Riley Sager - W środku nocy - recenzja
Riley Sager jest jednym z moich ulubionych autorów a przy tym absolutnym mistrzem budowania niepokoju, kreowania atmosfery grozy oraz łączenia realistycznych motywów thrillerowych z pierwiastkami niepokojącej paranormalności. To także absolutny król nieprzewidywalnych plot twistów (który nie rozczarował mnie jeszcze ani jedną namalowaną słowami historią) i umiejętnie składający słowa w zdania artysta. Co roku wyczekuję kolejnej powieści Pisarza, aby przekonać się, czy wciąż będzie potrafił spowodować u mnie pożądany strach, zszokować i porwać fabułą bez reszty. Ponoć w środku nocy duchy przeszłości czają się w mroku... Czy udało mi się otulić cienistą postacią któregoś z nich?
“(...) poprzedniego wieczoru, kiedy kładł się spać, był z nim ktoś jeszcze. A teraz go nie ma. (...)”
Jesteś tylko dziesięciolatkiem z pierwszym prawdziwym przyjacielem i głową pełną bajkowych marzeń, który tej piątkowej nocy postanowił biwakować pod namiotem na własnym podwórku. Niewielka latarenka rzuca w jego wnętrzu przywodzące na myśl postaci z bajek cienie. Drugi śpiwór zajmuje Billy - Twój wierny towarzysz w nietypowych zabawach i odgrywaniu dziecięcych scenariuszy, jakie ubarwiają Wam popołudnia. Jest Twoim równolatkiem i zarazem najbarwniejszą ze znanych osób. Pasjonuje się duchami, często można go zobaczyć z publikacjami na ich temat w ręce i – we własnej nadmiernej dojrzałości - jest święcie przekonany o tym, że zjawy istnieją. Wierzy w to, że jeśli będzie odpowiednio uważny, już niedługo nauczy się z nimi rozmawiać. Nie wie jeszcze, że za kilka godzin sam stanie się jednym z nich... i to na całe trzydzieści lat. Na razie jednak zasuwasz nad Wami błyskawiczny zamek, kładziesz się obok kolegi i próbujesz rozmawiać z nim o wszystkim – poza tym, co wydarzyło się wcześniej po południu. Nic z tego nie powinno się stać, a Ty nie możesz sobie wybaczyć, że nie stanąłeś po stronie Billy’ego jak prawdziwy przyjaciel powinien. Musisz go za to przeprosić. Słyszysz, że pozornie rozluźniony mówi: “hakuna matata, stary” i odpływasz w sen. To ostatnie zdanie, które kiedykolwiek od niego usłyszysz.
“To sen, wspomnienie i halucynacja – trzy w jednym. (...) Dopóki wciąż myślisz, że (...) żyje i jest bezpieczny, to tak właśnie jest. Nawet jeśli tylko w Twojej głowie. Nawet jeśli nigdy nie dowiesz się, co się z nim stało.”
Świiiiiiiiist. Przeciągający się, upiorny dźwięk, jaki właśnie naznaczył dziesięciolatka traumą na całe życie. Odgłos rozcinanego ostrym nożem boku namiotu, który odtąd będzie nawiedzał Cię każdej kolejnej nocy. Zbudził Cię nietypowością i niespodziewaniem, więc postanowiłeś sprawdzić, co tak właściwie go wydało. Okazuje się, że coś zdecydowanie jest nie w porządku. Owszem, wciąż tkwisz na zewnątrz pod połaciami pomarańczowego materiału a noc nie ustąpiła miejsca dniu – ale śpiwór obok Ciebie jest pusty. Gdzie podział się Billy? Chłopcu w tym wieku nie przychodzą jeszcze do głowy złe scenariusze, zatem biegniesz do domu, aby sprawdzić czy czasem nie wybrał się po szklankę wody lub do toalety. Nigdzie go nie ma. Nie odnajdują go także zaalarmowani rodzice. Jest tak, jakby Twój towarzysz po prostu rozpłynął się w powietrzu. Nie pomagają poszukiwania sąsiedzkie, policyjne, psy tropiące ani apele w środkach masowego przekazu. Zostaliście zawieszeni w oczekiwaniu na jakąkolwiek wieść o jego losie, zatrzymani w czasie, uwiecznieni w bursztynie niepewności. Jedno zaginięcie i tak wiele zamrożonych żyć... Brak śladów. Brak poszlak. Brak ciała. Pozostały tylko domysły i nadzieja na to, że jakimś cudem jest gdzieś cały i zdrowy, więc kiedyś powróci. Póki co, tylko wspomnienia. Aż wspomnienia.
“(...) a jeśli chodzi o ludzi, to odkryłem, że czasami lepiej, aby wspomnienia pozostały wspomnieniami.”
Od dematerializacji Billy’ego minęło prawie okrągłe 30 lat. Twoi rodzice postanowili się wyprowadzić, zatem będziesz opiekował się ich domem. Nie jest już tak duży, jakim go zapamiętałeś. Od dawna nie jest również tak bezpieczny, jak myślałeś, że jest. Wszystko wyblakło, wybarwione minionym czasem. I tylko podwórko to wciąż nie bezpieczny skrawek zieleni, a przerażające miejsce, na którym nawet nie chcesz zatrzymywać na dłużej wzroku. Choć to było tak dawno, notorycznie nawiedza Cię mara z tamtej nocy – i to pomimo bezsenności. A Ty wciąż pytasz: gdzie jesteś, Billy?
“Dlaczego niektórzy ludzie czują więcej niż inni? Jak to możliwe, że zdają się czytać w myślach, przewidywać przyszłość, przesuwać przedmioty, nie dotykając ich nawet palcem?”
Na osiedlu podobnych sobie domków jednorodzinnych niewiele się zmieniło. Ci sami sąsiedzi - tylko że już nie wszyscy i naznaczeni upływającym czasem. Świadkowie minionej tragedii i Twój przyjaciel, o którym wciąż nic nie wiadomo. Tego poranka wychodzisz przed budynek chwilę po opisaniu dokładnie koszmaru, jaki znów Cię nawiedził. Świiiiist... Notatnik. Rada terapeutów, jedna z wielu, chociaż żadna z nich nie pomogła Ci poprawić jakości snu. Niektórzy uważali, że pamiętasz więcej, niż przyznawałeś, tylko Twój mózg blokuje traumatyczne wspomnienia. Inni twierdzili, że mogłeś widzieć porywacza Billy’ego. W nic już nie wierzysz, a mimo tego nadal prowadzisz zapiski. Kto wie, może po powrocie “na stare śmieci” faktycznie przypomni Ci się coś więcej? Kiedyś miałeś jeszcze z kim rozmawiać o demonach przeszłości, ale teraz zabrakło i Twojej żony Claudii... Zły moment. Może odwiedzisz sąsiadów? Nagle Twój wzrok zatrzymuje się na czymś, co definitywnie nie powinno się znajdować na Twoim podwórku. Ale oto jest - piłeczka baseballowa. Dokładnie taka, jaką przez żywopłot rzucał do Ciebie Billy, kiedy chciał się z Tobą pobawić. Wypracowany, tajemny szyfr; ustalony znak. Jak to możliwe? Nikt w pobliżu nie ma przecież dzieci, a Twój przyjaciel... I to tylko pierwsza z dziwnych rzeczy, które Cię niepokoją. A właściwie druga – przypominasz sobie, że minionej nocy obserwowałeś, jak kolejno przy każdym z domów wzdłuż ulicy zapalały się światła, chociaż nie było na niej żywego ducha. Choć... może niektórzy stwierdziliby, że właśnie duch na niej był. Postanawiasz jeszcze raz przeprowadzić prywatne śledztwo, które może nareszcie zawiedzie Cię do nowych wniosków. A już na pewno do majaczącego nad wszystkim z oddali, mrocznego Instytutu Hawthorne’a, w jakim prowadzono tajemnicze badania i ponoć rozmawiano z duchami oraz wielu tajemnic, które miały nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Może nadeszła na to pora? I by odpowiedzieć na niedające spokoju pytanie: gdzie jesteś, Billy?
“Śmierć jest tylko iluzją.”
Jeśli nieposiadanie w dorobku literackim ani jednej słabej pod jakimkolwiek kątem książki jest powodem do radości, Riley Sager musi być bardzo szczęśliwym człowiekiem. Autor po raz kolejny uwiódł mnie i zahipnotyzował z początku sennie prowadzoną narracją, która z każdą kolejną przewróconą stroną stawała się coraz bardziej dynamiczna. Eskalująco złowieszczy charakter opowieści, w jakiej aż roi się od nieprzewidywalnych zagadek – ogromne TAK; właśnie to uwielbiam. Pochłaniając kolejne rozdziały, nie mogłam się doczekać, aż rzeczywista fabuła w końcu zostanie skrzyżowana z pierwiastkami nadnaturalności i cieszę się, że się nie rozczarowałam. Nie wiem, w jaki sposób Autor tak udanie splata świat prawdziwy z wyobrażonym i eterycznym, ale robi to zatrważająco dobrze. Na szczególną uwagę zasługuje również pełen szarości i niepokoju klimat, który towarzyszy czytelnikowi nieustająco i niezmiennie w trakcie całej lektury. Zabrakło mi tylko tego, za co część krytykuje Pisarza, a za co druga go wielbi – zaatakowania przed samym końcem powieści jeszcze jednym szokującym zwrotem akcji, który zmieni wydźwięk całej opowieści. Tym razem nie zbierałam szczęki z podłogi i nie pytałam światle sufitu: “ale kur...czak, jak to?!”, co nie zmienia tego, że “W środku nocy” to kolejna pozostająca na świetnym poziomie kreacja fabularna Sagera. Wykorzystanie dość popularnego motywu zniknięcia dziecka do rozegrania zupełnie innej, nasączonej paranormalnością sztuki okazało się bardzo dobrym pomysłem. Szanuję również za okolenie całego, dość hermetycznego miejsca akcji niewytłumaczalną dozą smutku i pustki, która samoistnie przenosi się z bohaterów na czytającego. Czarować słowem trzeba umieć - a Riley Sager potrafi to już czynić nawet bez widzialnej różdżki. Może właśnie w niedostrzegalnym i niewyjaśnialnym największy urok? Mocne 8/10.
“Nie wiesz, jak to jest, gdy ktoś, kogo kochasz, kogo podziwiasz, kto był stałą częścią Twojego życia, nagle odchodzi.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)