Marek Stelar - Ptasznik - recenzja

by - 17:07:00

„Wiedza o otaczających Cię ludziach bywa przydatna i trzeba uważnie słuchać i patrzeć dookoła. To sprawia, że można uniknąć kłopotów, przynajmniej niektórych.”

Nieznajomość prawa nie chroni przed jego przestrzeganiem, o czym przekonałeś się na własnej skórze najdotkliwiej, jak tylko można. Mając dwadzieścia trzy lata, poznałeś w biurze ojca atrakcyjną dziewczynę, z którą chciałeś jedynie spędzić miły wieczór. Zdecydowałeś się zabrać ją do oryginalnego baru, jednak już w chwili, w której zaparkowałeś przed nim samochód, wszystko zaczęło się toczyć zupełnie inaczej, niż planowałeś. Z pobliskiej bramy wynurzyło się trzech mężczyzn, którzy szukali zaczepki. Pech chciał, że ją znaleźli. Chcąc zaimponować dziewczynie, nie zignorowałeś skierowanych do Was inwektyw i postanowiłeś się zmierzyć z szefem „bandy”. Odwaga, choć może jednak głupota młodości… Wyprowadziłeś jeden celny cios, który jednak w pełni wystarczył, aby posadzić Cię w więzieniu na pięć długich lat, choć przecież niejako działałeś w obronie własnej. Od chwili zakończenia odbywania wyroku minęło półtora dekady. Niestety, wszystko wskazuje na to, że demony przeszłości postanowiły znów zacisnąć na Twoich ramionach swoje szpony…

„Dlatego mieszkam na łodzi. Bo mogę wybrać miejsce, gdzie chcę być, a jeśli okaże się, że coś przestaje mi w nim pasować, po prostu zwijam się i szukam nowego.”

Po odsiadce wiodłeś nader spokojny żywot, kursując między Polską i Niemcami. Imałeś się różnych dorywczych prac, dorobiłeś się podwójnego obywatelstwa i zmieniłeś nazwisko. Pająk, kojarzący Ci się tylko i wyłącznie ze znienawidzonym ojcem, przestał istnieć – choć wciąż znajdował się na Twoich plecach w postaci nader realistycznego tatuażu. W końcu kupiłeś łódź, nazywając ją imieniem matki – jedynego światełka w Twojej egzystencji. Nigdzie nie zagrzewałeś miejsca na dłużej, dryfując tam, gdzie aktualnie Cię poniosło. Pech chciał, że zakotwiczyły Cię dopiero… zwłoki, odnalezione w pobliżu Twojego małego statku. Tuż po ich odkryciu spirala wydarzeń nie tylko zabiera Cię w znienawidzoną przeszłość, ale i kręci się niewyobrażalnie szybkim i śmiertelnie niebezpiecznym tempem, przywodząc do Ciebie na powrót osobę, której oblicza nie chciałeś już nigdy więcej ujrzeć. Nie pozostał Ci jednak żaden wybór. Musisz zrealizować powierzone Ci zadanie, którego wyjaśnienie sięga wiele lat wstecz i wydaje się mieć związek z Twoim ojcem, który rzekomo dopiero co zginął w katastrofie lotniczej, o czym - wskutek zerwania z nim kontaktów wiele lat temu - dowiedziałeś się zupełnym przypadkiem. Jedyny plus całej sytuacji jest taki, że w Twoją stagnacyjną egzystencję wdarły się gwałtem nie tylko tajemnice z dawnych czasów, ale i… pani komisarz Iwona Banach, z którą z każdym spotkaniem dogadujesz się coraz lepiej. Dręczona własną tragiczną przeszłością kobieta wydaje się odnajdywać spokój ducha jedynie na Twojej łodzi. Kiedy po raz pierwszy wchodziła na jej pokład, próbując rozwikłać zagadkę tajemniczych zwłok, namierzonych w jej pobliżu, kobieta z pewnością nie spodziewała się jednak, że oprócz ukojenia w Twoich ramionach znajdzie również niebezpieczeństwo – płynące z zadania zagadki, w którego centrum znalazła się zupełnie nieświadomie.

„Był wtedy Bogiem, panem życia i jak się okazało tydzień później, również śmierci.”

Były więzień kosmopolita, który nigdy nie powinien był znaleźć się za kratami. Dociekliwa i samotna pani komisarz, za którą podążają cienie dawnych grzechów. Ktoś, kto pragnie dopilnować, aby jego sekret nigdy nie został odkryty. Szajka niebezpiecznych ludzi, związanych z szemranymi biznesami ojca. I pewna tajemnicza taśma, której upublicznienie może zniszczyć wiele światów… Kto w tej potyczce znajdzie się na pokładzie statku, trzymając zwycięsko białą flagę na maszcie miast tarczy, a kto znajdzie się pod nim?

„Pamięć przywołuje słowa, całe frazy, nie dosłownie, ale to wystarczy, żeby zbudować obraz, który staje się tak realny (…).”

Choć Marek Stelar napisał już dwadzieścia dwie powieści, jakoś tak się złożyło, że do tej pory nie mieliśmy okazji się literacko spotkać. Jako osoba ogarnięta skrajną arachnofobią, do „Ptasznika” podchodziłam jak pies do jeża – obawiając się, że wskutek dantejskich scen z udziałem ośmionogich stworzeń nie tylko będę musiała nauczyć książkę latać, ale i stanę się osobą wymagającą terapii (najlepiej elektrowstrząsami). Na szczęście pająk pojawia się jedynie na okładce (którą usilnie ignorowałam podczas lektury) oraz na plecach głównego bohatera – szatanowi chwała, że tylko w formie tatuażu. Mogę zatem uspokoić osoby sobie podobne – Ptasznik to dawne nazwisko Henryka, można czytać bez zyskania natchnienia dla nocnych koszmarów. 😉 Samej fabule nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Najnowsza książka Marka Stelara jest przykładem dobrego, wciągającego i poprawnie skonstruowanego kryminału, w którym zagadki sprzed lat przeplatają się z obecnymi zbrodniami, tworząc miraż, od którego trudno jest się oderwać. Tropy gubią się wówczas gdy powinny i łączą dokładnie w chwili, w której tego oczekiwałam. Historia jest spójna i oryginalna – próżno szukać w niej utartych schematów czy banałów. Niezwykle smaczne kąski stanowią w niej więzienne wspomnienia głównego bohatera – z uwagi na to, iż przepadam za takimi opowieściami, podobnie jak za nieprzesadzonymi kreacjami bohaterów, z którymi miałam w tym przypadku do czynienia. Za niewielką i w pełni subiektywną wadę poczytuję fakt, że książkę czytało mi się bez większych emocji – stosunkowo beznamiętnie, choć przykryło to zaciekawienie główną osią fabuły. Wzruszył mnie jedynie los niejakiego Rubensa – artysty zza krat, którego największym dziełem stał się wspomniany wcześniej tatuaż na ciele Pająka. Ten mały minus nie zmienia jednak tego, że pierwsza powieściowa kolacja z Panem Stelarem okazała się nader obiecująca, będąc dobrą wróżbą dla kolejnej książkowej randki. 7/10

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)