Lena M Bielska - Lustful - recenzja
W języku angielskim “Lustful” to “zmysłowy” - i bez dwóch zdań za taką właśnie można uznać kontynuację ciepło przyjętego “Sinful” Leny M. Bielskiej. Choć obie historie można czytać oddzielnie, jako że fabuły skupiają się na różnych bohaterach, uważam, iż zdecydowanie warto dać się porwać każdemu z tomów. W świecie romansów stanowią one bowiem coś na wzór tego ulubionego, najmilszego koca, jakim zawsze przyjemnie się otulić - i to niezależnie od panującej aury. Wszystko z powodu nieszablonowych kreacji postaci, których po prostu nie da się nie lubić. Tym razem narracja koncentruje się wokół losów Santo oraz Daisy – potencjalnej pary... podzielonej właściwie całokształtem, choć najbardziej 18-letnią różnicą wieku. Jak pokazuje praktyka, czasem magicznie się zdarza, że to tylko liczba. Parafrazując Marka Twaina, ma ona znaczenie jedynie wówczas, jeżeli sam jej je nadajesz. To, co wydaje się dzielić - może łączyć, nie wspominając o zasadzie przyciągania się przeciwieństw na każdej z możliwych płaszczyzn. Jak będzie w tym przypadku? O tym przekonasz się dzięki wybuchowemu duetowi. Niekiedy rozbawiającym do łez, innym razem inspirującym szaradą przekomarzanek, czasem smucącym. A przy tym nietuzinkowym – bo niezepsutym, mimo bogactwa i wartościowym oraz spragnionym towarzystwa, pomimo pozostawania w samotności i naznaczenia tragiczną przeszłością. Smaku dodaje unikatowo podany motyw macierzyństwa. Nie zdziwi mnie bynajmniej, jeśli przeczytam w innych opiniach, iż Santo wielokrotnie zostanie okrzyknięty mianem nowego książkowego męża. Moje Drogie, jeśli pozostało Wam w tym szerokim katalogu miejsce na jeszcze jedną taką męską sylwetkę do podziwiania, zaręczam, że po lekturze “Lustful” będzie ona już zajęta! 😉 Oto przed Tobą nieodkładalna opowieść o dwóch zagubionych duszach, które za moment stoczą bój o swój koloryt, zbliżające je do siebie uczucie oraz władzę.
“Skoro nie potrafię o niej zapomnieć (...) muszę wziąć sprawy w swoje ręce i ją zdobyć. Nie poddam się bez walki. To nie w moim stylu.”
Jak udowodniło życie, mającemu ponad czterdzieści lat miliarderowi, który codziennie wojuje w świecie przyprawiających o zawrót głowy transakcji a wśród biznesowych piranii czuje się jak podczas pławienia w jacuzzi, trudności nastręcza tylko jedna rzecz: zawojowanie serca znacznie młodszej kobiety, od ponad roku niechcącej opuścić myśli. I to wcale nie z powodu jednorazowego zbliżenia, jakie chyba oboje rozpatrujecie w kategorii impulsywnie uczynionej pomyłki. Daisy ma w sobie to coś, co... tyleż przyciąga, co niekiedy odpycha. Dostrzegłeś już wielokrotnie, że za ochronnym pancerzem, który nad sobą roztoczyła i za skrzętnie dopasowywaną każdego dnia maską, kryje się ktoś, kogo... pragniesz. Nie możesz nic na to poradzić. To nie jak z tą czy inną firmą; nie chcesz, by była Twoim tymczasowym podbojem. Coraz częściej przyłapujesz się na rozważaniach o przyszłości, jaka mogłaby zaistnieć, gdyby tylko wybranka dała Ci szansę i pozwoliła na rozwinięcie tej kiełkującej znajomości. Imponuje Ci jej zadziorność, podziwiasz samozaparcie w osiąganiu sukcesów, marzysz o tym, aby mieć okazję do tego, by poznać ją lepiej i przy okazji zaprezentować się z właściwej strony. Jesteś temperamentnym Włochem, ale poza tym... w sumie można by przyrównać Cię do pluszowego misia z krystalicznym serduszkiem. Kochasz dbać, obdarzać, uszczęśliwiać oraz uśmiechać. W wolnych chwilach gotujesz i ratujesz przyjaciół z większych lub mniejszych opałów. Daleko Ci do majętnego egoisty oraz sztywniaka, za jakiego nieznajomi Cię mają. Wada? Właściwie jedna: zdecydowanie zbyt wiele godzin poświęcasz pracy. Gdybyś miał dla kogo pozbyć się tej przywary... Na dzień dobry inwestujesz w aplikację AngelCall, która jest pierwszym biznesowym dzieckiem Daisy. Projekt mający zapewnić kobietom dodatkową ochronę od razu przypada Ci do gustu i szybko okazuje się być lukratywną inwestycją. Nie to jest przecież najważniejsze. Chcesz pokazać tej wyjątkowej kobiecie, że masz zamiar ją wspierać - i kroczyć ścieżką sukcesów oraz potknięć obok niej. Z tego powodu w końcu odważasz się wziąć sprawy w swoje ręce i – jak na italskiego macho przystało, oferujesz jej propozycję nie do odrzucenia...
“W każdym. Dwa słowa. Siedem liter. A znaczenie ogromne.”
Wcale nie jesteś niezniszczalną żyletą, na jaką się kreujesz. Muszą jednak widzieć Cię właśnie taką, jeżeli nie chcesz pokazać, ile tak naprawdę skrywasz przed światem... Twój największy sekret ma ponad cztery lata, stanowi młodszą kopię mamy i jest nieznany wszystkim poza dziadkami. Teraz pojawił się nareszcie ktoś, przy kim czujesz się, jakbyś po długim czasie nieobecności znalazła się w zaciszu bezpiecznego domu. Santo jest od Ciebie znacznie starszy, ale nie ma to dla Ciebie większego znaczenia. Choć w sposób przekorny i cięty żartujesz z jego wieku, tak naprawdę dawno nikt nie przyciągał Cię aż tak bardzo. Właśnie to jest przerażające - bo co, jeśli Twoje zaufanie po raz kolejny zostanie boleśnie nadszarpnięte? Krzywda, jakiej doznałaś w przeszłości, jest czymś, co naznacza na całe życie. A teraz nie dbasz już tylko o swoje bezpieczeństwo, a także o kogoś, kto jest w dużej mierze od Ciebie zależny. Jesteś samotną i szczęśliwą matką, choć do pełni brakuje Ci jeszcze prawdziwej romantycznej miłości. Może to Twój moment? Chciałabyś zastanowić się nad tym dłużej, ale uwagę absorbuje póki co bardziej paląca kwestia. Od pewnego czasu dostajesz listy z pogróżkami. Gdyby chodziło tylko o to, że jesteś twarzą popularnej i wykreowanej samodzielnie aplikacji, pewnie aż tak byś się nie martwiła. Jesteś jednak świadoma tego, że to duch najstraszniejszych chwil Twojego życia postanowił właśnie upomnieć się o coś, co uważa za własne. Wynajęłaś ochronę i ograniczasz publiczne wystąpienia do minimum. Nie czujesz, by było to wystarczające - i słusznie. Zagrożenie wciąż czai się tam, gdzie wcale się go nie spodziewasz... Santo nie ma o niczym pojęcia, przynajmniej na razie. Czy możesz mu zawierzyć, składając w ręce ochronę siebie i najbliższej Ci na świecie istoty? Chciałabyś... może nawet spróbować go pokochać, jeśli to już się samoistnie nie stało. Wśród wielkich pieniędzy i zbrodni może to być trudne lub nawet niemożliwe. Jak potoczą się losy dwóch elektryzujących osobowości, kiedy te nareszcie zaczną oscylować wokół tej samej orbity? Sprawdzisz? Lepiej żałować, że...
“Nie przepraszaj, jeśli nie masz za co (...).”
Pióro Leny M. Bielskiej uważam za uniwersalne – bo może się spodobać czytelnikowi obu płci i w każdym wieku. Jej twórczością zachwyca się młodzież oraz podobna dinozaurom starszyzna (taka jak ja 😉). I próżno się temu dziwić, bo “Lustful” - tak jak część poprzednia, pomimo tego, iż liczy sobie ponad 500 stron, wciąga w wykreowany świat i nie pozwala opuścić go aż do poznania zakończenia. Cierpliwy, wyrozumiały i troskliwy Santo, który wydaje się wreszcie gonić nie za pieniędzmi, a za ukochaną kobietą, szybko zdobywa sympatię czytelnika. Daisy momentami uśmiecha ripostami, by po chwili wywołać podziw oraz współczucie. Takiej niezłomności powinno się oczekiwać - i do takiej dążyć. Na uznanie, wręcz ogromne w czasie obecnej “mody”, zasługuje także kreacja Daisy jako matki. To heroiczna decyzja, by urodzić dziecko powstałe z aktu przemocy. W książce okraszone pięknie: “Chyba nie powiesz mi, że Lacey nie jest najlepszą rzeczą, jaka Ci się przytrafiła w życiu, co? (...) Moja córka nie jest niczemu winna (...) nie mogłam tego zrobić.”, co także może posłużyć za pewien przykład. Występujące w powieści motywy rodem z kryminałów są mało prawdopodobne – jednak w romansie o funkcji czysto rozrywkowej takie raczej niemożliwe zwroty akcji są jak najbardziej akceptowalne. Podobnie jak nieco cukierkowe zakończenie, na które w pewien przewrotny sposób czekało nawet całe moje mroczne jestestwo. Denerwowało mnie tylko ciągłe nazywanie Daisy słowem “Pratolina”. Wiem, że to stokrotka po włosku, jednak po prostu ten wyraz mi się nie podoba. Taki fizio, jeden z wielu. 😉 Pozostaje mi mieć nadzieję, że już niebawem będę miała okazję dać się uprowadzić kolejnej historii Bielskiej - liczę, że tym razem będzie ona traktować o pewnym nieprzystępnym i gburowatym osobniku z północy... 😉 Z małym minusem, ale wciąż: 8/10 - definitywnie dobra chwila wytchnienia, której warto poświęcić wieczór lub dwa. PS Tylko co teraz zrobić, skoro wszystkie lokaty na fikcyjnych mężów są już zajęte? 😉
“W każdym z nas walczą dwa wilki. Jeden jest zły (...). Drugi jest dobry (...). Który wilk wygra? Ten, którego karmisz.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)