SA Cosby - Wszyscy grzesznicy krwawią - recenzja

by - 01:38:00

 Charon. Wyszukanie wymowna nazwa dla znajdującego się w amerykańskiej Wirginii hrabstwa. Prorocza? A może zaczerpnięta z przeszłości, w jakiej ta kraina zmieniła się w obszar rodem z koszmarów? Dziś składają się na nią: wielorasowa mieszanka ludności, niezliczony wybór kościołów najróżniejszych wyznań i rodziny, które wiedzą o sobie nawzajem niemalże wszystko. Poza tym, że dzisiaj na trwożący moment zatrzyma się tu serce każdego obywatela. Biznesmena, emeryta, repatrianta wojennego, sklepikarza, zbieracza owoców i samego szeryfa – bez różnicy.  

Strzelanina w szkole, uzbrojony napastnik nieznanej tożsamości. Jedno zdanie, jakie ma moc chwilowego zamrożenia małego wycinka wszechświata, nim zawładnie nim adrenalina napędzająca do natychmiastowego działania i zneutralizowania zagrożenia. Jeśli w budynku nie znajdowało się Twoje dziecko - może akurat był tam syn Twojej siostry, córka przyjaciela mieszkającego za płotem albo bliźniaki dorabiające na farmie. Znasz Charończyków, co do jednego. Czy niektórzy z nich właśnie przestali oddychać? Przecież poszli tylko do placówki edukacyjnej - ze skrzętnie przygotowanymi tornistrami, uśmiechem na ustach i chęcią tyleż nabycia wiedzy, co zajścia za skórę nauczycielom rojbrowaniem na przerwach; zwykła codzienność. Kto opuści ją żywy? Jak wiele nabojów zdążył już celnie zużyć najprawdopodobniej niezrównoważony oprawca?  

“Hrabstwo Charon zbudowano z krwi i ciemności. Dosłownie i w przenośni.” 

S.A. Cosby zdążył w przeszłości oczarować mnie powieścią “Kolczaste łzy”. Bez wątpienia to jeden z tych Pisarzy, jacy mają moc wyznaczania zupełnie nowych standardów w literaturze. Zdania postawione męsko, wręcz ostro, splatają się w jego książkach z zahaczającymi o poetyckie – i wirują w hipnotyzującym tańcu. Wątki kryminalne naznaczają społeczne. Autora postrzega się zaś jako wirtuoza realizmu magicznego. Poprzeczka tkwiła wysoko. Czy najnowsza propozycja czytelnicza sprostała moim oczekiwaniom? 


Ludzka zdolność do deprawowania innych była bezkresna jak morze i różnorodna jak ziarenka piasku na plaży.” 

Choć wcale tego nie planowałeś, sami charońscy diabli z pewnością nadali, iż zostałeś pierwszym niebiałym (chwała wolności słowa 😉) szeryfem w hrabstwie. Dorastałeś w tych stronach, lecz definitywnie nie miałeś zamiaru stać się stróżem ich zróżnicowanej warstwy mieszkańców - i to pod nakładającą tak wiele obowiązków i odpowiedzialności złotą gwiazdą. A jednak los, a właściwie trudne wydarzenia z Twojej przeszłości, zadecydowały inaczej. Po tej jednej, łamiącej na zawsze ducha akcji z czasów, gdy byłeś świetnym agentem FBI, zdecydowałeś się powrócić tam, gdzie nieżyjąca już mama powołała Cię na świat. Zważywszy na śmiałe poczynania poprzedników, obejmując we władanie posterunek, powziąłeś jedno założenie: nieistotny będzie kolor skóry. Zawsze sprawiedliwość, niełapówkarska uczciwość oraz ochrona każdego żyjącego w tym dziwnym i wciąż nieco dzikim zakątku Ameryki Wirgińczyka. Wszystkich mieszkańców postrzegasz zupełnie, jak gdyby byli Twoimi podopiecznymi. Właściwie tak jest w istocie, choć jesteś tu pierwszym, który tak sądzi. Szeryfowie minionych kadencji zapisali się w pamięci jedynie niechlubną gwiazdą. Robisz wszystko, by dotrzymać danego sobie przyrzeczenia. Równocześnie starasz się sprostać oczekiwaniom, jakie żywią wobec Ciebie “biali” obywatele. Nierzadko balansujesz na krawędzi, utrzymując równowagę między tym, co należałoby zrobić, upragnionym a odegranym niczym teatrzyk, by przekonać do swojej osoby niechętną resztę. Chciałbyś też zadbać o tatę na właśnie przejmujące nad nim władzę stare lata oraz zapomnieć o tym, co zdarzyło się na pewnej misji... I o kobiecie, jaką po niej opuściłeś, wybierając pozornie wygodne, lecz na pewno bezpieczniejsze życie w Charon. Wielkie zbrodnie, które mogłyby znaleźć się na pierwszych stronach lokalnych gazet – to przecież nie tutaj, prawda? Do czasu. Wszystko do czasu. Oto bowiem samo zło postanowiło się upomnieć o coś, co uważa za swoje. Tylko czy diabłu należna jest sprawiedliwość? 

“Straszni ludzie robią czasem dobre rzeczy. Ale dużo bardziej wolą robić straszne.” 

Zwiastun potworności. To jedno wezwanie, jakiego żaden szeryf nie chciałby odebrać. Szkoła. Strzelanina. Nieznana liczba ofiar i niezidentyfikowany, acz uzbrojony napastnik. Kiedy docierasz pod budynek z zespołem wyznaczonych zastępców, nie masz pojęcia, czego się spodziewać. Chwilę później wychodzi z niego chłopak z przerażającą mas wilka i lufą skierowaną wprost w stróżów prawa. Na domiar zatrzymującego w miejscu bez najlżejszego drgnięcia, bełkocze słowa o tym, że właśnie uwolnił Charon od wysłannika samego szatana. Sekundy wydłużają się jak podczas odliczania do ziszczenia marzeń, kiedy spoglądasz w jego oszalałe, beztęczówkowe oczy... Obezwładniająca czerń spowija wszystko w chwili, w której wydarzenia kołują niepowstrzymanie. Słychać pierwszy wystrzał... 

“Nie miał złudzeń co do tego, kim i czym jest. Dla wielu ludzi był diabłem. Zdążył się z tym pogodzić. Tyle tylko, że był diabłem, który ściga demony.”  

Później okazuje się, że jedną z zamordowanych przez młodego mężczyznę osób jest ktoś, kto był niezwykle szanowany w hrabstwie. Osoba, której powierza się w opiece tych, o jakich bezpieczeństwo społeczeństwo powinno dbać najpilniej. Piastująca zawód zaufania. Kameleon Lucyfera, tak naprawdę niemający nic wspólnego z wykreowaną przez siebie sylwetką. Odpowiedzialny za cały szereg zbrodni, które dopiero po jego śmierci, tak wiele lat po popełnieniu, ujrzą światło dzienne. A może nocne - zważywszy na charakter. Z nitki wędrując do kłębka - pojedyncze zabójstwo wiedzie do niewyobrażalnych bestialstw...  

“(...) każdy z nich przeszedł przez ten świat, pozostawiając swoim następcom kawałki rozbitego hrabstwa do posklejania. A teraz on stał w cieniu zjawy w wilczej masce i robił wszystko, aby te kawałki pozbierać, choć cięły mu ręce jak żyletki.” 

Szeryfie, tkwiłeś w pomyłce. Najtrudniejsza z krucjat rozpoczyna się dopiero teraz... 

(...) życie będzie się toczyło dalej, nie zważając na rodziny, które straciły dzieci i na dzieci, które straciły życie. Czekanie, aż świat uroni łzę nad czyimś bólem, jest jak czekanie, aż pomnik przemówi.” 

Co zmyślny i zmysłowy czytelnik dostrzeże zapewne chociażby spoglądając na powyższy cytat i wszystkie pozostałe, S.A. Cosby jest finezyjnie-fantazyjnym Maestro zabawy słowami. Wyrazami z absolutnie każdej półki - równie dobrze mogącymi stać się elementem składowym wiersza, jak i kilka stron później - wyjść z ust stałego bywalcy saloonu, który nie wylewa za kołnierz. Tak właśnie jest w powieści “Wszyscy grzesznicy krwawią”, w jakiej kolejny semantyczny popis Autora jawi się wręcz wszechstronnie. Jako kochanka zlepków liter, nie mogę nie docenić tego kunsztu, na którego odbiór oddziałuje też prawdziwie literackie tłumaczenie, za jakie odpowiedzialny jest Jan Kraśko. Klaszczę najszczerzej – jako że przed skreśleniem tej recenzji zapoznałam się z książką również w oryginale. 👏 Tańcząca do ulubionych rytmów warstwa językowa nie jest jednak całością, która propozycję literacką czyni. Fabularnie panuje bowiem dwojakość. Zauroczona także najmroczniejszą do zwizualizowania warstwą kryminalną, nie mogę nie dostrzec, że lwią część narracji dominuje dość zerojedynkowe przedstawienie koniecznie złych Konfederatów oraz negowanie amerykańskich bohaterów z uwagi na własne animozje. W nieskończoność wznosić będę, iż racji bytu nie ma dla mnie uwspółcześnianie historii i próba jej przeinaczenia; ocenianie z wygodnego fotela teraźniejszości. Liczne sceny zbędnie przerysowanych (bo przecież obecnych) konfliktów na tle rasowym czy nieistotne dla głównej osi akcji próby zniszczenia tego lub innego pomnika nie zmieniają jednak faktu, że S.A. Cosby to literacki unikat. Twórca niewtórny, niepodrabialny i, nomen omen, rasowo kryminalny. Zbrodniczy – bo zbrodnia to niesłychana, by w słowach właściwie oszczędnych zawrzeć tak wiele malującego opisywaną rzeczywistość kolorytu. Zdaniami naniesionymi na papier nie tnie jak mieczem, niczym batem nie chłoszcze - strzela jak z najlepszej broni palnej! Wszak ma na nią pozwolenie, przenośne i dosłowne. W Polsce niestety tylko to pierwsze: na to, aby wykreować kolejną tak soczyście porywającą powieść. Mocne 7/10 - i na deser Mistrz... 

“Prawda tańczy też w spalinach benzynowego grzejnika, wypełniajacych zimną jak lód przyczepę mieszkalną, zabierającą oddech matce, ojcu i ich malutkiemu dziecku. Prawda nie ginie nawet wtedy, kiedy uprzejmość i przyzwoitość załamują się pod ciężarem swojej własnej ulotności. Dostrzec ją można w oczach Wilka (...) śniącego o aniołach z rozłożonymi skrzydłami, stworach o czterech twarzach, wykrzywionych obłędem (...).” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)