jeden z tutejszych bywalców, który chce Cię porwać do tańca.
„Jeśli już, to Ciebie, Jess. Znacząco różniłyśmy się od siebie. Ona była piękną blondynką z nogami aż po niebo. Emanowała z niej kobiecość i pewność siebie. Ja byłam drobną kobietą o kasztanowych długich włosach. Wstydliwą i zamkniętą w sobie.”
Nikt taki się nie pojawia, więc szybko zapominasz o całym incydencie. Zabawa zbliża się do końca, zatem zamawiacie taksówkę. Gdy do niej wsiadasz, z przerażeniem zauważasz mężczyznę wpatrującego się w Ciebie psychopatycznym wzrokiem.
„Był bardzo wysoki i chudy. Obszerna bluza wisiała na nim jak na manekinie. (…) Stał kilka metrów od naszej taksówki. Chciał, żebym go widziała. (…) jego wzrok mroził niczym lód, pozostawiając wrażenie, że to spojrzenie zostanie ze mną jeszcze na długo.”
I masz rację - nigdy go nie zapomnisz. Gdy odjeżdżasz - macha Ci jedną ręką a w drugiej trzyma nóż, więc bardzo się boisz. Rano wychodzisz przed dom i Twoim oczom ukazuje się ten sam facet, który nieruchomo obserwuje Cię z oddali.
„Wszystko wokół zwolniło. Mężczyzna nie ruszał się, a jego spojrzenie przenikało mnie na wskroś.”
Tym razem wpadasz w prawdziwą panikę, więc prosisz Jamesa, żeby się do Ciebie wprowadził. Przystaje na to z radością. Okazuje się, że to dobry pomysł. Czujesz się bezpiecznie, tym bardziej, że Twój partner to istny wzorzec czułości, opiekuńczości oraz cierpliwości. Jess trochę się boczy, że nie poświęcasz jej tak wiele czasu, jak dotychczas. Czujesz, że jest zazdrosna i nie przepada za Jamesem. Twierdzi, że ten Cię osacza i izoluje od świata zewnętrznego, manipulując uczuciami. Puszczasz to mimo uszu - cóż, będzie musiała się pogodzić z nową sytuacją. Faktem jest, że praktycznie nie opuszczasz domu i cały czas spędzasz ze swoim chłopakiem, który być może jest nadopiekuńczy, ale przecież to normalne w związku. Pewien dzień zasiewa jednak w Tobie trochę wątpliwości. Najpierw, gdy wstajesz rano, zastajesz Jamesa, mówiącego głośno do samego siebie w łazience. Kiedy o to pytasz, mówi, że rozmawiał przez telefon, choć z całą pewnością nie miał go przy sobie. Wieczorem namawiasz go do wyjścia na imprezę organizowaną przez wspólnych znajomych, a on odmawia, twierdząc, że ma inne plany. Proponujesz więc, że pójdziesz sama – nie chcesz znowu podpaść Jess. Wtedy robi Ci awanturę o to, iż wolisz spędzać czas z innymi, zaś jego unikasz. W końcu ustalacie, że wybierzecie się razem. Robi Ci herbatę z melisy, po wypiciu jakiej zaczynasz się czuć bardzo źle, więc musisz położyć się do łóżka. James Cię do niego zanosi, po czym pyta, czy może opuścić dom sam, skoro już się wyszykował. Wyrażasz zgodę, choć jest Ci bardzo przykro. Zanim zasypiasz słyszysz, jak trzaskają drzwi...
„On tu jest” Sandy M. to thriller napisany z perspektywy dziewczyny osaczanej przez tajemniczego, psychopatycznego wielbiciela. Czuje się obserwowana na każdym kroku, choć z początku nie jest pewna, czy to wytwór jej wyobraźni oraz przewrażliwienia, czy też rzeczywiście ma to miejsce. W zachowaniu równowagi psychicznej pomagają jej chłopak oraz przyjaciółka, którzy zaczynają darzyć się coraz większą niechęcią. Główna bohaterka coraz częściej zauważa dziwne zachowanie partnera, mówiącego do siebie oraz zamykającego ją w czterech ścianach. Jego zaborczość rośnie z czasem, wywołując wątpliwości co do czystości intencji. Do tego momentu fabuła zapowiada się więcej niż ciekawie, ale właśnie wówczas na scenę wkracza szereg skrajnie irracjonalnie irytujących zachowań i decyzji oraz rażącej niekonsekwencji poczynań powieściowych postaci. W ślad za nim podążają nierealistyczne zdarzenia, a narracja zostaje przesadnie ubogacona o chyba każdy z możliwych, mrocznych motywów. Najczęściej to jednak mniej oznacza więcej - i wyróżnia się wtedy odpowiednią jakością. Książka Sandy M. jest debiutem, więc myślę, iż to cenna wskazówka na przyszłość. Z przykrością muszę stwierdzić, że historia posiadała niewątpliwy potencjał, ale został on źle wykorzystany. Aby zarysować nagromadzenie absurdów, pozwolę sobie kilka przytoczyć. Emily mieszka w USA, a ma w portfelu w Euro, jakimi zamierza płacić w pubie. Wyjaśniać nie trzeba. James posiada hebanowe włosy, zaś już sto stron dalej opadają mu na czoło kosmyki w kolorze blond. Bohaterka pozostawiona przez psychopatę samotnie w samochodzie (nieco wcześniej ten się nad nią znęcał), rusza w te pędy do lasu, aby go odnaleźć. Owszem, ja pewnie podjęłabym identyczną decyzję, ale każdy normalny by od tego odstąpił. 😉 Zauważę też, że jeśli rosły mężczyzna stanąłby na głowie niewieściej ofierze, ta raczej nie miałaby szans przeżyć. A ma się dobrze. Przykłady niestety można mnożyć. Jestem thrillerowym wyjadaczem, więc czuję się w obowiązku o nich napisać. Podobnie jak o tym, że ta propozycja literacka wymaga gruntownej korekty pod względem językowym. Krótkie i szarpane zdania zaburzają rytm narracji, dialogi są drewniane a na domiar złego Autorka notorycznie powtarza imiona postaci – jakby czytelnik zapomniał, że cały czas uczestniczą w nim tylko dwie. Co interesujące, każdy rozdział wieńczą pytania do czytelnika. Te w założeniu mógłby próbować pomóc rozwiązać główne plot twisty powieści, lecz ja odebrałam je jako nieco infantylne i niepowiązane z treścią. Trochę jak na języku polskim za czasów analizy tekstów w liceum... Na uwagę zasługuje z kolei estetyczne wydanie – wstawki graficzne i niepokojący projekt okładki są godne uznania. Wpływa ono na finalną ocenę, czyli 4/10 - chętnie sprawdzę, jak warsztat pisarski Sandy M. rozwinie się w przyszłości, za co zresztą ogromnie trzymam kciuki.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)